[PATRONAT] Rozdział pierwszy "Złączeni pokusą" Cora Reilly
Rozdział pierwszy
Cztery lata wcześniej
Liliana
Nadal płonęłam
ze wstydu, kiedy wspominałam pierwszą żenującą próbę flirtowania z Romero.
Matka i moja siostra Aria zawsze ostrzegały mnie, żebym nie prowokowała mężczyzn,
więc przy nikim nie byłam tak śmiała, co przy Romero. Wydawał się niegroźny,
jakby nigdy nie mógł mnie skrzywdzić, nieważne, jak bardzo bym go nie sprowokowała.
Byłam młoda i głupia, i chociaż miałam tylko czternaście lat, byłam przekonana
o tym, że wiedziałam wszystko, co trzeba wiedzieć na temat mężczyzn i miłości
oraz wszystkich tych rzeczach.
Było to na kilka dni przed ślubem Arii. Luca przysłał do nas Romero, żeby
chronił moją siostrę, ponieważ uważał, że ludzie ojca nie zrobią tego wystarczająco
dobrze. Co było niedorzeczne, ponieważ Umberto chronił mnie, Giannę i Arię od
dnia naszych narodzin. Wybór ochroniarza przyszłej żony był poważną sprawą – tak
blisko dopuszczało się tylko kogoś, do kogo miało się bezgraniczne zaufanie.
Jednakże to nie dlatego zaufałam Romero.
Wyglądał cudownie w białej koszuli, czarnych eleganckich spodniach i kamizelce
skrywającej kaburę na broń, kiedy wszedł do apartamentu, który dzieliłam z
siostrami w hotelu Mandarin Oriental. I z jakiegoś powodu, gdy spojrzałam w
jego brązowe oczy, zdawał się milszy od innych mężczyzn z naszego świata. Nie
mogłam oderwać od niego wzroku. Nie byłam pewna, co sobie myślałam albo co
chciałam osiągnąć, ale jak tylko spoczął, podeszłam do niego wolnym krokiem i
usiadłam mu na kolanach. Miał umięśnione ciało, a pod piękną warstwą zewnętrzną
skrywała się siła. Spiął się, lecz zobaczyłam w jego oczach coś, przez co tego
dnia się w nim zakochałam. W przeszłości, kiedy flirtowałam z żołnierzami taty,
widziałam w ich wzroku coś, przez co nie miałam wątpliwości, że nie zawahaliby
się mnie wykorzystać, gdybym nie była córką swojego ojca. Ale przy Romero nie
musiałam się o to martwić, ponieważ wyglądał, jakby nie zamierzał brać ode mnie
więcej, niż sama byłam gotowa mu dać. Gdy usiadłam mu na kolanach, dostrzegłam
w jego oczach konsternację i obawę. Jednak mnie nie zepchnął, w ogóle się nie
ruszył. Palce mężczyzny w dalszym ciągu spoczywały na podłokietnikach. Był
niezwykle opanowany. Zdawał się dobrym chłopakiem i przypominał tych podziwianych
przeze mnie z daleka, jakich nie można było znaleźć w mafii. Był niczym rycerz
w lśniącej zbroi, kwintesencja snów głupiutkich dziewczyn… Dziewczyn takich jak
ja. Aria się wkurzyła i odesłała mnie do pokoju, ale zanim wyszłam, zerknęłam
po raz ostatni na mężczyznę, który na zawsze skradł moje serce. Romero.
Żołnierz nowojorskiej Famiglii.
***
Zaledwie kilka
miesięcy później dowiedziałam się, że Romero nie był tym, za kogo go miałam;
kim chciałam, żeby był i kogo z niego zrobiłam. Ten dzień jeszcze długo mnie
prześladował. Właśnie wtedy moje zauroczenie mogło mi przejść na zawsze.
Rodzice zabrali mnie, Giannę i Fabiano do Nowego Jorku na pogrzeb
Salvatore Vitiello, ojca Luki i Matteo, chociaż w ogóle go nie znałam. Byłam
bardzo podekscytowana, ponieważ wiedziałam, że znowu zobaczę się z Arią. Jednak
ten wyjazd szybko zmienił się w koszmar, prawdziwy przedsmak tego, co oznaczało
życie w naszym świecie.
Gdy Rosjanie zaatakowali posesję Vitiellich w Hamptons, Romero zabrał
mnie i mojego brata Fabiano do pokoju, gdzie zostaliśmy sami do czasu, aż z
odsieczą przyszła Famiglia kierowana przez Lucę. Ktoś dał mojemu bratu środek uspokajający,
ponieważ kompletnie mu odbiło, kiedy nasz ochroniarz zginął na naszych oczach
od strzału w głowę. Ja byłam dziwnie spokojna, prawie, jakbym znajdowała się w
transie, leżąc przy Fabiano w łóżku i wsłuchując się w dźwięki dochodzące z
korytarza. Za każdym razem, kiedy ktoś mijał nasz pokój, spinałam się, gotowa
na kolejny atak. Aż w końcu napisała do mnie Gianna, pytając, gdzie jestem. Jeszcze
nigdy nie poruszałam się tak szybko. W niecałe dwie sekundy wyskoczyłam z
łóżka, przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi na oścież. Gianna stała na
korytarzu, a jej rude włosy były w kompletnym nieładzie. Jak tylko ją
przytuliłam, od razu poczułam się lepiej i bezpieczniej. Skrzywiła się,
ponieważ za mocno ją ścisnęłam – Rosjanie ją posiniaczyli. Od czasu
przeprowadzki Arii, to Gianna zajęła miejsce naszej matki, która była zbyt
zajęta obowiązkami związanymi ze spotkaniami towarzyskimi oraz zaspokajaniem
każdej zachcianki ojca.
– Gdzie idziesz? – zapytałam, rozglądając się na prawo i lewo.
– Na dół. Chcę zobaczyć zniszczenia.
Poczułam panikę. Nie chciałam znowu zostawać sama, a Fabi miał się
obudzić dopiero za kilka godzin, więc pomimo moich obaw, co znajdziemy na
parterze, zeszłam z siostrą na dół. Większość mebli w salonie została
zniszczona podczas potyczki z Rosjanami i niemal całą powierzchnię tego
pomieszczenia pokrywała czerwona ciecz. Nigdy nie przeszkadzał mi widok krwi.
Fabi zawsze przychodził do mnie pokazać obrażenia, szczególnie kiedy zebrała
się w nich ropa, ponieważ źle je oczyszczał. I nawet teraz, gdy mijałyśmy tę
całą czerwień pokrywającą białe dywany i sofy, to nie na jej widok czułam ucisk
w żołądku. To przez wspomnienie wcześniejszych wydarzeń. Nawet nie czułam
zapachu krwi, ponieważ miałam zatkany nos od płaczu. Ucieszyłam się, kiedy
Gianna ruszyła w stronę innej części domu, lecz wtedy dobiegł nas pierwszy
krzyk z piwnicy. Był to pełen bólu, wysoki wrzask. Głos należał do mężczyzny,
choć wcześniej zdawało mi się niemożliwe, żeby mężczyzna wydał z siebie taki dźwięk. Odwróciłabym się na pięcie i
udała, że nic tam nie było. Jednak Gianna była inna.
Otworzyła stalowe drzwi, które prowadziły do podziemnych pokoi. Na schodach
było ciemno, ale z głębi znajdującej się w dole piwnicy wylewało się światło.
Zadrżałam.
– Nie zamierzasz tam schodzić, prawda? – zapytałam szeptem. Powinnam była
znać odpowiedź. To była Gianna. Czy ona kiedykolwiek postępowała rozważnie?
– Zamierzam, ale ty zostaniesz na schodach – oznajmiła, po czym zaczęła
schodzić. Zawahałam się na sekundę, a następnie ruszyłam za nią. Nikt nie
mógłby mi zarzucić tego, że potrafię słuchać rozkazów. Co do tej kwestii
byłyśmy do siebie bardzo podobne.
Gianna zgromiła mnie wzrokiem.
– Zostań tu. Obiecaj mi.
Chciałam się z nią kłócić, w końcu nie byłam już dzieckiem, lecz wtedy z
pomieszczenia znajdującego się u podstawy schodów dobiegło nas wycie, przez
które zjeżyły mi się włoski na karku.
– Okej. Obiecuję – zapewniłam ją szybko.
Gianna odwróciła się i pokonała pozostałe stopnie. Zatrzymała się na
chwilę na ostatnim, po czym w końcu znalazła się w piwnicy. Choć widziałam
tylko część pleców, to i tak zauważyłam, jak napinają się jej mięśnie, więc cokolwiek
tam zobaczyła, to z pewnością było to coś, co ją zaniepokoiło. Usłyszałam
zduszony krzyk, na który Gianna się wzdrygnęła. Ignorując dudnienie w uszach,
zeszłam po cichu na dół. Musiałam dowiedzieć się, co widziała siostra. Nie było
łatwo ją przestraszyć.
Już schodząc, wiedziałam, że tego pożałuję, jednak nie potrafiłam się
oprzeć. Byłam zmęczona tym, jak wszystko zawsze mnie omijało, ponieważ byłam za
młoda. Każdego dnia przypominano mi, jak wielkiej wymagam ochrony.
Gdy tylko stopy znalazły się na podłodze piwnicy, mój wzrok padł na
środek pomieszczenia. Na początku nie mogłam nawet pojąć, co się działo. Najwyraźniej
mózg dał mi szansę na to, żeby odejść i udawać głupią. Jednak zamiast uciec,
zostałam i po prostu wpatrywałam się w odgrywaną scenę. Nie przestawałam patrzeć,
podczas gdy mój mózg wchodził na najwyższy bieg, chłonąc każdy szczegół, każdy makabryczny szczegół tego, co rozgrywało
się przed moimi oczami. Szczegóły, które dokładnie pamiętałam, nawet po latach.
Było tam dwóch Rosjan; zostali przywiązani do krzeseł. Była też krew.
Matteo wraz z jakimś mężczyzną bili ich i cięli rozgrzanymi nożami. Miałam
wrażenie, jakby wszystko się ode mnie oddaliło, żołądek podszedł mi do gardła,
i wtedy mój wzrok spoczął na Romero oraz jego brązowych oczach, które nie
wyrażały teraz tyle dobroci, ile zapamiętałam. Dłonie miał pokryte krwią. Dobry
chłopak i wymarzony rycerz w lśniącej zbroi? To nie był on. Wrzask wyrwał się z
mojego ciała, ale wiedziałam o tym tylko dlatego, że czułam ucisk w klatce
piersiowej i gardle. Nie słyszałam niczego poza szumem w uszach. Wszyscy
wpatrywali się we mnie, jakbym to ja
była nienormalna. Nie byłam pewna, co wydarzyło się po tym. Zapamiętałam tylko
urywki. Łapiące mnie dłonie, mocno trzymające ramiona. Uspokajające słowa,
które w ogóle nie pomagały. Pamiętałam ciepłą klatkę piersiową na moich plecach
i zapach krwi. Poczułam krótki, piekący ból, kiedy Matteo coś mi wstrzyknął, i
wtedy świat stał się dziwnie spokojny. Przerażenie, teraz ukryte, nadal się
gdzieś czaiło. Widziałam jak przez mgłę, że Romero ukląkł przy mnie, po czym
podniósł i wyprostował się, trzymając mocno w ramionach. Narzucone mi poczucie spokoju
zwyciężyło i rozluźniłam się, wtulając w jego klatkę piersiową. Tuż przed
oczami zobaczyłam czerwoną plamę szpecącą jego nieskazitelnie białą koszulę.
Krew torturowanych mężczyzn. Przerażenie chciało przedrzeć się przez lek, ale na
darmo. Poddałam się. Zamknęłam delikatnie powieki, z rezygnacją poddając się czekającemu
mnie losowi.
Romero
Moim zadaniem
jako członka mafii od zawsze było chronienie tych, których przysięgałem strzec:
słabszych, dzieci i kobiet. Właśnie temu celowi poświęciłem życie. Co prawda krzywdzenie
innych oraz bycie brutalnym i oziębłym stanowiło dużą część mojej pracy, ale dzięki
pilnowaniu, żeby inni byli bezpieczni, mogłem się poczuć, jakby było we mnie
więcej niż tylko zło. Chociaż nie miało to znaczenia, ponieważ zrobiłbym każdą złą
rzecz, o którą poprosiłby mnie Luca. Łatwo było zapomnieć, że pomimo naszych morali
oraz kodeksów, my, gangsterzy, dla większości ludzi uosabialiśmy zło. Krzyk
Liliany przypomniał mi o naszej prawdziwej naturze, o mojej prawdziwej naturze. Wrzaski Rosjan mnie nie poruszyły. W
przeszłości słyszałem podobne, a nawet gorsze. Lecz ten niekończący się pisk
dziewczynki, którą mieliśmy chronić, był niczym nóż wbity prosto w serce.
Najgorszy był wyraz jej twarzy i oczu. To one pokazały mi dokładnie, czym
byłem. Może dobry mężczyzna poprzysiągłby sobie, że stanie się lepszym
człowiekiem, ale ja byłem dobry w swojej pracy. Przez większość czasu lubiłem swoją robotę. Nawet wyrażająca oszołomienie
twarz Liliany nie mogła zniechęcić mnie do pracy w mafii. Wtedy nie wiedziałem
jeszcze, że to nie będzie najgorszy sposób, w jaki spierdolę jej życie.
Liliana nie przestawała krzyczeć.
– Romero! – warknął Matteo. – Zajmij się Lilianą.
Ruszyłem w jej stronę, lecz patrzyła na mnie niewidzącym wzrokiem. Gianna
drgnęła, jakby chciała stanąć mi na drodze, ale za chwilę pozwoliła mi przejść.
Stalowe drzwi znajdujące się u szczytu schodów otworzyły się z hukiem i
do piwnicy wpadł Luca.
– Co tu się, kurwa, dzieje?!
Znajdowałem się tuż przed Lilianą, która nie przestawała krzyczeć.
– Uspokój się, Lily. Wszystko w porządku – wymamrotałem. Wyglądała, jakby
mnie nie słyszała.
Wyciągnąłem dłoń i zacisnąłem palce na jej chudym ramieniu, ale na dotyk zareagowała
ucieczką. Odskoczyła i próbowała mnie zaatakować, lecz objąłem ją na wysokości
klatki piersiowej, przyciskając jej ręce do boku. Czułem ciężki oddech
dziewczyny, kiedy starała się mi wyrwać.
Krzyczała i kopała. Była drobną dziewczyną, ale i tak cholernie trudno
było ją utrzymać.
– Niech się zamknie! Aria to usłyszy – warknął Luca. Próbował złapać ją
za nogi, ale udało jej się kopnąć go w brodę. Zrobił kilka chwiejnych kroków do
tyłu, chociaż raczej z zaskoczenia niż czegokolwiek innego.
Kurwa. Zdarzyło mi się walczyć z mężczyznami dwa razy większymi od
Liliany, którzy mieli dużo doświadczenia w walce, lecz przy nich byłem
bezwzględny, zamierzałem ich zabić, podczas gdy Lilianę musiałem obezwładnić,
nie robiąc jej krzywdy. Luca stanął w obliczu tego samego problemu. Aria by się
wściekła, gdyby skrzywdził jej młodszą siostrę i chociaż Luca był capo, to Aria miała nad nim władzę.
– Lily – Gianna próbowała uspokoić siostrę. – Lily, przestań.
Tito ruszył się z zamiarem pomocy, ale Matteo go odepchnął.
– Nie. Nie wtrącaj się.
Liliana wiła się w moich ramionach. Miałem wrażenie, jakbym trzymał próbującego
uwolnić się kota. Podniosła nogi i odbiła się nimi od ściany. Był to
niespodziewany ruch, więc potknąłem się i poleciałem do tyłu. Nadal przyciskałem
do siebie Lilianę, jednak rozluźniłem uścisk. Wstała, zanim zdążyłem ją złapać,
i spróbowała wyminąć biegiem Matteo, lecz był dla niej zbyt szybki. Jedną ręką
złapał ją za nadgarstek, a drugą owinął wokół talii. Chwilę później leżała na
plecach, a on klęczał na jej nogach, przygważdżając ręce dziewczyny nad głową.
Skoczyłem na równe nogi. Nie spodobało mi się to, co widziałem. Żadna
czternastolatka nie powinna tutaj być, nie powinna doświadczać takich okropieństw.
Luca ruszył w ich stronę ze strzykawką w ręce.
– Nie róbcie jej krzywdy! – krzyknęła Gianna. – Nie waż się jej, kurwa, tknąć!
– Bardzo staram się jej nic nie zrobić, ale ona mi to utrudnia. Luca,
teraz! – warknął Matteo, w dalszym ciągu przygważdżając Lilianę do podłogi.
Gianna zaszła Luce drogę.
– Co to?
– Środek na uspokojenie – odpowiedział Matteo.
– Zejdź mi, kurwa, z drogi – powiedział Luca, wymijając ją. Uklęknął przy
Lilianie i wepchnął igłę w jej ramię. Przestała się wyrywać. Matteo puścił jej
nadgarstki i wyprostował się. Kiedy Liliana została uwolniona, jęknęła i trzęsąc
się, zwinęła się w kulkę, po czym zaczęła płakać. Luca westchnął, przeczesując
włosy dłońmi. Na jego twarzy zauważyłem poczucie winy.
– Będziecie się smażyć w piekle – powiedziała Gianna. Uklękła obok
siostry i pogłaskała ją po głowie.
Jeden z Rosjan miał czelność się zaśmiać i Matteo w jednej chwili znalazł
się tuż przed nim.
– Zamknij się, kurwa, albo, przysięgam, potnę ci fiuta na kawałeczki i
każę ci na niego patrzeć.
– Romero, zanieś Lilianę do jej pokoju i powiedz lekarzowi, żeby ją
zbadał – rozkazał Luca.
Skinąłem głową. Schyliłem się nad Lilianą, wsunąłem ręce pod jej drobne
ciało i uniosłem ją.
Przycisnęła twarz do mojej klatki piersiowej, łkając. To był obraz, który
jeszcze długo miał mnie prześladować.
Liliana
Obudziłam się,
czując pod sobą coś ciepłego i miękkiego. Mój umysł nadal wolno działał, ale
wspomnienia były jasne i wyraźne. Bardziej wyraźne niż to, co zobaczyłam wokół
siebie, kiedy w końcu odważyłam się otworzyć oczy. Moją uwagę przykuł ruch w
rogu pokoju. Romero opierał się o przeciwległą ścianę. Szybko obrzuciłam
wzrokiem pokój, do którego zostałam przyniesiona. To była sypialnia dla gości,
a ja znajdowałam się w niej sama z
Romero. Gdyby nie utrzymujące się działanie
tego, co Matteo mi wcześniej wstrzyknął, znowu zaczęłabym krzyczeć. Zamiast
tego niemo przyglądałam się podchodzącemu do mnie mężczyźnie. Nie byłam pewna,
dlaczego kiedykolwiek wydawał mi się nieszkodliwy, ponieważ teraz każdy jego
ruch wskazywał na to, jak bardzo był niebezpieczny.
Gdy Romero już prawie stał przy moim łóżku, skrzywiłam się i wcisnęłam głowę w poduszkę. Zatrzymał się, a spojrzenie
jego ciemnych oczu złagodniało, choć ja nie dałam się już nabrać na widoczną w
nich dobroć. Nie po tym, co widziałam.
– Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna.
Nigdy nie czułam się, jakbym była
w niebezpieczeństwie. Do teraz. Chciałam odzyskać błogą nieświadomość. Nic nie powiedziałam.
Romero wziął ze stolika nocnego szklankę wody i wyciągnął ją do mnie.
Przyjrzałam się jego dłoniom, szukając na nich śladu krwi, ale musiał je bardzo
dokładnie wyczyścić. Nie było na nich ani odrobiny czerwieni, nawet między
palcami i pod paznokciami. Prawdopodobnie miał dużą wprawę w pozbywaniu się
plam. Na samą myśl poczułam gulę w gardle.
– Musisz coś wypić, mała.
Szybko spojrzałam mu w twarz.
– Nie jestem dzieckiem.
Na twarzy Romero pojawił się ślad uśmiechu.
– Oczywiście, że nie, Liliano.
Przyjrzałam się jego twarzy, szukając na niej śladu kpiny, śladu mroku, jaki
ujrzałam w piwnicy, ale Romero wyglądał teraz jak dobry facet, którym chciałam,
żeby był. Usiadłam i wzięłam od niego szklankę. Drżała mi dłoń, jednak udało mi
się nie wylać na siebie wody. Po dwóch łykach oddałam szklankę Romero.
– Niedługo będziesz mogła pójść do sióstr, ale najpierw Luca chce porozmawiać
z tobą o tym, co dziś zobaczyłaś – oświadczył ze spokojem.
Strach przeszył mnie niczym zimne ostrze. Kiedy chwilę później usłyszałam
pukanie, wyślizgnęłam się z łóżka. Do pokoju wszedł Luca i zamknął za sobą
drzwi. Szybko przeniosłam wzrok z niego na Romero. Nie chciałam znowu wpaść w
szał, ale czułam, jak pomimo nadal działającego środka uspokajającego dopada
mnie kolejny atak paniki. Jeszcze nigdy nie byłam z nimi sam na sam, a po
wydarzeniach tego dnia, to było dla mnie zbyt wiele.
– Nikt nie zamierza cię skrzywdzić – oznajmił Luca głębokim głosem.
Chciałam mu wierzyć. Zdawało się, że Aria go kocha, więc nie mógł być zły, a
poza tym nie było go w piwnicy, kiedy torturowano Rosjan. Zaryzykowałam i znowu
spojrzałam na wpatrującego się we mnie Romero.
Spuściłam głowę.
– Wiem – powiedziałam w końcu. Pewnie dało się słyszeć, jak bardzo nie
wierzę we własne słowa. Zrobiłam głęboki wdech i wbiłam wzrok w podbródek Luki.
– Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać, tak?
Skinął głową. Nie przysunął się bliżej. Romero też tego nie zrobił. Pewnie
z łatwością dostrzegli mój strach.
– Nie możesz powiedzieć Arii o tym, co dzisiaj zobaczyłaś. Zmartwiłaby
się.
– Nie powiem jej – obiecałam szybko. Nigdy nie zamierzałam z nią o tym
rozmawiać. Nie chciałam przypominać sobie tego, co się wydarzyło, a tym
bardziej nie zamierzałam nikomu o tym mówić. Gdybym mogła, od razu wymazałabym to z pamięci.
Mężczyźni spojrzeli po sobie, a następnie Luca otworzył drzwi.
– Jesteś o wiele rozsądniejsza od Gianny. Przypominasz mi Arię.
Z jakiegoś powodu te słowa sprawiły, że poczułam się jak tchórz. Chociaż
Aria wcale nim nie była. Obie moje siostry były odważne na swój własny sposób.
Poczułam się jak tchórz, ponieważ zgodziłam się zachować milczenie z egoistycznych
pobudek – chciałam zapomnieć o tym, co wydarzyło się w piwnicy – a nie dlatego,
że chciałam chronić Arię przed prawdą. Z pewnością poradziłaby sobie z nią o
wiele lepiej niż ja.
– Możesz zabrać ją do Gianny, ale upewnij się, żeby nie chodziły już po
domu – rozkazał Luca.
– A co z Arią? – wyrzuciłam z siebie.
Luca spiął się.
– Śpi. Możesz zobaczyć się z nią później. – I po tych słowach wyszedł.
Objęłam się w talii.
– Czy moi rodzice wiedzą, co się wydarzyło?
– Tak. Twój ojciec odbierze was, jak już załatwi sprawy i wtedy wrócicie
do Chicago. Prawdopodobnie jutro rano. – Romero czekał, ale ja się nie
ruszyłam. Z jakiegoś powodu czułam dreszcze, kiedy myślałam, że miałabym się do
niego zbliżyć, co było niedorzeczne, ponieważ jeszcze nie tak dawno temu
wyobrażałam sobie, jak się całujemy.
Otworzył szeroko drzwi i wycofał się.
– Gianna na pewno nie może się doczekać, aż cię zobaczy.
Robiąc głęboki wdech, zmusiłam się do ruszenia w jego kierunku. Był
zupełnie zrelaksowany i miał spokojny wyraz twarzy, więc pomimo panicznego strachu wciąż buzującego głęboko w
moim ciele, poczułam delikatne motyle w brzuchu, gdy mijałam Romero. Może to z
powodu szoku. Nie mogłam przecież nadal się w nim kochać. Nie po tym, co
dzisiaj zobaczyłam.
Komentarze
Prześlij komentarz