Recenzja Katarzyna Berenika Miszczuk „Ja, ocalona”

 Akcja powieści zostanie osadzona kilka – kilkanaście lat później po wydarzeniach z „Ja, potępiona”. Wiktoria będzie musiała się zmierzyć nie tylko z Belethem, z którym uwaga – już nie będzie się spotykała z powodu zdrady, ale także z depresją Lucyfera, który postanowi przyspieszyć nieco apokalipsę. Czy poradzi sobie sama? A może ktoś jej pomoże? Jeśli martwicie się, że to będzie odgrzewany kotlet – spokojnie. Oprócz akcji prowadzonej z punktu widzenia głównej bohaterki zamierzam znacznie więcej miejsca poświęcić Azazelowi i reszcie diabelskiej kompanii. Czas opowiedzieć ich historię.

 

Wydawnictwo:  W.A.B
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron: 416
Cykl: Wiktoria Biankowska
Tom IV


Musze Wam powiedzieć, że ten tom, „Ja, ocalona” z pewnością dla wielu z nas był zaskoczeniem, jednak takim przyjemnym, któremu dorównywało zaciekawienie.  Co zdecydowała się autorka nam przekazać? Jak zmienili się bohaterowie? Kim obecnie jest Wiktoria i jak wygląda jej codzienność? Wiele pytań wprost kłębiło się w mojej głowie, całe szczęście udało się w miarę szybko przeczytać książkę i dostać upragnione odpowiedzi. Twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk przypadła mi do gustu, mogę to powiedzieć pomimo tego, że nie miałam okazji przeczytać wszystkich książek, które wyszły spod jej pióra, ale nic straconego.


Akcja powieści toczy się dziesięć lat po wydarzeniach z książki „Ja, potępiona”, co jest bardzo fajnym zabiegiem, czas zmienia nie tylko bohaterów, ale i sytuacje, w których się znaleźli. Każda reakcja, czy spostrzeganie problemu się różni, tak samo autorka, przez ten czas, kiedy napisała poprzedni tom, także dojrzała i zmieniła styl pisania. Co się działo z Wiktorią? Nie znajdowała się w Piekle i Los Diablos, jakby się mogło wydawać, ale w Arkadii, gdzie szkoli nowy narybek. Wiktoria uczy przyszłe anielice, aby toczyły efektywnie bój o ludzkie dusze. Z poprzednich tomów pamiętamy, jak sama pobierała piekielne nauki i musiała zapełniać Los Diablos nowymi mieszkańcami, czyli owymi duszyczkami. Wiktoria nie spotyka się już ze „swoim diabełkiem”.  Nawet z Kleo straciła kontakt, a jedyną istotą z jej piekielnego towarzystwa, z którą rozmawia jest, nie kto inny jak Azazel. Ten to wie, jak się wkręcić w odpowiednie miejsce, nawet jeśli siedzi w więzieniu pobierając ciekawe nauki. Jej życie bardzo się komplikuje z chwilą wątpliwego „awansu”, kiedy zostaje przydzielona Azazelowi, jej zadaniem będzie pilnowanie diabła, aby za bardzo nie napsocił, co oczywiście się nie udaje. Co zrobi bohaterka? Jak zapanuje nad Azazelem, kiedy wizja apokalipsy staje się coraz bardziej bliska i realna spełnienia?

W „Ja, ocalona” dzieje się wiele, czytelnik powraca z radością do świata, który przedstawiła nam Miszczuk w trzech poprzednich tomach. Bohaterka pomimo upływającego czasu nie straciła jednego, tendencji do wpadania w tarapaty. Pomimo jej zupełnie nowej funkcji i życia w Arkadii zaczęło się coś dziać. To „coś” narobi jej nieco kłopotów jednak właśnie na to liczyliśmy! Katarzyna Berenika Miszczuk oprócz dopracowania swojego stylu, wykazała się skrupulatnym i szczegółowym reserchem, dzięki czemu, powieść się czyta szybko i z dużym zaangażowaniem. Dobry humor powieści sprawia, że z lubością zatapiałam się stając wiernym obserwatorem kolejnych przygód bohaterów, których szczerze polubiłam. Książka mi się bardzo podobała, a co ważniejsze nie rozczarowała. Gdyby pojawił się w zamyśle autorki kolejny tom, to wiem, że sięgnęłabym po niego bez wahania. Mam nadzieję, że „Ja, ocalona” będzie dla Was, jak i dla mnie udaną podróżą do Arkadii. 




Komentarze

Popularne posty