Recenzja Kamila Malec „Na krawędzi. Pocałunek ciemności”
Joanna wiedzie z pozoru normalne i spokojne życie u boku ukochanego
męża. Nie spodziewa się, że wyjazd w góry, który otrzyma od Kuby w prezencie
urodzinowym, na zawsze odmieni ich życie. To, co było pewne staje się wielką
niewiadomą, a ona sama nie wie już do końca kim jest, bowiem budzą się w niej
moce, o których nie miała pojęcia. Na dodatek ukochany zostaje porwany do
czyśćca i tylko ona jest osobą, która może go uratować.
Kobieta przekracza granicę światów i z pomocą rajskiej Ewy rusza na spotkanie z nieznanym, aby ratować swoją miłość. Czy będzie miała tyle odwagi by stawić czoła zaświatom, których każdy się boi?
Tu niczego nie można być pewnym, a legendy stają się rzeczywistością.
Kobieta przekracza granicę światów i z pomocą rajskiej Ewy rusza na spotkanie z nieznanym, aby ratować swoją miłość. Czy będzie miała tyle odwagi by stawić czoła zaświatom, których każdy się boi?
Tu niczego nie można być pewnym, a legendy stają się rzeczywistością.
Nie
mogłam się doczekać, kiedy otrzymam do recenzji pewien debiut literacki, a
mianowicie książkę Kamili Malec „Na krawędzi. Pocałunek ciemności, jak dobrze
wiecie uwielbiam wszystkie elementy piekielno-anielskie przejawiające się w
literaturze, ilekroć zauważę, że jakaś nowa pozycja pojawia się na rynku
wydawniczym to chcę po nią sięgnąć. Bardzo się ucieszyłam, kiedy tą moją małą
zachciankę postanowiła spełnić sama autorka, za co bardzo jej dziękuję. Czy
jesteście gotowi wtargnąć do Piekła po to aby odzyskać coś, co bezpodstawnie nam
odebrano? Ja się skusiłam na tą wycieczkę i nie żałuję.
„W jednej chwili można
stracić wszystko, co jest najważniejsze. Wszystkie priorytety odchodzą wtedy na
dalszy plan i rozpoczyna się walka o przetrwanie”.
„Na
krawędzi. Pocałunek ciemności” przedstawia historię pewnego małżeństwa, które
dość mocno zostanie doświadczone przez los. Młoda, trzydziestoletnia kobieta na
co dzień pracuje jako trenerka, ma na imię Joanna, a jej małżonek, który daje
jej szczęście i rozpieszcza, jak tylko może nazywa się Jakub. Dlaczego
wspominam o rozpieszczaniu? Bo właśnie od drobnego urodzinowego prezentu
wszystko się zaczyna.
Jakub
w prezencie urodzinowym dla swojej żony postanawia zabrać ją na kilkudniowy
wyjazd do Szklarskiej Poręby, z dala od
rutyny, nerwów, stresu, chwila zapomnienia, na którą obydwoje zasłużyli. Co w
tym niezwykłego? Nic, a nic, normalne kochające się małżeństwo, które zamierza
spędzić wspólnie trochę czasu.
„Miłość, ta prawdziwa, potrafi
przenosić góry, dlatego wiedziałam, że cokolwiek miało, by się stać i tak
złapię się każdego sposobu, aby być w końcu szczęśliwą”.
Podróż, jednak może być czymś
znacznie więcej niż jedynie drogą do obranego celu. Potrafi zmienić wszystko,
przewrócić świat do góry nogami, a nawet odkryć tajemnice, o których nie miało
się pojęcia. Dla Joanny pobyt w Szklarskiej
Porębie uzmysłowi ważną rzecz, a mianowicie, że nie jest tym, za kogo się
podaje. Kim naprawdę jest Joanna? Skąd się wzięły te dziwne umiejętności, które
tak nagle się objawiły? W, co powinna wierzyć? Kto i dlaczego porywa jej męża
do Czyśćca? Jak tam się dostać? Czy Joanna znajdzie w sobie tyle siły, aby go
odzyskać? Czy miłość jest tej kobiety jest na tyle silna, że powiedzie ją ku
ukochanemu?
„Nieważne czy tego
chcemy, czy nie, przeznaczenie zawsze musi się wypełnić. Mimo że chcemy je
czasem ominąć, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich skutków swojego
postępowania.”
Kamila
Malec w swojej książce ukazuje, jak niewiele brakuje, by stracić w życiu to, co
jest najcenniejsze. Chwilowe niedopowiedzenia, drobne kłótnie i zmienności
nastoju małżonków sprowadziły na nich do punktu z którego nie było już odwrotu.
Zupełnie, jakby główna bohaterka musiała przejść przez to wszystko, aby zyskać
siłę, która drzemała w niej ukryta zupełnie, jak posiadana przez nią moc,
której Wam nie zdradzę.
Miłość
ukazana w książce nie tylko jest w stanie przenosić góry, ale także przekraczać
granice światów niedostępnych dla śmiertelników. Zastanawiam się, czy byłabym w
stanie zachować się, jak główna bohaterka w chwili, kiedy to właśnie od niej zależało
wszystko.
Kreacja
bohaterów, z którym i stykamy się w powieści, a nie jest to jedynie przedstawione
przeze mnie małżeństwo, jest bardzo dobra. Malec otwarła przed nami wrota
Piekieł, ukazała postacie upadłych aniołów, demonów, czy tych aniołów, które
pozostawały w służbie światłu. Jest to humorystyczna mieszanka wybuchowa, która
sprawia, że przez książkę po prostu się przelatuje, nie zdając sprawy z tego,
że koniec zbliża się wielkimi krokami.
„Na
krawędzi. Pocałunek ciemności” jest pierwszym tomem cyklu, debiutującej
pisarki, zakończenie sprawiło, że chciałam dowiedzieć się, co było dalej,
łapałam się na tym, że chciałabym przewrócić dodatkowe stronnice książki,
których po prostu nie było. Ciekawie przedstawiony świat sprawił, że chciałam
zatrzymać się w nim na nieco dłużej. Myślę, że jest to bardzo udany debiut,
więc pozostaje mi czekać na kolejny tom i polecać serdecznie książkę, przy której
czas płynie stanowczo zbyt szybko.
Komentarze
Prześlij komentarz