Recenzja Carina Bartsch „Zima koloru turkusu”

Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Na szczęście wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Ale czy w końcu dojdzie do ich spotkania? 

 



Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania:  2015
Format: Książka
Liczba stron: 456
Cykl: Lato koloru wiśni
Tom II


Zima koloru turkusu” jest drugim tomem książki, o której miałam okazję Wam już opowiedzieć, a mianowicie „Lato koloru wiśni”. Nie wyobrażałam sobie, aby nie sięgnąć po drugi tom tej powieści zwłaszcza, że  autorka wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie, polubiłam głównych bohaterów, chociaż czasami miałam ochotę nimi potrząsnąć, ale przyznajcie, kto tak czasem nie ma?  Zawsze, kiedy coś wydaje się iść dobrze, ku jasnemu, nagle wszystko się wali, więc trzeba dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje?

Emerly w końcu zrobiła porządek z własnymi uczuciami i postanowiła dać szansę Elyasowi, który z niewiadomych powodów przestał się do niej ozywać. To boli jest nie do zniesienia, zwłaszcza, kiedy ktoś ma niską samoocenę. Bohaterka jednak się spoczęła na laurach, zaczęła analizować wszystko, zastanawiać się, gdzie popełniła błąd? Zaczęło jej skrycie brakować przypadkowych spotkań, rozmów, taka niepewność nie była niczym dobrym. Dziewczyna postanawia „chwycić byka za rogi” i porozmawiać z Elyasem na imprezie Haloweenowej, czy jej się to powiedzie? Czasami jest łatwiej coś zaplanować niż wykonać. Pozostaje też temat tajemniczego korespondencyjnego przyjaciela Emerly, czy uda im się spotkać? Kim naprawdę jest? Macie swoje typy?




Zima koloru turkusu” to cudowna książka, równie ciepła i urocza, jak „Lato w kolorze wiśni”, opowiada o zagubionych młodych ludziach, którzy starają się wkroczyć w dorosłość i podążyć za głosem serca, które ciągnie do tej jednej osoby, która potrafi je wypełnić emocjami. Każdy z nas szuka sposobu na to, aby odkryć drogę do własnego szczęścia, tak samo stara się zrobić Emerly, która nieco bardziej dojrzała, ale nie zatraciła przy tym swojego sarkastycznego języczka. Chociaż relacja bohaterów może wydawać się skazana na porażkę, w końcu ile można się przyciągać i odpychać jednocześnie, to nie jest tak jednoznaczne. Póki wciąż tli się iskra, jest nadzieja i warto walczyć o tę drugą osobę. Carina Bartsch sprawiła, że zaczęłam uważniej przyglądać się niemieckiej literaturze, bo tak jak Kerstin Gier potrafi oczarować emocjami. Jeśli się wahaliście, tak jak ja przed przeczytaniem tej serii, powinniście to zmienić, zwłaszcza, kiedy na horyzoncie pojawia się kontynuacja.



Komentarze

Popularne posty