Recenzja Veronica Roth „Naznaczeni Śmiercią”
Veronica Roth „Naznaczeni Śmiercią”
Na jednej z planet w
odległej galaktyce żyją dwa nienawidzące się wzajemnie i walczące o władzę
ludy. Losy Cyry i Akosa splatają się brutalnie. Początkowa wrogość przeradza
się we wzajemne ukojenie. Kiełkujące uczucie wymaga zaprzeczenia dawnym
relacjom, obsesjom, wyobrażeniom. Naznaczeni śmiercią, naznaczeni stratą.
Wyzwoleni przez miłość.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2017
Format : Książka
Liczba stron: 536
Druga powieść młodej autorki
Veronici Roth znanej z cyklu „Niezgodna”, który miał wielu wiernych fanów, ale
także krytyków, weszła w moje posiadanie przez zupełny przypadek. Kiedy
wydawnictwo Jaguar poszukiwało recenzentów drugiego tomu tej powieści lekko się
wahając postanowiłam się zgłosić. Bardzo chciałam spróbować swoich sił, w końcu
książki od dawna były moją pasją, z którą
wcześniej się z nikim nie dzieliłam. Współczesne media i portale
społecznościowe otwarły drogę miłośnikom literatury do przelewania swych uczuć
na „papier”, także ten wirtualny. Tak oto jestem, ja i cała nowiutka, świeżutka
książka o przyjemnej okładce pełnej morskich i niebieskich barw, które cieszą
me ukryte za kocimi okularami oczy.
„Nie ocenia się książki po
okładce” mawiają, mają rację, jednak przyjemnie jest trzymać
w dłoniach coś, co zachęca także wizualnie i nie rozczarować się bogatą, bardzo rozbudowaną zawartością. Przyznam szczerze, że przeczytałam już wiele książek o zabarwieniu fantastycznym,
ale bardzo rzadko zagłębiałam się w międzygalaktyczne podróże. Nie byłam do końca przekonana, czy ten świat i ja będziemy kompatybilni, na szczęście okazało się, że to tylko moje obawy.
w dłoniach coś, co zachęca także wizualnie i nie rozczarować się bogatą, bardzo rozbudowaną zawartością. Przyznam szczerze, że przeczytałam już wiele książek o zabarwieniu fantastycznym,
ale bardzo rzadko zagłębiałam się w międzygalaktyczne podróże. Nie byłam do końca przekonana, czy ten świat i ja będziemy kompatybilni, na szczęście okazało się, że to tylko moje obawy.
Z początku trudno mi było przyzwyczaić
się do skomplikowanego nazewnictwa, które wykreowała autorka, czytanie wymagało
ode mnie dużego skupienia, co z biegiem toczącej się akcji stało się
niedostrzegalne, pochłonęła mnie fabuła, trzeba przyznać, że po sukcesie
„Niezgodnej” Roth stanęła na wysokości zdania, nie spoczęła na laurach, a wręcz
ewoluowała. Wyraźnie dostrzegalne pozytywne zmiany, jak to, że styl pisania
Veronici stał się barwniejszy, znacznie
bogatszy i bardziej dopracowany, sprawiają, że poznajemy autorkę na nowo.
Mimo wcześniejszych obaw, oczekiwałam
czegoś lekkiego, co nie odbije się znacząco na moim życiu, ofiaruje rozrywkę,
której potrzebuję zapełniając czas w podróży na Thuvhe
razem z bohaterami. Nie przypuszczałam, że „Naznaczeni Śmiercią” okażą się tak
bogatą w szczegóły powieścią, wykreowaną z najdokładniejszymi
nieprzewidzialnymi zdarzeniami.
„Jestem z Shotet.
Jestem ostra jak odłamek szkła i tak samo krucha. Opowiadam kłamstwa lepiej niż
prawdę. Widzę cała galaktykę, ale nigdy jej nie dostrzegam.”
Dwa wrogie ludy, które ścierają
się ze sobą, z tego przecież nie mogło wyniknąć nic dobrego, a jednak stało się
zupełnie inaczej. Biel nie pozostawała tylko bielą, a zło nie zostało sztampowo
mocno zarysowane. Wszystko zależało od punktu spojrzenia na sytuację, w której
znajdowałam się wspólnie z Acosem i Cyrą, dziewczyną obdarzoną trudnym, nieco
brutalnym darem, który objawiał się tym, że przy najmniejszym dotyku był w stanie zadać straszliwy ból,
a także doprowadzić
do śmierci, co sprawiło, że była narzędziem w rękach swojego brata, władcy Shotet. Jak to zazwyczaj bywa w życiu nie ma nic za darmo, a każdy dar ma swoją cenę. Tak jest i w tym przypadku, bowiem Cyra przypłaca go swym własnym cierpieniem, na które lekiem okazuje się Acos, co sprawia, że stają się na siebie skazani. Z biegiem mijającego czasu bohaterowie poznają się lepiej, a co z tego wyniknie? Powinniście przekonać się sami.
do śmierci, co sprawiło, że była narzędziem w rękach swojego brata, władcy Shotet. Jak to zazwyczaj bywa w życiu nie ma nic za darmo, a każdy dar ma swoją cenę. Tak jest i w tym przypadku, bowiem Cyra przypłaca go swym własnym cierpieniem, na które lekiem okazuje się Acos, co sprawia, że stają się na siebie skazani. Z biegiem mijającego czasu bohaterowie poznają się lepiej, a co z tego wyniknie? Powinniście przekonać się sami.
„Sivbarat używano na określenie
najbliższego przyjaciela, kogoś tak drogiego, że utrata tej osoby byłaby jak
utrata części ciała.”
Fabułę książki poznajemy z dwóch punktów widzenia, między którymi toczy
się dialog, co jest spotykane w literaturze coraz częściej. Każdy z bohaterów
ma swoją duszę, jest lepiej wykreowany bardziej realniejszy, wręcz namacalny.
Posiada swoje wady, zalety, kiedy miałam wrażenie, że jestem w stanie
przewidzieć następny ruch, Roth skutecznie wybijała mi to z głowy pokazując
swoją nieprzewidywalność.
Finał książki jest zaskakujący, jak na tą panią przystało. Czas spędzony
z „Naznaczonymi Śmiercią” był przyjemny i czasami bardzo ekscytujący.
Zaciekawiła mnie koncepcja losów i darów, możliwe, że dlatego, że dobrze się
czuję w fantastyce, a posiadanie interesujących mocy przez bohaterów, które
potrafią być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, jest tym, co
Snieznooka lubi najbardziej, na równi z aniołami. Tempo akcji było spokojne, zapewnie,
dlatego, aby czytelnik mógł się dobrze wczuć w każdą sytuację, którą przerywały
zagmatwane intrygi przewracając wszystko do góry nogami.
Jeśli jest się fanem fantastyki, lubi motyw kosmosu, wrogich nacji, po
mistrzowsku wykreowanych światów, nowych cywilizacji, warto dać Roth szansę, na
pewno nie będzie się zawiedzionym, a może się okazać, że będzie przyjemnie
zaskoczonym?
Z
niecierpliwością oczekuję drugiego tomu, którego premiera będzie miała miejsce
23 maja trzymam kciuki za Veronice Roth, aby następna cześć przygód Acosa i
Cyry była utrzymana na równie wysokim poziomie.
Chciałam to przeczytać, nawet miałam u siebie książkę (!), ale chęć do niej gdzieś poszła i nie wraca :(
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Nie martw się, może musisz do niej dojrzeć? Chęci pewnie wrócą, ale trzeba poczekać. Główka do góry!
Usuń