Recenzja Marta Kisiel „Nomen Omen”
Współczesny Wrocław z krótką wycieczką do czasów niemieckiego Breslau,
doprawiony sporą dozą czarnego humoru i odrobiną romantycznego ducha. Los nigdy
nie był łaskawy dla Salomei Klementyny Przygody. Wystarczy spojrzeć na jej
rodzinę: matka chcąca uwolnić "rozbuchany erotyzm" córki, ojciec
żyjący mentalnie w dziewiętnastym wielu i brat Niedać - społeczny szkodnik, leń
i zakała. Nic więc dziwnego, że gdy tylko nadarza się okazja, Salka ucieka z
rodzinnego miasta do Wrocławia. Nowe życie nie będzie jednak usłane różami. Na
stancji panuje żelazna dyscyplina, w radiu i telefonie słychać tajemnicze
szepty, a współlokatorem Salki zostaje Roy Kane, dobrze wychowana papuga
gustująca w wafelkach. Na domiar złego, studiując we Wrocławiu Niedaś w nietypowy sposób okazuje
siostrze swoją miłość, próbując utopić ją w Odrze. A to dopiero początek
kłopotów...
Martę
Kisiel poznałam przy okazji książki „Dożywocie”, którą otrzymałam od
Wydawnictwa Uroboros, aby zapoznać się z jej twórczością. Kiedy zobaczyłam, że „Nomen
Omen” doczekał się nowego wydania, nie mogłam tego faktu zignorować, zważywszy
na to, że miałam gwarancję dobrego humoru! Czasami człowiek potrzebuje odpoczynku
od romansów, dramatów, nawału
negatywnych emocji i egzystencjonalnego bólu. Ot, tak od tego jest Kisiel!
„Człowiek człowiekowi
panią z dziekanatu”.
Salomea Klementyna Przygoda, zwana w skrócie
Salką jest dwudziestopięcioletnią bohaterką „Nomen Omen”, nie jest zbyt urodziwa, jest rudowłosa, a
przede wszystkim ma bardzo specyficzną, by nie mówiąc nieco upierdliwą rodzinę.
Nie ma się czemu dziwić, każde piskle potrzebuje oddechu, tak też nasza
Sal postanawia się wyprowadzić do Wrocławia. Myślała, że będzie panią samej
siebie, jednak jej brat Niedaś nie ma zamiaru trzymać się z daleka. Co spotyka
Salomeę w Wrocławiu? Dziewczyna wprowadza się do domu, który mógłby w Haloween stać
się najciekawszą z atrakcji, ponury, miejscami nieco straszny, budzi grozę, a
nie ciepłe uczucia. W owej rezydencji mieszkają trzy osiemdziesięcioletnie
siostry, które mają swoje tajemnice, a jakże!
„Z figury Rubens, z
fryzury Tycjan, z gęby zaś, wypisz, wymaluj, Picasso”.
Dziwne szepty, odgłosy w telefonie,
nagłe pojawienie się Niedasia ekscentrycznego studenta, fana Warcrafta, który
chce utopić własną siostrę w Odrze, nie wiadomo dlaczego, wprowadza nie mały
chaos. O, co tam chodzi? Macie jakieś przypuszczenia? Nie, nie główkujcie zbyt
mocno, sięgnijcie po książkę, kiedy tylko nadarzy się możliwość! Znacie papugę,
która zajada się wafelkami? Nie? Kisiel sprawi, że poznacie, nazywa się Roy
Kane. Salka będzie miała kłopoty, czy uda jej się nie zwariować? Jaką tajemnicę
ukrywają trzy staruszki? To wszystko i o wiele więcej, czeka Was w tej książce.
„- Siostra, gdybyś
powiedziała, że widziałaś jak pływam pieskiem w rynsztoku, przebrany za Myszkę
Miki i nawalony jak marabut, to pewnie bym się nie wypierał, ale po parkach na
pewno się nie szwendam. Mam swoją godność”.
„Nomen Omen” to zbieranina
nietuzinkowych postaci, zabawnych, wyrazistych i nieprzerysowanych. Bardzo
lubię ten charakterystyczny styl autorki, sarkazm i ironia przeplatają się
między wydarzeniami wprawiając czytelnika w tak bardzo dobry humor. Komizm
sytuacyjny zyskuje poprzez dosadne przedstawienie go przez Martę Kisiel. Cieszę
się bardzo, że mogłam podróżować po świecie, który stworzyła, byłaa to podróż, której zbyt szybko nie
zapomnę. Nie byłabym sobą gdybym nie
wspomniała o elementach nadnaturalnych, które tak, jak w przypadku „Dożywocia”
i „Siły niższej” eksplodowały na łamach powieści. Pamięta o zachowaniu
równowagi pomiędzy opisami poszczególnych wydarzeń, a dialogami, które wychodzą
bardzo naturalnie. Dzięki temu powieść czyta się bardzo szybko.
Fani autorki będą zadowoleni, i zachwalać
kunsztu pisarskiego nie ma potrzeby, ci, którzy nie mieli okazji poznać jej
dzieł powinni po nie sięgnąć i się zrelaksować.
Komentarze
Prześlij komentarz