Recenzja Magdalena Pioruńska „Twierdza Tytonu”

Miłość, zemsta i walka o wolność.
Cała Europa znajduje się pod władzą totalitarnego cesarstwa rządzonego przez Brytanika. Ekscentryczna nastolatka Livia Reeves nie zamierza podporządkować się zasadom panującym w Spin School, uczelni, do której państwo wysłało ją na studia. Doprowadzi to do wielu zabawnych scen, ale też do ważnych konfrontacji, do których bohaterka będzie musiała stanąć. Poszczególne zdarzenia prowadzą wychowywaną przez starszą kuzynkę dziewczynę do odkrywania kolejnych sekretów dotyczących jej pochodzenia. Tymczasem po upadku Twierdzy Kimerydu Tyrs Mollina, jego rodzeństwo i afrykańscy poplecznicy zawiązują istotne sojusze międzynarodowe i szykują się, by zadać cesarstwu decydujący cios. Z różnych perspektyw, oczyma poszczególnych bohaterów, obserwujemy kolejne zaskakujące wydarzenia.



Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 554
EGZEMPLARZ RECENZENCKI

Świat się zmienił, „Twierdza Kimerydu” upadła, jednak jej mieszkańcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, to dopiero początek. Brytanik dostał to, czego pragnął, zawładnął całą Europą jednak nie może zapomnieć o tym, że w dalszym stopniu jest ktoś, kto jest w stanie mu się przeciwstawić, a nawet pogrążyć go w ciemności porażki. Nie będę ukrywała, że bardzo bym tego chciała, aby w końcu los dla tych biednych uciśnionych ludzi się zmienił i stał łatwiejszy, prostszy do udźwignięcia.
Prawie rok temu czytałam „Twierdzę Kimerydu” analizując jak ludzie potrafią być dla siebie okrutni, przerażeni innością, jak pozornie stabilny świat potrafi się kruszyć. Czasami to zło zaczyna nas przerastać, zbyt mocno przytłaczać i szukamy tego światełka w tunelu. Co tym razem przygotowała dla nas Magdalena Pioruńska? Co przyniesie nam „Twierdza Tytonu” oprócz nowych i barwnych bohaterów?

„Spełniamy nasze marzenia, a potem okazuje się, że wcale nie o to nam chodziło”.



Autorka nie rzuca nas łeb na szyję w akcję bezpośrednio po tym, jak „Twierdza Kimerydu” przegrała walkę, zdecydowała się na to, aby po raz kolejny zaskoczyć czytelnika. Akcja powieści ma miejsce aż dziesięć lat po zakończeniu pierwszego tomu, jak wiecie w tym czasie mogło się wydarzyć bardzo wiele. Opuszczamy Afrykę przenosząc się na ziemie kontynentu europejskiego, który trwa pod rządami Brytanika. Poznamy go od podszewki, ze wszystkimi cieniami, kto wie, może ktoś z Was będzie w stanie doszukać się tam i blasków?
Poznajemy nowych bohaterów, a wśród nich jest pewna nastolatka, Livia Reeves, która ma bardzo buntowniczą naturę, chciałaby mieć możliwość wyboru decydowania o sobie, zasady panujące w jej otoczeniu są dla niej niewygodne. Została wysłana przez państwo na studia, czy chciała, czy nie trafiła na uczelnię Spin School, jak to zwykle bywa, gdzie autor pośle bohaterkę z ikrą możemy się spodziewać przejawów buntów, trudnych i niewygodnych spięć, ale także chwil, które sprawią, że zostaniecie zalani falą dobrego humoru.  Bardzo spodobało mi się wprowadzenie dodatkowych bohaterów, co daje czytelnikowi możliwość utożsamienia się z postacią, do której zaczynamy czuć większą sympatię.

„(...) Choć i tak uważam, że to nasze wybory ostatecznie stanowią o tym, kim jesteśmy i jaka jest nasza wartość. To, jacy jesteśmy, kogo kochamy, kogo nienawidzimy, co lubimy robić, a czego nie, po jakie sięgamy książki czy filmy, to już kwestia drugorzędna. Liczy się postawa (...)”.



Wiem na co tak bardzo czekacie, a mianowicie na informacje, które dotyczą naszego raptorzego chłopca Tyrsa Moliny i jego przyjaciół. Z pewnością nie osiadli na laurach, te dziesięć lat poświęcili ciężkiej pracy i zamysłom, które mógłby im dać przewagę. Pioruńska ukazuje w swoim cyklu, jak polityka jest mętną sprawą, jak bardzo potrafi zmienić człowieka, który dopiero co zaczyna wchodzić w ten świat. Bohaterzy „Twierdzy Kimerydu” szukają sprzymierzeńców, liczy się każda pomoc, dlatego nie boją się zawierać koniecznych sojuszy. Świat musi zacząć się bronić, a bez siły i odpowiednich środków upadnie, kiedy tylko apetyt Brytanika sięgnie innych terenów, czy byłą gwarancja, że tego nie zrobi? Nie.
Podczas pisania tej recenzji starałam się nie zdradzić Wam zbyt wielu szczegółów, aby nie zepsuć Wam możliwości odkrywania wszystkich nowych wydarzeń, które zrzuciła na nas Pioruńska. Nie przebierała w środkach, nie bała się łamać, ćwiartować i sprowadzać coraz to nowe niebezpieczeństwo na bohaterów. Po części w zakończeniu dostrzegłam pewną nadzieję na to, że uda się odkopać ze zgliszczy i popiołów świat. Po burzy, która niszczy wszystko na swojej drodze zawsze wychodzi słońce, ziemia sama potrafi się wybronić, czy jest więc szansa na to, aby  stało się tak i w tym przypadku? Czy ludzkość kiedykolwiek zmądrzeje, czy dalej będzie dążyła do czegoś, czego nie powinna? Doskonałości, która nie istnieje. „Twierdza Tytonu” wrzuca nas w wir przemyśleń równie intensywnych jak za pierwszym razem, bezmyślne posłuszeństwo, zabawa genami, brutalność, z którą nie powinniśmy się godzić. 

  Książkę, jak i warsztat pisarski pani Magdaleny Pioruńskiej oceniam tak, jak poprzednio pozytywnie, miała odwagę poruszyć wiele tematów tabu, na które nie każdy autor się zdecyduje. Mamy tutaj brutalność świata wobec inności, brak akceptacji i walkę z tyranem, który sięgnął po to, czego nie powinien dotykać. Z chęcią sięgnę po kolejny tom „Twierdzy Kimerydu” i „Twierdzy Tytonu”, ponieważ z tego, co udało mi się dowiedzieć autorka przewiduje jeszcze jedną część świata, w którym gady nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. 

Komentarze

Popularne posty