Recenzja Patricia Briggs „Klątwa burzy”
Mercy Thompson, musi stawić czoła śmiertelnie groźnemu przeciwnikowi, aby obronić wszystko, co kocha...
Nie mogłam się doczekać, kiedy znowu wyjdę na spotkanie
Mercedes Thompson, bohaterce, którą poznałam niedawno, ale to nie znaczyło, że tak
długo zwlekałam, bo czułam jakiś dyskomfort, kiedy myślałam o tym cyklu, po prostu
nie miałam takiej możliwości. „Klątwa burzy” jest jedenastym tomem cyklu i
jestem ciekawa, ile jeszcze się ich pojawi. Pewnie nie tylko ja zadaję sobie te
pytania i w między czasie nadrabiam czytelnicze zaległości. Co ciekawego dzieje
się u Mercy?
W „Klątwie burzy” można powiedzieć, że Mercedes nawiązuje nieco lepsze relacje z wilkami, otrzymujemy więcej nacisku na budowę relacji, co jest ciekawym zabiegiem. Tym razem nie dzieje się nic innego jak stawienie czoła kolejnemu niebezpieczeństwu, które z pewnością będzie trudne do okiełznania. Mercy jest zmiennokształtną kobietą, która przyjmuje postać kojota, z zawodu jest mechanikiem samochodowym, a prywatnie stała się wybranką Alfy przewodzącemu wilkołaczej watasze. Dziewczyna chcąc wpasować się w środowisko postanowiła wziąć odpowiedzialność za wszystkich w Tri-Cities. Nie przewidziała jednak, że z jakiś powodów, nie będą to zadania proste, a wręcz czasem przytłaczające. Staram się wam nie zdradzić zbyt wiele, aby mimo wszystko pozostała Wam radość z czytania i odkrywania problemów samodzielnie. Jedno jest pewne, nigdy nie wiesz, kiedy stanie się coś, co zachwieje twoim światem, kiedy przestaniesz żyć w pozornie bezpiecznej bańce, taką jest bardzo łatwo zniszczyć. Czy i tym razem Mercy sobie poradzi? Czy bohaterom uda się wyjść z tego cało?
„Klatwa burzy” jest powieścią niezwykle dynamiczną,
Patricia Briggs nie ustępuje, ani te nie pokazuje, że z bohaterki wykrzesała
już wszystko, co tylko mogła. Jednak w dalszym ciągu potrafi nas zaskoczyć, zainteresować
i ująć. Ewidentnie autorka potrafi stworzyć ciekawy zamysł i równie efektownie
przelać go na papier, ku zachwycie stałych czytelników. Mamy szeroką gamę
istnień, postaci dziwnych i niecodziennych, walka dobra ze złem trwa, jakby
nigdy nie miała się zakończyć. Czasami można odnieść wrażenie, że nawet, jeśli
uda się pokonać jeden kryzys, za jakiś czas przyjdzie inny, dużo gorszy od
poprzedniego, jak długo można tak funkcjonować? Mercy nie brakuje pazura,
zadziorności, nie została gdzieś podczas tej wielotomowej historii stłamszona,
a to zdecydowanie działa na plus. „Klątwa burzy” bardzo mi się podobała i mam
nadzieję, że znajdzie szerokie grono odbiorców, bo warto jest po nią sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz