Recenzja Victoria Schwab „Wyczarowanie światła”
Ostateczna bitwa
między światłem i ciemnością w spektakularnym finale bestsellerowej trylogii,
zaliczanej do najlepszych dzieł fantasy ostatniej dekady. Ciemność przypuszcza
atak na kolejny ze światów, tym razem ten najjaśniejszy z nich – pulsujący od
magii Czerwony Londyn, szczęśliwe królestwo rządzone przez wspaniałych
Mareshów, niszcząc i tak delikatną równowagę sił, która dotąd istniała w
czterech Londynach. Po tragedii Kell – uważany za ostatniego żyjącego antariego
– musi dokonać licznych wyborów i podjąć ważne decyzje: komu pomagać, wobec
kogo zachować lojalność, przed kim się ugiąć. Lila Bard – do niedawna uważana
za zwyczajną (choć nigdy przeciętną) dziewczynę z Szarego Londynu – przetrwała
i rozkwitła dzięki serii magicznych prób. Teraz jednak musi nauczyć się
kontrolować świeżo odkryte zdolności – zanim magia całkowicie ją przytłoczy. Starożytny
wróg powraca i wyciąga ręce po kwitnące miasto, a upadły bohater stara się
ocalić własne, z pozoru martwe królestwo. Zhańbiony kapitan Alucard Emery z
„Nocnej Iglicy” musi więc zebrać załogę i wyruszyć na poszukiwanie ratunku,
który wydaje się niemożliwy. Rozpoczyna się walka nie tylko z zewnętrznym nieprzyjacielem,
lecz także z własnym, opętanym ludem…
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2017
Format:
Książka
Liczba
stron: 693
Nadszedł
czas, który czytelnik odbiera, jako rozdarcie, z jednej strony poznaje
zakończenie niesamowitego cyklu, który ma rzeszę wiernych fanów, a z drugiej niesamowita
tęsknota za alternatywnymi Londynami i niezwykle ciekawymi bohaterami. Jak
dalej żyć? Jest wiele książek, które nie robią na nas wrażenia, które
przeczytamy i zapomnimy o mocy ich przekazu, istnieją również takie, które z
serca nie jest łatwo wyrzucić, czy też pozwolić im odejść. Całe szczęście mamy możliwość
do ich powrotu. Wystarczy sięgnąć na półkę w nostalgii przesunąć palcami po
okładce, uchylić ją i przepaść w fantastyczny świat, z którego nie będziemy
mieli ochoty wracać. Tym właśnie jest dla mnie „Wyczarowanie światła” Victorii
Schwab.
„Nie wybieramy, czym i kim jesteśmy, ale wybieramy, co z
tym zrobimy.”
„Wyczarowanie światła” rozpoczyna się
bezpośrednio po wydarzeniach z wcześniejszej części, czyli „Zgromadzenia cieni”,
co bardzo mnie ucieszyło zważywszy na to, jaki koniec zafundowała nam autorka. Delikatna
i zarazem niezwykle chwiejna równowaga zostaje zachwiana, winowajcą jest Osaron,
który dopuścił się ataku na Czerwoną wersję Londynu, w której magia zdawała się
być najsilniejsza. Jego magia zmienia tych
opornych mieszkańców Londynu w popiół, natomiast tych słabszych w skorupy,
marionetki wykonujące każdy rozkaz. Jego
celem jest przejęcie władzy, jest to byt, który nie ma właściwie żadnej
przeszłości, powłoki cielesnej. Schwab rozpoczęła kształtowanie charakteru,
marzeń, pragnień, a przede wszystkim rys zła, tego głównego, z którym przyjdzie
walczyć ramię w ramię naszym bohaterom.
„Miłość i strata są jak statek i morze. Rosną razem. Im
bardziej kochamy, tym więcej mamy do stracenia. Ale jedynym sposobem uniknięcia
straty jest unikanie miłości. A jakiż smutny byłby wówczas świat.”
Nadchodząca
ciemność zdaje się pochłaniać każdy promień światła. Kell został uznany za ostatniego
antariego, jest jedyną szansą na ocalenie świata. Czy mu się to uda? Czy uda mu
się przeżyć? Czy Lili uda się ocalić Kella? Czy Rhy przeżyje? Jaki los czeka
Czerwony Londyn? Czy magia przetrwa? Osaron uważa się za boga, chociaż można określić
go, jako magię, która na tyle niszczycielską, że była w stanie obrócić w proch świat.
Jest groźnym przeciwnikiem, przez którego bramy między alternatywnymi światami
zostały zamknięte. Jak walczyć z kimś tak potężnym? Tak wiele pytań, wiele
odpowiedzi, po które musicie sięgnąć sami w prawie siedmiuset stronnicowym
wydaniu książki.
„Jeśli człowiek udaje coś przez dostatecznie długi czas, to
coś staje się prawdą.”
Akcja
w powieści płynie od jej pierwszych stron, trzyma w napięciu podsuwając nowe
wydarzenia i narastające dylematy. Nie
ma tutaj czasu na nudę, zwłaszcza, że Kell i Lila pakują się w coraz to
trudniejsze do przezwyciężenia tarapaty. To, co bardzo mi się podobało to nie
tylko kreacja samych bohaterów, ale także relacje, jakie między nimi się
kształtują. W ostatnim tomie otrzymujemy szerzej rozrysowaną historię Hollanda,
przez co zyskuje naszą sympatię. Uważam, że bohaterowie są tutaj bardzo mocnym punktem
powieści, który sprawia, że chce się ich poznać coraz mocniej, w różnych
sytuacjach, zapamiętać ich reakcje, a także kibicować ze szczerego serca. Schwab
przeplata teraźniejsze wydarzenia z retrospekcją, dzięki czemu lepiej wczuwamy
się w położenie postaci.
„Blizny nie są niczym
wstydliwym – oznajmiła – póki ich takimi nie uczynisz.”
Czego
mi brakowało? Więcej informacji na temat wykreowanego przez autorkę świata, co
z pewnością zostało zdominowane przez akcję. Większość wydarzeń ma miejsce w Czerwonym
Lodynie, który udało się nam już trochę poznać. Nowym obszarem, który zostaje
zaprezentowany przez Schwab jest nielegalny targ. Schwab podsuwa nam nowe
obszary, ale jest tego stosunkowo niewiele, a moja ciekawość być może była na
zbyt dużym poziomie. Uwielbiam za to emocje, które przekazuje na każdej
stronnicy, opisy sprawiają, że odczuwałam, jakbym sama wyruszyła w podróż po
magiczny artefakt, który odmieni losy świata.
Czytelnicy,
którzy mieli okazję poznać styl Schwab wiedzą, że jest mistrzynią w zostawianiu
sobie otwartej furtki, nawet, jeśli luka jest stosunkowo niewielka. Autorka
sprawnie domyka wątki, odpowiada na pytania zostawiając pewien niedosyt. Znajdą się tacy, którzy bez wahania powiedzą,
że „Wyczarowanie świata” jest najlepszym tomem trylogii, inni ukażą twarde
argumenty wykazując jego słabość, jednak, jako całokształt historii będzie się
podobać miłośnikom takiej literatury.
Komentarze
Prześlij komentarz