Recenzja Ruth Logan Herne „Pokój w dolinie”
Trey Walker Stafford zawdzięcza życie swojemu wujowi Samowi
Staffordowi, który ocalił go i przygarnął po śmierci rodziców. Trey kilka lat
temu opuścił ranczo Double S, by wbrew woli Sama tworzyć muzykę, jednak teraz
wraca do centralnego Waszyngtonu, gdy dowiaduje się, że może uratować życie
przybranego ojca, zostając dawcą przeszczepu. Chociaż Trey odnalazł sławę i
sukces w świecie muzyki country, ma za sobą bolesną stratę – śmierć żony.
Śpiewa piosenki o miłości, jednocześnie nosząc w sobie zionącą pustkę, której
nie potrafi wypełnić.
Lucy Carlton, samotna matka przytłoczona rosnącą liczbą wyzwań i nieufna wobec Staffordów, niechętnie przyjmuje pomoc Treya na swojej podupadającej farmie, którą mężczyzna oferuje jej na prośbę przybranego ojca pragnącego naprawić dawne błędy.
W miarę, jak tych dwoje się do siebie zbliża, Trey powoli otwiera swoje serce dla tej pięknej kobiety, usiłując wyzbyć się żalu, który nosi w sobie od lat. Lucy również ma skomplikowaną przeszłość – czy Trey zaakceptuje ją taką jaka jest, nauczy się przebaczać dawne błędy i odnajdzie wewnętrzny pokój, którego tak poszukuje?
Lucy Carlton, samotna matka przytłoczona rosnącą liczbą wyzwań i nieufna wobec Staffordów, niechętnie przyjmuje pomoc Treya na swojej podupadającej farmie, którą mężczyzna oferuje jej na prośbę przybranego ojca pragnącego naprawić dawne błędy.
W miarę, jak tych dwoje się do siebie zbliża, Trey powoli otwiera swoje serce dla tej pięknej kobiety, usiłując wyzbyć się żalu, który nosi w sobie od lat. Lucy również ma skomplikowaną przeszłość – czy Trey zaakceptuje ją taką jaka jest, nauczy się przebaczać dawne błędy i odnajdzie wewnętrzny pokój, którego tak poszukuje?
Wydawnictwo:
Dreams
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 400
Cykl: Ranczo Staffordów
Tom III
„Pokój
w dolinie” to kolejna już odsłona cyklu pt. Ranczo Staffordów, z którym udało
mi się zaznajomić od jakiegoś czasu. Ruth Logn Herne słynie z pisania życiowych
i bardzo ciepłych powieści z perypetiami, w
których wiara ma ogromne znaczenie. Kiedy zobaczyłam, że Wydawnictwo
zdecydowało się nam ukazać kolejną książkę z tego cyklu nie mogłam przejść obok
tej pozycji obojętnie.
Bohaterem
„Pokoju w dolinie” jest Trey Walker Stafford, w wieku trzech lat został przygarnięty przez Sama na swoje ranczo.
Został otoczony opieką i wszystkim, czego tylko potrzebował, mimo wszystko nie
wyobrażał sobie swojej przyszłości w tym miejscu. Wbrew Samowi Staffordowi postanowił opuścić rodzinne ranczo i zająć się
swoją prawdziwą pasją, a mianowicie muzyką country, jak na prawdziwego cowboy’a
przystało. Marzenie mężczyzny się spełniło, stał się cenionym muzykiem, zyskał
sławę, a jego piosenki znajdowały się na czołowych miejscach list przebojów.
Chociaż Trey śpiewał o miłości w sercu czuł pustkę i żal, a przede wszystkim
żałobę, z którą się borykał po stracie ukochanej żony.
Choroba
Sama sprawia, że mężczyzna decyduje się na powrót do domu, jest nadzieją na to,
aby przybranemu ojcu uratować życie. Zamierza podarować część swojej wątroby chociaż
nie jest bezpośrednim krewnym, jest idealnym dopasowaniem i czuje, że musi to
zrobić dla człowieka, który uratował go jako dziecko po śmierci rodziców. Powrót
do domu jest jednak bardzo emocjonalny, nie tylko za sprawą choroby bliskiej
osoby, ale także wypadku, do którego doprowadził. Poszkodowaną została
dwudziestosześcioletnia wdowa, bliska sąsiadka Staffordów. Lucy Carlton jest
matką w pełnym tego słowa znaczeniu, oprócz trójki własnych dzieci przygarnęła
także pewną nastolatkę będąc jedyną żywicielką rodziny. W tej kolizji Lucy
traci coś więcej niż samochód, traci cenne w jej sytuacji pieniądze. Wiozła na
targ towar, który miała sprzedać, teraz
wszystko trafił szlak. Carlton od lat walczy z potęgą Sama Stafforda. Będąc
sąsiadami i współzawodniczącymi właścicielami ziemskimi, ich relacja była niezwykle
napięta.
Trey
nie ma zamiaru wykpić się ze swego uczynku, zamierza odpokutować winy. Chce
wesprzeć Lucy i jej pomóc, o to samo i naprawę błędów z przeszłości prosi go
sam ojciec. Dobro Carlton leży więc obu mężczyznom na sercu. Przez wszystkie
tragedie i sukcesy życia wiara Treya pozostaje niezmienna. Po stracie żony
kilka lat, zignorował plotki wokół jego osoby i ciężko pracował, aby utrzymać
karierę na dobrej drodze. Jednak okoliczności jej śmierci wstrząsnęły
przekonaniem mężczyzny, że ludzie mogą zostawić za sobą przeszłość i
pozostaje bardzo ostrożny w kwestii tego, komu ufa.
Spotkały
się na życiowym rozdrożu dwie jakże poranione dusze oczekujące na cud, na zbawienie
i ruszenie na przód. Stafford nie tylko
tkwi w głębokiej żałobie tęskniąc za swoją żoną, ale głęboko w sercu obwinia
się o jej śmierć, niechętnie więc otwiera serce przed jakąkolwiek kobietą. Lucy
jest samotną matką, jej przeszłość sprawiła, że zbudowała mur wokół serca. Oboje
szukają spokoju, przebaczenia i lepszej przyszłości, tylko czy są gotowi na to,
aby rozpocząć życie na nowo?
„Pokój
w dolinie” czytałam z zapartym tchem, a wszystko po to, aby sprawdzić, czy ci główni
bohaterowie zaryzykują miłość i będą walczyć o wspólną przyszłość. Autorka
wykonała świetną robotę, ukazując, jak trudno jest kroczyć przez dolinę
wypełnioną bólem i żalem, aby przejść na jej drugą stronę.
Herne
stworzyła postacie, które wydają się być prawdziwe, mają takie same problemy
jak zwykli walczący każdego dnia ludzie, stawiający rodzinę w ważnym miejscu. To
piękna opowieść o drugich zmianach, przebaczeniu i miłości w zachodnim otoczeniu. Rodzina to element
który przeplata każdą z tych książek, daje nam odwagę, by iść naprzód pomimo
ciężkich chwil. Cykl Ranczo Staffordów Ruth Logan Herne jest fantastyczny
i godny polecenia w całości i jako osobne historie.
Na razie nie mam w planach tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamutu.blogspot.com