Recenzja Olga Gromyko „Wiedźma Naczelna”

Polowanie na wiedźmę z tytułem bakałarza IV stopnia magii bojowej, w dodatku rudą i W.Redną to praca niebezpieczna, skomplikowana, a do tego niewdzięczna. Dość szybko okazuje się komu tak naprawdę kibicuje los i robi się niezręcznie. Po warowni bogobojnego Zakonu Białego Kruka nocami spaceruje upiór. Bynajmniej nie w celach rozrywkowych. Chociaż, po sprawiedliwości, z jego punktu widzenia jest to pewna rozrywka. Problem w tym, że w efekcie życie straciło już siedmiu pobożnych braci. Czas sięgnąć po środki ostateczne - zrezygnować z jedynie słusznej i miłej bogom akcji spopielenia wiedźmy, by złożyć jej propozycję nie do odrzucenia. Jednak upiorna zagadka szybko się komplikuje. W sprawę wyraźnie zamieszany jest świątobliwy Fenduł, patron i założyciel zakonu. Jego czcigodny zezwłok z nieznanych przyczyn i na przekór tradycji unika pobytu w osobistym sarkofagu.


Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania:  2018
Format: Książka
Liczba stron: 520
Kroniki Belorskie
TOM III        

Po kolejny tom przygód Wolhy Rednej sięgnęłam automatycznie, tak bardzo polubiłam jej postać, że czułam potrzebę zaznajomienia się z jej historią. Wspominałam, kiedy po raz pierwszy otworzyłam książkę, na której spoglądała na mnie rudowłosa dziewczyna, „Zawód Wiedźma”, a następnie „Wiedźma Opiekunka”, kiedy to minęło? I dlaczego tak szybko? Pisarski styl Olgi Gromyko zagwarantował mi sporą dawkę świetnego humoru, sarkastycznych docinków i drapieżnych przekomarzanek. I chociaż jest to ostatni tom, który mam, to pociesza mnie fakt, że Kroniki Belorskie mają jeszcze trzy tomy, to nie pożegnanie z tym uniwersum.

„On też się bał. Ale rozumiał, że jeśli nie potrafią wykonać tego kroku razem, to dalej będą musieli iść samotnie. Do końca życia, ponieważ nic podobnego już im się nie przydarzy, a na mniej się nie zgodzą...”

Wolha Redna nie próżnuje, kiedy tylko może poszerza swoją wiedzę, podróżuje zyskując niesamowity wachlarz doświadczeń i przygody. Tym razem nie jest inaczej, nasza magiczna bohaterka wędruje po wioskach i trakach Belorii, pokazując, że jej pazurki ani trochę się nie przytępiły. Mimo tego, że nie jest już studentką, a prawdziwą znawczynią bojowej magii, jest w niej bardzo wiele z tamtej dziewczyny, która upijała się na studenckich bibach.  Mimo swojego uporu, wciąż nie nauczyła się jak unikać problemów, ale czy nie właśnie za to, ją kochamy? Co tym razem ją spotkało? Przed czym ucieka?


Z wampirzej ziemi płoszy ją pewna decyzja narzucona z góry przez Radę Starszych oraz Kellę, chodzi o jej małżeństwo z Lenem.  Do Wolhy dociera ogrom odpowiedzialności, z którym będzie musiała się zmierzyć, a także ile zmian zajdzie w jej życiu. Nie jest w stanie sobie z tym poradzić, dlatego chwyta się kolejnej przygody niczym deski ratunkowej. Rusza do Mael-ine-kioren, do pewnego zakonu, gdzie przebywają pozornie bogobojni przeciwnicy magii, którzy są zmuszeni uchylić głowę i poprosić o pomoc jej przedstawicielkę.

,,Drzyj, siło nieczysta, jako że w rękojeści mojego miecza umieszczono paznokieć z lewej nogi świętego Fenduła i samo dotknięcie go obróci cię w proch!
- Drżę - przyznałam uczciwie. - Straszne paskudztwo i nie mam najmniejszej ochoty go dotykać!”

Po korytarzach zakonu spaceruje duch świętego Fenduła, patrona i założyciela zakonu Białego Kruka, to nie odstrasza Rednej, ochoczo zabiera się do pracy licząc na solidny zarobek. Bez pieniędzy i klejnotów żyć się nie da! Nasza bohaterka uznaje, że rozwiązując tą sprawę odpocznie od całego szumu wokoło wesela, przygotowania bywają bardzo męczące, nie dziwne, więc, że tak charyzmatyczna dziewczyna potrzebuje spokoju.
Postać Wolhy się nie zmieniła z upływem mijającego czasu, pozostaje sobą, co jest trafnym zabiegiem, bo przecież właśnie taką kochamy ją najbardziej.

„-Wolho, małżeństwo ma również swoje jasne strony! Lepiej wyobraź sobie, jak efektownie będziesz wyglądać w sukni ślubnej...
-Całun pogrzebowy!
-A wesele?
-Stypa!!
-Yyyy... Pierwsza noc poślubna?
-Uroczyste wniesienie trumny do grobowca i oddanie do użytku!”.


                            
Pomimo pewnego schematu, który obserwujemy w twórczości Gromyko, otrzymujemy wiele nowości, urozmaicony, magiczny krajobraz, pisania pracy naukowej, który pisze wiedźma, aby uzyskać wyższy stopień magiczny. A wątek miłosny? Rozkwita, mimo nerwowości, która się wszystkim udziela. Do tego otrzymujemy zabawną otoczkę pełną ironii złośliwość.
Czy książkę polecam? Zdecydowanie, twórczość Olgi Gromyko jest tego warta, jeśli nie poznałeś żadnej książki autorki powinieneś, czym prędzej po nie sięgnąć, zwłaszcza, jeśli lubisz barwne postacie, które zachowują twardość charakteru nie rozmiękając podczas akcji niczym namoczony biszkopt w herbacie.
Książkę czytałam z ogromną przyjemnością po raz kolejny dając się porwać wyprawom po Belorii, a czy do ślubu dojdzie, czy nasza bohaterka zgrabnie się z niego wyplącze pozostawiam do samodzielnego odkrycia. 



Komentarze

Popularne posty