Recenzja Penelope Douglas „Birthday girl”

Penelope Douglas, autorka bestsellerów z list "New York Timesa", przedstawia nową opowieść o zakazanej miłości…

Jordan
Przygarnął mnie, gdy nie miałam dokąd iść. Nie wykorzystuje mnie, nie rani ani o mnie nie zapomina. Nie traktuje tak, jakbym była niczym. Nie bierze mnie za pewnik. Nie sprawia, że czuję się zagrożona. Nie zapomina o mnie. Śmieje się razem ze mną. Patrzy na mnie. Słucha. Broni. Zauważa. Czuję na sobie jego oczy, gdy razem jemy śniadanie. Kiedy wraca z pracy, moje serce zaczyna bić szybciej na dźwięk parkującego na podjeździe samochodu. Muszę to zatrzymać. To się nie może wydarzyć. Siostra powiedziała mi kiedyś, że porządni faceci nie istnieją, a nawet jeśli na jakiegoś trafię, to i tak pewnie będzie zajęty. Sęk w tym, że to nie Pike Lawson jest zajęty. Tylko ja.

Pikei
Przygarnąłem ją, bo myślałem, że jej pomagam. W zamian czasem coś ugotuje i trochę posprząta. Jasny układ. Szybko zrozumiałem, że to wcale nie będzie takie proste. Muszę się powściągać, by o niej nie myśleć i przestać wstrzymywać oddech za każdym razem, gdy trafiamy na siebie w domu. Nie mogę jej dotknąć i nie powinienem tego pragnąć. Jednak za każdym razem, kiedy nasze ścieżki się przecinają, ona coraz bardziej staje się częścią mnie. Nie możemy sobie na to pozwolić. Ma dziewiętnaście lat, a ja trzydzieści osiem. Jestem ojcem jej chłopaka. I tak się niefortunnie składa, że oboje właśnie wprowadzili się do mojego domu.


Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 470


Wydawnictwo Niezwykłe słynie z niesamowitego doboru pozycji poszerzających grono ich perełek.  Nie mogę przejść obok nich obojętnie, czytając kolejne opisy intrygujących historii, odzywa się we mnie spragniony czytelnik. Musiałam przeczytać historię Penelope Douglas, zwłaszcza, że wcześniej z żadną jej książką nie miałam styczności. Zastanawiałam się, jak taka trudna miłość wykiełkowała porażając sobą dojrzałego mężczyznę z nie łatwym bagażem doświadczeń i dziewczynę, tak młodą, świeżą o bardzo dojrzałej duszy? No jak? Stało się! Jak z tak trudnym tematem poradziła sobie autorka?

„Nigdy z niczym nie zwlekaj - mówi. Czas mija szybciej od wystrzelonej kuli, a strach podsuwa nam wymówki. Pragniemy ich, bo powstrzymują nas od zrobienia tego, co powinniśmy zrobić. Nie wątp w siebie, nie podważaj własnych decyzji i nie pozwól, aby strach cię przed czymś powstrzymywał. Nie bądź leniwa. Nie rób niczego, opierając się tylko na tym, jak szczęśliwi będą przez to inni. Po prostu to zrób”.

Jordan to bohaterka, której nie sposób nie lubić. Jest młodą, bo dziewiętnastoletnią dziewczyną, która nie miała łatwego dzieciństwa. Pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny, jest pracowita i twardo stąpa po ziemi. Nie ma zbyt dobrych stosunków z ojcem i macochą, matka opuściła ją i siostrę, kiedy dziewczynki były małe. Mężczyzna wszystkie pieniądze przepijał, nie zajmował się dziećmi. Cam, kiedy skończyła piętnaście lat wyprowadziła się z domu podejmując pracę, jako kelnerka i striptizerka. Jordan chciała od życia czegoś więcej, chociaż pracuje w innym barze, chciałaby mieć swój własny dom i rodzinę.
W dniu swoich urodzin kończy wcześniej pracę, próbowała dodzwonić się do Cole’a, swojego chłopaka, jednak jego telefon nie odpowiada. Postanawia, więc iść do kina, gdzie poznaje starszego mężczyznę, który jest ujmujący. Przyjemnie im się rozmawia, żartuje, wpada on w oko Jordan, taka przelotna znajomość, podczas, której wiesz, że więcej się nie spotkacie.


„Może to, kim jestem i co robię w życiu, nie jest wyryte w skale. Wciąż mogę wszystko zmienić”.

W życiu Jordan dochodzi do wielu przewrotów, które mają podłoże finansowe. Przyczyniła się do tego też głupota Cole’a, którego nie potrafiłam darzyć sympatią, czy jakimś cieplejszym uczuciem. Zostali wyrzuceni z mieszkania, nie mieli się gdzie podziać, młodych przygarnął ojciec chłopaka, w zamian za dach nad głową, opłacanie rachunków i jedzenie, zarówno Cole, jak i Jordan mieli zajmować się domowymi obowiązkami. Sytuacja miała być przejściowa, aby mogli w ten sposób odłożyć na swoje własne mieszkanie. Wszystko wydaje się być w porządku, do czasu, kiedy ojcem chłopaka okazuje się mężczyzna poznany w kinie, Pike Lawson. Przeprowadzka przyniosła młodym nadzieję na lepszą przyszłość, ale przynosi też o wiele więcej komplikacji w formie interakcji z ojcem chłopaka, która z czasem nasila się.

"Potrzebuję swojego serca, by móc wstać z łóżka, chodzić, rozmawiać, pracować i jeść, a ona zabrała je ze sobą. Nie byłem wyjątkowo uczuciowym mężczyzną zanim ją poznałem, ale ona wzięła wszystko, co miałem wewnątrz."

Jordan jest ambitna, bardzo pracowita i sumienna, wykonuje wszystkie obowiązki, a czasem nawet te, które nie należą do niej, a jej chłopaka, ponieważ nie chce, aby Pike miał o nim złe zdanie. Stara się, jak tylko może, jest przywiązana do swojej drugiej połówki, potrafi wiele wybaczyć. Może i w stosunku do swojego chłopaka zbyt wiele?  To naprawdę dobra dziewczyna, czuje się niezbyt pewnie w mieszkaniu, które nie należy do niej, nie jest typem księżniczki, która tylko czeka na to, aby spłynął na nią splendor. Chce zapracować na lepszą przyszłość.
Pike to człowiek, który musiał szybko dorosnąć, został ojcem w wieku 19 lat. Relacja z synem nie należy do najłatwiejszych, mimo wszystko bardzo mu na niej zależy. Jest odpowiedzialny, ułożony i ma dobre serce. Przykro było czytać o tym, że nie miał szczęścia w życiu, matka Cole’a jest osobą, która uważa, że wszystko jej się należy, nie zhańbi się pracą, żyje z pieniędzy syna i alimentów. Mimo tego wszystkiego kobieta sprawiła, że Cole ma tak negatywny stosunek do własnego ojca, podczas, kiedy ona sama do wzoru cnót nie należała.


„Potrzebujemy pokarmu, by przetrwać, ale tak naprawdę ktoś musi złamać nam serce przynajmniej raz, żebyśmy mogli przetrwać”.

Cole jest przeciwieństwem swojego ojca, nie dorósł mentalnie do związku i nie doceniał, jaki skarb miał obok siebie. Źle traktował Jordan, stawiając ją za swoimi kumplami i alkoholem. Mimo wszystko, nikt nie chciał go skrzywdzić.
Napięcie seksualne, a także chemia pomiędzy Jordanem i Pike'em niemalże skwierczały na kartach powieści, a ja pokochałam relację tych zakazanych kochanków, którzy w końcu poddali się swoim pragnieniom, nawet, jeśli wiedzieli, że nie powinni. Ciekawość dosłownie trzymała mnie w fotelu i przykleiła do stron, potrzebowałam wiedzieć, co będzie dalej. Uwielbiałam sposób, w jaki rozwiał się romans między nią, a Pike'em. Było w tym coś prawdziwego i surowego, bardzo powolnego, dzięki czemu było realne. Ta kusząco powolna budowa relacji sprawia, że ​​jest jeszcze lepsza, niż gwałtowne przejście do sedna. Delektowałam się tym romansem, wręcz się we mnie zakorzenił. Do końca nie byłam pewna, jak zakończy się ta historia, było w niej tyle przeciwności losu, że rozum krzyczał to nie może się udać jednak w połączeniu z sercem, z tym, jaki to wspaniały mężczyzna, jak bardzo zasługiwali na to, by być szczęśliwi, trzymałam za to kciuki. Byli świadomi konsekwencji swoich wyborów.
„Birthday Girl” to powolny, palący zakazany romans, który jest wypełniony odpowiednią ilością niepokoju i emocji. Od samego początku byłam przytłoczona myślami i odczuciami, a przede wszystkim pytaniami: jak to się stanie? Czy zakończy tak, jakbym sobie tego życzyła? To podróż kolejką górską, która eksploduje z emocji, forsując zaporę intensywnych i skomplikowanych wrażeń.



Komentarze

Popularne posty