Recenzja Denise Hunter „Boskie lato”



Historia skłaniająca do śmiechu, wzruszająca do łez. I uczucie – bardzo problematyczne...
Madison McKinley straciła najbliższą osobę – brata bliźniaka. Czy można uporać się z taką tragedią? Pomimo wsparcia ze strony rodziny i satysfakcji, jaką czerpie z pracy weterynarza, śmierć Michaela wciąż prześladuje ją w snach. Znała jego myśli i pragnienia tak, jakby były jej własnymi. Starając się odnaleźć ukojenie, postanawia spełnić niedoszłe marzenie brata i wygrać doroczne regaty na rzece Ohio. Jest gotowa pokonać wszelkie przeciwności, a nawet stoczyć walkę z własnymi lękami, potrzebować będzie tylko kogoś, kto pomoże jej poznać tajniki szybkiego pływania łodzią. A któż nadawałby się do tego lepiej niż Beckett O’Reilly? Nie cieszył się wprawdzie dobrą reputacją, ale do spełnienia wytyczonego celu wydawał się być idealnym człowiekiem. Nic ich przecież nie łączyło i oboje mogli się skupić tylko na nauce żeglowania. Wbrew jej woli przeszłość nie daje jednak o sobie zapomnieć, a z każdym dniem gorącego lata uczucie silniejsze niż zwykłe koleżeństwo coraz bardziej zbliża ich do siebie. Czy Madison uda się wykrzesać dość siły, by spełnić marzenie brata? A może tajemnica, którą skrywa przed nią Beckett, zniszczy w zarodku ich kiełkującą miłość? Z jakimi wyzwaniami przyjdzie jej się jeszcze zmagać?




Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2016
Format: Książka
Liczba stron: 380
Cykl: Chapel Springs

         Koło takiej okładki w ciepłe letnie dni nie można przejść obojętnie. Wydawnictwo Dreams umożliwiło mi poznanie historii zranionej stratą kobiety i mężczyzny, do którego nie pałała sympatią, lecz przemogła się chcąc spełnić marzenie zmarłego brata.
           Denise Hunter na łamach powieści przedstawia nam historię Madison McKinley, która spełnia się zawodowo, jako weterynarz, jest to jej wymarzona praca, ma kochającą rodzinę, z którą jest zżyta. Jest szanowaną osobą, mieszka w pięknym niezbyt dużym miasteczku, jednak… cierpi. Dziesięć lat temu straciła brata bliźniaka, ból, który czuła jest tak wielki, że nie potrafi się z tym pogodzić. Jej umysł przysłaniają wspomnienia, które nie dają jej w pełni być sobą. Zmieniają się w koszmary, z którymi nie daje sobie rady. Od pewnego czasu myśli o tym, aby spełnić niespełnione marzenie Michaela dotyczące wygrania regat. Problem w tym, że dwudziestosześciolatka nie potrafi ani żeglować, ani nawet pływać, jeśli jednak chce spełnić marzenie brata, wygrać doroczne regaty na rzece Ohaio musi wziąć się do roboty.

„Przecież ludzie dojrzewali, zmieniali się w miarę, jak przydarzało im się wszystko to, co nazywamy życiem.”

          Czy Madison sobie poradzi? Czy wytrwa w swoim postanowieniu zwłaszcza, że to właśnie człowiek, z którym dzieli ją praktycznie wszystko ma jej pomóc? Beckett O’Reilly jest przecież ostatnią osobą, którą poprosiłaby o pomoc. Przed kobietą nie małe wyzwanie, żeglarstwo nie jest przecież łatwą sprawą, a co z lękiem przed wodą? Michael kupił łódź z oszczędności, jednak nie zdążył doprowadzić ją do porządku.
       Beckett nie ma zbyt dobrej opinii, za czasów szkolnych był niezwykle zbuntowanym nastolatkiem mającym problemy z prawem, podczas balu skradł jej całusa, kiedy zabrakło prądu. Jednak to nie wszystko, miał swój drobny epizod z siostrą dziewczyny która, myślała, że jest jej tajemniczym wielbicielem, dlatego poszła z nim na randkę, w tracie, której okazało się, że to jednak nie on.
          Madison czeka nie małe wyzwanie, nie tylko nauka, czegoś, o czym nie miała pojęcia, ale także konfrontacja i spędzenie dużej ilości czasu z Beckettem, takim panem niepokornym, który ma swoją przeszłość. Bez wątpienia był trudnym nastolatkiem, zrobił rzeczy, z których nie był dumny, jest także synem alkoholika, co nie ułatwiało mu dorastania. Maddie jest jego zupełnym przeciwieństwem, więc gdzie tutaj między nimi mamy miejsce na miłość zwłaszcza, że zranił jej siostrę, która wyjechała przez niego do Chicago?


''Zmierzył jej twarz swoim nieodgadnionym spojrzeniem. Zdawało się, że chce ją nim pochłonąć, a ona pozwoliła mu na to. Miał najdłuższe rzęsy, jakie kiedykolwiek widziała u chłopaka. Jego nos był lekko zakrzywiony, to pewnie pamiątka po jednej z bójek. Ale raczej jakiejś dawnej, bo inaczej na pewno by o niej usłyszała.''

       O’Reilly od kilku lat tęsknie spogląda w stronę Maddison, w której się podkochuje, jednak skrywa pewien sekret, który ciąży mu na tyle, że nie potrafi cieszyć się tym, co podsunął mu los. Czy uda im się pokonać własne demony? Czy znajdą w sobie odwagę, aby podjąć się ryzyka i kochać? Czy przeszłość ich pokona? Czy przyszłość okaże się zbyt przerażająca?
        W powieści poruszane są trudne zagadnienia takie, jak utrata bliskich i trudności z pogodzeniem się ze stratą, a także chwile, kiedy opinia innych potrafi człowiekowi podciąć skrzydła. Mamy też trudności z wyborem słuszności walki miłości nad rozumem, z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami.
     Spełniłam z książką wspaniałe chwile, moją sympatię skierowałam w stronę Becketta, gdyż momentami Maddie nieco mnie denerwowała, ale nie czułam do niej antypatii. Śmiałam się w chwilach radości, martwiłam, kiedy napotykali na swojej drodze trudności, zżyłam się z nimi i kibicowałam, aby przyszłość stała się klarowna.
       Jest to powieść idealna na wakacje, przy której można się zrelaksować, odprężyć i udać pewnego rodzaju zadumie nad stratą i tym, zawsze obecnym w naszym życiu Bogu. Drugi tom cyklu nosi nazwę „Taniec ze świetlikami”, mamy także „Małżeństwo od poniedziałku” i „Sezon życzeń”, coś czuję, że moja przygoda z Denise Hunter się nie skończyła, a wręcz rozpoczyna, bo było to pierwsze spotkanie z autorką.
     Jeśli lubisz romantyczne historie przepełnione uczuciami, walkę z losem i stawianymi przez niego przeciwnościami, jest to książka właśnie dla ciebie.


Egzemplarz „Boskie lato” na potrzeby recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dreams, za, co bardzo dziękuję.




Komentarze

Popularne posty