[PATRONAT] Rozdział trzeci Brigid Kemmerer "A curse so dark and lonely"
ROZDZIAŁ
TRZECI
RHEN
Metalowe dekoracje
lśnią we wpadających przez okno mojego salonu promieniach słońca, rzucając
cienie na ręcznie szyte gobeliny oraz obite jedwabiem fotele, w których niegdyś
przesiadywali moi rodzice. Czasem, gdy siedzę tu dostatecznie długo, mogę wyobrazić
sobie ich obecność. Słyszę opryskliwy ton ojca, który zawsze miał w zanadrzu
całą litanię przestróg i wykładów. Słyszę cichy głos matki, która w takich
chwilach często była dla niego głosem rozsądku.
Pamiętam też własną arogancję.
Mam ochotę opuścić zamek i rzucić się z klifu.
Tylko że to nie zadziała. Próbowałem, i to kilka razy.
I za każdym razem budzę się tutaj, w tym pomieszczeniu,
skąpany w promieniach słońca. Ogień zawsze pali się delikatnie w kominku, tak
jak i teraz, a jego płomienie trzaskają w znajomym rytmie. Kamienna podłoga
wygląda na świeżo wypolerowaną, wino i kielichy stoją w gotowości na małym
stoliku. Broń Greya wisi na drugim krześle i czeka na jego powrót.
Zawsze wszystko wygląda tak samo.
Z jednym wyjątkiem. Po ofierze nigdy nie ma śladu.
Płomień coraz bardziej się wznieca. W samą porę. Grey
wkrótce się zjawi.
Wzdycham. Na końcu języka mam już przygotowaną obszerną,
kwiecistą przemowę powitalną, choć często muszę trochę zaczekać, aż dziewczyna
ocknie się ze snu wywołanego eterem, który podał jej wcześniej Grey. Na
początku zawsze są przerażone, ale z czasem nauczyłem się skutecznie je
uspokajać. Wiem, jak wykorzystać swój urok i wzbudzić w nich zaufanie.
Tylko po to, by całkowicie je zburzyć w czasie
przesilenia zimowego. To właśnie wtedy, na własne oczy, widzą moją przemianę.
Powietrze drży, a ja podnoszę się z krzesła. Owszem,
nienawidzę tej klątwy oraz bezkresnej rutyny, jaka tu panuje, ale dziewczęta są
jedynym zmieniającym się elementem tego cyklu. Mimo wszystko ciekawi mnie, cóż
za nieprzytomną piękność Grey będzie tym razem trzymał w ramionach.
Jednak gdy Grey pojawia się w pomieszczeniu, przypiera
dziewczynę do podłogi.
Nie jest nieprzytomną pięknością. Jest mizerna, bosa… i
właśnie próbuje rozorać paznokciami szyję dowódcy.
Grey klnie siarczyście i odpycha jej dłoń. Na gardle
wykwitają mu krwawe pręgi.
Podnoszę się z krzesła z lekkim opóźnieniem wywołanym
przez ten niecodzienny widok.
– Dowódco! Puść ją.
Grey natychmiast schodzi z dziewczyny i chwiejnie wstaje
z podłogi. Dziewczyna pośpiesznie się od niego odsuwa, przyciskając do piersi
coś na kształt przerdzewiałej broni. Jej ruchy są niepewne i kompletnie
pozbawione gracji.
– Co się dzieje? – Kładzie dłoń na ścianie
i podnosi się z podłogi. – Co zrobiłeś?
Grey bierze miecz z krzesła i wyciąga go z pochwy z
gwałtownością, której nie widziałem u niego od… od wieków.
– Bez obaw, mój panie. Możliwe, że ten sezon będzie
najkrótszy ze wszystkich, jakie mieliśmy do tej pory.
Dziewczyna unosi zardzewiały pręt, jakby mógł on stanowić
jakąkolwiek ochronę w spotkaniu z wytrenowanym fechmistrzem. Ciemne loki
wysuwają się spod jej kaptura, a twarz ma ściągniętą z wyczerpania i ubrudzoną.
Ciężar ciała przenosi na prawą nogę, przez co zaczynam się zastanawiać, czy
Grey zrobił jej krzywdę.
– No, śmiało – mówi, przeskakując wzrokiem
między mną, a dowódcą. – Znam idealne miejsce, w które nie udało mi
się jeszcze trafić.
– Z chęcią. – Grey unosi miecz i robi krok
w jej stronę. – Ponieważ mogę powiedzieć dokładnie to samo.
– Dość. – W życiu nie widziałem, żeby Grey
chciał rzucać się na jedną z dziewcząt. Widząc brak reakcji, dodaję
ostro: – To rozkaz, dowódco.
Tym razem spełnia polecenie, jednak nie chowa miecza ani
nie spuszcza wzroku z dziewczyny.
– Nie myśl – cedzi przez zęby Grey – że
z tego powodu dam ci się znowu zaatakować.
– Bez obaw – rzuca dziewczyna. – Jestem
pewna, że jeszcze będę miała ku temu okazję.
– Zaatakowała cię? – Unoszę
brwi. – Grey, ona jest dwa razy mniejsza od ciebie.
– Nadrabia temperamentem. Poza tym to nie ją
wybrałem.
– Gdzie ja jestem? – Dziewczyna przenosi
wzrok ze mnie na Greya, potem na miecz, który dowódca wciąż trzyma w dłoni… A
następnie na znajdujące się za nami drzwi. Zaciska palce na pręcie z taką siłą,
że jej knykcie robią się białe. – Co zrobiłeś?
Zerkam na Greya i zniżam głos:
– Schowaj miecz. Straszysz ją.
Strażników królewskich trenuje się tak, by wykonywali
rozkazy bez wahania, a Grey nie stanowi wyjątku od tej reguły. Wsuwa miecz do
pochwy, ale pas z bronią zapina wokół bioder.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio w pierwszym dniu sezonu
nosił przy sobie broń. Prawdopodobnie dawno temu – za czasów, gdy ja miałem
jeszcze kim rządzić, a straż królewska musiała raz po raz chronić mury zamku
przed niebezpieczeństwami, które nadchodziły z zewnątrz.
Niemniej jednak kiedy Grey chowa broń, panująca w
komnacie napięta atmosfera nieco się rozluźnia. Wyciągam dłoń i ściszam głos,
jakbym mówił do rozjuszonego źrebaka.
– Nic ci tu nie grozi. Czy możesz oddać mi swoją
broń?
Dziewczyna zerka szybko na Greya, który wciąż trzyma dłoń
na rękojeści miecza.
– Nie ma mowy.
– Boisz się Greya? Zaraz rozwiążemy ten
problem. – Przenoszę na niego wzrok. – Dowódco. Nie wolno
ci skrzywdzić tej dziewczyny.
Grey cofa się nieznacznie i zakłada ręce na piersi.
Nowoprzybyła uważnie obserwuje tę scenę, a następnie
bierze głęboki wdech i ostrożnie robi krok do przodu, wyciągając pręt ku mnie.
Cieszę się, że można ją oswoić równie łatwo, co
pozostałe. Podnoszę dłoń i patrzę na nią zachęcająco.
Dziewczyna robi kolejny krok… lecz nagle wyraz jej twarzy
ulega zmianie. Wykrzywia usta, zaciska mocniej palce na swojej prowizorycznej
broni i robi potężny zamach.
Ciężka stal trafia mnie w brzuch, tuż pod żebrami. Do
diabła, jak to boli. Zginam się w
pół, lecz nowoprzybyła niemal natychmiast przygotowuje się do kolejnego
uderzenia, celując prosto w moją głowę.
Na całe szczęście mój trening był niemal tak
rygorystyczny jak w przypadku Greya. Robię unik i łapię za pręt, nim udaje jej
się mnie dosięgnąć.
Teraz rozumiem, dlaczego Grey wyciągnął miecz.
W jej oczach płonie wyzwanie. Szarpnięciem przyciągam ją
do siebie, próbując wyrwać jej broń z rąk.
Zamiast tego jednak wypuszcza pręt, pozbawiając mnie
równowagi. Utykając na lewą nogę, dopada do drzwi i wybiega na korytarz, a
dźwięk jej ciężkiego oddechu odbija się echem od otaczających ją ścian.
Nie biegnę za nią. Metalowy pręt upada z brzękiem na
podłogę, a ja przyciskam dłoń do boku.
Grey nie ruszył się z miejsca. Wciąż stoi tam, gdzie
wcześniej, z rękami założonymi na piersi.
– Nadal chcesz, żebym nie robił jej krzywdy?
Kiedyś nie śmiałby kwestionować moich decyzji.
Kiedyś może bym się tym przejął.
Wzdycham ciężko i krzywię się, czując, jak moje żebra
napierają na świeżo stłuczone miejsce. I tak oto ekscytację płynącą z zyskania
nowej atrakcji zastąpił ból. Skoro już teraz tak uparcie próbuje ode mnie uciec,
to nie ma już dla nas nadziei.
Cienie w salonie poruszają się delikatnie, podążając
znajomą ścieżką, którą widziałem już setki razy.
Po tym jak ten sezon zakończy się kolejną porażką,
zobaczę ją jeszcze raz.
– Jest ranna – mówi Grey. – Daleko
nie ucieknie.
Ma rację. Marnuję czas.
Tak jakbym nie miał go aż nadto.
– Idź – mówię. – Sprowadź ją tu.
Komentarze
Prześlij komentarz