[PATRONAT]Recenzja Anett Lievre „Amandine. Pragnienie miłości”

Dla Amandine koszmar stał się rzeczywistością. Myślała, że ucieczka była jedyną drogą, by uwolnić się od codziennego piekła.
Dla Evana zdrada ukochanej żony okazała się ciosem prosto w serce. Myślał, że ucieczka na inny kontynent pozwoli mu o tym zapomnieć i wieść spokojne życie.
Czy się pomylili?
Dwie osobowości. Dwie pokaleczone dusze, które los postanawia splątać na pustkowiu w spalonej słońcem Australii. Niepewni, czy demony przeszłości ich dopadną, szukają swego miejsca na Ziemi, pragnąc miłości i zrozumienia.

Wydawnictwo: Waspos
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron:
Seria Heartbeats



Człowiek jest istotą wrażliwą, czy dotyczy to sfery emocjonalnej, która jest krzywdzona, czy fizycznej. Nie jest skałą, której odebrane zostały uczucia, nie jest skorupą pozbawioną emocji i empatii, a jednak mimo to niektórzy potrafią podnieść rękę na bezbronną istotę, która ze wstydu nie potrafi zaprotestować, czy też poprosić kogoś o pomoc.  Takie osoby są łatwe do zastraszenia. Oprawca  czuje się niesamowicie silny, potężny i bezkarny, a to jest w tym wszystkim najgorsze. Kruche i przerażone zaczynają się przyzwyczajać do czegoś, co wydaje się nam niepojęte. Przemoc staje się ich chlebem powszednim, a każdy jej wybuch, nawet najbardziej brutalny sprawia, że to ofiara czuje się winna. Bierze na siebie grzechy oprawcy. Dlaczego? Wcześniej taki nie był. Musi więc robić coś źle, a to przytyła, źle się ubrała, nie tak odezwała, dom nie jest tak czysty jak zazwyczaj, bo się pochorowała. Czy taka jest prawda? Manipulacja i siłą, z którą jest tłamszona sprawia, że przestaje dostrzegać, że dookoła panuje inne życie. Bez przemocy. Czasami frustracje nawarstwiają się tak długo, naciskając coraz mocniej, że ofiara przemocy zaczyna się buntować, a w efekcie bronić. Jak to się zazwyczaj kończy? Opcje są dwie: tragicznie lub szczęśliwie.

Łzy same ciurkiem pociekły mi po policzkach. Płakałam bezgłośnie, doskonale nauczyłam się tej sztuki. Nigdy z moich ust nie wyszedł szloch, choć w środku się gotowałam. Tylko na początku sobie na to pozwalałam, później już wiedziałam, że lepiej pozostać cicho”.




Z przemocą bywa tak, że ludzie, którym ufamy, są nam najbliżsi potrafią najmocniej skrzywdzić. Zakochany człowiek widzi świat w różowych barwach, często nie dostrzega pierwszych sygnałów mówiących o tym, że coś jest nie tak.  Stąd też często słyszymy, że sprawca taki nie był, że nagle się zmienił, a co jeśli tylko tak dobrze się maskował? Co jeśli stracił siły ku temu, aby każdego dnia zakładać na twarz maskę? Mroczna natura człowieka w końcu dojdzie do głosu, prędzej czy później wzbierze na sile na tyle, że pokona wszelkie opory. Zakochana kobieta dostrzega w partnerze tylko dobro, kieruje się uczuciami, które na początku zawsze są górnolotne, a później zmieniają się w rutynę, a następnie strach przed samotnością. Depresyjne myśli, które mówią nam o tym, że już nic dobrego nas nie spotka. Wspólne życie nie zawsze jest usłane różami, zdarzają się kłótnie, niedopowiedzenia, ale relacje się naprawia, jeśli jest, co łatać. Co zrobić jeśli uczucie się wypali, a pozostanie jedynie przemoc?

Była seksowna, mimo siniaków, ale zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Roztaczała wokół siebie taką aurę tajemniczości, aż miałem ochotę poznać każdą myśl, która przebiegnie przez jej śliczną główkę”.

Książkę, którą dziś Wam przedstawiam „Amandine. Pragnienie miłości”  jest debiutem polskiej autorki piszącej pod pseudonimem Anett Lievre. Jest to pozycja, którą bez zwątpienia mogę opisać jako coś niezwykłego i ciekawego. Akcja książki rozgrywa się w Australii, spod przewracanych stronnic odczuwałam piaszczyste podłoże,  gorące słońce, chłodne noce i lekkie powiewy wiatru. Poczułam się tak, jakbym była tam wspólnie z bohaterką, poruszając się za nią, jak cień i przeżywając wszystkie złe i dobre chwile.

„Poczułem, jak pokiwała głową przyciśniętą do mojej szyi. Jej przyspieszony oddech powoli się wyrównywał, owiewając mi skórę, aż dostałem gęsiej skórki. To było tak cholernie zmysłowe”.





Główną bohaterką książki „Amandine. Pragnienie miłości”  jest tytułowa Amandine, kobieta, której życie nie wygląda tak szczęśliwie jak miało. Już od wczesnych nastoletnich lat, kiedy uciekła z domu pełna nadziei na lepszy los i godne życie poznała czarującego chłopaka. Pierwsza, jakże silna miłość uderzyła do głowy niczym dobry szampan przytępiając zmysły. Była pewna, że to właśnie to. Wchodziła w dorosłość z młodym mężczyzną, którego kochała. Zakochani się pobrali i wspólnie wiedli dobre życie, jednak wszystko, co piękne zbyt łatwo może się skończyć. Zaczęły się problemy, którym wcale nie było tak łatwo sprostać. Agresja zaczęła narastać i okazuje się po raz kolejny, że duże pieniądze szczęścia nie dają.

„Klnę się na Boga, to nie było zamierzone, ale kiedy już nasze usta się spotkały, nie mogłem przestać. Jej delikatne wargi kusiły swoją miękkością, a mokre wnętrze zapraszało, żeby go spróbować”.

Amandine cierpiała, była bita poniżana, tłamszona psychicznie, a także fizycznie. Dawne uczucie i szacunek do drugiego człowieka zniknęły gdzieś bez powrotnie. Żona stała się pustym, nic nie znaczącym wyrazem równoznacznym z workiem treningowym. Kobieta, której iskra zdawała się wypalić miała w końcu dość, zaryzykowała wszystko i się postawiła oprawcy. Odeszła, no może uciekła, ale dla niej to znaczyło dokładnie to samo. Była wolna.

„Objąłem swoją kobietę, by w końcu ją pocałować. Zanurzyłem dłoń w jej mokrych włosach, z których ściekała ciemna farba, barwiąc biały podkoszulek. Lekko rozchyliła usta, dając mi przyzwolenie na pieszczoty, więc nachyliłem się i złączyłem nasze wargi. Dreszcz podniecenia przebiegł mi po kręgosłupie, gdy wydała z siebie zduszony jęk i wtuliła się ufnie w moje ciało”.




Ucieczka nie należała do łatwych, ani przyjemnych, a strach przed pojmaniem nie należał do dobrych doradców. Determinacja Amandine sprawiła, że zawędrowała aż na australijskie prerie, gdzie została uratowana przez człowieka, któremu jej los nie pozostał obojętny. Evan  znalazł ją nieopodal swojego domu, do którego przeniósł się, aby odzyskać spokój po rozwodzie. Była żona dotkliwie go zraniła, zdradziła wystawiając porządnego mężczyznę na pośmiewisko. Ich historia nie miała taka być, mężczyzna nie widział świata poza byłą żoną u być może to go zgubiło. Zaufał niewłaściwej kobiecie, która miała przed nim sekrety, egoistycznie patrząc tylko na swoje dobro. Trudna przeszłość Evana miała zostać pogrzebana na surowej ziemi Australii. Tak to już w życiu bywa, że czasami los stawia przed nami rozwiązanie wszystkich trosk. Mężczyzna z przeszłością i kobieta bez przyszłości udowodnili, że przydomki są tylko chwilowe i bardzo kruche. Wszystko może się zmienić, każdy przecież zasługuje na drugą szansę.
Amandine była przerażona, obawiała się, że mężczyzna ma wobec niej wrogie zamiary, a ten za wszelką cenę chciał jej pomóc. Zdawał sobie sprawę z tego, że t długa walka, aby z przerażonej kruszyny sprawić, by znowu rozkwitła, jako pewna siebie, szczęśliwa kobieta. Bohaterowie dostali szansę na nowe życie, lepszy start i szczęście, na które zasługiwali. Czy będą na tyle odważni, by po nie sięgnąć?

„(…) wyłam z bezsilności i jednocześnie ze szczęścia, że spotkałam na swojej drodze właśnie jego. Mężczyznę, który sklejał moją duszę kawałek po kawałeczku. Wiedziałam, że zostało jeszcze mnóstwo części, pewnie kilka nigdy już się nie odnajdzie, a inne będą zbyt ostre, by nadawały się do naprawy, ale on był wspaniałym lekarzem mojej zszarganej psychiki”.





„Amandine. Pragnienie miłości”  jest historią niezwykłą, która pomimo ciężkich i trudnych tematów, potrafi przynieść czytelnikowi ukojenie i nadzieję. Nawet w najczarniejszej chwili wystarczy odrobina odwagi, aby zmienić życie. Przeznaczenie jest w stanie napisać różne scenariusze, czasem przypadkowe spotkanie potrafi zdziałać więcej niż pokój pełen bliskich, od których nie otrzymamy pomocy. Amandine jest niezwykła kobietą, zdeterminowaną, chcącą przeżyć i stanąć na nogi po koszmarze, jaki zgotował jej mąż. Chociaż blizny psychiczne pozostaną, tak jak fizyczne, nie oznacza to, że z czasem zanikną na tyle, że zmienią w nieprzyjemne wspomnienie. Koszmary, które miała pozostaną jedynie snem, tam gdzie ich miejsce. Amandine miała szansę na nowe życie i ją wykorzystała.
„Amandine. Pragnienie miłości” to opowieść, od której nie mogłam się oderwać, jest bardzo emocjonalna, bohaterów nie sposób jest nie lubić. Ukazuje to, że czasem miłość potrzebuje czasu, aby dojrzeć i upomnieć się o swoje.





Styl Anett Lievre jest bardzo przyjemny, płynie się przez niego z prądem, nigdy pod. Jestem pełna podziwu dla tego debiutu, autorka naprawdę potrafi pisać, stworzyć tyle emocji za pośrednictwem słów przelanych na papier. Stworzyła coś świeżego, zupełnie innego, co sprawiło, że zaczęłam myśleć, jakby to było żyć w Australii, prowadzić własną farmę, zajmować się zwierzętami. Wiele jest książek, które opowiadają o przemocy fizycznej wobec kobiet, ale ta, ma w sobie znacznie więcej. Nie tylko ukazuje z czym taka ofiara się mierzy na co dzień, ale realia, jak jest postrzegana. Dalsze życie bardzo często wygląda tak, że odwraca się płochliwie za siebie w poszukiwaniu napastnika, który wróci. Autorka niczego nie zamiata pod dywan, nie boi się, odważnie mierzy się z postawionymi sobie problemami.

„Niby czułam, że brunet nie zrobiłby mi nic złego, w końcu zaufałam mu już na samym początku, ale jednak był mężczyzną. Gdyby chciał, połamałby mi wszystkie kości jak zapałki”.

„Amandine. Pragnienie miłości” jest niezwykle ciepłym i klimatycznym romansem, który zabiera czytelników w niesamowita podróż pełną wyrzeczeń i nadziei na lepsze jutro. Ucieczka nie zawsze okazuje się tchórzostwem, czasem trzeba mieć ogromną odwagę by rzucić się bez grosza przy duszy w nieznane, aby przetrwać. Czasem właśnie tak z pozoru lekkomyślny krok okaże się najlepszym wyborem, jaki mogliśmy podjąć. 








Komentarze

Popularne posty