[PATRONAT] Pierwszy fragment "Tylko martwi mogą przetrwać" D.B. Foryś
Zatoczyłam
się do tyłu, co mój przeciwnik wykorzystał z nieskrywaną radością, na powrót
podejmując starania czmychnięcia stąd w ekspresowym tempie. Prędko złapałam
równowagę, aby nie pozwolić draniowi na zdobycie zbyt dużej przewagi.
Usłyszałam w oddali nawoływania Sebastiana, jednak nie próbowałam go zrozumieć,
zbyt ogarnięta wściekłością błyskawicznie przepełniającą cały organizm.
Lekceważąc ból, popędziłam za dezerterem.
Skoczyłam
na jego plecy i wczepiłam mu palce we włosy. Liczyłam, iż zdołam skręcić
skubańcowi kark, a tym samym odwzajemnię wyrządzone szkody, ale on zręcznie się
wywinął, przerzucając mnie przez siebie. Runęłam na trawę, oszołomiona
umiejętnościami mężczyzny i zła, że go nie doceniłam.
W
swoim koszmarnym położeniu dostrzegłam przynajmniej sprzyjającą okazję, żeby
wreszcie odnieść małe zwycięstwo. Zawinęłam stopę wokół kostki rywala, zanim
zdążył nawiać, następnie przeturlałam się na bok, by upadając, niechcący nie
przygniótł mnie zwalistym cielskiem.
Gruchnął
o ziemię, jak przewidziałam, później uniemożliwił mi wstanie kopniakiem, po
którym rąbnęłam potylicą o kamieniste podłoże, bo oczywiście, zamiast łajdaka
wykończyć, pozwoliłam sobie na parę sekund wytchnienia, naiwnie wierząc, że to
go powstrzyma przed kolejnymi sztuczkami.
Straciłam
na moment kontakt z otoczeniem. Umysł wypełnił nieznośny szum, dzwonienie w
uszach przytłumiło pozostałe dźwięki. Zajęło mi chwilę, nim odzyskałam nad sobą
kontrolę, a kiedy znów spróbowałam się podnieść, nieoczekiwanie doznałam
intensywnego ucisku w ramieniu. Przeciwnik już nie zamierzał uciekać, teraz
postanowił walczyć. Najwyraźniej uznał mnie za słabą konkurencję, więc aby nie
tracić cennego czasu, skoczył na moją rękę, wybijając ją z barku. Krzyknęłam.
Nie mogłam opanować palącego ukłucia promieniującego niemal do kręgosłupa.
To jakieś nieporozumienie…
Komentarze
Prześlij komentarz