[PATRONAT] Rozdział trzeci Anna Wolf "Zimowe serca"

 



Rozdział 3

 

Środek tygodnia zawsze był najgorszy. Było już dawno po weekendzie, a do piątku zostały jeszcze dwa dni. Ale chociaż w pracy Tara miała wyjątkową ciszę. Było nadzwyczaj spokojnie. Zero nadpobudliwych dzieci, zero wkurzających rodziców. Kiedy zamykała drzwi od klasy, mogła powiedzieć, że środa była udanym dniem. Gdy było tak jak dzisiaj, lubiła swoją pracę jeszcze bardziej. A sam fakt, że została tutaj zatrudniona, był jak gwiazdka z nieba. Owszem, miała jakieś tam znajomości, ale nigdy ich nie wykorzystywała, ponieważ nie musiała. Pewnego dnia spotkała dawną koleżankę, która pracowała właśnie tutaj i to od niej dowiedziała się, że kogoś szukali. Posiadała odpowiednie przygotowanie do pracy z dziećmi, jednak nigdy nie miała okazji, żeby je wykorzystać – aż do tamtego dnia. Była już po rozwodzie i ta praca naprawdę okazała się prezentem od losu. Teraz była niezależna. Zarabiała i mogła podziękować Lois, że wstawiła się za nią u dyrektorki i ją poleciła. Czasem jednak znajomości się przydawały. Jednak nie sądziła, że została zatrudniona tylko ze względu na koleżankę. Tak czy inaczej, była wdzięczna za to, co miała.

Z uśmiechem na ustach powędrowała do samochodu zaparkowanego wzdłuż ulicy. Śnieg jeszcze nie padał, ale ciężkie ołowiane chmury kręciły się nad miastem i zwiastowały, że niedługo znów zacznie sypać.

Gdy tylko usadowiła się na siedzeniu kierowcy, dostała wiadomość i gdy zobaczyła nadawcę, zmieniła zdanie na temat środy. Jej dzień już nie był taki cudowny. Nie, kiedy pisał do niej były mąż. Przełknęła ślinę i otworzyła SMS-a. Z nerwów ścisnęło ją w żołądku, gdy patrzyła na tekst wiadomości.

Kiedy masz zamiar oddać mi moje rzeczy?

Tara westchnęła. Prosiła go kilka miesięcy temu, żeby zabrał swoje rzeczy, czyli sprzęt budowalny trzymany w niewielkim hangarze, który już teraz nie był jej własnością. A potem, skoro mu się nie spieszyło z zabraniem maszyn, sprzedała wszystko. Nie miała wyjścia. Za coś musiała żyć. Odejście od niego i sprzedaż tych rzeczy były szalonymi decyzjami, ale to było jedyne rozwiązanie, które pomogło jej przetrwać przez jakiś czas. Mogła wynająć w spokoju mieszkanie i czasem udawać, że było dobrze.

A co chcesz?

Zapytała, mimo że nie interesowało ją to, czego chciał, bo i tak nic by nie dostał. Nie było opcji, żeby mu coś oddała. Nie po tym, jak zabrał jej wcześniej samochód. Zresztą nie było już czego oddawać. Wszystkie jego rzeczy albo zutylizowała, albo oddała. Nie zasługiwał na nic, nie po tym, co jej zrobił i jak się zachował. Oczywiście całą winą za rozpad małżeństwa obarczył ją. Przed rodziną zrobił z siebie ofiarę, a ona wyszła na oprawcę. Więc nie było, do jasnej cholery, mowy o tym, że ona jeszcze była mu coś winna. 

Moje rzeczy.

Odpisał, a ona miała ochotę złapać go za głowę i wbić mu do niej trochę rozumu, ale chyba nawet to by nie pomogło.

Czyli jakie?

Była bardzo ciekawa, co stamtąd chciał. W sumie nie było tego dużo. Połowa to były same śmieci.

To, co tam było. Rzeczy są moje.

Tara zacisnęła palce na telefonie. Miała ochotę o coś go rozbić, ale to było tylko urządzenie i nikomu nie zawiniło. Poza tym nie stać jej było na nową komórkę.

– Skurwiel – wymamrotała.

Chciał coś, co kupili, kiedy jeszcze byli małżeństwem. Dla tego dupka pojęcie „wspólnota małżeńska” nie istniało. Skoro tylko on zarabiał, to wszystko było jego. Bo przecież wychowywanie dzieci, dbanie o dom, załatwianie wszystkich spraw, łącznie z jego, kiedy go nie było, to przecież nazywało się „nicnierobienie”. Jego zdaniem nigdy nic nie robiła, więc nic się jej nie należało.

Przymknęła powieki i niechciane wspomnienia wróciły jak bumerang, przed oczami stanęła jej scena, gdy kłócili się po raz enty tuż przed rozwodem.

 

– A co ty takiego niby robiłaś? Nic. Ja tutaj zapierdalałem i utrzymywałem was przez iks lat.

– Chcesz mi powiedzieć, że nic nie robiłam? 

– A niby co? Wychowywanie dzieci i bycie w domu to nie praca. Ja tylko zapierdalałem, nie ty.

– Tak się umówiliśmy. Bo nikt mi nie płacił, to znaczy, że nie praca? I tylko ty zapierdalałeś? 

– Tak i jakbyś zarabiała, wtedy mogłabyś powiedzieć, że coś tutaj jest twoje. I być może dostałabyś połowę.

– Połowa jest moja. 

– Nic nie jest twoje. A kluczyki od auta i tak mi oddasz.

– Kupiłeś mi ten cholerny wóz, a teraz chcesz zabrać?

– Jest na mnie, więc jest mój. Możesz sobie kupić drugi.

– A za co? 

– Nie wiem. Sprzedaj coś i możesz odkupić ode mnie samochód.

– Ty chyba sobie żartujesz.

– Nie. Chcesz auto, to je odkup. Nie robię pierdolonych prezentów.

– Pieprz się.

– Sama się pierdol. Do tego tylko się nadajesz! I zaraz stąd wypierdolisz.

 

Tara otworzyła oczy i poczuła gorzki posmak swojego byłego małżeństwa. Z perspektywy czasu wiedziała, że rozwód to była najlepsza rzecz, jaka ją spotkała i teraz cieszyła się, że była wolna. W nosie miała, że mówili jej, że zrobiła to za późno. Nie, nigdy na nic nie było za późno. Na rozwód, na życie i na to, żeby zacząć wszystko od nowa. Owszem, miała obawy, przecież każdy człowiek by je miał, ale postawiła wszystko na jedną kartę i wystąpiła o rozwód.

Pokręciła głową, nie chciała więcej o tym myśleć. Teraz miała inne życie. Nie było łatwo, ale była szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa, bo miała spokój. Psychicznie zaczynała odpoczywać, oczywiście poza takimi wyjątkami, kiedy ten drań do niej pisał. Wtedy było do dupy. Od razu stawała się nerwowa i coś ściskało ją w żołądku – jak teraz. To wciąż wracało, jakby on miał nad nią jakąś moc. Ale tak naprawdę nie miał już nic, żadnej władzy i nie miała zamiaru mu odpisywać. Mógł się pieprzyć. Zresztą z biegiem czasu zaczęła podejrzewać, bo nie miała dowodu, że ją zdradzał. Czasem pewne rzeczy, o których myślała i które czasem analizowała, były sprzeczne z tym, co mówił albo co robił. Z początku wierzyła mu we wszystko, ale później to się zmieniło. Gdy dzwonił nieznajomy numer, nie odbierał, co wcześniej nigdy nie miało miejsca, albo kładł telefon odwrócony ekranem do blatu, czego też nigdy nie robił. To wszystko wydało jej się dziwnie podejrzane.

Pukanie w szybę przerwało jej rozmyślania. Spojrzała na kobietę i kiwnęła jej głową na znak, że już odjeżdża. Zdała sobie sprawę, że blokowała miejsce. Odpaliła silnik i ruszyła prosto do domu, uważając, żeby czasem nie wpaść w poślizg, bo właśnie zaczęło sypać białym puchem.

 

Erick siedział z kubkiem kawy w dłoni i przeglądał faktury. Musiał zacząć więcej pracować, jeśli chciał normalnie żyć. Lekkie życie się skończyło. Zresztą jego dawne życie nie istniało. Było przeszłością, ale pamiętał o nim. Wyciągnął wnioski. Nauczył się czegoś i nie miał zamiaru popełniać tych samych błędów. Każdy nowy dzień był kolejną szansą, a rano zawsze wszystko wyglądało inaczej. 

Odłożył przedostatnią fakturę i chwycił telefon. Uśmiechnął się pod nosem, bo nie spodziewał się, że będzie pisał z kimś, kogo wyciągnął z zaspy na chodniku, ale tak było. Pisał z Tarą od tygodnia i w takich chwilach był skupiony tylko na tej czynności. Jednak w jego głowie wciąż powracała myśl, że powinien być z nią szczery. Ona naprawdę mu się podobała – nie tylko fizycznie. Podobał mu się też jej sposób myślenia, podejście do pewnych spraw. On patrzył na wiele rzeczy podobnie. Nie wierzył, że kiedyś ponownie mógłby z kimś być, nie po tym gównie w jego życiu, mimo że chciał tego. Chyba każdy człowiek pragnął mieć drugą połówkę, on nie był wyjątkiem. Marzył o tym, by przytulić się do kogoś, skraść całusa na dzień dobry i wrócić do domu, gdzie z uśmiechem na ustach przywitałaby go jego kobieta. To nie było nic wymyślnego. Tara zdawała się inna. Nieczęsto spotykało się kobiety, dla których kasa nie była wszystkim. Wiadomo, z czegoś człowiek musiał żyć, płacić rachunki, ale pieniądze nigdy nie powinny być na pierwszym miejscu. Tara i on o tym wiedzieli i z tym się zgadzali. Z tego, co zdołał się dowiedzieć, była po rozwodzie i miała dwie córki. On nie miał dzieci, mimo że je lubił. Z jego przeszłością lepiej, że właśnie tak było. Jednak wydawało mu się, że blondynka bardzo kochała swoje dziewczyny. Czasem drobne gesty, zapisane słowa zdradzały więcej niż rozmowa w cztery oczy.  

W przypadku osób, które mało się znało, czasem człowiek mógł się mylić, ale nie teraz. Coś mówiło Erickowi, właściwie czuł to, że Tara była naprawdę dobrą osobą, której mógł zaufać. Która nie zdradziłaby go. Zdawał sobie sprawę z jej wyjątkowości. A facet, z którym była, to zwyczajny kutas. Niezbyt chętnie o tym rozmawiała, a on nie naciskał, ale coś się tam kryło. Coś niedobrego, może nawet mrocznego. Miał nosa do tego typu rzeczy. I wiedział, że pewnego dnia się dowie.

W sumie to, co się między nim a Tarą działo, było inne od tego, co wcześniej znał. Mógł z nią pogadać na luzie i o wszystkim. Jednak czekało go najważniejsze – jeśli miało się to posunąć dalej, musiał jej powiedzieć o sobie. I w tym momencie przeszył go lekki strach. Bo co, jeśli ona nie chciałaby znajomości z kimś takim jak on? Z kryminalistą? Tak naprawdę większość kobiet uciekłaby, gdzie pieprz rośnie, gdyby się dowiedziało o jego przeszłości. Cholera, nie był grzecznym chłopem, bardzo często był raczej na bakier z prawem – chyba za często.

– Ja pierdolę, to nie ma sensu… – sapnął pod nosem, ale i tak wszedł w wiadomości.

Wziął głęboki oddech i postanowił zadzwonić na wideorozmowie. Chciał ją zobaczyć. Pisanie już mu nie wystarczało. Był cholernym głupcem, ale niczym nie ryzykował. Chociaż nie, przecież mogła nie odebrać.

 

Tara skończyła brać prysznic i właśnie wciągała na siebie podkoszulek, gdy usłyszała dźwięk SMS-a.

Mogę zadzwonić?

Spojrzała na nadawcę i się zdziwiła. To Erick. Chciał zadzwonić? Usiadła z wrażenia i gapiła się na wiadomość. Nie spodziewała się tego. Myślała, że będą tylko pisać, a on teraz chciał rozmawiać? Odetchnęła. W sumie to była tylko rozmowa, prawda?

Tak, możesz. 

Odpisała mu, ale jakie było jej zdziwienie, kiedy zamiast zwykłego połączenie przyszło połączenie wideo.

Boże, zdała sobie sprawę, że wyglądała koszmarnie. Mokre włosy i zwykły podkoszulek. Ale w sumie mieli przecież tylko rozmawiać, prawda? Nim przesunęła palcem po ekranie, poprawiła włosy.

– Cześć – odezwała się pierwsza, gdy ukazał jej się Erick.

– Cześć – odpowiedział niskim, zachrypniętym głosem. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

– Nie, nie. Tylko właśnie się kładłam – odpowiedziała i wygodnie oparła plecy o poduszkę. 

Patrzyła na mężczyznę, jakby go widziała pierwszy raz w życiu. Dostrzegła jego łysą głowę, która dla niej wyglądała normalnie, i zauważyła coś jeszcze. Kiedy się przesunął, ukazując jej swoją klatkę piersiową w lekko rozciągniętym podkoszulku, szczęka opadła jej prawie do podłogi. Bo ja pierdzielę, ale facet był wielki. Chryste Panie, miał potężną klatę. Tara nie mogła oderwać od niego wzroku – albo raczej od tej części jego ciała. Całe szczęście, że Erick nie wiedział, na co konkretnie patrzyła. Przynajmniej tak sobie wmawiała.

– Idziesz spać? – Usłyszała zdziwienie w jego głosie i z powrotem powędrowała wzrokiem do jego twarzy.

– Jeszcze nie, miałam zamiar poczytać.

– Ja też lubię czytać.

– Lubisz czytać? – Przekrzywiła lekko głowę, na co Erick zmarszczył brwi. – Myślisz, że ktoś taki jak ja nie potrafi czytać, czy może nie lubi?

– Nic takiego nie powiedziałam – broniła się. – Po prostu jestem zaskoczona. No wiesz, facet i książki nie idą jakoś szczególnie w parze.

– Czy ty miałaś do czynienia tylko z jaskiniowcami?

– Że co? – Zaśmiała się. – Nie, po prostu to jednak więcej kobiet czyta, nie uważasz?

– Pewnie tak, ale ja też lubię.

– To dobrze.

– Mam wrażenie, że dalej czujesz się z tym nieswojo.

– Czytający facet to marzenie wielu kobiet. – Zdała sobie sprawę, co przed chwilą palnęła. – To znaczy wiesz, co mam na myśli.

– Wiem, o czym mówisz. Ale nie jestem żadnym wyjątkiem, po prostu nie znałaś faceta, który to robi, ale już znasz.

Nie wiedzieć kiedy na rozmowie minęły im prawie dwie godziny. Tara miała ochotę na więcej, ale rano musiała wstać do pracy, a było już naprawdę późno, bo po północy. Żal jej było kończyć. Czuła się zrelaksowana i chichotała niczym nastolatka. Facet naprawdę miał poczucie humoru, a ona śmiała się jak za dawnych lat.

– Wiesz, że musimy już kończyć? – przypomniała mu.

– Nie zdradziłaś mi, gdzie pracujesz. – Erick nie miał zamiaru odpuścić.

– Dobra. Pracuję w przedszkolu i… – Zawiesiła głos. Nie wiedziała, czy powinna mu o tym mówić. Mało komu zdradzała swoje hobby. W sumie to nikt nie wiedział prócz córek…

– I?

– Rysuję oraz czasem maluję. Wiesz papier, akwarele – wyznała i czekała na grad kamieni. 

– Jesteś malarką.

– To za dużo powiedziane. Może kiedyś nią będę. Nie chcę o tym gadać. – Gorzki posmak wspomnień znowu powrócił.

– Na pewno nią będziesz. Ale skoro musisz wcześnie wstać, w takim razie dobranoc, karmelku.

– Znowu? – Zachichotała.

– Mhy. – Pokiwał głową i puścił jej oczko. – Śpij dobrze.

– Ty też.

Tara rozłączyła się, potem zsunęła z poduszki i wypuściła podekscytowany oddech. Z wrażenia zrobiło jej się gorąco. Boże, miała wypieki na policzkach jak jakiś szczeniak. Ale w tej właśnie chwili tak się czuła. Jak nastolatka rozmawiająca z chłopakiem, który się jej podobał i który do niej zadzwonił. Nie wierzyła, że wtedy, na parkingu, się go wystraszyła. Ale naprawdę wyglądał niczym zbój, groźnie. Jednak teraz miała ochotę śmiać się sama z siebie, bo okazał się fajnym facetem z niezłym poczuciem humoru. I jakoś tak nie wyglądał już na groźnego. Zdała sobie sprawę jeszcze z czegoś. Od lat nie śmiała się tak dużo, jak pisząc czy rozmawiając z nim.

Z cichym westchnieniem odłożyła telefon, obróciła się na bok i ułożyła rękę pod głowę. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. 

– Z czego tak się śmiałaś, mamo? – zapytała stojąca w progu Bea.

– Nie śpisz? – Popatrzyła na starszą córkę, która się uśmiechała.

– Nie, raczej nie dało się, kiedy tak się śmiałaś.

– Wybacz. – Tara zrobiła skruszoną minę.

– Spoko. Cieszę się, że jesteś wesoła, mamo.

– Wiesz, ja też się cieszę.

– Właśnie widzę. Szczerzysz się jak głupi do sera.

– Idź ty już lepiej spać.

– Idę, idę. Dobranoc. 

– Dobranoc – odpowiedziała i popatrzyła na Brutusa umoszczonego w jej nogach. Jak myślisz, lubi psy? – pomyślała, a po chwili odpłynęła w sen.

 

Komentarze

Popularne posty