Wywiad z Tomaszem Betcherem
Foto: Tomasz Chudy
Dzisiejsza rozmowę przeprowadzę z
autorem, który jest niezwykle sympatycznym człowiekiem, z którym można pogadać
o kwestiach kulinarnych, autorskich, a także prywatnych. Im lepiej go
poznawałam, tym bardziej wysuwałam spostrzeżenie, że Tomasz Betcher jest
mężczyzną o wielu talentach, aż żałuję, że dopiero teraz miałam okazję zapoznać
się z jego twórczością, ale nic straconego, prawda?
Witaj, dziękuję Ci, że znalazłeś czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań,
które nasunęły mi się podczas naszych rozmów. Twoja
najnowsza książka pod tytułem „Szczęście z piernika” jest jedną z tegorocznych
wydawniczych świątecznych propozycji, skąd się wziął pomysł na jej powstanie?
Cześć. Po sukcesie mojej
debiutanckiej powieści „Tam, gdzie jesteś” miałem gotowe jeszcze dwa teksty,
które dopiero się ukażą, jednak żaden z nich nie nadawał się jako powieść
świąteczna. Pojawiła się więc luka, którą chciałem wypełnić, a przy okazji
napisanie powieści świątecznej wydawało się być interesującym wyzwaniem. Okazało
się nie tylko wyzwaniem, ale także świetną zabawą. Zanurzenie się w klimat
pachnącej toruńskiej piernikarni i połączenie jej z wyrazistym wątkiem obyczajowym
było naprawdę przyjemne, a samo tworzenie fabuły rozwijające również dla mnie,
jako autora.
Co Ci sprawia największą przyjemność w tworzeniu nowych historii?
Wydaje mi się, że swoboda i
świadomość, że tak naprawdę ogranicza mnie tylko wyobraźnia i zdrowy rozsądek.
Chciałbym, żeby historie, które trafiają do czytelników były wciągające i
intrygujące, a zarazem mocno osadzone we współczesnej rzeczywistości i
odzwierciedlające wybrane zjawiska społeczne. Dużą przyjemność stanowi
tworzenie bohaterów i obserwowanie jak nabierają ostrości, obrastają w
szczegóły i stają się postaciami „z krwi i kości”.
Foto: Tomasz Chudy
Jak się przygotowujesz do napisania nowej powieści? Czy robisz
rozeznanie w jakimś temacie, czy siadasz i piszesz, to co Ci podsuwa umysł?
Wstępny szkic robię bez większego
rozeznania. Dopiero kiedy powstanie zastanawiam się w których miejscach
powinienem zrobić research, kto może mi pomóc w rożnego rodzaju
specjalistycznych zagadnieniach (medycznych, prawnych, technicznych itp). Z
uwagi na to, że literatura obyczajowa porusza dobrze znaną mi tematykę
społeczną i psychologiczną, to duża część fabuły nie wymaga researchu, bowiem
znam to wszystko ze swojego doświadczenia zawodowego.
Co w procesie tworzenia historii sprawia Ci najwięcej problemów?
Chyba wyważenie całości tak, aby
zachować balans pomiędzy atrakcyjnym dla czytelnika, obfitującym w emocje i
zwroty akcji tekstem, nie odbiegającym jednak od realiów i rzeczywistości,
która nas otacza. Wiem, że powieści obyczajowe, to nie literatura faktu, jednak
nie jest to także science fiction i staram się, żeby wszystko co znajduje się w
moich tekstach w miało pokrycie rzeczywistości.
Czy często masz problemy z weną? Kiedy Ci doskwiera jej brak, masz na
to jakieś swoje sprawdzone sposoby?
Mam problem z samym pojęciem weny
;) Z jej brakiem jest jak z
przeziębieniem – trzeba przeczekać, kurując się różnymi dobrodziejstwami ;) W
tym przypadku może to być dobra książka, film, krótki urlop. To pozwala od nowa
spojrzeć na swój tekst i wrócić do pisania.
Tych, którzy wyobrażają sobie życie pisarza w
ten sposób, że w domu nad jeziorem siada na tarasie z kawą i notatnikiem,
oczekując na spływające natchnienie, muszę rozczarować – moje pisanie tak nie
wygląda.
W moim przypadku jest to dużo
systematycznej pracy – od przygotowania planu powieści, poprzez research aż po
obmyślanie układu i dynamiki wydarzeń. To zajmuje najwięcej czasu. Samo pisanie
to ostatni etap przygotowania wstępnej wersji tekstu i zajmuje mi stosunkowo
niewiele czasu. Oczywiście potem następuje cały proces redakcji tekstu, który
jest również bardzo pracochłonny.
Foto: Tomasz Chudy
W jaki sposób tworzysz postacie? Czy mając w głowie obraz historii,
którą chcesz przedstawić, od razu wiesz jacy będą Twoi bohaterowie? Czy może z
czasem przybierają właściwego obrazu, zyskując cechy charakteru, wygląd
zewnętrzny?
Zwykle pierwszy szkic postaci
powstaje na samym początku tworzenia planu powieści. Potem staram się
uszczegółowić głównych bohaterów powieści, nadać im charakterystyczne cechy.
Dzięki temu stają się one wyraziste w mojej głowie, a potem w tekście.
Oczywiście zdarza się, że postacie wymykają się spod kontroli i żyją swoim
życiem, a ja im na to pozwalam. Takie zmiany po prostu się czuje podczas
pisania. Tak było na przykład z Rafałem ze „Szczęścia z piernika”, który do 20
strony maszynopisu był… Kacprem ;) To imię mi jednak na tyle nie pasowało, że
na tym etapie postanowiłem je zmienić.
Czy jest coś bez czego nigdy nie siadasz do pisania, czy masz jakieś
swoje rytuały?
Są dwie takie rzeczy: czas i
spokój ducha. Dopiero kiedy mam je obie, siadam do pisania. Próbowałem tworzyć
w tzw. „międzyczasie”, ale z mizernymi skutkami. Nie mam określonej pory dnia,
czy ulubionego miejsca. Jeśli spełnione są te dwa wymienione na początku
warunki, to równie dobrze pisze mi się nocą we własnym pokoju, co przed
południem w kawiarni.
Czy oprócz pisania powieści pracujesz w innym zawodzie?
Tak, jestem psychoterapeutą i
prowadzę terapię indywidualną. Do niedawna pracowałem jako wychowawca w domu
dziecka, a jeszcze wcześniej jako kurator sądowy. Przez dziesięć ostatnich lat
nagromadziłem tyle doświadczenia w tej dziedzinie, że mogę spokojnie tworzyć
historie obyczajowe luźno oparte na mojej pracy zawodowej.
W książce „Szczęście z piernika” mamy okazję poznać kilka świątecznych
przepisów, czy są one przetestowane przez Ciebie? Czy to rodzinne przepisy
przekazywane od pokoleń?
Jasne, wszystkie trzy receptury
są sprawdzone przeze mnie i to wielokrotnie. Jeśli chodzi o mieszankę przypraw
korzennych, to długo szukałem właściwych proporcji, które nadadzą najbardziej
intensywny aromat wypiekom. Na recepturę piernika staropolskiego trafiłem kilka
lat temu i kiedy ją wypróbowałem, zakochałem się w tym niezwykłym cieście.
Pochodzi z bardzo starej książki kucharskiej. Ulepszyłem ją w oparciu o inne
źródła i teraz jest doskonała ;) A jeśli chodzi o pierniczki, to przepis
pochodzi od przedwojennych toruńskich piernikarzy – rodziny Weese. Przełożyłem
dawne proporcje (funty) na współczesne i wypróbowałem. Okazało się, że wyszły
najlepsze pierniczki jakie w życiu jadłem i teraz robię je bardzo często.
Z którego przepisu korzystasz najczęściej? Czy jesteś pewnego rodzaju
łasuchem? Lubisz słodycze, czy starasz się pilnować?
Jeśli chodzi o pierniczki i
piernik to korzystam z tych, które zamieściłem w powieści. Wypróbowałem kilka
innych, ale ciasto dojrzewające daje najlepsze efekty. Jestem ogromnym
łasuchem, ale mój rozsądek podpowiada mi kiedy zacząć ograniczać słodkości.
Research do „Szczęścia z piernika” był bardzo wymagający – wypróbowałem tony
pierników – oczywiście wszystko z myślą o czytelnikach :D
Czy pracujesz obecnie nad kolejna książką? Czym nas zaskoczy w
przyszłości Tomasz Betcher?
Mam ukończone dwa kolejne teksty,
które mam nadzieję ukażą się w 2020 roku. To podobnie jak dotychczas powieści
obyczajowe z ciekawymi bohaterami, którzy niejedno w życiu przeszli. Te w sumie
cztery powieści będą stanowiły pewnego rodzaju etap – każda z nich porusza inny
wątek społeczny, a bohaterowie zmagają się z innymi trudnościami życiowymi.
Myślę, że zaskoczeniem może być kolejna powieść (albo cykl), który jest dopiero
w fazie przygotowania planu. Ale to jeszcze daleka droga i dużo pracy przede
mną.
W jakim gatunku literackim czujesz się najlepiej? Czy planujesz w
przyszłości spróbować czegoś innego?
Dobrze czuję się w literaturze
obyczajowej i romansie. Lubię kiedy te dwa wątki przeplatają się ze sobą w
tekście. Dopóki wystarczy mi pomysłów, chciałbym zostać przy tego typu
literaturze, ale nie wykluczam, że w przyszłości podejmę się napisania czegoś z
zupełnie innego gatunku.
Jak widzisz swoją przyszłość, czy pisanie książek jest spełnieniem
marzeń? Czy czujesz się właściwym człowiekiem na odpowiedni miejscu? Czy
czujesz się spełniony?
Myślę, że jestem na drodze
spełniania się. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciałbym czuć się spełniony, bo
mogłoby to wpłynąć negatywnie na moją motywację do robienia czegokolwiek
kreatywnego. Gonienie króliczka jest znacznie fajniejsze od złapania go.
Gdzie widzisz siebie za kilka lat?
Mam nadzieję, że nadal będę
obecny na rynku i to z większym dorobkiem literackim, a czytelnicy będą chętnie
sięgali po moje powieści. W przyszłości chciałbym wspierać młodych twórców i
dzielić się swoim doświadczeniem odnośnie pisania i procesu wydawniczego, być
może w formie warsztatów. Nie chciałbym jednak rezygnować ze swojej pracy
psychoterapeuty i rozwijać się także na tym polu, aby skutecznie pomagać swoim
klientom.
Czy jest coś, co chcesz przekazać swoim czytelnikom?
Przede wszystkim to, że jestem im
bardzo wdzięczny za każdy przeczytany egzemplarz książki. Cieszę się, kiedy
mówią, że książka przechodzi przez wiele rąk i jest chętnie czytana. Bardzo
cenny jest dla mnie kontakt z czytelnikami, zarówno bezpośredni na spotkaniach
autorskich, jak i ten poprzez media społecznościowe. Otrzymałem mnóstwo
informacji zwrotnych, które były najlepszym dowodem na to, że warto pisać i
warto poruszać trudne tematy, które jednak są bliskie wielu odbiorcom. Były też
niezwykle poruszające. Gorąco zachęcam wszystkich, którzy mają ochotę podzielić
się ze mną czymkolwiek związanym z moimi powieściami, żeby to zrobili :)
Dziękuję Ci za rozmowę i życzę dalszych sukcesów i wielu wspaniałych
historii do opowiedzenia.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz