Recenzja Julie Kagawa „Żelazny król”
Ojciec sześcioletniej Meghan Chase zniknął i od tego
dnia życie dziewczynki nie było już takie samo. Nie potrafiła odnaleźć się ani
w szkole, ani w rodzinnym domu.
W dniu szesnastych urodzin Megan jej najlepszy przyjaciel Robbin odkryje przed
nią świat, którego istnienia nie przeczuwała, i uczucia, o jakich nie śniła.
Nie spodziewała się, że prawda może być aż tak zaskakująca. W krainie Nigdynigdy
dowiaduje się, że jest córką mitycznego króla elfów, a jednocześnie pionkiem w
toczonej od dawna śmiertelnej wojnie dwóch królestw.
Megan będzie zmuszona odpowiedzieć sobie na pytania: Jak daleko zdoła się
posunąć, aby uratować osobę, na której jej zależy? Czy potrafi powstrzymać zło,
jakiemu żadna istota z krainy elfów nie śmie się przeciwstawić? Czy rozbudzi
uczucie w młodym księciu, który chętniej widziałby ją martwą, niż pozwolił na
rozpalenie swego lodowatego serca?
I czy wypełni swe przeznaczenie?
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2024
Format: Książka
Liczba stron: 392
Cykl: Żelazny dwór
Tom I
„Żelazny król” to moje drugie spotkanie z twórczością
autorki, muszę przyznać, że ta seria mnie zaintrygowała. Wydanie jest piękne z
barwionymi brzegami, opis wydawcy sprawił, że bardzo chciałam ją przeczytać. To
książka, która rozpoczyna cykl o niebezpiecznych, nieprzewidywalnych elfach,
które są równie okrutne, jak Żelazny dwór. Uwielbiam wznowienia, dzięki nim można
dostać szansę na poznanie historii, której nie miało się okazji dostrzec
wcześniej. To jedna z tych książek, w której mamy magię, dziwne, zupełnie niepodobne
do nikogo istoty, które bywają nieobliczalne i złośliwe. Czy znajdziecie w
sobie odwagę, aby trafić do świata Nigdynigdy?
Główną bohaterką książki autorstwa Julie Kagawy od
tytułem „Żelazny król” jest Meghan Chase, to nastolatka, która ma dość ciężkie
życie. Nie lubi zwracać na siebie uwagi, woli być niewidoczna, zwłaszcza, że
potrafi z łatwością zrazić do siebie innych. Jej ojciec zaginął w tajemniczych
okolicznościach, a jej matka uznała, że przyszedł czas, aby ułożyć sobie życie
na nowo. Zamieszkała na farmie z Meghan, na zupełnym uboczu. Jej rodzina się
powiększyła, ma przyrodniego brata, wszystko się jakoś układa do czasu, kiedy w
jej otoczeniu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. W dniu szesnastych urodzin
dziewczyny, jej najlepszy przyjaciel Robbin wyjawia jej prawdę, na którą nikt
nie byłby gotowy. Inny świat staną przed nią otworem, kraina Nigdynigdy, z
którą jest połączona, ponieważ jest córką króla elfów. Czy będzie potrafiła z tym
żyć i ocalić kogoś, na kim jej zależy? Jakie będzie jej przeznaczenie?
W książkę „Żelazny król” wciągnęłam się od pierwszej strony i pokochałam klimat stworzony przez autorkę. Czytając, czułam się jak Alicja w Krainie Czarów, a to za sprawą wszystkich niesamowitych stworzeń, które bohaterka spotkała na swojej drodze. Julie Kagawa emanuje stylem, który czyta się łatwo i przyjemnie. Nie zasypuje czytelnika natłokiem informacji, raczej powoli wprowadza czytelnika w wykreowany przez siebie świat. Opisy ubarwiają strony powieści, a jej ton nigdy nie jest zbyt pompatyczny. Podobała mi się postać głównej bohaterki, jest silna, niezależna, uparta i bezinteresowna. To jest rodzaj postaci, o której chcesz czytać, którą się w pewien sposób podziwia. W głębi serca jest niepewna siebie, jak wielu z nas i uważałam, że można się z nią łatwo się utożsamić. „Żelazny król” to historia, która wciągnęła mnie całkowicie i dość szybko ją ukończyłam. Zakończenie wywołało u mnie ogromne emocje, dlatego teraz nie mogę się doczekać przeczytania drugiej części. Bardzo cieszył mnie fakt, że znajdowała się u mnie w domu i tylko czekała, aby wziąć ją do ręki.
W s p ó ł p r a c a r e k l a m o w a
Komentarze
Prześlij komentarz