Wywiad z Magdaleną Pioruńską autorką "Twierdzy Kimerdyu"

Witajcie,
 przychodzę dzisiaj do Was z małą niespodzianką, udało mi się przeprowadzić swój pierwszy wywiad i to nie z byle kim, a autorką dobrze znanej książki, mowa tutaj o "Twierdzy Kimerydu", z Panią Magdaleną Pioruńską. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i uda się Wam poznać bliżej tą sympatyczną miłośniczkę utharaptora. Zapraszam do lektury.

Magdalena Pioruńska 



Czy pomysł na książkę pojawił się u Pani nagle, czy był to nieco dłuższy proces twórczy?

Pomysł na tę konkretną książkę zrodził mi się dzięki uczęszczaniu na studia kreatywnego pisania na Uniwersytecie Jagiellońskim. Co ciekawe dinozaury powróciły do mnie w wierszach. W dzieciństwie byłam wielką fanką Parku Jurajskiego i czytałam dosłownie wszystko, poświęcone tym zwierzętom. W trakcie poetyckiego procesu twórczego doszłam do wniosku, że chciałabym stworzyć świat i bohaterów opartych na przeżyciach kobiecego podmiotu lirycznego i towarzyszącej jej personifikacji jej natchnienia, zwanej Ono. Kobieta przeżywała zawód miłosny i żaliła się Ono na sypiącą się relację z jej partnerem. Ono starało się ją pocieszyć w typowy dla siebie specyficzny, ironiczny sposób i tak chyba narodził się Tyrs. Bohaterka wierszy zmaterializowała się zaś jako Anna, ale teraz sądzę, że ostatecznie nie udało mi się tak dobrze oddać ich relacji w prozie, jak zrobiłam to w poezji. Dlatego historia opisana w "Twierdzy Kimerydu" mocno odbiega od poetyckiego oryginału.                            

Czy dużą trudność sprawiło Pani tworzenie świata Twierdzy od podstaw? Z czym miała Pani najwięcej trudności, a co poszło jak po maśle?

Wiesz co, ja naprawdę lubię tworzyć postacie, żyć ich motywacjami i prowadzić wątki w oparciu o ich decyzje i często pokręcone, filozoficzne przemyślenia. Wierzę, że ludzie z natury są trudni i skrywają w sobie wiele tajemnic, wymuszanych przez system, kulturę, religię, moralność. Sama lubię zagłębiać się w filozofii i właściwie wierzę chyba tylko w to, że o tym, czy człowiek jest dobry czy zły, decydują jego czyny, a nie to, co sądzą o nim inni ludzie, ani to, czy jego styl życia potępiają kapłani, politycy, moraliści, ani wszyscy ci, którzy starają się wmawiać ludziom, co jest dobre, a co złe, co się powinno robić, a czego nie, co nam wypada, a co nie wypada. Więc najlepiej wyszła mi kreacja postaci i jestem z niej ogromnie zadowolona, bo poświęciłam im najwięcej czasu. Przyznaję szczerze, że wcielanie się w moich chłopaków sprawiało mi ogromą frajdę. Starałam się być jak najbardziej szczera i bezkompromisowa w tym jak mówią, co myślą i jak się zachowują. Ludzie są bardziej skłonni popełniać błędy niż postępować słusznie, cokolwiek to "słusznie" oznacza. 
Największą trudność sprawiły mi za to wątki romansowe, ponieważ w trakcie pisania zauważyłam, że moi bohaterowie nie nadają się do tworzenia związków. Po prostu nie mają takich cech charakteru. Wiem, że wiele czytelniczek szaleje za Tyrsem, ale tak naprawdę to facet z dużymi problemami, do bólu konkretny i kompletnie pozbawiony romantyzmu. Nie wiem, czy ja sama wytrzymałabym aż taki pragmatyzm i obrzydliwą pewność siebie u swojego faceta w prawdziwym życiu. 




 Czy od początku do końca realizowała Pani swój zamysł, pierwszy pomysł, czy tak jak geny bohaterów ewoluował przy pracy?

Jak wspomniałam jeszcze w pierwszym rozdziale wydawało mi się, że piszę książkę o Annie, ewentualnie o Tyrsie i Annie, ale w tym samym rozdziale pojawił się Tuliusz i już wiedziałam, że ta książka ogromnie mnie zaskoczy, jeśli tylko puszczę wodze fantazji i pozwolę sobie na bezkompromisowość. A jeszcze później pokochałam Teobalda i Taniela... I sama dobrze wiesz, jak to się dalej potoczyło. :)

Czy ma Pani swojego ulubionego bohatera?

Tak, jest nim Taniel, bo to postać która po prostu wyszła mi przy okazji. :) A w dalszych częściach cyklu musi się też wiele nauczyć i dojrzeć do poważnej roli, która na niego czeka. 

Czy jest coś , co z perspektywy czasu zmieniłaby Pani w książce?

Tak, pozbyłabym się wątku szkolnego, albo bym go przeredagowała tak, żeby pokazywał, co działo się w Straży Wąwozu, jak bohaterowie radzili sobie w swoim oddziale i jak na nich reagowało tamto środowisko. Rozwój tego wątku pozwoliłby mi również na odczarowanie  Straży jako całkowicie męskiej, co dałoby mi przestrzeń na większy rozwój pobocznych postaci i pokazanie chłopaków w akcji, bo w końcu na tej akcji opiera się cała druga część książki. Może też pokazałabym więcej intereakcji Tyrsa, Tuliusza i Tycjana, bliżej przyjrzała się ich trudnej przyjaźni. W ogóle poszerzyłabym tę powieść i pozwoliła sobie na głębszą więź z bohaterami. "Twierdza Kimerydu" była jednak moją pracą dyplomową, kończącą studia i bardzo starałam się skupić na konkretach. Wiedziałam, że chcę napisać o konflikcie i że chcę sobie udowodnić, że potrafię prowadzić wątki bohaterów, którzy od początku do końca są skazani na porażkę. Swoją drogą – niesamowite uczucie. Chyba lubię się trochę wystraszyć, a przy tym trochę wystraszyć innych. Ta mała domieszka strachu zawsze wiąże się z podejmowaniem ryzyka. Pisanie książek to też ryzyko, bo wiąże się z wychodzeniem przed szereg.


Czy jest Pani bardzo krytyczna dla samej siebie? Czy zdarzały się Pani chwilę, kiedy nic nie było takie, jak Pani założyła?

Sama nie wiem. Jestem typem Tyrsa. Działam. Więc najpierw piszę, piszę, piszę, wykorzystuję natchnienie do cna, a potem siadam, czytam wszystko w całości i znowu czytam i czytam i czytam aż wreszcie zaczynam niektóre fragmenty poprawiać, skracać bądź poszerzać, a czasami nic nie zmieniam i z tego też jestem zadowolona. Pisanie jest dla mnie bardzo osobistym procesem. Co do chwil, że nic nie było takie, jak założyłam, to tak oczywiście –  zdarza mi się ich bardzo wiele. Ale ja to uwielbiam, bo to dla mnie oznacza prawdziwe pisanie. Wiesz, kiedy bohaterowie żyją własnym życiem i to ja jestem im w pewnym stopniu podporządkowana. Zamiast twórcy staję się obserwatorem, kimś kto podąża za postacią, a nie wytycza jej szlaki.

Skąd wziął się pomysł na mutacje genu człowieka i dinozaura, dlaczego zdecydowała się Pani na te trzy rasy?

Wspominałam ci już wcześniej o wierszach na temat Ono i jego Pani? Ono było właśnie takim dziwnym tworem, półgadem półczłowiekiem. Chciałam rozwinąć jego wątek, dowiedzieć się, kim dokładnie jest. I to zrobiłam. :) 

Czy istnieje szansa, że w przyszłości poznamy więcej takich hybryd?

Nie. Te trzy rasy są jedyne. Zresztą w "Twierdzy" nie chodzi aż tak bardzo o dinozaury, a raczej o politykę, walkę o wolność i godność, tworzenie relacji i ich rozpad. Więc nie – rodzina Mollinów powinna spokojnie wystarczyć. :)



Ma Pani swój ulubiony gatunek dinozaura?

Tak, to oczywiście utharaptor i z tego miejsca polecam Ci świetną książkę przygodową  "Raptor Red", której główną bohaterką jest raptorzyca Red i jej rodzina. Powieść napisał uznany paleontolog Robert T. Bakker.

 Czy pisanie sprawia Pani dużą przyjemność?

Tak, bardzo dużo. Muszę mieć przestrzeń i czas do pisania, bo kiedy za bardzo koncentruję się na rzeczywistości, tracę połączenie z moimi bohaterami i jest mi ciężko z powrotem wniknąć do tego świata.

Wiem, że akcja promocyjna książki jest główną Pani zasługą, czy interesowała się Pani marketingiem i reklamą? 

Tak. Siedem lat prowadzę magazyn kulturalno- artystyczny Szuflada.net, ale pracowałam też w marketingu i sprzedaży w Radiu Rmf Maxxx, organizowałam festiwale literackie i spotkania autorskie. Myślę, że umiem rozmawiać z mediami, a co więcej lubię to robić. Mam tzw. parcie na szkło. :D



 Ile czasu zajęło Pani napisanie książki?

Niecałe dwa miesiące. Głównie piszę w wakacje, bo mam wtedy dużo czasu.

Jak to jest trzymać efekt swojej ciężkiej pracy w dłoniach? 

Pamiętam, że kiedy dotarły do mnie pierwsze egzemplarze "Twierdzy Kimerydu" wszystko się jakby zmieniło. Powiedziałam sobie: no dobra, walić to. Muszę iść na całość, być sobą, pokazać sobie i ludziom na co mnie stać, a stać mnie na wiele. Nie mogę tak po prostu napisać książki o walce o własną tożsamość i bycie prawdziwym, a potem zachować się jak szara myszka i podkulić pod siebie ogonek w trakcie promocji. Wiem, co chcę powiedzieć moim czytelnikom i wiem, jak to zrobić. Ponoć jestem odważna, ale ja tylko myślę podobnie do Tyrsa: rób swoje, bądź w tym najlepszy, nie oglądaj się na innych. Nikt nie zna tej właściwej odpowiedzi poza tobą samym.

Wiem, że zawodowo jest Pani także związana z literaturą, czy pomogło to Pani we własnej karierze?

Myślę, że tak, choć nie uważam, żebym zrobiła jakąś wielką karierę. Jeszcze wszystko przede mną. To jest zaledwie zaczątek kariery. :)

 Czy planuje Pani wydać więcej tomów "Twierdzy Kimerydu?"

Tak, planuję pięć książek.

Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części przygód mojego ulubieńca Tyrsa Molliny?

Jest już napisana i czeka na wydanie. Będzie dokładnie tak, jak ma być i już nie mogę się doczekać.

Czy jest coś, co chce Pani przekazać czytelnikom?

Jest taki cytat z mojego ulubionego filozofa Wschodu Osho, który też często używam, pisząc dedykacje moim czytelnikom: "Nigdy się nie wycofuj. Nigdy nie uciekaj. Zawsze wybieraj życie i działanie". :) Dziękuję za rozmowę!



               Anna Niemczak



Komentarze

Popularne posty