[PATRONAT] Rozdział trzeci Katarzyna Małecka "Blood from blood"

 

Rozdział 3

 

Arina

 

Nie słyszę niczego poza własnym głośnym, chaotycznym oddechem. Patrzę na martwe ciało Borysa, na dziurę w jego głowie i rozbryzganą krew. Oczy mężczyzny pozostały szeroko otwarte i w tej chwili dociera do mnie, że ten widok będzie prześladował mnie bardzo długo. Powrócą koszmary, których pozbyłam się po wielu miesiącach, a także nieprzespane noce, łzy i strach. Mój mózg – klatka po klatce, będzie przypominał mi o tym, co się tutaj wydarzyło. Biedny Borys, z którego właśnie ulatuje dusza. Oby zaznał wiecznego spokoju.

– Arij. – Surowy głos ojca sprowadza mnie na ziemię. Przekręcam głowę, próbując skupić uwagę na moim bracie stojącym w drzwiach z wciąż wycelowaną w szofera bronią. – Och, synu. Dlaczego to zrobiłeś?

– Powinienem to pytanie zadać tobie, ojcze. Dlaczego? Dlaczego naraziłeś Arinę na taką traumę?! – krzyczy Arij.

– To była jej kara! Sprzeciwiła mi się ponownie, podniosła na mnie głos! Popełniłeś ogromny błąd.

– Jestem gotów za niego zapłacić. – Arij oddaje pistolet osiłkowi, po czym patrzy na mnie. Dopiero teraz mój mózg przebudza się i koduje, że to nie ja zabiłam Borysa. Zrobił to mój brat.

– Jesteś moją prawą ręką, synu, moim następcą! Czy swojej żonie również będziesz tak pobłażał?

– Nie wiem, ojcze. Jak na razie nie mam żony, trudno przewidzieć mi własne zachowanie. Wiem tylko, że Arina to jeszcze dziecko i nie powinna robić takich rzeczy. Nigdy by się po tym nie podniosła.

– Nie możesz być miękki dla kobiet, nigdy! Mają znać swoje miejsce, a kiedy o tym zapominają, masz przypomnieć im to na nowo! Nieważne, ile mają lat, kim są. Zasady są surowe, zapamiętaj to! – ostrzega Sasha.

– Pamiętam o tym każdego dnia. Arina jest moją siostrą, obiecałem sobie, że zawsze będę ją chronił.

– To szlachetne z twojej strony, synu. Jestem dumny, że tak cię wychowałem, ale twoja siostra jest zbyt pyskata i wciąż mi się stawia! Co według ciebie powinienem z nią zrobić, żeby była grzeczna?

– Według mnie nie musisz się tym martwić. Arina za kilka dni wychodzi za mąż i się wyprowadzi – stwierdza brat.

– Sam nie wiem, czy powinienem jej na to pozwolić. – Ojciec gwałtownie mnie odwraca i przygląda się mojej zapłakanej twarzy. Wciąż tkwię w zbyt wielkim szoku, by przyswoić, że właśnie mówi, że być może zostanę w tym przeklętym domu. – Może to Ivan się tutaj wprowadzi?

– Co ci to da? Po ślubie nie będziesz miał do niej żadnych praw, ojcze. To Ivan będzie mógł ją ukarać.

– Och, lubię tego chłopca. Jestem pewien, że będzie mi posłuszny i utemperuje swoją żonę, synu. Już moja w tym głowa. – Uśmiecha się przebiegle, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nienawidzę tego człowieka z całego serca, a moja nienawiść po dzisiejszym incydencie niemal wybija skalę. Nie zasługuje na nic dobrego: to tyran, diabeł, zło wcielone. – Odprowadź siostrę do pokoju i wróć do mnie – mówi surowo.

Uwalnia moje obolałe ramiona spod swoich palców i popycha w stronę brata. Robi to na tyle mocno, że upadam tuż pod jego stopami. Krzyczę, kiedy beton zdziera mi skórę z kolan.

– Już dobrze. – Arij bierze mnie na ręce i czym prędzej wychodzi z piwnicy. Wtulam się w jego szyję, chlipiąc z bezradności, jaka mnie ogarnia. Boże, dlaczego musiałam urodzić się w Moskwie, w tej popieprzonej do granic możliwości rodzinie? Matka i Arij są za dobrzy, żeby żyć pod jednym dachem z ojcem. – Przykro mi, siostrzyczko. Ten człowiek nie wie, kiedy przestać. Wytrzymaj te kilka dni.

– Postaram się – szepczę cicho i zamykam oczy. Mam ochotę zaszyć się w pokoju i z niego nie wychodzić.

 

***

 

Moje urodziny przypominają stypę, a nie czas świętowania. Informuję koleżanki, że nici z imprezy, ale nie robią mi wyrzutów, bo zbyt wiele razy widziały moje podbite oko, by komentować sytuację. Miały świadomość, w jakiej rodzinie żyję, a ja niejeden raz dostrzegałam na ich twarzach strach, kiedy wchodziłam do kawiarni z gorylem na karku. Doceniałam to, że mimo wszystko kolegowały się ze mną, nie uciekły i nie odcięły mnie od siebie. Natasha, Wiera i Marija miały normalne rodziny, spokojne życie oraz beztroskie dzieciństwo. Nigdy nie widziały broni na własne oczy, nie musiały znosić ojca-tyrana ani przyglądać się torturom. Nie budziły ich koszmary, nie obawiały się o to, czy przypadkiem wróg nie zapędzi się na zakazany teren. Zazdrościłam im tego z całego serca, a gdy opowiadały o swoich rodzinach, ledwo powstrzymywałam łzy. Nie wyobrażałam sobie innego życia, lecz ich musiało być wyjątkowo piękne. Nie ma nic lepszego od beztroski, radości z każdego mijającego dnia i wolności. Nic ich nie ograniczało. W przeciwieństwie do mnie mogły swobodnie chodzić po mieście – udać się do kawiarni czy klubu i się wałęsać, czego ja robić nie mogłam. Pozostawała mi jedynie modlitwa o to, bym zaznała po ślubie spokojnego życia, o jakim zawsze marzyłam.

Nie mam pojęcia, ile czasu spędziłam w pokoju. Galina zaglądała do mnie, namawiała do zjedzenia posiłku, lecz nie zrobiłam tego, ponieważ nic nie przeszło mi przez gardło. Byłam przybita, a w mojej głowie wciąż pojawiał się obraz Borysa i jego szeroko otwartych oczu. Tak, jak myślałam, koszmary zaczęły się szybko, wykańczając mnie i nie pozwalając ponownie zasnąć. Bałam się, że znów go zobaczę, przez co obudzę się zlana potem, zapłakana i przerażona. Siedziałam więc na łóżku, otulałam kolana ramionami i myślałam o jednorożcach, błękitnej wodzie na Bora Bora, wzorkach na kawie, które robił Kirill w kawiarni, lub obserwowałam spływające po szybie krople deszczu.

 Dopiero Ivan przywrócił mnie do życia. Właśnie dzisiaj wrócił z Meksyku, gdzie towarzyszył ojcu w interesach. Potrzebowałam go, bo tylko dzięki niemu mogłam odzyskać utracony spokój. Uczepiłam się jego ramion niczym dziecko matczynej spódnicy, wylewając żal i strach. Kiedy mocno mnie trzymał, szepcząc do ucha słowa pocieszenia, obudziłam się z letargu i poczułam bezpieczeństwo. Musiałam być silna właśnie dla niego. Niedługo będziemy razem na zawsze. Opuszczę ten przeklęty dom, zacznę od nowa i zapomnę o latach tyranii ojca.

 

***

 

Wieczorem jestem zmuszona zejść na kolację. Dzięki trzymającemu mnie za rękę Ivanowi jakoś daję radę i wmuszam w siebie trochę jedzenia. Niestety atmosfera jest dość napięta, co nie wpływa korzystnie na mój apetyt. Nawet mama jest cicha, co bardzo mnie niepokoi. Zawsze trajkotała wesoło, opowiadała cokolwiek, by było miło, jednak dzisiaj to zupełnie inna bajka.

Siedzący obok mnie Arij też nie wygląda za dobrze. Widniejąca pod okiem śliwa jest zapewne skutkiem kary za to, że wyręczył mnie w pociągnięciu za spust i pozbawieniu Borysa życia. Staram się nie brać do siebie faktu, że mój kochany, dobry brat musi wykonywać paskudne polecenia naszego ojca. Skoro jest jego prawą ręką i ma go zastąpić, to musiał być idealnie wyszkolony. Mimo tego Arij posiada wspaniałe serce i nigdy nie byłby w stanie źle potraktować kobietę, a tym bardziej własną żonę. Jeśli już ją znajdzie i pokocha, będzie obchodził się z nią jak z księżniczką. Tego jestem pewna.

– Więc! – ojciec przerywa ciszę, aż się wzdrygam. – Ślub za dwa dni, drogie dzieci. Czy wszystko gotowe?

– Tak. – Ivan chrząka, mocniej ściskając moją dłoń. – Arina spisała się na medal, ślub będzie wyjątkowy.

– Nie jestem zaskoczony. Moja córka jest bardzo zdolna i ma dobry gust. Może zamieszkacie tutaj?

– Tutaj? – Ivan marszczy brwi, po czym zerka na mnie, jakby niemo pytał: „co mam mu powiedzieć?”. – Właściwie mamy już dom.

– Tak, wiem, że twoi rodzice podarowali wam posiadłość, ale możecie przez jakiś czas mieszkać u nas.

– Będziemy małżeństwem, tato. Chcemy nacieszyć się sobą, wyjechać w podróż poślubną. Sam rozumiesz.

– Ależ oczywiście. – Uśmiecha się fałszywie, unosi kieliszek wina i jak gdyby nigdy nic wznosi toast.

 

***

 

Po kolacji zaczepiam mamę w kuchni. Wkłada naczynia do zmywarki i wciąż wygląda na zmartwioną. Żal mi jej. Przez ojca przeszła naprawdę wiele: ma czterdzieści jeden lat, jest wciąż młoda, piękna, lecz tak bardzo zniszczona przez człowieka, dla którego miała być tylko ozdobą i matką jego dzieci.

– Mamo. – Podchodzę bliżej i przytulam się do jej boku. – Co się dzieje? Byłaś smutna.

– To nic takiego, córeczko. Chyba ostatnio mam gorsze dni, chandra, czy coś. Nie martw się, przejdzie mi – zapewnia.

– Pewnie tak. Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? Nigdy nie zdradzę tego, o czym rozmawiamy.

– Wiem, kochanie. – Uśmiecha się, odgarniając kosmyk moich włosów. – Wiedz, że bardzo cię kocham, skarbie. Jesteś nadal moją małą dziewczynką, a już pojutrze wychodzisz za mąż. Szaleństwo!

– Tak, trochę. – Chichoczę, mocniej wtulając się w ciepłą dłoń mamy. – Kocham Ivana, ale i tak się boję – przyznaję.

– To całkowicie normalne. Ja też miałam obawy, kiedy wychodziłam za twojego ojca. Byłam w twoim wieku, jednak moi rodzice byli chciwi na pieniądze i niemal wepchnęli mnie w ramiona Sashy. Takie życie. – Mama wzrusza ramionami.

– Nie chciałabyś stąd uciec, mamo? – Kiedy o to pytam, zasłania mi usta i spogląda w stronę drzwi.

– Nigdy nie mów tego na głos, Arino – szepcze cicho, przybliżając się. – Wiesz, w jakiej rodzinie żyjemy, jakie mamy zasady. Proszę, nigdy o tym nie zapominaj, nawet przy Ivanie. – Och, przy Ivanie? On nigdy nie byłby w stanie podnieść na mnie ręki, jest na to za dobry. – Nasza rodzina jest potężna, niebezpieczeństwo czyha niemal na każdym kroku, więc błagam, nie prowokuj ojca jak ostatnio, dobrze? Niemal wyszedł z siebie, kiedy mu się sprzeciwiłaś i zażądałaś zorganizowania przyjęcia urodzinowego. To on o tobie decyduje, a niebawem zastąpi go twój mąż. Zaakceptuj to.

– Łatwo ci mówić. – Złoszczę się, krzyżując ramiona na piersiach – Nienawidzę być posłuszna niczym piesek na smyczy. To chore, że kobiety w tym świecie są nikim, mamo. Nic nie możemy, dosłownie nic! Jesteśmy jak niewolnice.

– Nie wiesz, o czym mówisz, dziecko. Trzymaj się od tego jak najdalej, bądź grzeczna i nie pyskuj, a wszystko się ułoży. Po ślubie będziesz zdana tylko na siebie – mówi smutno, a w jej oczach dostrzegam coś, co trudno mi rozgryźć. Jakby poczucie winy? – Będziesz miała męża, o którego musisz dbać. On stanie się dla ciebie najważniejszy, to dla niego będziesz żyć, kochanie. Szanuj go, wspieraj i dumnie reprezentuj jego nazwisko. Pamiętaj, że tu chodzi o twoje bezpieczeństwo. Dobrze?

– Mamo, ale ja jestem bezpieczna przy Ivanie. Znasz go, on nie zrobi mi niczego złego. Nigdy mnie nie skrzywdził.

– Wiem, dlatego tak bardzo lubię tego chłopca. Jest dobry, ma wspaniałe serce i będzie o ciebie dbał.

– Oboje będziemy o siebie dbali. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Nie martw się tyle, mamusiu.

– Och, Arino. – Przyciąga mnie do siebie, chowa w swoich ramionach i rozkleja się, a ja razem z nią.

 

***

 

W noc przed ślubem długo nie mogę zasnąć, rozmyślając o przyszłości. O tym, jak to będzie zamieszkać razem z Ivanem w naszym nowym domu; miejscu, gdzie nie będę musiała znosić mojego niezrównoważonego ojca.

 Sama będę o wszystko dbać, cieszyć się spokojem i wolnością. Na tę myśl na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech. Marzyłam o tym, odkąd pokochałam swojego chłopaka. Oczami wyobraźni widziałam nas razem: szczęśliwych, zakochanych, z dwójką małych dzieci, biegających po ogrodzie. Ivan marzył o córce, ja zaś o synku, lecz liczyło się tylko to, by byli zdrowi.

Już jutro zacznie się dla nas nowy rozdział. Rozpoczniemy wspólne życie i to, jak będzie ono wyglądało, będzie zależeć wyłącznie od nas.

 

***

 

W dniu ślubu od samego rana szaleje chaos. Mnóstwo ludzi krząta się po domu, robiąc zamieszanie, rozmowy nie cichną, a ja czuję, jak zaczyna przygniatać mnie stres. Dochodzi dopiero dziesiąta, ślub zaplanowany jest na czternastą, więc dlaczego ci ludzie w ogóle tutaj są i dlaczego, do cholery, burzą mój spokój?

– Arina. – Odwracam się i wpatruję w Galinę, która wręcza mi kubek ze swoimi ziółkami. – Jesteś spięta.

– To prawda. Oni wszyscy potwornie mnie wkurzają, a nawet nie wiem, kim u licha są. Co tu się dzieje?

– To fotograf. Musi przygotować wszystko na rodzinne zdjęcia. Jest kosmetyczka i fryzjer.

– Bosko – burczę pod nosem, a następnie upijam kilka łyków ziółek. Zawsze pomagały mi na stres. – A ty? Jak się masz?

– Och, jestem szczęśliwa! – Łączy dłonie i układa je po stronie serca. – Kocham cię jak własną córkę, Arinko, a ty wychodzisz za mąż i zamieszkasz z mężem. Raduję się, ale i smucę, bo cię stracę, dziecko.

– Och, moja kochana. – Uśmiecham się, po czym przytulam jej drobne ciało. – Obiecuję, że będę cię odwiedzać. A tak między nami, najchętniej porwałabym cię i zabrała ze sobą. Jesteś wspaniała.

– Arina! – głos matki niemal przyprawia mnie o zawał – Boże, kochanie! Dlaczego tutaj stoisz?

– Naprawdę mnie o to pytasz? – Przewracam oczami, ponownie odwracając się w stronę okna, które wychodzi na ogromny ogród. O tej porze roku wygląda pięknie. – Próbuję się uspokoić, ale to zamieszanie mi w tym nie pomaga.

– Musisz zacząć się przygotowywać! Makijaż i fryzura zajmą wieki, a założenie sukni? Och, obyśmy zdążyły.

– Zdążymy, mamo. – Oddycham głęboko, wypijam miksturę do dna i się uspokajam.

Teraz mogą robić ze mną to, co chcą. Jestem gotowa siedzieć nieruchomo, aby wyglądać dla mojego męża niczym księżniczka.

 

***

 

Fryzjer znęca się nade mną od dobrych dwóch godzin, a kosmetyczka nie może zdecydować, jaki cień będzie pasował do mnie idealnie. Spokój po ziółkach wyparowuje, a złość narasta. Muszę zacisnąć dłonie w pięści, inaczej wyjdę z siebie i stanę obok. Nawet moje plecy dają o sobie znać, co nie wróży dobrze. Przecież muszę być dzisiaj w pełni sił.

– Gotowe. – Stiepan klaszcze, odsuwa się i chwyta za lustro, którym manewruje tak, bym mogła obejrzeć tył fryzury. Muszę przyznać, że jest niesamowita. Wysoki kok jest starannie ułożony, a kilka wystających kosmyków nadaje mu luźnego stylu. Jestem zachwycona! – I jak? Podoba się, czy zmieniamy?

– Absolutnie nic nie zmieniamy, jest idealnie! Jesteś mistrzem, Stiepan. Właśnie o tym marzyłam – przyznaję z radością.

– Wspaniale! Jeszcze dopnę pod spód welon i z mojej strony to wszystko. Alina, jak u ciebie?

– Prawie koniec, tylko dokleję rzęsy i panna młoda gotowa. – Kobieta puszcza oczko, a mój humor się poprawia.

– No proszę, proszę. – Do pokoju wchodzi Arij, gwiżdżąc na mój widok. – Gdzie podziewa się moja siostra? Bo ta dziewczyna, która tutaj siedzi, na pewno nią nie jest. Hej, czy ktoś ją porwał?!

– Arij, weź się w garść. – Chichoczę nieco zawstydzona. Kiedy brat ściska moją dłoń i posyła mi uśmiech, ogarnia mnie całkowity spokój.

 

***

 

W cerkwi Wasyla Błogosławionego, znajdującej się na Placu Czerwonym, jesteśmy dziesięć minut przed czasem. Unoszę głowę, podziwiając piękny, kolorowy budynek z kopułami w kształcie cebul. Budowla robi na mnie ogromne wrażenie, chociaż nie odwiedzam tego miejsca zbyt często. Uczęszczaliśmy na nabożeństwa od święta, ponieważ ojciec nie był wierzącym człowiekiem. Biorąc pod uwagę to, czym się zajmował, raczej nie mógł liczyć na rozgrzeszenie.

Z pomocą mamy wchodzę po schodach, unosząc suknię. Asekuruje mnie, trzymając za dłoń, a kiedy tylko docieramy na koniec nawy, poprawia materiał i układa go tak, by idealnie leżał.

Wybrano tę kreację pięć miesięcy temu, kiedy nie znałam jeszcze daty. To ojciec zdecydował, że pójdę w niej do ślubu i nie przyjął sprzeciwu. Jak na mój gust nie jest ona odpowiednia dla osiemnastolatki, bo ukazuje zbyt wiele. Jej góra składa się z koronki, cieniutkich ramiączek oraz usztywnianych miseczek stanika. Dół zaś to mocno dopasowana spódnica z długim trenem. Całość opina moje ciało niczym druga skóra, uwydatniając kształty. Wprawdzie nie wyglądam jak Jennifer Lopez, nie posiadam wielkiego tyłka, piersi jak melony i nie jestem wysoka, jednak prezentuję się naprawdę ładnie. Odziedziczyłam po mamie dobre geny i chociaż jestem niska oraz drobna, lubię swoje jasne włosy, kilka piegów na nosie, a także kształtne usta.

– Pójdę usiąść. Głowa do góry, kochanie. – Mama dodaje mi otuchy, całuje w oba policzki i zostawia mnie samą.

Stoję na końcu czerwonego dywanu, prowadzącego prosto do czekającego na mnie Ivana. Nie widzę go dokładnie, ale moje serce natychmiast zaczyna bić jak szalone. Jeszcze chwila i zostanie moim mężem. Czekałam na to od dwóch lat, a teraz ten sen naprawdę się ziści. Poślubię chłopaka, który zawładnął moim sercem, z którym będę szczęśliwa i który mnie kocha. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam.

– Arino. – Obok mnie niespodziewanie pojawia się ojciec, chwytając moją dłoń i wsuwając pod swoje ramię. Nie rozmawialiśmy o tym, czy zechce poprowadzić mnie do ołtarza, ale szczerze mówiąc, wolałabym, żeby to był Arij. Przy nim czuję spokój, przy ojcu pojawia się strach. – Przyszły mąż już na ciebie czeka. Liczę na to, że mnie nie rozczarujesz, zachowasz spokój i okażesz mi posłuszeństwo. Wymagam od ciebie, byś powiedziała głośne i pewne „tak”. – Spogląda na mnie z powagą, jak zawsze emanując władzą. Po jego słowach jestem trochę zdezorientowana.

– Oczywiście, że to zrobię, tato. Przecież kocham Ivana, pragnę zostać jego żoną. Dlaczego to mówisz?

– Żebyś wiedziała, gdzie jest twoje miejsce. Nawet jeśli ten chłopak ci pobłaża, jesteś tylko żoną, nikim więcej. – Zaciskam usta i ze wszystkich sił staram się opanować złość. Jak dobrze, że niebawem uwolnię się od tego człowieka. Współczuję mamie, bo nie zasłużyła na takiego mężczyznę. – Masz być mu bezwzględnie posłuszna. Nie chcę słyszeć słowa skargi, Arino. Może i on przejmuje do ciebie wszelkie prawo, ale nigdy nie zapominaj o swoim zachowaniu.

Po tych słowach ciszę w świątyni przerywa kojąca melodia. Staram się uspokoić, wyrównać oddech, ale stojący obok ojciec w niczym nie pomaga. Myślę o Ivanie, o naszej miłości i jego błękitnych oczach. O moim kochanym bracie, który potrafi mnie uspokoić i odgonić strach. O mamie i jej ciężkim życiu przez wiele lat. Niestety strach nie odchodzi, wręcz przeciwnie: narasta.

– Już czas. – Ojciec zmusza mnie do ruchu. Powoli zmierzamy w stronę Ivana, a moje nogi drżą, jakby buntowały się przed drogą, którą muszę pokonać. Wlepiam wzrok w bogate zdobienia świątyni. Patrzę na jasnowłosego chłopaka, uśmiechającego się i czekającego właśnie na mnie. Boże, jest piękny. Tak wiele razy wyobrażałam sobie tę chwilę, a teraz wyobrażenia stają się rzeczywistością.

– Arina – mówi, kiedy staję przed nim. Ojciec podaje mu moją dłoń i całuje w oba policzki. W moim brzuchu fruwają motyle, a serce przepełnia miłość. Czarny, dopasowany garnitur leży na nim idealne, mucha zaś dodaje powagi. – Kocham cię najmocniej na świecie. – Wzdycha ciężko, zamyka oczy i unosi moją rękę, po czym przykłada ją do swojego serca.






Komentarze

Popularne posty