Recenzja Kristin Cashore „Bitterblue”
MAGICZNE DARY, ZAKLĘCIA I NAMIETNOŚCI RZĄDZĄ LOSAMI WŁADCÓW I PODDANYCH CAŁEGO KRÓLESTWA.
Odkąd księżniczka Bitterblue i jej kraj zostały ocalone z łap króla Lecka,
upłynęło osiem lat. Bitterblue jest teraz królową Monsei, a w jej kraju
nareszcie panuje pokój. Niestety zły wpływ jej ojca, psychopaty obdarzonego
mocą kontroli umysłów, trwa nadal.
Przeszłość jest pełna mroku, a doradcy młodziutkiej królowej zamierzają
ułaskawić łotrów z czasów Lecka i o wszystkim zapomnieć. Bitterblue, która chce
zacząć rządzić samodzielnie, postanawia zakwestionować decyzje doradców. By
poznać prawdę o swoim kraju, podejmuje wielkie ryzyko: zaczyna samotnie i w
przebraniu wymykać się nocą z królewskiego zamku.
Spotkanie z dwoma złodziejami, którzy kradną tylko to, co już zostało
skradzione, odmienia życie Bitterblue na zawsze. Ta dwójka posiada ważne
informacje na temat rządów Lecka, a jeden z nich, chłopak o nieznanym Darze,
zdobywa także klucz do jej serca
Czy Bitterblue uleczy swoje królestwo? Czy pokona zaklęcie rzucone przez jej
szalonego ojca?
Wydawnictwo: Poradnia K
Rok wydania: 2023
Format: Książka
Liczba stron: 564
Cykl: Siedem Królestw
Tom III
Są takie powieści, które sprawiają, że chciałoby się do
nich powracać znacznie częściej niż się ma na to możliwość. „Bitterblue” to
trzeci tom autorstwa Kristin Cashore, pod tytułem Siedem Królestw. Nie lubię
zostawiać spraw niedokończonych, dlatego też postanowiłam przeczytać tą
książkę. Cashore zbudowała piękny, niesamowity świat, czytelnik widzi miasto
oczami pełnymi zapału Bitterblue. Widzimy, jak zamek i miasto budzą się z
letargu. Pokazano nam świat magii, zaklęć, cudów i historii. Pełen intryg,
oszustw i kłamstw, zamkniętych drzwi i kluczy prowadzących do szokujących prawd
i jasnych punktów realizacji. Widzimy, jak miasto zniszczone psychicznie i
fizycznie, rządzone przez tyrana, który mógł i robił, co mu się podobało,
walczy o wyrwanie się z odrętwienia i niewoli, próbując przywrócić życie i
jasność umysłom ludzi.
Główną bohaterką książki autorstwa Kristin Cashore pod
tytułem „Bitterblue” jest księżniczka Bitterblue, minęło już osiem lat, kiedy
jej kraj został ocalony, w Monsei panuje pokój. Nie jest łatwo jednak odrzucić
coś, co tak mocno wpływało i truło umysły. Krwawe rządy jej ojca odcisnęły na
niej i jej ludziach ogromne piętno. Rządy w Monsea odzwierciedlało dziedzictwo
dyktatur kolonialnych. To świat, w którym kultura otwartości, bogata ekonomia i
wypróbowana przez lata struktura życia zostały całkowicie obalone przez
nikczemnego, tyrańskiego przywódcę, a teraz mieszkańcy królestwa muszą stanąć
na nogi i zacząć żyć od nowa. Podobała mi się jej determinacja, by ocalić swoje
królestwo przed wpływem Lecka. Nawet po śmierci wciąż jest obecny w umysłach i
sercach ludzi. Zapuścił korzenie tak głęboko, że dla niektórych ludzi nie jest
możliwe wykorzenienie go i uwolnienie się od wewnętrznej udręki. Bitterblue
uważa, że wszyscy w jej królestwie wariują, szerzą kłamstwa, mają tajemnice.
Zaczyna czuć, że nie może nikomu ufać. Królowa pragnie poznać prawdę, dlatego
też zaczyna wymykać się nocą, by słuchać opowieści i odkrywać wszystko.
„Bitterblue” była jedną wielką układanką, a każdy rozdział lub scena dawały mi jej element. Uwielbiam łamigłówki, więc kiedy znajduję książkę, która ma w sobie tajemnicę i stopniowo podsuwa strzępki informacji, to próbuje to rozgryźć. Ekscytuję się perspektywą ułożenia wszystkich fragmentów, które Cashore miała w swojej głowie. Autorka nie daje wszystkich elementów naraz, nie poda rozwiązania na tacy, Rozrzuca je do samego końca i pozostawia czytelnikowi, aby samodzielne znalazł wszystkie powiązania. Wystarczy przyjrzeć się wystarczająco uważnie. Bitterblue próbowała odkryć, co naprawdę wydarzyło się podczas panowania jej ojca, zarówno dla jej ludu, jak i dla niej samej. W pewnym sensie to nie tylko droga bohaterki ku dorosłości, ale to podróż całego kraju, by uwolnić się od dziedzictwa kolonializmu i brutalności. Bitterblue to jedna z najprawdziwszych postaci, nie jest typem wojowniczki, którą zwykle widzimy w roli silnej kobiecej postaci, ani też słodkiej i mizdrzącej się. Uważam, że dziewczyna jest sprytna i chętna do walki o ludzi, których kocha. Ma chwile lekkomyślności, braku pewności siebie i małostkowości. „Bitterblue” ma wiele do przekazania, akcja jest bardzo dynamiczna, pobudzająca wyobraźnię oraz wiele emocji.
Komentarze
Prześlij komentarz