[PATRONAT] Prolog Sarah Brianne "Lucca"



PROLOG

Historia tych blizn, historia pełna smutku, żalu i cierpienia

 

Siedem miesięcy wcześniej, w styczniu

 

Zjechał na bok swoim klasycznym, czarnym cadillakiem, zajmując pozycję idealną do obserwowania domu. Spojrzał na zegar i zobaczył, że dotarł tu na czas.

Lekcje się skończyły.

Bawił się zapalniczką, na przemian to ją gasząc, to zapalając, czekając na jej powrót. Lucca zawsze miał trudności z usiedzeniem w miejscu, a zmęczenie pozbawiało go resztek cierpliwości. Miał za sobą długą noc i teraz, po południu, wciąż odczuwał jej skutki. Trzeba jednak przyznać, że rozkoszował się każdą sekundą.

Zeszłej nocy wysłał na tamten świat pana Johnsona, a potem zgodnie z obietnicą pieprzył się z blondyną, aż pożałowała swojej gorliwości. Obie te rzeczy zaspokoiły jego mroczną stronę… przynajmniej na razie.

Zamknął zapalniczkę, kiedy na podjazd wjechało szpanerskie BMW. Nigdy nie ufał niemieckim samochodom. Jego jedyną zaletą był czarny lakier.

Z auta wyszła blondyna. Elle Buchanan. Mimo woli uśmiechnął się drwiąco. Jego młodszy braciszek miał przesrane.

Patrzył, jak zmierza do drzwi frontowych, a im dłużej ją oglądał, tym ładniejsza mu się wydawała.

Byłoby szkoda, gdybym musiał złapać tę jej szyjkę i wycisnąć z niej życie do ostatniej kropli.

Jedno było pewne – dziewczyna umrze. Nic nie mogło jej uratować. To niefortunne, że była świadkiem pociągnięcia za spust, ale niektóre dziewczyny z natury prześladuje pech, a tę w szczególności. Pożyje jeszcze tylko miesiąc, do swoich osiemnastych urodzin.

Szpanerskie auto zawróciło, ściągając z powrotem jego uwagę. Zastanawiał się, kto mógłby podwozić dziewczynę w te okolice. Szczerze mówiąc, zdumiało go nieco, że dziewczyna mieszkała pod tym adresem, biorąc pod uwagę, do jakiej szkoły chodziła.

Jeszcze raz spojrzał na zegar i zauważył, że ma jeszcze trochę czasu, zanim Elle pójdzie do pracy. Instynkt kazał mu śledzić ten samochód. Każda osoba, z którą dziewczyna się zadawała, mogła stanowić dodatkowy problem, gdyby ta za bardzo kłapała pieprzoną jadaczką.

Lucca uruchomił silnik, postanawiając jechać za BMW. Trzymając się w bezpiecznej odległości, dotarł za nim w okolicę, której się nie spodziewał. Znajdowały się tu głównie budynki należące do instytucji miejskich, a także trochę drogich sklepów i restauracji.

Patrzył, jak samochód podjeżdża do jednego z najdroższych sklepów w mieście. Zaparkował przy ulicy i wyciągnął komórkę, żeby przesłać znajomemu SMS-em numer rejestracyjny. Czekał niecierpliwie, powoli zżerany przez ciekawość, która wzrosła jeszcze, kiedy drzwi auta się otworzyły.

Natychmiast zorientował się, że za kierownicą siedziała kobieta, kiedy ziemi dotknęły nogi w wysokich, czarnych butach i równie czarnych dżinsach. W następnej kolejności zauważył jej długie, jedwabiste włosy, najczarniejsze, jakie w życiu widział.

Rozpaczliwie pragnął dostrzec choćby skrawek jej twarzy, ale ona nie odwróciła się w jego stronę.

Zgasił silnik i wysiadł, zastanawiając się, dlaczego to zdawało mu się ważniejsze niż wszystko inne, na co mógłby poświęcić czas. Pchany instynktem, wszedł za nią do sklepu.

Lucca szczycił się tym, że potrafił nie zwracać na siebie uwagi. Pomagał mu w tym strój złożony z ciemnych dżinsów oraz czarnych koszul i bluz, a także niechlujny zarost i fryzura. Mógł chodzić w miejsca, w których nie mógł się pojawić nikt inny z jego rodziny. Członkowie mafii przyciągali uwagę swoimi garniturami i nieskazitelnym wyglądem, ale on takiej uwagi nie potrzebował.

A uwagę, jakiej pragnę, potrafię zdobywać na inne sposoby.

Do sklepu z całym tym drogim gównem łatwo było wejść niezauważonym. Krążąc między półkami, odnalazł dziewczynę w czerni, która zdawała się szukać konkretnego przedmiotu. Przez moment widział fragment jej twarzy z lewego profilu; miała delikatną, porcelanową skórę. Podkradł się bliżej.

Czy ja ją już gdzieś widziałem?

Kolejne szybkie spojrzenie ujawniło jej młody wiek.

Zatrzymał się, gotów zawrócić.

Jest za młoda.

Dziewczyna zawróciła i podeszła z powrotem do stołu, który wcześniej pominęła.

Serce zamarło mu na moment, kiedy zobaczył w pełnej krasie jej lewy profil i uderzająco piękne, szare oko. Włosy, jak woalka, przesłaniały drugą połowę jej twarzy. Żałował, że nie może wyciągnąć ręki i dotknąć nieskazitelnie czarnych, jedwabistych pasm, a potem odsunąć je na bok, odsłaniając resztę twarzy.

Wyjdź w tej chwili.

Nic dobrego z tego nie wyniknie. Powinien był wyjść, jak tylko zauważył, że to nastolatka.

Nie był jeszcze w stanie określić co, ale coś go do niej przyciągało, nie pozwalało oderwać wzroku od dziewczyny i odejść.

Wszystko to zdawało się tak niewłaściwe i właściwe zarazem, targając nim na wszystkie strony. Rozum kazał mu wyjść, ale ciało upierało się czekać cierpliwie.

Patrzył, jak dziewczyna unosi dłoń do twarzy; oddech uwiązł mu w gardle, kiedy odgarnęła sobie włosy za ucho.

O kurwa.

Na ten widok serce znów mu zamarło. Przejechał wzrokiem wzdłuż przepięknej twarzy, naznaczonej blizną, która zaczynała się powyżej brwi i sięgała aż do policzka. Kolejna przecinała prawy kącik ponętnych ust. Ogarnęła go tak silna potrzeba, żeby przeciągnąć palce po tych bliznach, że obawiał się, że zaraz się ujawni.

W jej szarych oczach kryła się historia tych blizn, historia pełna smutku, żalu i cierpienia. Czuł się, jakby patrzył na doskonałą porcelanową lalkę, którą upuszczono o jeden raz za dużo. Inni uznaliby pęknięcie na twarzy lalki za wadę, odbierającą jej doskonałość, ale on widział tylko piękno. To była najcudowniejsza istota, jaką w życiu oglądał.

Mógłby godzinami patrzeć, jak jej dłonie dotykają ostrożnie delikatnego przedmiotu.

Nie wiedział, czym jest to złote, ozdobne jajo, które tak ją urzekło, dopóki nie otworzyła wieczka i nie popłynęły dźwięki muzyki. Jej oczy tańczyły, gdy obserwowała baletnicę wirującą do taktu. Ciekawe, jakby się poczuł, gdyby to na niego tak spojrzała.

– Piękna rzecz, prawda? – zapytała starsza kobieta, wyglądająca na właścicielkę sklepu, podchodząc do niej.

Spłoszona dziewczyna szybko zamknęła pozytywkę. Chciałby, żeby znów była taka jak przed chwilą.

Oblizała wargi czubkiem języka. Niecierpliwie czekał, aż usłyszy jej głos.

– T-tak. – Z powrotem spojrzała na pozytywkę, unikając wzroku kobiety. – I-ile kosztuje?

– Trzy tysiące dolarów.

Dziewczyna cofnęła dłonie.

– Och.

Kobieta uśmiechnęła się życzliwie.

– Wiem, że już po świętach, ale może mogłabyś zażyczyć ją sobie w prezencie urodzinowym. Mogę ją dla ciebie zatrzymać.

Dziewczyna pokręciła głową.

– Dziękuję, ale to za drogo.

Kobieta znów się uśmiechnęła.

– Jeśli jednak uda ci się namówić rodziców, zawsze możesz wrócić.

– Dziękuję. – Dziewczyna po raz ostatni zerknęła na pozytywkę, po czym wyszła ze sklepu.

Patrzenie, jak odchodzi, przyszło mu z większym trudem, niż się spodziewał. Nie mógł wyjść, dopóki nie odjedzie, więc musiał patrzeć przez okno wystawowe, jak zmierza do samochodu, a to mu nie wystarczało.

Wyciągnął komórkę, czując, jak wibruje mu w kieszeni. Odebrał bez słowa.

W słuchawce zabrzmiał głos Sala:

– To BMW jest zarejestrowane na nazwisko Maxwella Mastersa.

Nie tego się spodziewał, chociaż to by tłumaczyło, dlaczego miał wrażenie, że już gdzieś ją widział.

– Dziewczyna – powiedział ostrożnie do telefonu, patrząc, jak podchodzi do drzwi kierowcy.

– Jest żonaty z Elaine Maste…

– Młodsza – przerwał.

Sal urwał.

– Blizna?

Lucca obrzucił wzrokiem jej naznaczoną twarz.

– Tak.

– To córka Maxwella, Chloe Masters.

Wcisnął guzik, zrywając połączenie.

Czas zatrzymał się dla niego w miejscu, kiedy chłonął jej widok, zanim zniknęła we wnętrzu auta.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy trzeba dokonać wyboru. Dla niego ta chwila właśnie nadeszła. Jej udręczona dusza wzywała jego duszę zatopioną w mroku, szepcząc, żeby ją ocalił. Jego serce biło teraz powoli i równo, świadome sensu swojego istnienia – Chloe Masters

Po raz ostatni spojrzał na bliznę na jej twarzy, nie mogąc się doczekać dnia, kiedy przejedzie po niej palcami.

Piękna.






 

Komentarze

Popularne posty