Recenzja Jarosław Dobrowolski „Ronin”
Dragan Solomonari nie zapomina i nie wybacza. A przeszłość, nawet bardzo odległa, potrafi wrócić z przytłaczającą siłą.
Tymczasem Borys, tropiąc ślady niedawnych wydarzeń, zapuszcza się głębiej w
bieszczadzkie ostępy, gdzie czeka coś, czego nie sposób nazwać ani zrozumieć.
Coś, co nie przypomina żadnego z dotąd napotkanych stworzeń.
W trzecim tomie cyklu Krwiopijca świat staje się jeszcze bardziej mroczny i
nieprzewidywalny. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się nie tylko z
przeciwnikami, ale i z sobą samymi. Nie wszystkie decyzje okażą się słuszne.
Nie wszyscy wyjdą z tego cało.
Ronin to długo wyczekiwana kontynuacja przygód Harkova – opowieść o lojalności,
utracie i o tym, co dzieje się, gdy potwory z legend przestają być tylko
opowieściami szeptanymi przy ognisku.
Wydawnictwo:
Sinister Project
Rok
wydania: 2025
Format:
Książka
Liczba
stron: 510
Cykl:
Krwiopijca
Tom
III
Nie mogę wyjść z podziwu, że to moje kolejne spotkanie z twórczością Jarosława Dobrowolskiego, przypominam sobie, kiedy zaczęłam poznawać jego twórczość, raczkować powoli w wykreowanych przez niego światach. „Ronin” to trzeci tom cyklu Krwiopijca i niesamowita historia, która pochłaniała każdy wieczór i noc. Nie zalecam czytania przygód tego specyficznego Krwiopijcy za dnia, można spłonąć, kiedy za długo przesiaduje się na słońcu. To kolejne spotkanie z Konradem Harkovem, który już w poprzednich częściach udowodnił, że jego los to nieustanna walka, zarówno z zewnętrznymi przeciwnikami, jak i z samym sobą. Tym razem atmosfera staje się jeszcze cięższa, a motywy zemsty, winy i poszukiwania sensu w egzystencji krwiopijcy wysuwają się na pierwszy plan. Brzmi intrygująco, prawda?
Głównym bohaterem książki autorstwa Jarosława Dobrowolskiego pod tytułem „Ronin” jest Konrad Harkov to wampir albinos, który postanowił przejść na „wegetarianizm”. Jego życie było nieustanną walką, z wampirami, demonami, a przede wszystkim z samym sobą. Teraz jednak sytuacja przybiera jeszcze mroczniejszy obrót. Konrad odczuwa, że nie jest już samotnym wędrowcem. Marta wzywa go na pomoc, w Bieszczadach zaczyna dziać się coś złego. Demony, które dotąd czaiły się w mroku, teraz coraz śmielej wychodzą naprzeciw ludziom. Dragan Solomonari, żądny zemsty, nie odpuszcza, a jego ludzie polują na krwiopijcę bez wytchnienia. Konrad, jak prawdziwy ronin, wojownik bez pana i bez celu, musi zdecydować, czy stanie do walki o innych, czy pogrąży się i zatraci w swoim bólu. Co z tego wszystkiego wyniknie?
„Ronin” to moje kolejne spotkanie z Konradem Harkovem, cieszyłam się, że mogłam wyjść mu naprzeciw i spędzić więcej czasu z bohaterem, którego polubiłam. Zdałam sobie sprawy, jak wiele czasu minęło od „Delirium i mojej przygody z „Cyjanem”, a mimo wszystko, wypatrywałam tej historii. Jarosław Dobrowolski w swojej kolejnej książce pokazuje, jak bardzo się rozwinął zarówno świat, jak i sam styl autora. Trzeci tom cyklu Krwiopijca nie jest prostą kontynuacją, to dojrzałe, mroczne i pełne emocji rozwinięcie opowieści o Konradzie Harkovie. Ten bohater jest bytem rozdartym między człowieczeństwem, a bestialską naturą. Jarosław Dobrowolski stworzył zajmująca historię, w której łączy się bardzo wiele aspektów. Mamy tutaj wciągającą akcję pełną demonów, krwiopijców i pradawnych słowiańskich stworów. Nie pozostawił tego jednak bez głębokiej refleksji nad konsekwencjami podejmowanych wyborów, bo zawsze jakieś są prawda? „Ronin” ma niesamowity klimat, jest ciężki, lepki od grozy, każdy zakątek lasu czy zapomniane sanktuarium wydają się tętnić złowrogą obecnością. Właśnie to uwielbiam, nigdy nie wiadomo z jakim bytem przyjdzie się zmierzyć. To nie tylko historią o potworach i walce w cieniu słowiańskich mitów.
Komentarze
Prześlij komentarz