[PATRONAT] Rozdział pierwszy Sarah Brianne "Lucca"
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lucca
siedział przy biurku w swoim domowym gabinecie, przeczesując palcami włosy i
próbując oddychać głęboko. Wciąż miał jej obraz przed oczami, wciąż pragnął
przejechać palcami po jej przepięknych bliznach. Pragnął jej bez względu na jej
wiek.
I nic mnie nie powstrzyma.
Jedyne, czego dotąd zdarzyło mu się
chcieć w życiu, to wstąpić w szeregi mafii oraz zostać zastępcą szefa. Obydwie
te rzeczy osiągnął w bardzo młodym wieku.
Miał zaledwie dwadzieścia sześć lat i był
najmłodszym zastępcą szefa mafii w historii rodziny Caruso; członkiem mafii
został jako siedemnastolatek, co również stanowiło rodzinny rekord. Dokonał
tego robiąc coś, po czym większość dorosłych ludzi wylądowałaby w psychiatryku,
ale nie Lucca.
Lucca od urodzenia miał mroczną stronę. Już
w młodym wieku zdał sobie sprawę, że nie był taki, jak inni. Czuł cokolwiek
tylko wtedy, kiedy zadawał ból. Z początku nie trzeba mu było wiele, wystarczyło
uszczypnąć inne dziecko tak, żeby wybuchnęło płaczem. Dawało mu to radość i satysfakcję.
Jednak z biegiem lat stopniowo potrzebował coraz więcej, żeby na nowo rozbudzić
te emocje. Teraz, dwadzieścia sześć lat później, był kompletnym potworem, nie
pragnącym niczego poza krwią i chaosem.
Włączył komputer i wpisał w wyszukiwarkę
nazwisko, które go przyzywało. Gdy na ekranie ukazało się jej zdjęcie, serce
zadrżało mu w piersi. Była na nim znacznie młodsza, a jej blizny dużo świeższe,
jaskrawoczerwone, a nie bladoróżowe, tak jak widział je dzisiaj. Mówiąc wprost,
wyglądały makabrycznie na jej idealnej, jakby porcelanowej, twarzy.
Powiększył zdjęcie i ścisnął mocniej
myszkę, gotując się z wściekłości. Widział wyraźnie, że to ślady od noża. Cięcia
zostały wykonane gładko i precyzyjnie, a ich głębokość wyliczono tak, żeby zadać
potworny ból i pozostawić blizny na resztę życia.
Mam nadzieję, że skurwiel, który jej to
zrobił, już nie żyje.
Wrócił na stronę wyszukiwarki, chcąc
dowiedzieć się, kto zadał jej te rany, ale jedyne, co znalazł, to informacje o
wypadku samochodowym sprzed trzech lat. Ze starego artykułu prasowego
dowiedział się, że jej ojciec, Maxwell Masters, siedział tamtej nocy za kółkiem,
a blizny powstały rzekomo, kiedy odłamki szkła z rozbitej przedniej szyby
pocięły jej twarz.
Gówno prawda.
Lucca wrócił do zdjęcia Chloe i pomniejszył
je na tyle, że na ekranie ukazał się ojciec dziewczyny; fotografię wykonano
podczas jego zaprzysiężenia na burmistrza Kansas City. Na jego ciele nie widać
było ani jednego zadrapania, co potwierdzało to, co Lucca już wiedział.
Wypełniła go żądza krwi. Był gotów
zrobić wszystko, żeby dowiedzieć się, co ją spotkało. Każdy, kto miał z tym
cokolwiek wspólnego, skończy sześć stóp pod ziemią.
Patrząc na tych dupków, jej rodziców, czuł,
że lista będzie długa.
Wszyscy zdechną.
Wrócił do wyników wyszukiwania, chcąc
dowiedzieć się, ile tylko zdoła.
Znalazł dużo nowsze zdjęcie, zrobione na
jakimś przyjęciu, i wbił w nie wzrok. Serce zadrżało mu jeszcze mocniej, zaspokajając
nieco żądzę krwi. Kurwa, zależało mu na niej bardziej niż na swojej pozycji w
mafii.
Poczuł ucisk w żołądku na myśl, jak
długo będzie musiał czekać do jej osiemnastych urodzin. Nie przywykł do tak
silnych emocji i sam nie wiedział, jak zdoła nie posiąść jej do tego czasu. Jej
udręczone oczy zdawały się krzyczeć do niego, błagając o ratunek, co tylko
podjudzało jego żądzę.
Włożył sobie papierosa w usta, po czym uniósł
wieczko zimnej, metalowej zapalniczki, podpalił koniec i zaciągnął się głęboko.
Palenie zawsze pozwalało mu czymś się
zająć i odwrócić uwagę od chorych, wypaczonych pragnień. Miał nadzieję, że
pomoże mu też trzymać się z dala od Chloe.
Zamknął zapalniczkę i odłożył ją na
biurko, a potem raz jeszcze spojrzał na nowe zdjęcie dziewczyny.
Do głowy przyszła mu jedna, jedyna myśl.
Moja.
Komentarze
Prześlij komentarz