Recenzja Victoria Schwab „Zgromadzenie cieni”
Upłynęły cztery
miesiące, odkąd w ręce Kella wpadł czarny kamień. Cztery miesiące, odkąd przecięły
się ścieżki antariego i dziewczyny z Szarego Londynu, Delilah Bard. Cztery
miesiące, odkąd książę Rhy został ranny, Kell i Lila pokonali rządzące Białym
Londynem bliźniaki Dane, a kamień wraz z umierającym Hollandem wrzucili w
otchłań Londynu Czarnego. Pod wieloma względami sytuacja prawie wróciła do
normalności, chociaż... Rhy spoważniał, a Kella dręczą wyrzuty sumienia. Antari
nie przemyca już przedmiotów między światami – jest nerwowy, nawiedzany przez
sny z udziałem złowieszczej magii, skupiony na myślach o Lili, która zniknęła
mu z oczu w porcie, tak jak zawsze tego pragnęła. Tymczasem w Czerwonym
Londynie trwają przygotowania do Igrzysk Żywiołów, spektakularnego i
kosztownego międzynarodowego turnieju – mającego na celu rozrywkę i zachowanie
dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami. Na zawody przybędzie wielu gości, a
wśród nich starzy przyjaciele na pewnym statku pirackim. Jednakże,
podczas gdy wszyscy w Czerwonym Londynie skupiają się na czekających ich
emocjach sportowych i towarzyszących igrzyskom przyjęciach, w innym Londynie
rozkwita życie, a ci, którzy mieli rzekomo odejść na zawsze, powracają. Jak
cień, który znika w nocy, lecz pojawia się znów kolejnego dnia, tak odżywać
zdaje się Czarny Londyn. Tyle, że magia wymaga równowagi, więc by odrodził się
Czarny Londyn, inne miasto musi upaść...
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2016
Format:
Książka
Liczba
stron: 550
„Zgromadzenie
cieni” autorstwa Victorii Schwab to drugi tom cyklu „Odcienie magii”, który
przypadł mi do gustu. Cieszę się, że nie musiałam oczekiwać na kontynuację,
bowiem Wydawnictwo Zysk i S-ka zadbało o to, abym otrzymała cały komplet, co
bardzo mnie cieszy, zwłaszcza, że seria jest tak wciągająca, że nie potrafię
się od niej oderwać. Czas z Schwab spędziłam miło, zdołałam się odprężyć i przenieść
do alternatywnego świata czterech Londynów.
„Antari usiłował przybrać typową dla siebie surową minę,
lecz mu się nie udało. Nic nie mógł na to poradzić. Ostatnim razem tak bardzo
żywy czuł się, gdy ktoś próbował go... zabić”.
Od tragicznych z poprzedniej części
minęły cztery miesiące, w tym czasie Kell i Rhy uczą się żyć na nowo, w zupełnie
innej rzeczywistości. Nic nie jest takie samo, Antari i książę zachowują pozory
normalności. Ten pierwszy nie przemyca już przedmiotów między wymiarami, jest
nerwowy, zadręczany przez koszmary dotyczące złej magii. Krwawe obalenie
okrutnych rządów bliźniaków Dante w końcu doprowadza do względnego pokoju. Lila
zdecydowała się na odbycie wymarzonej morskiej podróży. W Czerwonym Londynie rozpoczęto
przygotowania do Igrzysk Żywiołów, czyli spektakularnego międzynarodowego turnieju
wszystkich magów. Przesłanie tego turnieju to przede wszystkim rozrywka dla
widzów, a także umocnienie dobrych stosunków z sąsiednimi mocarstwami.
„Magia jest tak naprawdę piękną chorobą”.
Antari zapragnie wziąć udział w
turnieju, co jest zabronione, więc jest zmuszony jest udać się do podstępu i zachować
przy tym niezwykłą ostrożność. Kiedy w czerwonym Londynie trwają przygotowania
do Essen Tasch, w Białym Londynie nowy król sprawia, że magia zaczyna budzić
się do życia, jednak czy takie wydarzenie nie będzie niosło za sobą
konsekwencji? Kto je poniesie? Mieszkańcy? Władca? A może wszystkie
alternatywne światy? Czas zabawy zostanie zakłócony przez odradzającą się
czarną magię, a to nie wróży niczego dobrego.
„- Świat nie jest ani uczciwy, ani sprawiedliwy, a jednak w
jakiś sposób potrafi utrzymać równowagę.”
Schwab w drugim tomie stara się, aby
stworzony przez nią świat, był jeszcze bardziej realistyczny, abyśmy czuli się
w nim, jak w domu, znali uliczki, kolor nieba i całą atmosferę wysławianych
Igrzysk. Czytelnik czuje, że w pierwszym tomie poznał zaledwie fragment wykreowanego
świata, ten jest znacznie bardziej złożony. Pomysł rywalizacji najsilniejszych
magów z królestw: Faro, Vesk i Arnes, był obiecujący, wzbogacający fabułę. Był
rodzajem dopieszczenia niż głównym wątkiem powieści. Nie udało mi się wytypować
trójki finalistów, dla mnie była zaskakująca.
„- Nie wiem, dlaczego wy dwoje krążycie wokół siebie jak
gwiazdy. Taki kosmiczny taniec to nie moja bajka.”
Bardzo podobały mi się rozdziały
opowiadane z perspektywy naszej złodziejki Lili, chociaż bywa niezwykle
pyskata, nie zawsze postępuje etycznie, nie można jej nie określić mianem
nieznośnej, nie dało się jej nie lubić. Jest bardzo żywiołowa, próbowała
dowiedzieć się czegoś o sobie, a także obudzić w sobie magię, kibicowałam jej
ze wszystkich sił. Jest silna i niezależna, ale potrafi przywiązać się do
innych ludzi, stać częścią czegoś większego. W drugim tomie udaje nam się
lepiej poznać Alucarda, który został wygnany z Londynu przez Altari. Jest
bardzo ciekawą postacią, tajemniczą i zabawną nie sposób nie wspomnieć o tym,
jaką fajną relację stworzył wraz z Lilą.
„Czy
śmierć mogła być światem samym w sobie? Czy miała muzykę?”
Postacie się rozwijają nie pozostają takie same, bierne, a ich
relacje stają się ważnym elementem książki. Kwestie z pierwszego tomu stają się
pogłębiane. Działania i reakcje, które wykonują pasują do ich charakteru,
chociaż zdarzało się, że Lili działa bezmyślnie, z drugiej strony jest
żywiołowa i ognista, daje się ponieść emocjom.
Fabuła jest trzymająca w napięciu, oferuje kilka zaskakujących
momentów, jest szybka, mimo wszystko nie jest chaotyczna. Zakończenie sprawia,
że mam ochotę złapać za kolejną książkę i wgryźć się w lekturę do samego końca,
oderwać od świata i rzeczywistości. Magia wymaga równowagi, kiedy z mroku
wyłania się Czarny Londyn, inne miasto musi upaść, jaki będzie finał tej
historii?
Komentarze
Prześlij komentarz