[PATRONAT] Recenzja Denise Hunter „Wodospad Wildflower”

 On przyjechał tylko po to, by trenować konie, ona utrzymuje swoją prawdziwą tożsamość w tajemnicy.
Po śmierci mamy Charlotte Simpson próbuje ratować podupadającą stadninę koni. Jednocześnie usiłuje nawiązać relację z przyszywaną rodziną Robinsonów. Jednak w miarę rozwoju sytuacji coraz bardziej obawia się, jak zareagują na informację, kim naprawdę jest.
Trener koni Gunner Dawson doświadczył w życiu potężnej straty. Teraz przenosi się z miejsca na miejsce i dba o to, by do nikogo się nie przywiązywać. Kiedy Charlotte zatrudnia go w swojej stadninie, Gunner nie spodziewa się, że da się wciągnąć w poszukiwanie biologicznego ojca szefowej. Ani że się zakocha – w niej i w miasteczku Riverbend.

 


Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania:  2024
Format: Książka
Liczba stron: 368
Cykl: Romans w Riverbend
Tom IV


„Wodospad Wildflower” to czwarta część cyklu Romans w Riverbend, nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko biegnie, że dotarliśmy właśnie do tego momentu. Bardzo lubię pióro Denise Hunter i z ogromną przyjemnością oddaje się każdej jej książce z równą uwagą. Bardzo lubię książki, w których akcja rozgrywa się w takich urokliwych miasteczkach. Każdy tom dał mi odczucie, jakbym wracała w dobrze mi znane miejsce, które mogłabym nazwać domem.  Czy też tak czasami macie? 



Główną bohaterką książki autorstwa Denise Hunter pod tytułem „Wodospad Wildflower” jest Charlotte Simpson, kobieta za wszelką cenę usiłuje ocalić stadninę koni. Odziedziczyła ją po śmierci mamy, a wraz z nią pewną tajemnicę. Życie boleśnie doświadczyło Gunnera Dawsona, dlatego tez nie ma zamiaru przywiązywać się do nikogo, ani niczego. Tak jest prościej i bezpieczniej, miał poukładane życie, regularnie zmieniał miejsce zamieszkania, robiąc to, co kochał najbardziej – trenował konie. Charlott zatrudnia go do prowadzenia programu szkoleniowego, ma zostać na pół roku, ale kiedy Charlotte mu się zwierza, ich przyjaźń zaczyna się rozwijać. Na drodze Gunnera pojawił się ktoś, kto sprawił, że zaczął łamać wszystkie swoje zasady. Czy Gunnerowi uda się przekonać samego siebie, by naprawdę dać miłości szansę? Czy on i Charlotte są skazani na złamane serca?






 „Wodospad Wildflower” to zachwycająca, wzruszająca i czasami rozdzierająca serce książka, jest to opowieść o nadziei, rodzinie i rozwoju. Czytanie tej opowieści było dla mnie absolutną przyjemnością. Otrzymujemy tutaj piękny romans, elementy wiary, sympatycznych bohaterów, poszukiwanie rodziny, co ciekawe spotykamy postacie z poprzednich tomów w tej przytulnej scenerii. Między Gunnerem i Charlotte powoli nawiązują się więzi, jednocześnie starając się uporać z własnymi problemami z przeszłości. Podobało mi się, jak Gunner wspierał i zachęcał Charlotte do odnalezienia rodziny, a także to, jak był gotowy wkroczyć i pomóc jej we wszystkim, czego potrzebowała. Charlotte dorastała, nie wiedząc, kim jest jej biologiczny ojciec. Dopiero śmierć matki sprawiła, że znalazła wskazówkę w jej rzeczach. Ciekawie było śledzić jej drogę do tego, żeby poznać prawdę, kim jest jej biologiczny ojciec. „Wodospad Wildflower” jest pełen wspaniałych bohaterów przebywających w otoczeniu, które aż prosi się o wizytę. To ciepły i fascynujący romans, z wspaniałymi bohaterami i poruszającą fabułą. 



W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a


Komentarze

Popularne posty