Recenzja Katarzyna Berenika Miszczuk „Ja, potępiona”

W wyniku kolejnej diabelskiej intrygi była diablica i niedoszła anielica Wiktoria po raz kolejny umiera, w efekcie czego trafia do Tartaru. Miejsca tak strasznego, że nie mają tam wstępu nawet istoty nadprzyrodzone. Żeby się stamtąd wydostać, będzie musiała zawiązać dość niewygodne dla niej sojusze, a także przechytrzyć demoniczną Elżbietę Batory. Królową, która chce ją pozbawić mocy. Na szczęście Beleth, sprawca całego tego zamieszania, o niej nie zapomni.

Wydawnictwo:  W.A.B
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron: 416
Cykl: Wiktoria Biankowska
Tom III


Po książkach „Ja, diablica” i „Ja, anielica” przyszła pora na trzeci tom cyklu o Wiktorii Biankowskiej, nie każdy czytelnik lubi, jak książki ciągną się w nieskończoność, ale trzeci tom to przecież żadna spora ilość. W przypadku serii Katarzyny Bereniki Miszczuk, pragnie się jedynie więcej przygód  lubianych przez nas bohaterów nie bacząc na żadne inne argumenty. Pomimo tego, że stosunkowo późno zabrałam się za zapoznanie z tą serią cieszę się, że miałam okazję ją poznać. Skuszona przez moje osobiste diabły, które doskonale znały książki i wiedziały, że to moje klimaty, podjęłam się jej zrecenzowania. Co takiego wydarzy się w „Ja, potępiona”? Czy Wiktoria w końcu będzie mogła odpocząć?


Wiktoria nie ma łatwego życia i „nie życia”, była już zarówno człowiekiem, diablicą, jak i prawie anielicą, co tym razem ją spotka? Panna Biankowska po raz kolejny wróciła do swojego ziemskiego życia, tym razem jednak zachowując sobie swoje moce. Dokonała pewnych wyborów i jest gotowa walczyć o to, co kocha i w co wierzy, jednak nie do końca idzie tak, jakby sobie tego życzyła. Wiktoria po raz kolejny zostaje pozbawiona życia, jednak nie znajduje się ani w Arkadii, ani w Los Diablos, ale w Tartarze, miejscu, w którym z pewnością nikt nie chciałby się tam pojawić. Napotyka tam Nerona i wyobraźcie sobie, że nawet Kubę Rozpruwacza! Nie wie, jak się wydostać z Tartaru, ale chce to zrobić za wszelką cenę, jest także świadoma tego, że może polegać jedynie na sobie. Nikt inny jej nie pomoże, ten czas należy do niej. Czy bohaterka stanie na wysokości jakże trudnego zadania, czy wręcz przeciwnie, będzie potrzebowała diabelskiej pomocy?

„Ja, potępiona” jest ewidentnie ukłonem w stronę głównej bohaterki, próbą pokazania, że jest autentyczna i w raz z mijającym czasem, okolicznościami, wszystkimi doświadczeniami, potrafi się zmienić. Wiktoria dorasta, staje się odważniejsza. Sama wizja Tartaru bardzo mi się spodobała, fajnie było „zwiedzić” kolejne zakątki w świecie wykreowanym przez autorkę. Bardzo podobał mi się tamtejszy dział administracyjny, gdyby u nas tak wszystko śmigało, jak w książkach Miszczuk, cała papierologia byłaby zabawniejsza i fajniejsza. Z nowym miejscem w powieści mamy także nowych bohaterów, którzy są ciekawie rozrysowani ze swoimi dziwactwami, szaleństwami, no w końcu z jakiegoś powodu trafili do Tartaru. To tylko Wiktoria miewa takie problemy i wyjątkowo przekupną Śmierć. W tej części także trzeba wspomnieć o poczuciu humoru, które jest bardzo ważną i wręcz nieodłączną częścią cyklu. Nie wyobrażam sobie, aby ta opowieść została przedstawiona w inny sposób, czy bardziej poważny. Dzięki temu ma swoisty klimat, buzia sama się uśmiecha, wystarczy jedynie otworzyć książkę i oddać się czytaniu. Serdecznie Wam polecam książki tej autorki. 



Komentarze

Popularne posty