Recenzja Maria Zdybska „Wybrzeże snów”

FINAŁ TRYLOGII KRUCZE SERCE
Jeśli spadasz wystarczająco długo, zaczynasz się czuć, jakbyś latał.
Lirr straciła wszystko, poza obietnicą zemsty na siedmiu magach Kręgu. Jedynie wątła nadzieja na odzyskanie Raidena powstrzymuje ją przed poddaniem się rozpaczy. Stając do nierównej walki, musi zaufać swojemu kruczemu przeznaczeniu i zawrzeć nieoczekiwane sojusze.
Rozpoczyna się walka, która może zburzyć równowagę świata.
Magowie rzucają ostateczne wyzwanie bogom.
Sny zmieniają się w koszmary.
Zbliża się czas Przebudzenia.

Wydawnictwo: Inanna
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron: Krucze serce
Cykl: 428
Tom III 

„Wybrzeże snów” jest finałowym tomem cyklu Krucze serce Marii Zadybskiej, nie mogłam się doczekać, kiedy się będzie miała premierę i będę mogła przeczytać, co takiego autorka zdecydowała się wprowadzić, jak zakończyć przygody bohaterów, z którymi się zżyłam.  Wszystko, co dobre szybko się kończy, a czytelnik odczuwa nostalgię i gdzieś wewnętrznie chciałby, aby dalej móc towarzyszyć bohaterom. Maria Zdybska miała nie mały orzech do zgryzienia, zwłaszcza, że czytelnicy mają wysokie wymagania i apetyty na tą właśnie książkę. Jak jej to wyszło? Czy „Wybrzeże snów” jest tym idealnym zakończeniem?


„Wybrzeże snów” jest kontynuacją „Jeziora cieni”, nie mamy, więc żadnego czasowego przeskoku, wszystko dzieje się tam gdzie się skończyło. Lirr znalazła się w sytuacji, która była jej po części znajoma, dryfowała po morzu, co nikogo w jej położeniu napawałoby optymizmem. Kiedy otwiera oczy dostrzega rusałkę, która usiłuje ją przekonać do powrotu na Wyspę Mgieł, jednak Lirr nie zamierza tego zrobić, wie, że nie tędy droga. Wie, czego pragnie, stara się to zrealizować, nie może się poddać, nie teraz, kiedy tak wiele od niej zależy. Zemsta na magach Kręgu sama się nie wypełni, ucieczka i ignorowanie problemu nie wchodzi w grę. Lirr stała się bardzo zdeterminowana, wie, że musi zrealizować swój cel i nikt inny za nią tego nie zrobi. Przeznaczenie bohaterki nie minie, a wręcz przyciągnie w swoje macki. Lirr wyruszy w podróż, która nie będzie należała do prostych, będzie wymagała sporo samozaparcia, wiary pomimo odczuwanego cierpienia. Czy sobie poradzi? Czy Krąg zapłaci za swoje czyny? Co się stanie z Lirr?




„Wybrzeże snów”  jest bardzo dobrym zakończeniem cyklu, autorka starała się tutaj połączyć ze sobą wszystkie wątki, które wcześniej zostały rozgrzebane, tajemnice, na które rozwiązanie tak czekaliśmy w końcu zostały odkryte. Było warto czekać na tą książkę, a czas, który poświęciłam jej w pełni został zrekompensowany twórczością Marii Zdybskiej. Czytając książkę miałam wrażenie, że także autorce samej ciężko jest się pożegnać z wykreowanym światem, postaciami, czuć w niej nostalgię. Autorka wspólnie z czytelnikami przezywała każde wydarzenie. Jej styl potrafi w magiczny sposób przenieść na pełne morze, gdzie z bohaterką dryfowałam czekając na dalszy rozwój wydarzeń. W głównej bohaterce zachodzi wiele zmian, które z pewnością dostrzeżecie, dojrzałą, stała się bardziej uparta i odważna, chociaż nie jest jej łatwo, komu by z nas było? „Wybrzeże snów” jest lekturą obowiązkową dla każdego, kto przeczytał dwa poprzednie tomy i tak jak ja nie może porzucić Lirr w zapomnienie. Jestem pewna, że nie pożałujecie czasu, który spędzicie z Kruczym Sercem.






Komentarze

Popularne posty