[PATRONAT] Narodziny Amo#2 Cora Reilly "Złączeni krwią. Antologia"
CZĘŚĆ
DRUGA
Aria
Pod
koniec marca zaczęłam czuć zachodzenie zmian w moim ciele, między innymi
napięcie w piersiach. Miałam przeczucie, że coś się dzieje. Podejrzewałam, że
jestem w ciąży, ale nie chciałam nic mówić Luce, bo wolałam mieć pewność. Gdy
tylko wyszedł, napisałam do Gianny i poprosiłam, żeby przyszła do mnie z testem
ciążowym, bo wiedziałam, że zawsze miała jakiś w domu. Prawie co miesiąc dopadał
ją strach, że jest w ciąży, więc trzymała kilka testów na zapas.
Od
momentu, kiedy Demetrio miał się stać podszefem Waszyngtonu, Luca i Matteo
postanowili zmienić metodę ochraniania nas. Nie chciałyśmy z Gianną, żeby w
domu byli ochroniarze, więc od kilku tygodni Demetrio i inni żołnierze
przenieśli się do pomieszczenia na parterze, gdzie mogli obserwować obrazy z
kamer z windy, podziemnych garaży, lobby, a także otoczenia budynku. Pozwalało
im to nas chronić, a jednocześnie miałyśmy z Gianną większą swobodę.
Obudziłam
Marcellę i jak każdego ranka umyłam nam zęby i uczesałam obie. Potem ubrałam ją
w czerwoną wełnianą sukienkę oraz białe rajstopki, po czym zeszłam z nią na
dół.
– Gianna
przyjdzie na śniadanie.
– Jej!
– pisnęła Marcella, klaszcząc w ręce. Obecność Gianny oznaczała dużo zabawy i
mniej zasad. Moja siostra zajmowała się przygotowaniami do tego, by zostać
instruktorką jogi, co nadal mnie bawiło. Nigdy nie wydawała się osobą, która
miałaby cierpliwość do jogi, ale to zdawało się ją uspokajać i zajmowało jej
czas, tak jak zajęcia online, dzięki którym miała zostać specjalistką
odżywiania.
Jakiś
czas później na górę wjechała winda, a Gianna wyszła z niej, machając w
powietrzu dwoma testami ciążowymi. Miała na sobie czarne legginsy i czarną
bluzę oversize z wielkim brokatowym logiem zespołu Kiss oraz czarne buty.
Wyglądała jak fanka zespołu rockowego. Wątpiłam, by w jej garderobie znajdowała
się jakakolwiek rzecz, która nie była czarna. Gianna w końcu znalazła swój
styl, a większości kobiet w Famiglii bardzo się to nie podobało. Zresztą i tak
nigdy jej nie lubiły.
– Nie
mogę uwierzyć, że tak szybko cię zapłodnił. Wystarczy, że na ciebie spojrzał, a
ty już jesteś w ciąży.
Marcella
popatrzyła na mnie, marszcząc brwi.
– Co
to znaczy?
– Nie
wiem, czy jestem w ciąży – powiedziałam Giannie, po czym zwróciłam się do córki:
– Nic, kochanie. Zjedzmy śniadanie. – Posadziłam Marcellę w jej krzesełku do
karmienia, po czym wyjęłam składniki do przygotowania bananowej owsianki.
Gianna
wzruszyła ramionami i wcisnęła mi do ręki testy.
– Idź
na nie nasikać. Ja przygotuję śniadanie dla naszej księżniczki. – Połaskotała
Marcellę po brzuszku, a mała zaczęła uroczo chichotać.
– Daj
jej kilka, żeby ją czymś zająć – powiedziałam, podając Giannie maliny.
– Powinnaś
dodać kilka orzechów brazylijskich albo makadamia, żeby miała w diecie zdrowe
tłuszcze – powiedziała z namysłem Gianna.
– Sprawdź
szafki. Nie wiem, czy mamy któreś z nich. – Zaśmiałam się i weszłam do łazienki
dla gości. Cudownie było wiedzieć, że Gianna miała pasję. Życie kobiety w
naszym świecie mogło się szybko znudzić, jeśli nie znalazło się sobie zajęcia.
Gdy
skończyłam sikać na testy, Gianna weszła do łazienki, żeby razem ze mną
zaczekać na wynik. Stała oparta o framugę drzwi z założonymi na piersi rękami.
Marcella jadła maliny, ale wiedziałam, że zaczyna się niecierpliwić, bo machała
nóżkami.
– Zwykle,
gdy robię test, jestem cała w nerwach, ale teraz, kiedy chodzi o ciebie, czuję
się podekscytowana – powiedziała.
– Boisz
się ciąży?
Wzruszyła
ramionami.
– Nie
powiedziałabym, że się boję, ale nie chcę dzieci, więc nie chciałabym zobaczyć
wyniku pozytywnego.
– Skoro
i ty, i Matteo nie chcecie dzieci, dlaczego nie zdecydujecie się na
skuteczniejsze rozwiązanie?
Gianna
parsknęła.
– Wiesz,
jacy są mężczyźni… zwłaszcza ci z mafii. Jak to powiedział Matteo, nie chce
zostać kastratem.
– Hmm
– mruknęłam, zerkając kątem oka na leżące na szafce testy. Czas już minął,
prawda?
Gianna
nie była tak cierpliwa, jak ja. Sięgnęła po testy, sprawdziła je, i uśmiechnęła
się szeroko.
– Gratuluję,
znowu będziesz miała rozerwaną cipkę.
– Naprawdę?
Prychnęła.
– Nigdy
nie sądziłam, że ktokolwiek będzie się tak z tego cieszył. – Podała
mi testy, abym mogła sama zobaczyć wynik, i rzeczywiście byłam w ciąży. Przytuliłam
siostrę z uśmiechem.
Objęła
mnie mocno.
– Cieszę
się twoim szczęściem.
Byłam
podekscytowana. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko i nie mogłam się
doczekać, aż powiem Luce. To na pewno połechce jego ego, nie, żeby tego
potrzebował.
– Chodź,
zjedzmy śniadanie – powiedziałam. Gdy przestałam się denerwować, poczułam głód.
Usiadłyśmy
z Gianną przy stole, obok Marcelli, której buzia była umorusana malinami.
Wytarłam ją chusteczką, po czym odgarnęłam jej z twarzy kilka kosmyków czarnych
włosów. Gianna postawiła przed nią miseczkę z owsianką, dla nas przygotowała
dwie większe. Dodała orzechy, więc jednak jakieś znalazła. Musiałam podziękować
Mariannie za to, że nasze szafki zawsze były pełne różnorodnego jedzenia.
Marcella
mruknęła, gdy włożyła do ust łyżeczkę z owsianką, a ja uśmiechnęłam się,
starając się wyobrazić, jak będę siedzieć przy tym stole z dwójką dzieci.
– Marci
jest niewyobrażalnie piękna. Luca będzie musiał wybudować wieżę i zamknąć ją
tam, jak już wejdzie w okres dojrzewania – skomentowała Gianna.
Parsknęłam
i nabrałam owsiankę na łyżkę. Smakowała lepiej, niż ta zrobiona przeze mnie.
Może powinnam częściej zapraszać Giannę na śniadania.
– Czy
na tym kursie masz też lekcje z gotowania?
– Boże,
nie. Wolę mówić ludziom, co powinni gotować, niż robić to sama, ale owsianka to
nie jest żadna wielka filozofia.
– Skoro
tak mówisz…
Gianna
przewróciła oczami, a po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
– Szkoda,
że Lily nie mieszka bliżej, mogłybyśmy częściej spędzać razem czas.
– Oj
tak – powiedziała moja siostra. – Ale Romero musi chronić swoją mamę i siostry…
bla, bla, bla.
– Cóż,
jest jedynym mężczyzną w rodzinie, a jego mama i najmłodsza siostra potrzebują
ochrony. Wiesz, jak to wygląda.
– Wszyscy
i zawsze potrzebujemy ochrony.
– Opowiedz
mi o zajęciach. Wciąż ci się podobają? – zapytałam, chcąc odwrócić uwagę Gianny
od tematu, który zawsze ją denerwował, a wyraz jej twarzy od razu się zmienił.
– Uwielbiam
je. To naprawdę interesujące, uczyć się o tym, jak mikro i makroskładniki
wpływają na twój organizm.
– Myślałaś
już, co zrobisz po ukończeniu college’u? – Marcella zaczęła się nudzić, więc
wyjęłam ją z krzesełka i postawiłam na podłodze, żeby mogła iść się pobawić.
Gianna
skrzyżowała ręce i odchyliła się na krześle.
– Tak
samo jak Luca uważasz, że to strata czasu? – prychnęła. – Rozumiem. Nie mogę
zajmować się księgami Famiglii tak jak ty…
– Tego
nie powiedziałam. – Nie wątpiłam w to, że Luca tak twierdził, ale on i Gianna
żyli jak pies z kotem.
– Tak,
myślałam o tym. Mogę się przydać z moim wykształceniem w naszym świecie. Nasi
mężczyźni mają manię bezpieczeństwa, przez co kobiety mają problem z
wychodzeniem bez obstawy. Nie każdy członek mafii ma do dyspozycji tylu
żołnierzy, co Luca i Matteo, ale mają żony, które chcą wyglądać ładnie, żeby
zadowalać swoich mężów.
Uniosłam
brew, słysząc szyderczy ton Gianny, chociaż w jej słowach było trochę racji.
– Dlatego
pomyślałam o otwarciu siłowni dla kobiet Famiglii, gdzie mogłabym prowadzić
zajęcia jogi i konsultacje z żywienia. Pieniądze nie grają tu roli, więc
zadbałabym o świetny sprzęt, poszukała pracownic wśród naszych kobiet, a Matteo
mógłby zapewnić kilku ochroniarzy, którzy pilnowaliby budynku.
– Brzmi
świetnie.
– Wiem
– powiedziała z szerokim uśmiechem. – Za tą śliczną buźką kryje się geniusz.
– Jesteś
tak samo próżna jak Matteo.
Gianna
pokazała mi język.
– Nieładnie
tak! – krzyknęła Marcella, pokazując palcem na ciocię, która odwróciła się do
niej i jej też pokazała język.
Marcella
zachichotała i wystawiła język, uśmiechając się przy tym.
Westchnęłam,
powstrzymując uśmiech. Może to i dobrze, że Gianna i Matteo nie chcieli dzieci…
Gdy Luca wrócił wieczorem z pracy, prawie skakałam w miejscu. W chwili, gdy mnie zobaczył, zmarszczył brwi.
– O co chodzi?
Akurat nakładałam na talerz
makaron z sosem pomidorowym, gdy podszedł i mnie pocałował. Marcella była
zajęta swoją ulubioną bajką. Pozwalaliśmy jej ją oglądać, gdy gotowałam, a ona
prawie nie odrywała wzroku od ekranu, zachwycona tym, na co patrzyła.
Odłożyłam łyżkę i spojrzałam na
niego z szerokim uśmiechem.
– Jestem w ciąży –
wyszeptałam, przypominając sobie, jak dowiedziałam się o pierwszej ciąży. Przez
pierwsze kilka miesięcy bardzo się ze sobą kłóciliśmy, więc nie powiedziałam mu
od razu i to było okropne.
Luca zamrugał, po czym na jego
ustach powoli pojawił się uśmiech, a on podniósł mnie i przycisnął do piersi.
Pocałował mnie czule, a gdy się odsunął, wyglądał na tak samo szczęśliwego jak ja.
Tylko kilka osób miało okazję ujrzeć na jego twarzy radość; pewnie jedynie ja,
Marcella i Matteo wiedzieliśmy, jak wygląda szczery uśmiech Luki. Nie ten
zadziorny, nie zimny, nie ten arogancki czy groźny. Ten, który widziałam teraz,
wyrażał czystą radość. Z trudem przełknęłam ślinę, przytłoczona emocjami.
Luca dotknął mojego płaskiego
brzucha i oszołomiony pokręcił głową.
– Który tydzień?
Zaśmiałam się.
– Dopiero piąty. To bardzo
wcześnie. Powinniśmy poczekać, zanim powiemy reszcie. Nie chcę, żeby ludzie
wiedzieli, dopóki nie będziemy mieli pewności, że z ciążą jest wszystko w
porządku.
Luca pokręcił głową.
– Nie powiemy nikomu, ale
nie dlatego, że możemy stracić dziecko. Ani tobie, ani dziecku nic nigdy się
nie stanie. Nie dopuszczę do tego.
Brzmiał na pewnego swoich słów, jakby nawet matka natura i moje ciało miały słuchać jego rozkazów, ale oboje wiedzieliśmy, że to tak nie działało. Mimo to jego pewność siebie sprawiła, że poczułam się lepiej, a moje usta wygięły się w uśmiechu.
Gdy położyłam się na fotelu do badania, Luca zdawał się być bardziej zdenerwowany niż ja. Byłam w osiemnastym tygodniu i istniała duża szansa, że dzisiaj poznamy płeć dziecka. Jeśli okaże się, że to dziewczynka, z pewnością będziemy się z Lucą starać o trzecie dziecko, bo potrzebował dziedzica, a ja nie miałam nic przeciwko. Duża rodzina była czymś, czego pragnęłam jeszcze bardziej, odkąd pojawiła się Marcella. Uwielbiałam, gdy otaczali mnie bliscy: Gianna, Marcella, Lily… chciałam domu wypełnionego śmiechem.
Pani doktor uśmiechnęła się po
wejściu do gabinetu, ale gdy zobaczyła Lucę, zacisnęła usta. Nie podobało jej
się to, jak potraktował personel, informując, żeby przyjęli nas po godzinach i
zachowali tę wizytę w tajemnicy. Skinął jej uprzejmie głową, ale nie ruszył się
z miejsca koło mnie, chociaż nie usiadł.
Ścisnęłam go za rękę, a gdy na
mnie spojrzał, jego wzrok złagodniał. Pani doktor zaczęła badanie, a ja
obserwowałam monitor z zapartym tchem, ale nie byłam w stanie stwierdzić, czy
to chłopiec, czy dziewczynka.
– Wszystko jest w porządku?
– zapytał ze zniecierpliwieniem Luca, gdy pani doktor przez jakiś czas nic nie
mówiła.
Spojrzała na niego, a w jej
uśmiech wkradło się napięcie.
– Wszystko jest tak, jak być
powinno. Gratuluję, będziecie mieli syna.
Przez chwilę leżałam nieruchomo.
Marcella będzie wspaniałą starszą siostrą. Może nie będzie aż tak zazdrosna,
pozostając jedyną księżniczką w rodzinie, a mnie zachwycała myśl, że w moim
życiu pojawi się mały Luca, miniaturowa wersja mężczyzny, którego kochałam
najbardziej na świecie.
Luca pogłaskał mnie kciukiem po
wierzchu dłoni. Był to jedyny wyraz emocji, na jaki pozwalał sobie w miejscu
publicznym. Razem zrobimy wszystko, żeby nasz syn miał lepsze dzieciństwo niż
Luca i Matteo. Twarz mojego męża wyglądała jak wykuta z kamienia, ale w jego
oczach widziałam cień niepewności. Potrafiłam sobie wyobrazić, co działo się w
jego głowie. Nawet po narodzinach Marcelli bał się, że będzie taki sam jak jego
ojciec, że będzie zbyt surowy albo okrutny, ale nie mógł się bardziej mylić.
Może wobec chłopca nie będzie tak pobłażliwy, jak wobec naszej córki, ale tak
funkcjonował nasz świat.
Teraz nie było czasu na tego typu
rozmyślania, nie podczas badania, gdy nie byliśmy sami.
W chwili, gdy wróciliśmy do
samochodu, wzięłam Lucę za rękę.
– Będziesz wspaniałym ojcem.
Wiem to. Będziesz go kochał tak, jak kochasz Marcellę. Wiem, że będziesz
cierpliwy i dobry, i że go nie skrzywdzisz.
Luca uniósł moją dłoń do ust i
pocałował knykcie, ale nic nie powiedział.
Luca
Aria brzmiała, jakby była pewna swoich słów, a ja naprawdę
chciałem myśleć tak samo, ale wiedziałem, że wychowanie syna w naszym świecie
zobowiązywało mnie do tego, bym uczynił go silnym, twardym i bezwzględnym.
Pewnego dnia nasz syn zostanie capo
i będzie rządził Famiglią na całym Wschodnim Wybrzeżu. By móc sprostać temu
zadaniu, będzie musiał zostać mordercą, będzie musiał być okrutny i brutalny,
odporny na ból i strach. Mój ojciec uwielbiał torturować mnie i Matteo, tak jak
uwielbiał torturować naszą matkę, a później Ninę. Pławił się w naszym
cierpieniu, w naszym strachu. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy stać się twardzi.
Matteo i ja od najmłodszych lat przywykliśmy do bólu, widzieliśmy w domu
okropne rzeczy, obserwowaliśmy, jak nasz ojciec dopuszczał się okropnych
zbrodni, jeszcze zanim nauczyliśmy się porządnie chodzić.
Jak miałem wychować naszego syna?
Aria uśmiechała się do mnie z
twarzą pełną ciepła i miłości. To pozwoliło, by w moim sercu zagościły podobne
uczucia. Choć tylko dla Arii i Marcelli byłem dobry, tylko je chciałem tak
traktować. Ale chłopiec, mniejsza wersja mnie… to było zupełnie co innego.
Jeśli będzie taki jak ja, jak
mężczyźni w mojej rodzinie, będzie trudny, będzie kochał zabijać i zadawać ból.
Pokazanie mu, czym jest dobro, będzie ogromnym wyzwaniem. Będę musiał wspierać
jego mroczną stronę, jego brutalność, będę musiał się upewnić, że będzie żądny
krwi. Jak miałbym sprawić, by chłopiec z naszego świata stał się twardy, by był
gotowy na zostanie capo, jeśli nie poprzez przemoc?
Nie byłem pewien, czy w ogóle
istniała inna droga, czy w ogóle spróbuję być łagodny. Może nie będę czuł tego
samego wahania i niesmaku na myśl o skrzywdzeniu go, które czułem na myśl o
Arii i Marcelli? Gdy patrzyłem na nie, na ich niewinne twarze, nie potrafiłem
sobie wyobrazić, jak zadaję cios, albo jeszcze gorzej. Na samą myśl, że miałbym
sprawić ból mojej córce albo żonie coś ściskało mnie w żołądku, coś, co było
zupełnym przeciwieństwem radości, jaką mi sprawiało krzywdzenie innych ludzi.
– O czym myślisz? – zapytała
cicho Aria.
Oderwałem wzrok od drogi, gdy
dotarło do mnie, że nie odpowiedziałem na jej wcześniejsze słowa, bo zatraciłem
się we własnych myślach.
– O tym, jak to będzie
wychowywać syna.
– Wszystko będzie w
porządku. – Ścisnęła moje udo, a ja przykryłem jej dłoń swoją. – Myślałeś już o
imieniu dla niego? Przy Marcelli chciałeś, żeby to było imię po twojej babci,
więc zastanawiałam się, czy z chłopcem chciałbyś zrobić tak samo.
– I nazwać go po moim ojcu
albo dziadku? Po mężczyznach, którzy torturowali swoje dzieci i żony? –
Zaśmiałem się mrocznie. Te imiona już nigdy nie staną się częścią naszej
rodziny. Umarli razem z tymi, którzy je nosili.
– Nie chcę także, żeby nosił
imię po moim ojcu albo dziadku.
– Wymyślimy takie imię,
które nie będzie niosło za sobą bagażu przeszłości – powiedziałem.
Komentarze
Prześlij komentarz