[PATRONAT] Narodziny Amo#1 Cora Reilly "Złączeni krwią. Antologia"
CZĘŚĆ
PIERWSZA
Aria
Razem z Romero, Lily, Gianną, Matteo i
Lucą staliśmy na tarasie na dachu, by w gronie rodzinnym świętować Nowy Rok.
Stawało się to naszą piękną tradycją.
– Lubię Nowy Jork
nocą – powiedziała Lily, wtulając się plecami w Romera, który obejmował ją w
pasie i patrzył na nią, jakby była całym jego światem. Ta dwójka była tak
zgraną parą, że nigdy nie widziałam, żeby się kłócili.
– Coraz bardziej
mi się podoba. Myślałam, że będę nienawidzić tego miasta, ale wcale tak nie
jest – powiedziała Gianna, opierając się o balustradę. Matteo pochylił się i
wyszeptał jej coś do ucha, na co zareagowała, uderzając go w ramię, ale
widziałam, że walczy z uśmiechem.
– Nowy Jork to
nasz dom – powiedziałam cicho. Luca ścisnął moje biodro, a nasze spojrzenia się
spotkały. Ten mężczyzna sprawił, że to miasto stało się miejscem, gdzie nasza
mała rodzina mogła szczęśliwie żyć.
– Dziesięć,
dziewięć – zaczął odliczać Matteo, szybko podając nam lampki z szampanem.
– Cztery, trzy,
dwa, jeden – dokończyliśmy razem, uśmiechając się szeroko.
Stuknęliśmy się
kieliszkami, wznosząc toast za nowy rok. Wzięłam łyk, z uwielbieniem patrząc,
jak nad Nowym Jorkiem eksplodują fajerwerki. Luca przyciągnął mnie do siebie i
pocałował, a ja rozluźniłam się w jego objęciach, zatracona w chwili. Byłam
wdzięczna za tak wiele, nie tylko za Lucę i Marcellę, ale też za moje siostry i
ich mężów. Wszyscy znaleźliśmy szczęście w świecie, w którym niewiele było
szczęśliwych osób.
Matteo chwycił Giannę,
ujął w ręce jej głowę i pocałował namiętnie. Na początku próbowała go
odepchnąć, ale po chwili odpowiedziała z takim samym żarem. Ta dwójka…
Pokręciłam głową ze śmiechem.
– Znajdźcie sobie
pokój – mruknął Luca.
W końcu się od siebie odsunęli,
w ogóle niezawstydzeni. Byli parą z piekła rodem, jak to mawiał Luca.
Gianna wzruszyła
ramionami i przytuliła mnie, po czym poszła uścisnąć Lily. Świętowanie z nimi
było najwspanialszym prezentem, jaki mogłam sobie wymarzyć, nawet gdy pierś
zaciskała mi się boleśnie na myśl o Fabiano. Miałam nadzieję, że i on odnajdzie
szczęście.
Obserwowaliśmy
fajerwerki w milczeniu, a ja pławiłam się w cieple emanującym od ciała Luki,
który mocno mnie obejmował.
– Nie mogę
uwierzyć, że dzieciaki są w stanie spać przy takim hałasie – powiedział Matteo,
kręcąc głową.
– Marcella śpi jak
kamień – powiedziałam.
– O wilku mowa. –
Gianna skinęła głową w stronę salonu. Marcella stała za szybą, przyciskając do
niej ręce i wpatrując się szeroko otwartymi oczami w niebo.
Luca zaśmiał się i
podszedł do drzwi, otworzył je i wziął naszą córkę na ręce.
Jako dwuipółlatka nie
miała żadnego problemu z wygramoleniem się z łóżka i zejściem po schodach.
Objęła Lucę drobniutkimi ramionami za szyję i wpatrywała się z zachwytem w
fajerwerki. Serce mi się ścisnęło z radości, gdy na nich patrzyłam. Kiedy
dowiedziałam się o ciąży, dopadło mnie wiele obaw, ale na szczęście nie
sprawdziła się żadna z nich. Luca był najlepszym ojcem, jakiego mogłabym chcieć
dla Marcelli i na pewno będzie świetnym ojcem dla kolejnych dzieci, nawet dla
chłopca.
Lily od razu podeszła
do Luki i Marcelli, ciągnąc z uśmiechem za jej malutkie palce u stóp.
Wnioskując po tym, jak Romero na nią patrzył, wiedziałam, że w przyszłości będą
mieli dzieci.
Dziewczynka
zachichotała, wskazując w górę, po czym spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
– Mamo, zobacz!
Kiwnęłam głową i wbiłam
wzrok w niebo, gdzie pojawił się kolejny kolorowy rozbłysk.
Gianna nachyliła się w
moją stronę.
– Planujesz dać
się znowu zapłodnić?
Popijając powoli
szampana, wzruszyłam nieznacznie ramionami. Przez ostatnie tygodnie myślałam o
drugim dziecku coraz częściej. Teraz, gdy Marcella była bardziej samodzielna,
czułam, że jestem gotowa.
– Twoja mina mówi,
że tak – wyszeptała Gianna. – Nigdy nie sądziłam, że Luca okaże się rodzinnym
facetem, ale teraz myślę, że skończycie z co najmniej piątką dzieciaków.
Zaśmiałam się.
– Na pewno nie z
piątką. Naprawdę nie napawa mnie zachwytem myśl, by być tyle razy w ciąży, a
już w szczególności tyle razy rodzić.
Gianna zastanawiała się
nad moimi słowami ze zmarszczonym nosem.
– Ta. Wypychanie z
siebie tak często dziecka… nie wyobrażam sobie tego zrobić nawet raz.
Zerknęłam na nią, a
potem na Matteo, który podszedł z pozostałymi do Luki, żeby zachwycać się naszą
córką.
– Nie musisz tego
robić, jeśli oboje nie chcecie dzieci.
– Nie chcemy. A
jeśli uznamy, że chcemy porozpieszczać jakiegoś dzieciaka, mamy Marcellę, a
niedługo nie tylko ją. Ty i Lily sprowadzicie na ten świat jeszcze trochę
potomstwa.
– Tylko nie
rozpieszczajcie jej za bardzo. Już Luca ma ten problem, żeby nie rozpuścić jej
jak dziadowskiego bicza. Owinęła go sobie wokół palca.
Luca podał Marcellę Romero, który uniósł ją nad głowę, co wprawiło ją w zachwyt, po czym przejął ją Matteo. Marcella promieniała jak mała księżniczka, którą przecież była.
Po tym, jak wszyscy wyszli, a Marcella zasnęła smacznie w łóżku, postanowiliśmy z Lucą wziąć długi prysznic. Poszedł do łazienki wcześniej, a ja w tym czasie podeszłam do komody, gdzie w szufladzie trzymałam środki antykoncepcyjne. Sięgnęłam po pudełko z tabletkami, spojrzałam na otwarte drzwi łazienki, po czym schowałam opakowanie i poszłam za Lucą. Był już nago i właśnie odkręcał wodę.
Dołączyłam do niego pod
prysznicem, przywierając do jego umięśnionego ciała. Spływała na nas woda, a
gdy na niego spojrzałam, przesunął ręką po moich plecach. Zmarszczył brwi,
lustrując wzrokiem moją twarz.
– Co się stało?
Znał mnie za dobrze. Było to
jednocześnie przekleństwo i błogosławieństwo. Nie wiedziałam, czy Luca był już
gotowy na kolejne dziecko. Famiglia zajmowała mu dużo czasu – wojna z oddziałem
z Chicago, Bracią i z gangiem motocyklowym zbierała swoje żniwo, ale czy
kiedykolwiek miał zapanować pokój?
– Nie chcę już brać
tabletek.
Luca znieruchomiał.
– Okej.
– Chciałabym mieć drugie
dziecko – dodałam szybko, czując potrzebę, by się usprawiedliwić. – Marcella
skończy w tym roku trzy lata. Myślę, że dobrze jej zrobi rodzeństwo. Będzie
miała z kim się bawić, nauczy się dzielić naszą uwagą, co też będzie dla niej
korzyścią.
Luca pogłaskał mnie po policzku i
delikatnie pocałował.
– Jeśli chcesz dziecka,
będziesz je miała. Co powiesz na to, żebyśmy od razu zaczęli się starać?
Poczułam zaskoczenie. Z jakiegoś
powodu spodziewałam się większego oporu z jego strony.
– Myślałam, że będę musiała
cię namawiać.
– Kocham Marcellę i
uwielbiam tworzyć z tobą rodzinę, taką, jaką powinna być. Chcę, żeby Marcella,
tak jak my, miała rodzeństwo.
Uśmiechnęłam się z ulgą i
radością. Życie bez moich sióstr byłoby nijakie i choć oboje z Lucą kochaliśmy
Marcellę z całego serca, nie byliśmy w stanie zastąpić jej rodzeństwa.
Stanęłam na palcach i pocałowałam
męża, ciągnąc go jednocześnie za szyję, żeby był bliżej. Wsunął język do moich
ust, a jego silne ręce na moich plecach i pośladku przepędzały wszelkie
zmęczenie. Odsunęłam się i uklęknęłam tak, aby na wysokości wzroku mieć jego
erekcję. Objęłam ją ręką, wzięłam powoli do ust i zaczęłam ssać, jednocześnie spojrzałam
w górę, by obserwować reakcję mojego męża. Wsparł się o ścianę, usta miał
rozchylone, oddychał ciężko. Kochałam go w ten sposób zadowalać, bo wtedy
widziałam całe jego niesamowite ciało. Wsunęłam go głębiej do gardła i objęłam
dłonią jądra, drugą pieszcząc jego penisa.
Luca odgarnął mi włosy z twarzy.
– Kurwa, choć naprawdę to
uwielbiam, jeśli będziesz mnie tak ssać, nie pomoże to naszej misji spłodzenia
dziecka.
Odsunęłam się.
– Zawsze możemy do tego
podejść przy drugiej rundzie.
Spojrzenie Luki było pełne głodu.
– Jeśli będziesz tak na mnie
patrzeć, rundy będą trzy, a nawet cztery.
Zaśmiałam się i zassałam jego
główkę, ale Luca chwycił mnie pod pachami i podniósł.
– Wystarczy. Chcę być w tobie.
Przesunął ręką po moim brzuchu,
wsunął ją między nogi i włożył we mnie dwa palce. Już byłam mokra. Warknął,
wziął mnie na ręce, a ja objęłam go nogami w pasie, po czym pchnął mnie na
ścianę i we mnie wszedł. Wbiłam mu paznokcie w ramiona, a głowę odchyliłam do
tyłu. W tej pozycji zawsze wchodził głębiej.
Trzymał mnie mocno i zaczął mnie
pieprzyć, wykonując długie i mocne ruchy, które wywoływały u mnie dreszcze
rozkoszy. Zacisnęłam usta, starając się stłumić jęki, bo nie chciałam obudzić
Marcelli, ale po kolejnym mocnym pchnięciu krzyknęłam, podkulając palce u stóp.
Luca uciszył mnie ustami, wsuwając język między moje wargi i wzmagając
płomienie trawiące moje wnętrze.
Wbiłam mu pięty w pośladki,
zaciskając się na nim tak mocno, iż myślałam, że już tak zostanę, ale w końcu
doszłam. Mąż pochłaniał mnie wzrokiem, gdy jęczałam w jego usta i kołysałam
biodrami, mimo tego, jak szybko się we mnie poruszał. Doszedł z ochrypłym
jękiem, nie przestając we mnie wchodzić. Oddychał gwałtownie, całując mnie po
szyi, by po chwili przesunąć się niżej i zacząć ssać sutek. Wygięłam plecy,
rozkoszując się tym, jak pieścił moją pierś językiem. Chwycił mnie za pośladki
i podniósł wyżej, tak że tylko jego czubek został we mnie, ale dzięki temu miał
łatwiejszy dostęp do piersi. Oparłam głowę o ścianę i patrzyłam, jak liże i
ssie moje sutki.
– Gotowa na rundę drugą? –
mruknął wygłodniały. Mogłam tylko skinąć głową.
Komentarze
Prześlij komentarz