Recenzja Kinga Chojnacka „Strefy”
Od tej pory masz tylko
jeden cel: przetrwać.
Siedem lat po serii wielkich katastrof Ziemia
składa się wyłącznie z pustyń, ruin miast i śmiertelnego wirusa, który
dziesiątkuje resztki ludzkości. Większość tych, którym udało się przeżyć,
mieszka w Strefach – specjalnych schronach, których opuszczenie grozi szybką
śmiercią.
A jednak Marion Dallas, zabójczyni pracująca na
zlecenie przewodniczącego Strefy A, czuje, że nie może tu zostać ani chwili
dłużej. Gdy odkrywa, że jej matka nie żyje, a na siostrze przeprowadzane są
brutalne eksperymenty, decyduje się zemścić za wszystkie wyrządzone jej
najbliższym krzywdy. Droga, w którą wyruszy, będzie długa i skrajnie
niebezpieczna, a Marion będzie musiała zmierzyć się z morderczym upałem,
kwaśnymi deszczami i atakiem pozastrefowego gangu. Towarzyszący jej mężczyzna,
w ostatniej chwili uratowany przed egzekucją, może pomóc w przetrwaniu tej
wyprawy lub… okazać się śmiertelnym wrogiem.
Debiut literacki Kingi Chojnackiej trochę poczekał na
swoją kolej na moim stosiku, jednak jak już złapałam „Strefy” w swoje dłonie to
nie chciałam ich wypuścić. Lubię czasami sięgnąć po książki postapokaliptyczne,
gdzie ludzkość nie tylko próbuje stanąć na nogi po takich problemach, ale
także, kiedy dzieje się coś więcej, poza tym, co oczywiste. Jak przetrwać w
świecie, w którym czai się niebezpieczeństwo? Nie tylko brak żywności,
podstawowych towarów potrafi wstrząsnąć światem, ale także choroba, która
zdziesiątkuje i tak niewielką ludzkość. Czym są strefy? Jak autorka poradziła
sobie z tak trudną tematyką debiutując jednocześnie? O czym jeszcze opowiada
książka?
Główną bohaterką książki „Strefy” jest Marion Dallas, kobieta,
która nie pozwoli sobie wejść na głowę, a kiedy trzeba nie zawaha się
zaatakować. Nie bez znaczenia jest to, że trudni się zabijaniem, a robi to
na zlecenie przewodniczącego Strefy A, jednak nie robi tego z zamiłowaniem.
Najchętniej by stamtąd odeszła, jednak to nie jest takie proste, jakby mogło
się nam wydawać. Marion ma wiele na głowie, przede wszystkim stara się
przetrwać w świecie, w którym upadł. Kiedy dowiaduje się o śmierci matki, a
także o tym, że jej siostra cierpi katusze stając się ofiarom eksperymentów,
coś w niej pęka, dziewczyna decyduje się poprowadzić własną vendettę, a motorem
ku temu okazała się zemsta. Ziemia także będzie przeciwko niej, kwaśne deszcze,
niesamowite upały to zaledwie początek tego, z czym będzie się musiała
zmierzyć. Czy nieoczekiwany towarzysz okaże się przyjacielem, czy wrogiem? Czy
w takim świecie można komuś zaufać?
„Strefy” Kingi Chojnackiej są
świetnym debiutem, a przede wszystkim trochę na czasie pod względem tajemniczej
choroby, która dzieli ludzkość i dziesiątkuje. Brzmi znajomo? W książce mamy
także kataklizmy, które zniszczyły świat utrudniając jakiekolwiek w nim funkcjonowanie.
Ludzie musieli coś zrobić i zadziałać, próbować przetrwać i wymyślić ku temu
odpowiednie warunki. W taki sposób powstały tytułowe strefy, które pełniły rolę
bunkrów. Wyjście na zewnątrz jest wyrokiem śmierci, jednak główna bohaterka nie
miała wyboru, nie mogła pozostać w takim miejscu. Motyw jej podróży wcale nie
jest lekki i przyjemny, wiele przeciwności przed nią, a autorka poradziła sobie
doskonale z ich opisem. Kinga Chojnacka podjęła się trudnego wyzwania, jednak
nie było ono niemożliwe do realizacji, o czym nam pokazała. Autorka stworzyła niesamowity
świat, w którym nie chciałabym żyć, a to, dlatego, że nie posiadam takiego
ognia, jak główna bohaterka, ani umiejętności, co prawda te można nabyć, ale
mimo wszystko takie życie jest ciężkie do prowadzenia. Marion jest świetną i niezwykle silną
bohaterką, którą szczerze polubiłam, zaimponowała mi uporem i niezłomnością. Zakończenie
powieści było zaskakujące i szczerze powiedziawszy żałowałam, że nie posiadam
kolejnej części, bo sięgnęłabym po nią natychmiastowo. Mam nadzieję, że nie
będziemy musieli zbyt długo na nią czekać. Książka jest godna polecenia.
Bardzo dziękuję za recenzję i cieszę się, że książka się podobała
OdpowiedzUsuńBardzo czekam na ciąg dalszy :)
Usuń