Recenzja Sarah J. Maas „Szklany tron”
Książka, która zapoczątkowała fenomen Sarah J. Maas w nowej odsłonie!
Celaena Sardothien nie jest zwykłą siedemnastolatką. Jest onieśmielająco
piękna, śmiertelnie niebezpieczna i prowadzi wojnę z przeznaczeniem. Po roku
pracy w nieludzkich warunkach, dostaje może uwolnić się z kopalni soli w
Endovier. Niespodziewane wezwanie jest jej jedyną szansą na odzyskanie
wolności, o której marzy. Czy przyjmie propozycję księcia Doriana i stanie do
walki na śmierć i życie, aby zdobyć tytuł królewskiego obrońcy?
Jeśli wygra - będzie o krok od wolności, jeśli przegra- śmierć to najlepsze co
może ją spotkać. Pałac to dużo bardziej niebezpieczne miejsce niż mogłoby się
wydawać.
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2024
Format: Książka
Cykl: Szklany tron
Tom I
Odkąd pamiętam
bardzo chciałam zrecenzować cykl Szklanego tronu, twórczość Maas jest mi znana
ze słyszenia, a także za sprawą Ryhsandra, księcia z cyklu Dwór cierni i róż.
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Uroboros, otrzymałam możliwość przeczytania
przygód zabójczyni Celaeny Sardothien, co potraktowałam, jako świąteczny i
zarazem upragniony prezent. Nie musze Wam przedstawiać tej serii, autorka jest
znaną postacią na międzynarodowym rynku wydawniczym, zyskała sobie rzesze
wiernych fanów, miłośników zarówno łowczyni, jak i zabójczyni. Tak, oto książka
trafiła w moje ręce, a jak mi się spodobała, zaraz się dowiecie.
Celaena Sardothien ma zaledwie osiemnaście lat i jest bezwzględną i
niesamowicie wyszkoloną zabójczynią, która została skazana na ciężkie prace w
kopalni soli Endovier po kres swojego życia. W tak trudnych i okropnych
warunkach ludzie długo tam nie wytrzymują, może z miesiąc, tymczasem jej udało
się wytrzymać rok. Dziewczyna z całą pewnością jest w czepku urodzona, ponieważ
los się do niej uśmiechnął, a jej umiejętności okazują się niezbędne dla
wpływowych ludzi. Książę Adarlanu Dorianma ofertę, którą odrzucić będzie nie
łatwo, w położeniu Celaeny może się to okazać niemożliwe. Zabójczyni ma wziąć
udział w turnieju, który ma wyłonić Obrońcę króla, jeśli tego nie zrobi zgnije
w kopalni. Jeśli uda jej się wygrać i odbędzie czteroletnią służbę, odzyska
wolność, jeśli przegra – wróci do Endovier. Wizja powrotu do życia kusi, w
kopalni nic dobrego ją nie czeka, głupotą byłoby odwrócenie się plecami do
takiego podarku od losu, dlatego Celaena zgadza się na postawione jej warunki.
Szkolona pod czujnym okiem Kapitana Gwardii- Chaola, ćwiczy i staje do prób,
które mają wyeliminować kolejnych uczestników turnieju. Ktoś zaczyna brutalnie
mordować jej rywali, Celaena stara się nie tylko wypaść jak najlepiej w
zawodach, ale postanawia dowiedzieć się, kto stoi za tymi tajemniczymi morderstwami.
Autorka wykreowała niesamowicie rozbudowany świat i piękne miejsce, które zachwyca wraz z kolejnymi stronami powieści. Akcja rozgrywa się w różnych królestwach, najsilniejszym jest Adarlan, a jego król jest bezwzględnym i okrutnym człowiekiem, skupionym jedynie na podbojach i toczonych wojnach. Dworskie intrygi, etykieta, toczone walki, wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Czytelnik wręcz chłonie każde słowo, czułam się, jakbym wędrowała po zamkowych korytarzach spoglądając na każdy opisany detal. Fabuła staje się bardziej urozmaicona dzięki morderstwom, które spadają na uczestnikom turnieju. Oprócz akcji Maas zaserwowała nam także podróż emocjonalną i dawkę miłości, co tylko dopełnia całości i jest taką kropką nad „i”. Niesamowita kreacja bohaterów jest kolejnym plusem powieści. Główna bohaterka Celaena jest znakomicie wyszkoloną zabójczynią, która potrafi rozłożyć na łopatki każdego przeciwnika. To silna, odważna, pyskata i bezczelna dziewczyna. W niczym nie przypomina miękkich i bez wyrazu „dam w opałach”, chociaż jest zabójczynią nie brakuje jej wrażliwości. W dziewczynie można dopatrzeć się drugiej strony, takiej łaknącej normalności, przyjaźni i miłości, a także odrobinę naiwności, którą zapewne można przypisać nastoletniemu wiekowi. „Szklany tron” to nie tylko dobra fabuła, kreacja świata i bohaterów, ale także bardzo dobre wykonanie. Sprawiła, że nie mogłam się od niej oderwać, z trudem i ciężkim sercem okładałam ją tłumacząc sobie „jeszcze tylko jeden, ostatni rozdział, strona..”, co doskonale znają książkoholicy. Na, co komu sen? ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz