Recenzja James Islington „Cień utraconego świata”

 Nie ufaj niczemu, nawet własnemu umysłowi

Oto świat, w którym magia jest oczywista, niczym istnienie dobra i zła. I podobnie jak zło, do cna znienawidzona.
Oto świat, który za chwilę przestanie istnieć. Z północy nadciąga zagłada, a jedyne, co może stawić jej czoła to właśnie wzgardzona i osłabiona magia.
Młody Davian wyrusza w niebezpieczną podróż na północ. U boku ma przyjaciela a za plecami zostawia zniszczenie, śmierć i grozę. Mimo strachu, każdego dnia wędruje dalej, wszak od powodzenia jego misji zależą losy świata. No, chyba, że jego misja polega na czymś zupełnie innym, niż sądzi i właściwie został wysłany na śmierć.
Może też być tak, że przyjaciel, który dzielnie kroczy u jego
boku jest tak naprawdę kimś zupełnie innym, dawny wybawca poświęci go bez mrugnięcia okiem a bohatersko uratowany dzieciak okaże się silniejszy, niż cała drużyna wybawców. Może też być zupełnie inaczej.
W tej historii prawda splata się z kłamstwem, stare długi ratują
życie, a zdrajca zasłania zdradzonego własną piersią.

 

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania:  2021
Format: Książka
Liczba stron: 880
Cykl: Trylogia Licaniusa
Tom I


Może i odezwie się we mnie klasyczna okładkowa sroczka, ale, kiedy tylko dostrzegłam podczas zapowiedzi książkę Jamesa Islingtona „Cień utraconego świata” od razu zwróciłam na nią swoją uwagę. Była piękna, taka inna, więc kiedy tylko przeczytałam opis, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, w końcu była to fantastyka, a tą to „tygryski” uwielbiają. „Cień utraconego świata” jest pierwszym tomem cyklu pod tytułem Trylogia Licaniusa, a to z pewnością zapowiedź niesamowitej przygody w zupełnie nowym i ciekawym otoczeniu. O czym opowiada historia?

Od zakończenia wojny minęło dwadzieścia lat, kiedy to rządzący dyktatorzy zostali obaleni. Nie pomogły im posiadane tajemnicze moce, którymi władali. Magia jednak nie wyginęła, w świecie tym była wszechobecna, a co gorsza traktowana w negatywny sposób, jakby była najgorszym złem, jaki widziała ludzkość od zarania dziejów. Czasy są mroczne i niebezpieczne, ciągła zagłada gdzieś wisi w powietrzu, jednak jedynie to, co znienawidzone może się temu przeciwstawić.  Davian ponosi konsekwencje stoczonej i przegranej wojny, która wybuchła jeszcze zanim się urodził. Sercem powieści jest trójka przyjaciół, którzy wyruszają w podróż. Davian, Wirr i Asha od lat przyjaźnią się w szkole dla utalentowanych. Są tak blisko i wiedzą, że wraz z nadejściem testów ich życie prawdopodobnie zmieni się bezpowrotnie.„Cień utraconego świata” przedstawia obraz, w którym utalentowani ludzie, którzy potrafią używać mocy i kontrolować otaczający ich świat, są o krok od zniewolenia. Davian ma tajemnicę, gdyby ją odkryto, oznaczałoby to śmierć, Wirr nie jest tym, w kogo wszyscy wierzą, a Asha ma zostać odebrana jej przyjaciołom i podróżować zupełnie inną magiczną ścieżką. Caeden jest postacią, którą poznajemy nieco później. Jest człowiekiem zagadką bez wspomnień ze swojej przeszłości, jest obcy nawet dla siebie. Trudno powiedzieć, po której stanie stronie. Czy pomoże w nadchodzącej wojnie z dziwnymi stworzeniami spoza muru, czy też jest ich częścią? Wiele informacji o historii świata i systemie magii pochodziło z perspektyw i doświadczeń bohaterów, co przyczyniło się do ich rozwoju, dzięki czemu stawali się realistyczni.

„Cień utraconego świata” to powieść, która fascynuje, a zwłaszcza, kiedy spoglądam nad szczegółami, działaniem planowania poszczególnych ruchów i całej złożoności, którą Islington włożył w książkę. Trudno mi było uwierzyć w to, że jest to debiut, a zarazem pierwsza książka trylogii. Autor zadbał o to, że wraz z ujawnieniem każdej odpowiedzi pojawi się więcej pytań, które podsycają ciekawość. Wszystko wydawało się stopniowym procesem, którego czytanie nigdy nie było przytłaczające. Większość debiutów fantasy było w większości dość proste w swojej narracji. Autor wykreował wielowarstwowy i zawiły świat, w którym można się zagłębić. To wciągająca, przystępna i zabawna klasyczna fantastyka napisana nowoczesną śnie pod względem narracyjnym. Sekrety, ukryte schematy, dobrze rozrysowane postacie, solidne budowanie świata i bardzo zabawna historia, sprawia, że uważam „Cień utraconego świata” za wybitny debiut.


Komentarze

Popularne posty