Recenzja Georgia Cates „Piękno miłości”
Opowieść o miłości pięknej Amerykanki
i bogatego Australijczyka.
Jack Henry McLachlan nie sądził, że dostanie od życia aż tak wiele. W Laurelyn Prescott odnalazł wszystko, nawet to, czego – wydawało mu się – nie chciał i nie potrzebował.
Szczęście młodej pary nie trwa jednak długo. Czar pryska wraz z powrotem mrocznej przeszłości Jacka. Mężczyzna chce ochronić ukochaną przed konsekwencjami popełnionych przez niego grzechów, lecz szybko okazuje się to niemożliwe. Nie ulega wątpliwości, że oboje będą musieli stawić im czoła.
Czy Jack i Laurelyn pokonają przeciwności losu?
Czy znowu będą szczęśliwi?
Jack Henry McLachlan nie sądził, że dostanie od życia aż tak wiele. W Laurelyn Prescott odnalazł wszystko, nawet to, czego – wydawało mu się – nie chciał i nie potrzebował.
Szczęście młodej pary nie trwa jednak długo. Czar pryska wraz z powrotem mrocznej przeszłości Jacka. Mężczyzna chce ochronić ukochaną przed konsekwencjami popełnionych przez niego grzechów, lecz szybko okazuje się to niemożliwe. Nie ulega wątpliwości, że oboje będą musieli stawić im czoła.
Czy Jack i Laurelyn pokonają przeciwności losu?
Czy znowu będą szczęśliwi?
Wydawnictwo:
Niezwykłe
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 300
Cykl: Beauty
Tom III
Mogłoby się wydawać, że po usłyszeniu magicznych słów
wypowiedzianych w obecności księdza, wszelkie problemy i waśnie odejdą w
zapomnienie. Para stworzy coś trwałego, co będzie najważniejsze i żadne
przeciwieństwa losu nie będą w stanie tego zniszczyć. Rzeczywistość bywa szara,
rutyna dnia codziennego potrafi wiele zniszczyć, czy młode i niedoświadczone
małżeństwo wyjdzie z pierwszych problemów obronną ręką? Zdajemy sobie sprawę z
tego, że życie to nie olbrzymi tort oblany sporą ilością lukru i słodyczy,
zawsze trzeba myśleć o tym, że dostaniemy to, czego chcemy. Czasami jesteśmy
zmuszeni pomyśleć o potrzebach innych, nauczyć się iść na ustępstwa i wierzyć,
że to, co robimy sprawi, że zyskamy szczęście. Pierwsze chwile zwątpienia i
kłótnie są najtrudniejsze, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i
przyjemnie. Jesteśmy dorośli, wiemy, że popełnione czyny w przeszłości
odciskają na nas piętno i zaczynając nowy rozdział życia dajemy im do niego
pełen dostęp i swobodę.
Twórczość Georgii Cates jest mi znana, udało mi się przeczytać „Piękni
bólu” i „Piękno oddania”, szczerze to się zdziwiłam, że zdecydowała się na
napisanie trzeciego tomu książki. Dlaczego? Byłam przekonana, że drugi tom
będzie tym ostatnim, wszystkie elementy rozpoczęte we wcześniejszych częściach
zostały ładnie poodmykane. Nie oczekiwałam, że ponownie będę mogła wyjść naprzeciwko
bohaterom, których tak bardzo polubiłam. Powiem Wam szczerze, że trochę się tej
powieści obawiałam, jednak wiedziałam, że nie przejdę obok niej obojętnie.
Chciałam ją przeczytać, ponieważ niewiedza wierciłaby mi dziurę w brzuchu, a myśli
uciekały do Jacka i Laurelyn. Co udało mi się otrzymać w „Pięknie miłości”?
W „Piękno miłości” napotykamy
ponownie wspomnianych wcześniej Laurelyn Prescott i Jacka Henryego McLachlan’a,
para przeszła bardzo długą drogę, od namiętności poprzez walkę o uczucie, które
między nimi się narodziło. Miał to być
niezobowiązujący romans, w którym nic nie było prawdziwe, liczył się seks i nic
więcej. Ich cudowna przygoda trwała trzy miesiące, które sporo namieszały
zarówno w życiu Laurelyn, jak i samego Jacka. Naiwnie wierzyli, że nic między
nimi się nie narodzi, nic nie zbuduje, nic nie zawojowuje w ich świecie, a po
trzech miesiącach ich drogi najzwyczajniej w świecie się rozejdą. Chociaż tak właśnie
było, nie można było zapomnieć o czymś, co poczuli będąc tak blisko. Wyjścia z tej sytuacji były dwa, rozstać się i
próbować zapomnieć lub zaryzykować i walczyć o to, co otrzymali od losu. Nie
każdemu udaje się spotkać kogoś, kto zburzy cały nasz świat tylko po to, aby zbudować
go ponownie, od podstaw. Jack wybrał walkę o względy Laurelyn, czytaliśmy o tym
z zapartym tchem, a kiedy udało mu się ją zdobyć, wszystko miało być dobrze, czy
tak było? O tym właśnie opowiada „Piękno miłości”.
Po
ślubie naszych bohaterów udajemy się z nimi w podróż poślubną ciesząc chwilami
beztroski. Czy, aby na pewno? Jackowi zależy na tym, aby zostać ojcem, namawia
na to małżonkę, która nie czuje się gotowa, żeby tak szybko pakować się w pieluchy.
Chce się nacieszyć małżonkiem i zadomowić w zupełnie nowej sytuacji,
przyzwyczaić do bycia żoną. Do tego przychodzą kolejne problemy, które były
nieuniknione zważywszy tego, jaką przeszłość miał Jack. To właśnie ona o sobie
przypomni i sporo napsuje pomiędzy kochankami. Byłe kochanki mężczyzny zaczną
wprost wyrastać niczym grzyby po deszczu, pojawiając się wszędzie, gdzie to
tylko będzie możliwe. W takich dość stresujących dla Laurelyn warunkach
powiększenie rodziny nie przebiega zbyt pozytywnie. Jack jest bogatym
Australijczykiem, przystojnym, kulturalnym, nic więc dziwnego, że wiele jego
kochanek liczyło na coś więcej, że zajmą miejsce jego nowej żony. Na
przestrzeni tych trzech tomów wyraźnie widać, jak mężczyzna się zmieniał, jak
dojrzał i oddał bezgranicznie kobiecie, którą pojął za żonę. Wokół zakochanych
pojawiają się ludzie, którym jednak zależy na zburzeniu szczęścia zakochanych
poprzez intrygi i knowania. Czy małżeństwo przetrwa? Czy bohaterowie spojrzą na
problemy z dystansu? Czy Laurelyn poradzi sobie ze wszystkim?
„Piękno
miłości” nie wypada tak dobrze, jak jej poprzednie części, w fabule nie
zabraknie Wam erotyki, pojawia jej się bardzo dużo, momentami było jej zbyt
wiele, jakby miała za zadanie zapełnić fabularne luki lub braki pomysłu na
poprowadzenie akcji. Wiem, że jest to książka erotyczna, w takim była
prowadzonym klimacie już wcześniej, jednak w tym przypadku liczyłam na coś
więcej. Naturalnie nie jest tak, że nic
się nie dzieje, bo to byłoby kłamstwo. Mamy fabułę, bohaterów, których znamy z
wcześniejszych części i małe dramaty, które stają im na drodze do szczęścia. Co
mi się podobało? To, że Jack trwał przy swoim postanowieniu, zmienił się i był
zapatrzony w swoją małżonkę. Nie interesowały go żadne inne kobiety, on wybrał,
jednak musiał przejść przez swoje problemy, odpokutować przeszłość. Nie czarujmy
się, żadnej kobiecie nie byłoby łatwo, ani przyjemnie przechodzić przez to
wszystko, co spotyka Laurelyn, jednak wiedziała za kogo wychodzi za mąż, a
takie chwile były do przewidzenia.
„Piękno
miłości” jest tomem, który właściwie nie musiał się w moim odczuciu ukazać,
uważam, że „Piękno oddania” ładnie wszystko domyka, cieszyłam się, że mogłam
ponownie spotkać się z bohaterami, których polubiłam. Jeśli tak jak ja darzycie
historię tych bohaterów sympatią i chcecie się ponownie z nimi spotkać, dowiedzieć,
jak potoczyły się ich losy, sięgajcie po lekturę. Nie żałuję, że spędziłam przy
niej czas, mam nadzieję, że wy także podejdziecie do niej w ten sposób, a kto
wie, może będziecie nią zachwyceni?
Komentarze
Prześlij komentarz