Recenzja Elisabeth Noreback „Powiedz, że jesteś moja”
Gdyby twoja roczna córka zaginęła, czy rozpoznałabyś ją
dwadzieścia lat później? Powiedz, że jesteś moja dotyka dwóch najbardziej
przerażających koszmarów: utraty dziecka i utraty zmysłów. Córka Stelli wiele lat temu
zaginęła na plaży podczas wakacyjnej wycieczki. Po intensywnych poszukiwaniach
policyjne śledztwo zostało umorzone. Według oficjalnej wersji dziewczynka
została porwana przez prąd morski. Uznano ją za zmarłą. Stella zamknęła ten rozdział. Dziś jest
psychoterapeutką, ma męża Henrika i syna Mila. Kiedy w jej klinice zjawia się młoda kobieta, Stella
doznaje ostrego ataku paniki. Jest przekonana, że kobieta to jej córka Alice.
Spotkanie oznacza początek niebezpiecznej
podróży do przeszłości. Stella za wszelką cenę musi się dowiedzieć, co tak naprawdę
stało się z Alice. Dostaje obsesji na punkcie nowej pacjentki, jest coraz
bardziej zdesperowana i twierdzi, że ktoś chce ją zabić. Jednak, kiedy
nikt jej nie wierzy, Stella zaczyna wątpić w swój stan psychiczny. Czyżby miała
paranoję? A może powinna zaufać instynktowi? Powiedz, że jesteś moja to
thriller psychologiczny poruszający kwestię bolesnej utraty dziecka. To
trzymająca za gardło opowieść o żalu i poczuciu winy, o szaleństwie i brutalnej
obsesji.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba stron: 512
Dzień, w którym otrzymałam pierwszą przesyłkę od Wydawnictwa Zysk i S-ka z
thrillerem „Elizabeth Noreback” zapamiętam na długo. Książka trzymała mnie w
napięciu przez ponad pięćset stron, w których doszukiwałam się prawdy wraz z
główna bohaterką. To przyjemne oderwanie się od młodzieżówek, doszukanie się w
literaturze świeżości. Surowy klimat Skandynawii wyrył się głęboko w moim umyśle
sprawiając, że chciałabym ją zobaczyć na własne oczy, bowiem po lekturze „Powiedz,
że jesteś moja” czuję się, jakbym znała ją na wylot. Bardzo przypadło mi do
gustu zamieszczenie psychologicznego thrillera w Szwecji, z taka fabułą, którą
skradła mi serce.
„Każdy się boi. Każdy. Ale uśmiechamy się,
udajemy, kłamiemy twarzą, żeby to, co ukryte, nie wyszło na wierzch.”
Thriller jest niezwykle udanym debiutem na
polskim rynku wydawniczym będący sensacją na
świecie, prawa wydawnicze zostały sprzedane do wielu krajów, co
dodatkowo potęgowało moją ciekawość przy sięgnięciu po taka literaturę. Miałam
ochotę na powiew świeżości, coś, co wmuruje mnie w fotel nie pozwalając z niego
zejść, aż do ostatnich stron. Tak się też stało!
Narratorkami są trzy kobiety: Stella,
Isabelle oraz Kerstin, autorka pozwala nam dostrzec punkt widzenia każdej z
nich, a więc było, co czytać, co przeżywać i doszukiwać się prawdy zawartej w ich
słowach. Czy wszystkie mówią prawdę? A może, któraś z nich jest szalona?
Główną bohaterką jest Stella, jest bardzo
realistycznie wykreowaną postacią, tajemniczą, a jednocześnie niebojącą się
zadawać pytań, kiedy chce osiągnąć obrany cel.
Można powiedzieć, ze jest kluczem, który rozwiązuje wszystkie tajemnice
zawarte w książce. Była dość młodą kobietą, kiedy została matką, wraz ze swoim
partnerem postanowiła wychować córeczkę, jak tylko najlepiej potrafiła. Zwyczajna
kochająca się rodzinka, która wybiera się na pierwsze wspólne wakacje. Wtedy
też Stellę spotyka największa rodzinna tragedia, po której nigdy nic nie będzie
już takie samo. Początkowo niewinny spacer z córką w piękną pogodę zamienia się
w koszmar. Kobieta zauroczona widokiem odchodzi na chwilę od wózka, w którym
bezpiecznie i słodko śpi jej pociecha, kiedy powróciła świat legł w gruzach,
dziecięcy wózek jest pusty. Nigdzie nie ma śladu dziecka, zupełnie jakby
zapadło się pod ziemię. Zostaje zawiadomiona policja, prasa i środowisko
lokalne, każdy dokłada starań, aby pomóc zrozpaczonej kobiecie. Niestety poszukiwania
nie przynoszą żadnych rezultatów, ciała Alice nigdy nie odnaleziono, policja
zamyka sprawę wpisując w raport, że dziewczynka utonęła.
„Nikt z nas nie wie, co go czeka. Czy nie
na tym polega urok życia?”
Kobieta zostaje psychoterapeutką, podziwiam ją za to, że po tak wielkiej
stracie potrafiła się pozbierać, przynajmniej pozornie i chcieć pomagać
ludziom, którzy w różnych momentach
życia czują się, jakby spadali na dno, potrzebując kogoś, kto wskaże im
drogę. W życiu Stelli dochodzi do
przełomu podczas spotkania z pewna pacjentką, która wizualnie do złudzenia
przypomina siostrę jej partnera- Daniela. Kobieta nazywa się Isabelle Karlson i
ma problemy z przezwyciężeniem straty, której doświadczyła po śmierci ojca. Czyżby
Isabelle była kimś innym? Stella jest przekonana, że jej pacjentka jest
zaginioną córeczką, że jest jej Alice. Jej bliscy uważają, że przesiąknięta
żalem Stella oszalała, ta upiera się przy swoim przeczuciu. Czy ma rację? Czy maleńka Alice przeżyła? Czy
nowo poznana pacjentka jest tym, kim przypuszcza terapeutka? Jak to się
potoczy? Co naprawdę stało się z dziewczynką? Czy uda nam się dowiedzieć
prawdy? Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedno spotkanie, gdyby nie tajemnicza
Isabelle Karlson. Wracają wspomnienia, które nigdy nie odeszły, budzą uśpione
pod skórą nadzieje, serce matki nigdy nie przestało wierzyć, że kiedyś dowie się
prawdy o swym dziecku. Czy znajdzie się
chociaż jedna osoba, która uwierzy Stelli?
"Zawsze
wyobrażałam sobie, że to ja ją znajduję. A nie odwrotnie. Może odszukała mnie z
ciekawości, chciała zobaczyć, kim jestem. Może chciała mnie oskarżyć, sprawić,
bym nigdy nie zapomniała. A może się zemścić. Odbudowanie mojego życia,
dotarcie do punktu, w którym jestem, zajęło mi wiele lat. Jednak nawet, jeśli
zostawiłam za sobą wszystko, co się wydarzyło, nie zapomniałam. Czegoś takiego
nie da się zapomnieć."
Trzecią narratorką jest matka Isabelli, niezwykle zaborcza kobieta, która nie jest zadowolona z faktu, że córka szuka pomocy u terapeutki, robi wszystko, by ją od tego odwieść. Wyznała córce, że zmarły partner, którego Isabella miała za ojca wcale nim nie był, a także ukryła skrupulatnie tożsamość prawdziwego człowieka, który nim był. Kerstin uważa, że opowiadanie o swoich problemach obcym ludziom niczego nie zmieni.
Książka
jest pełna zaskakujących zwrotów akcji, a napięcie z każdą stronnicą wzrasta
nie opuszczając czytelnika nawet na chwilę. Chociaż historia może wydawać się
mało porywająca i schematyczna, to z całą pewnością tak nie jest. Styl, w którym została napisana jest
niezwykły, porywający, że można się ośmielić o stwierdzenie, że książka czyta
się sama. Czyta się ją i czyta nie mając ochoty na to, aby się od niej oderwać,
obowiązki domowe ciążą, nie myśli się o tym, aby zjeść obiad. Tak mocno zżyłam
się ze Stellą, że chciałam poznać jej dalsze losy i rozwiązać bolesną tajemnicę
przeszłości. Chciałam, aby jej nadzieja okazała się uzasadniona, czy tak było
musicie sprawdzić sami. Czytelnik brnie przez pozornie zwyczajne życie, które
jest spowite grubą siecią kłamstw i tajemnic, które odkrywa krok po kroku. Książka
spełniła moje oczekiwania, jest to naprawdę udany debiut., ukazujący to, że nic
nie jest do końca dobre lub złe, a życie nie jest tylko czarno-białe.
Komentarze
Prześlij komentarz