[PATRONAT] Rozdział drugi Katarzyna Małecka "Blood from blood"
Arina
Przyjęcie
rozkręciło się w szybkim tempie. Towarzystwo świetnie się bawiło, zajadając
przysmaki, racząc się szampanem, plotkując. Ukradkiem obserwowałam ojca
rozmawiającego z rodzicami Ivana. Uśmiechał się i żwawo gestykulował, opowiadając
coś moim przyszłym teściom. Prezentował się dzisiaj bardzo elegancko w czarnym,
dopasowanym garniturze, białej koszuli i szarym krawacie.
Ojciec
ma już swoje lata, jednak wciąż jest atrakcyjnym mężczyzną. Mierzy prawie metr
dziewięćdziesiąt, jego sylwetka jest nienaganna, a siwizna jak na razie
przyprószyła jedynie skronie. Mama zaś wygląda przy nim jak mała laleczka.
Niższa o głowę, drobna, z pełnymi ustami i ciemnymi blond włosami. Kolor
odziedziczyłam po niej, choć mój jest nieco jaśniejszy.
Dwie
godziny później wyczuwam zmianę atmosfery, jak i ukradkowe spojrzenia.
Większości
twarzy nawet nie rozpoznaję. Dostrzegam wujka Olega z ciocią Ludmiłą, kuzynkę
Werę i moją szczenięcą miłość – Grigorija. Mając dziesięć lat, nie mogłam się
od niego odczepić. Przeganiał mnie, jakbym była natrętną muchą, czym ranił moje
dziecięce serce. Był moim przyjacielem, chociaż on mógł mieć na ten temat
odmienne zdanie.
–
Drodzy państwo! – ojciec podnosi głos, przerywając rozmowy oraz muzykę. Wpycha
się między mnie, a Ivana i obejmuje nas, ściskając niczym sardynki. Nie podoba
mi się ta bliskość, nie przywykłam do niej. – To moja piękna córka, Arina, a oto
jej przyszły małżonek, Ivan. Ten młody chłopak jest idealnym materiałem na
męża. Ma dobre serce, jest uczynny i dzięki niemu moja córka została nieco
poskromiona. – Tłum chichocze rozbawiony tą jakże uroczą anegdotą, patrząc
wprost na mnie. Muszę zacisnąć zęby, żeby nie palnąć czegoś głupiego. – Za
kilkanaście dni moja córeczka będzie obchodzić osiemnaste urodziny, dlatego
postanowiłem wydać ją za mąż. – Po ogromnym salonie roznoszą się szmery, jakby
ludzie byli zaskoczeni taką wiadomością. – Z radością ogłaszam, że młodzi
pobiorą się dwudziestego siódmego lipca! – Goście klaszczą, jakby przedstawienie
dobiegło końca, lecz ja skupiam się jedynie na tacie. To zaledwie pięć dni po moich urodzinach! – Ivan, twoja kolej. – Ojciec
przytula go do siebie, po czym całuje w oba policzki i robi mu miejsce.
Dopiero
po chwili orientuję się, co zamierza zrobić mój przyszły mąż.
–
Arino. – Klęka na jedno kolano, następnie wystawia przed siebie czarne,
satynowe pudełeczko. Kiedy je otwiera, moim oczom ukazuje się niesamowity
pierścionek z delikatnym diamentem. Odbija światło, mieniąc się na różne
kolory. Czuję wzruszenie, ponieważ jest skromny, mały i nie krzyczy, ile wydano
na niego pieniędzy. To właśnie mój Ivan. Dobrze zna mój gust. – Wiesz, jak
bardzo cię kocham, ponieważ mówię ci to codziennie. Pragnę spędzić z tobą całe
życie, uszczęśliwiając cię, rozpieszczając i wielbiąc. Czy uczynisz mi ten
zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – pyta pewny siebie, patrząc na mnie z
miłością oraz oddaniem.
–
Tak – odpowiadam łamiącym się głosem, po czym ocieram pojedynczą łzę.
Ivan
chwyta moją dłoń, wsuwa na palec pierścionek i składa na jej wierzchu
pocałunek.
***
Poprzednie
przyjęcia zawsze mnie nudziły, ponieważ nie działo się nic ciekawego. Dzisiaj
było inaczej. Świetnie się bawiłam, tańczyłam prawie cały czas i po kryjomu
wysączyłam trzy lampki szampana. Na szczęście nie przyłapał mnie ojciec,
inaczej pewnie by mi się za to oberwało. Postawił żelazną zasadę o zakazie
picia alkoholu, więc musiałam ratować się inaczej. Z ochroniarzem na karku
czasami było trudno, ale miałam koleżanki, które przemycały dla mnie wódkę
wymieszaną z sokiem. Biedny Jurij nie miał pojęcia, że popijając niewinny
soczek, poiłam się procentami. Lepiej dla niego, żeby tego nie wiedział.
–
Mogę? – Pałaszowanie ciasta przerywa mi Arij.
Odkładam
talerzyk i chwytam dłoń brata, podążając za nim na parkiet. Zarzucam ręce na
jego ramiona i pozwalam się prowadzić do rytmu wolnej piosenki.
Kocham
brata z całego serca. Jest moim wsparciem, doradcą, obrońcą oraz najlepszym
przyjacielem. Zawsze stawał po mojej stronie, krył, bronił. Karcił, jeśli
robiłam coś złego, i chwalił, kiedy czymś mu zaimponowałam. Był wspaniałym
człowiekiem o dobrym sercu. Pragnęłam dla niego wszystkiego, co najlepsze, i codziennie
się modliłam, by otrzymał jeszcze szansę na szczęśliwe życie z Daszą – jego
miłością. Miałam świadomość, że w tym momencie nadzieja na to była mała, ale
przeznaczenie było nieprzewidywalne, pełne niespodzianek. Kto wie? Może pewnego
dnia ich los się odmieni? Mówi się, że miłość pokona wszystko i ja wierzyłam,
że w ich przypadku również tak będzie.
Niestety
w naszym świecie aranżowane małżeństwa miały przynieść lepsze kontakty,
zażegnać konflikty lub połączyć rodziny. Miłość liczyła się najmniej, co było
smutne i dobijające.
–
Jak się bawisz? – zagaduję brata.
–
Świetnie! – Okręca mnie dookoła, a długa suknia wiruje wokół moich kostek. –
Wyglądasz obłędnie. Bałem się, że ojciec odwali jakiś głupi numer, co nie
ukrywajmy, byłoby w jego stylu.
–
Też się tego obawiałam… Na szczęście zachował się w porządku. Już nie mogę się
doczekać ślubu.
–
Twój wybranek chyba też, bo nie mówi o niczym innym. Nie wierzę, że nadal cię
nie przeleciał.
–
Arij! – oburzam się i uderzam go w ramię, wybałuszając oczy. – Oboje wiemy,
jakie są zasady.
–
Jasne, co nie znaczy, że każdy ich przestrzega. Seks przed ślubem w tych
czasach to norma! Facet to facet, ma swoje potrzeby. Myślisz, że Ivan był ci
wierny cały czas?
–
C-co? – jąkam się i zatrzymuję w połowie kroku. Patrzę na brata zaskoczona, a w
moim brzuchu wszystko przewraca się na drugą stronę. – Czy ty sugerujesz, że
Ivan mnie zdradzał? Wiesz coś o tym?
–
No coś ty! Nie sugeruję tego, wyluzuj. Chodzi o to, że ja nie zdołałbym wytrzymać.
Nie ma takiej opcji.
–
Ale Ivan mnie kocha, Arij. Nie wierzę, że mógłby pójść do innej, poza tym no
wiesz… pieściliśmy się.
–
Wow! Co za niespodzianka! Przyznaj się. – Przysuwa się i szepcze mi wprost do
ucha: – Zrobiłaś mu loda? – O. Mój. Boże! To nie dzieje się naprawdę! – Mnie
możesz powiedzieć.
–
Jesteś szurnięty – prycham rozbawiona, odsuwam się, po czym patrzę w jego
brązowe oczy. – Ale tak, zrobiłam.
–
Nieźle, jestem z ciebie dumny. – Unosi dłoń i przybijamy sobie piątkę. – Już
myślałem, że ojciec całkowicie wyprał ci mózg i nie posuniesz się dalej. A tu
proszę! Cicha woda brzegi rwie!
–
Lecz się. – Przewracam oczami, opieram brodę na jego ramieniu i wdycham zapach
bezpieczeństwa.
***
Przyjęcie
kończy się grubo po północy. Czmycham na górę, ciągnąc za sobą Ivana, i zamykam
nas w moim pokoju, przekręcając klucz. Musieliśmy wymknąć się ukradkiem. Gdyby
ojciec wiedział, że właśnie jest w moim pokoju, dostałby białej gorączki.
Pozwalał
nam się spotykać regularnie, jednak nigdy po dwudziestej. Uważał, że mogłoby
nam przyjść do głowy coś głupiego i złamalibyśmy zasady. Bawiło mnie jego
tłumaczenie. Czy on myślał, że seks można uprawiać jedynie wieczorem? Gdybyśmy
chcieli, znaleźlibyśmy mnóstwo okazji do przekroczenia stawianych przez niego
granic.
–
Oficjalnie jesteśmy narzeczeństwem. – Napieram na Ivana, łącząc nasze usta. Nie
oponuje, wręcz przeciwnie, przyciąga mnie mocno do siebie mocno, po czym oddaje
pocałunek. Szaleją we mnie hormony, pragnę go całą sobą i wcale nie zamierzam
czekać do nocy poślubnej. Niby co zmieni fakt, że zrobimy to dzisiaj? Czuję się
gotowa niemal od roku, więc gdyby tylko wykonał pierwszy krok, skakałabym z
radości. Ivan dawał mi przyjemność i brał ją ode mnie, niestety nigdy nie
posunął się dalej, czym doprowadzał mnie do szału. Naprawdę wariowałam,
wyobrażając sobie nas razem w łóżku – jego ciało na moim, a on we mnie. Miałam
osiemnaście lat, byłam zakochana po uszy i pragnęłam, byśmy wreszcie się
połączyli. – Podnieca mnie ta myśl. – Wędruję w dół, wsuwając dłoń w jego
bokserki. Jest taki twardy, ciepły, gotowy i chętny.
–
Ari – mówi łagodnie, głaszcząc mój policzek.
Opadam
na kolana, zsuwam mu spodnie, a potem chowam go do ust. Pomagam sobie dłonią,
pieszcząc podstawę, i unoszę wzrok, by obserwować piękną twarz chłopaka. Pochłania
go przyjemność, którą mu sprawiam. Oddycha gwałtownie, układa dłoń na mojej
głowie i ustala własny, szalony rytm. Ledwo za nim nadążam, zaciskając palce na
jego udzie. Trudno mi uwierzyć, że pomimo buzujących w nas hormonów zdołaliśmy
wytrzymać bez seksu dwa lata. Wiem, że przez tak długie oczekiwanie, nasza noc
poślubna będzie smakować jeszcze lepiej.
–
Jesteś szalona, ale taką cię kocham. – Uśmiecha się, wykonuje jeszcze dwa mocne
pchnięcia i dochodzi. Ivan dyszy ciężko, nie odrywając ode mnie wzroku. Mam
wrażenie, że jego błękitne oczy podczas orgazmu zmieniają barwę, ciemniejąc z
pożądania. – Chodź.
Chłopak
podaje mi dłoń, podnoszę się i obserwuję, jak wciska w bokserki wciąż
nabrzmiałego penisa. Następnie nie traci czasu. Pomaga mi położyć się na łóżku,
podsuwa moją długą sukienkę i kuca, zarzucając moje nogi na swoje barki.
Wzdycham, kiedy jego ciepły język spotyka się z wilgotnymi fałdkami. Wbijam
zęby w zaciśniętą pięść, by stłumić bezwstydny jęk, i wiję się pod wpływem
niesamowitej przyjemności. W trakcie tych dwóch lat zdołaliśmy poznać swoje
najwrażliwsze miejsca, nauczyliśmy się siebie nawzajem i okryliśmy, co lubimy.
–
Ivan – mruczę, poddając się ekstazie.
–
Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie w ciebie wejdę. – Zaciskam dłoń na
pościeli, a moje nogi zaczynają drżeć. Jego słowa pobudzają mnie do
czerwoności. Kiedy dociska kciuk do najbardziej wrażliwego miejsca, wybucham
jak bomba. Fala orgazmu przetacza się przez moje ciało niczym tornado, siejąc w
środku spustoszenie. Trzęsę się, poruszając biodrami i czekając, aż dojdę do
siebie. – Och, Arino. – Ivan układa się na mnie, po czym namiętnie całuje. Nie
przeszkadza mi mój smak na jego języku, w tym momencie liczy się tylko jego
obecność. – Jesteś moim wszystkim, wiesz? – szepcze, muskając moją dolną wargę.
–
Wiem, bo ty również jesteś dla mnie najważniejszy. Brak mi słów, żeby opisać to,
co do ciebie czuję. Jesteś…
–
Arina! – Walenie w drzwi i ostry jak brzytwa głos ojca sprowadzają nas na
ziemię. – Otwieraj!
–
Już! – krzyczę, niezwłocznie zrywając się na równe nogi. Ivan poprawia spodnie,
chwyta marynarkę i całuje mnie w czoło, po czym szybko wychodzi przez okno jak
tysiące razy wcześniej. – Idę – burczę pod nosem, krzywiąc się i ignorując
wilgoć między udami. Przekręcam zamek, uchylam drzwi, przez co staję twarzą w
twarz z ojcem, który wpada do mojego pokoju jak tajfun, rozglądając się na boki.
– O co chodzi, tato? – Krzyżuję ramiona na piersiach i obserwuję go uważnie.
–
Gdzie jest Ivan? – pyta ostro, zbijając dłonie w pięści. – Był tutaj, prawda?
Co robiliście?
–
Nic, a co mieliśmy robić? Owszem był, pożegnał się i wyszedł zaledwie chwilę
temu. Czemu się wściekasz?
–
Pamiętaj, że masz zachować czystość do ślubu, zrozumiano? Nie waż się tego
spieprzyć, ostrzegam cię – cedzi przez zęby.
–
Nie obawiaj się, nie zrobię nic, przez co musiałbyś mnie ukarać. Znam zasady,
Ivan podobnie – oznajmiam.
–
I tak ma pozostać. Liczę na to, że nie robicie niczego niestosownego. Mam na
myśli również dotykanie.
–
Nie, nie robimy tego – zapewniam go. Mam ochotę roześmiać się na głos. W jakim
on świecie żyje? Mam osiemnaście lat, jestem nabuzowaną nastolatką, a mój
chłopak to chodzący seks! Niby jakim cudem miałabym wytrzymać choćby bez
pieszczot? Zwariował? – Dlaczego mi to wszystko mówisz? Odbyliśmy już taką
rozmowę.
–
Na wszelki wypadek. – Podchodzi do mnie i pochyla głowę, by spojrzeć mi w oczy.
Ojciec mierzy metr dziewięćdziesiąt, jest postawny oraz szeroki w barach, co
zawsze mnie onieśmielało i sprawiało, że czułam się jeszcze niższa niż w
rzeczywistości. – Bądź grzeczną, posłuszną córką, a nie będę musiał posuwać się
do czegoś, czego nie chcę robić. – Całuje moje czoło i wychodzi, zostawiając
mnie oniemiałą.
Ojciec
nie pocałował mnie od ośmiu lat. To nie wróży dobrze.
***
Kilka
kolejnych dni mija spokojnie. Większość czasu spędzam na przygotowaniach do
ślubu, w których biorę czynny udział. Ojciec stwierdził, że powinnam oddać
sprawy w ręce sowicie wynagrodzonych profesjonalistów, ale był to najważniejszy
dzień w moim życiu, więc jak mogłabym całkowicie polegać na obcych mi osobach?
Sama
ustaliłam kolor przewodni, wcześniej konsultując to z Ivanem. Wybrałam bukiet
ślubny, makijaż, dekorację sali. Mój narzeczony zajął się bardziej męskimi
elementami jak poszukanie samochodu, który będzie odpowiedni na podróż z cerkwi
na salę. Każda dopięta na ostatni guzik sprawa wywoływała ogromną ekscytację.
Chłonęłam przedślubną atmosferę, a na mojej twarzy przez cały czas gościł
szeroki uśmiech. Nawet ojciec patrzył na mnie podejrzliwie, zezując znad
gazety. Pewnie był zaskoczony moim zachowaniem, jak i tym, że nie pyskowałam i się
nie stawiałam. Cóż, nie miałam powodu do gniewu, za co byłam mu wdzięczna.
Kiedy nie podnosił mi ciśnienia, był całkiem znośny. Oczywiście nadal nie
pałałam do niego miłością, bo tego człowieka nie dało się kochać, ale
dogadywaliśmy się dobrze.
Do
czasu.
Gdy
wczorajszego wieczora poruszyłam temat moich zbliżających się urodzin, ojciec
kategorycznie zabronił mi urządzić jakąkolwiek imprezę. No i się zaczęło.
–
To są moje osiemnaste urodziny, tato! Nie proszę o wielkie przyjęcie, tylko coś
kameralnego dla koleżanek!
–
To nie podlega dyskusji, Arino. Urodziny spędzisz z rodziną.
–
Dlaczego robisz z tego tak wielki problem? – pytam płaczliwie.
–
Za kilka dni wychodzisz za mąż, skup się na przygotowaniach. Czy nie na tym
zależało ci najbardziej? – Ojciec unosi brew, obracając w dłoni szklaneczkę z
drinkiem.
–
Oczywiście, że mi zależało. Przecież jedno nie koliduje z drugim, prawda?
–
Koniec rozmowy na ten temat, dziecko! – Łypie na mnie spode łba.
–
To niesprawiedliwe! Arij wyprawia każde urodziny, a ja ciągle dostaję wyłącznie
zakazy! Robisz to specjalnie? Żeby mnie wkurzyć?!
Tym
oto występkiem napytałam sobie biedy. Ojciec zerwał się gwałtownie, poczęstował
mnie policzkiem i odesłał do pokoju.
Jaka szkoda, że wtedy nie wiedziałam, że to
jeszcze nie koniec.
***
Siedzę
w pokoju, słuchając muzyki, i wybieram dekorację na stoły. To zostawiłam sobie
na koniec. Sala jest ogromna, piękna i nowoczesna, dlatego wymyśliłam oświetlenie
na ścianie za nami oraz piękny napis składający się z naszych imion. Ivan był
zachwycony, pozostał jedynie dobór kolorów.
Kiedy
otwieram wielki album, który pożyczyła mi organizatorka, do sypialni wchodzi
ojciec. Już po sposobie, w jaki na mnie patrzy, wiem, że mam przechlapane. Jego
napięta twarz i zwinięte w pięści dłonie pokazują mi jego gniew oraz
niezadowolenie. Pewnie wciąż nie przeszło mu po wczorajszej sprzeczce. Nigdy
nie darował mi nieposłuszeństwa, przez co zawsze spotykała mnie kara. Policzek piecze mnie do teraz.
–
Wstań – żąda, a ja natychmiast wykonuję polecenie. I tak mam kłopoty, nie chcę
wkurzać go bardziej. Jeszcze gotów byłby mnie zabić, a przecież za kilka dni
wychodzę za mąż. Wtedy uwolnię się od niego raz na zawsze: nie będzie miał do
mnie żadnych praw, ponieważ te przejdą na mojego męża. Już nie będzie mógł
podnieść na mnie ręki. – Potwornie rozczarowałaś mnie wczorajszym zachowaniem.
Wiesz, że nienawidzę, gdy się sprzeciwiasz, Arino. Kiedy nauczysz się okazywać
mi należyty szacunek?
–
Szanuję cię, tato! To moje osiemnaste urodziny, powinieneś zrozumieć!
–
Rozumiem. Są sprawy ważne i ważniejsze, dziecko. Niedługo wychodzisz za mąż,
więc nie przystoi ci szlajanie się po klubach! Bądź odpowiedzialna!
–
Przecież taka jestem! – Pokonuję dzielącą nas odległość i staję przed nim.
Trochę się boję, ale muszę go jakoś udobruchać. – Arij zorganizował imprezę na
blisko dwieście osób, a mnie nie pozwalasz na taką dla najbliższych koleżanek!
Wiem, że kochasz go bardziej ode mnie, ale to moje urodziny. Chcę się bawić!
–
Po pierwsze Arij to mężczyzna, ma większe prawa. – Słysząc, jak to mówi, mam
ochotę wydrapać mu oczy. – Po drugie skąd myśl, że kocham Arija bardziej od
ciebie?
–
Naprawdę mnie o to pytasz? Czy to nie oczywiste? Jemu wolno wszystko, mnie nic!
–
Owszem, ale ma mnóstwo innych obowiązków, z którymi ty nie byłabyś w stanie
sobie poradzić, więc się ciesz, że nie musisz być na jego miejscu. Kocham was
oboje i chcę dla was jak najlepiej.
–
Skoro mówisz, że mnie kochasz, pozwól mi zorganizować imprezę dla przyjaciółek.
To dla mnie ważne.
–
Temat przyjęcia nie podlega dyskusji, skończyliśmy. Teraz pójdziesz ze mną.
Znika
za drzwiami, nie czekając na mnie. Wkładam na nogi trampki i doganiam go na schodach.
Nie mam pojęcia, dokąd idziemy i co kombinuje, lecz kiedy schodzimy do piwnicy,
w moim ciele wybucha przerażenie. Boże,
tylko nie to! Ostatnio byłam tutaj cztery lata temu – musiałam wtedy
obserwować, jak poddaje torturom zdrajcę.
–
Jak wiesz, każde karygodne zachowanie musi zostać ukarane – zaczyna przemowę,
patrząc mi w oczy. – Ostatnio byłaś aniołkiem, ale powinienem był wiedzieć, że
nic nie trwa wiecznie. – Wzdycha ciężko, jakby rozczarowany, następnie otwiera
drzwi i wpycha mnie do środka. Rozglądam się po jego przydupasach stojących pod
ścianą, a potem patrzę na przywiązanego do krzesła mężczyznę. Przykładam dłoń
do ust na widok Borysa, mojego szofera. Jeszcze zanim zaczęły się wakacje,
codziennie woził mnie do szkoły! – Borys pracuje dla mnie od dziesięciu lat,
ceniłem jego zaangażowanie, ale niedawno dowiedziałem się czegoś, co mnie
zszokowało, a to się rzadko zdarza. – Spluwa z pogardą, chodząc wokół niego niczym
sęp. Kierowca wlepia we mnie wzrok, aż robi mi się gorąco. – Nie będę owijał w
bawełnę, im szybciej, tym lepiej. – Zatrzymuje się za nim, unosi głowę i,
patrząc mi w oczy, wyznaje: – Borys mnie zdradził, Arino. Był na policji.
–
Co? – Rozchylam usta, a moja szczęka niemal ląduje na podłodze. Patrzę na
mężczyznę, którego znam od lat, lecz nie chcę wierzyć w to, że dopuściłby się
takiego czynu, znając konsekwencje. W naszej rodzinie zdrada jak i spotkanie z
policjantem to wyrok śmierci. Borys miał tego świadomość, więc co, u diabła,
strzeliło mu do głowy?!
–
Nie jestem litościwym człowiekiem. Kiedy ktoś robi cokolwiek za moimi plecami,
spotykają go konsekwencje. Przekonałaś się o tym wiele razy. – Otulam się
ramionami, by powstrzymać nieprzyjemne dreszcze. Przypominam sobie te wszystkie
kary, które od dziesiątego roku życia fundował mi ojciec: bicie pasem,
głodówki, spanie zimą w stajni wraz z jego końmi, zakaz widywania się z Ivanem.
Każde z tych przeżyć pozostawiło trwały ślad w mojej psychice, jednak również
mnie zahartowało. Miałam wrażenie, że stałam się silniejsza i już nic nie zdoła
mnie złamać. – Dzisiaj Borys przypłaci zdradę życiem, a tym, kto go zabije,
będziesz ty.
Odruchowo
się cofam, wpadając na tors jednego z jego osiłków. Chwyta moje ramiona, ściska
mocniej, niemniej nie wyrządza mi krzywdy. Jedynie przekazuje, żebym posłusznie
wykonała polecenie ojca. Człowieka, który kompletnie postradał rozum!
–
Vlad. – Kiwa głową do wysokiego mężczyzny, wydając niemy rozkaz. Facet
podchodzi do szafki, wyjmuje z niej pistolet, który po powrocie wystawia w moją
stronę. Gapię się na czarny przedmiot, a mój mózg niemal eksploduje od natłoku
myśli oraz szoku. Czy on naprawdę myśli, że pociągnę za spust? – Weź go –
ponagla ojciec.
–
N–nie chcę. – Kręcę głową, mocniej wciskając się w stojącego za mną mężczyznę.
– Nie zrobię tego.
–
Owszem, zrobisz. Jesteś moją córką, Arino. Okaż mi posłuszeństwo i miłość.
–
Miłość? – Marszczę brwi, wlepiając w niego oczy. Kawał skurwiela! – Nie kocham cię, tato. Ciebie nie można kochać,
nie po tym, co wyprawiałeś ze mną przez te wszystkie lata! – wydzieram się, a w
pomieszczeniu zapada przeraźliwa cisza. Nawet osiłek za mną sztywnieje
zszokowany. Wiem, że powinnam ugryźć się w język i nie pogarszać sytuacji, lecz
nie potrafię. Nigdy tego nie potrafiłam. – Chcę wyjść.
–
Nie wyjdziesz stąd, dopóki go nie zastrzelisz, Arino. To jest twoja kara, tak
samo jak i jego. Zrób to!
–
Czy ty jesteś normalny?! Jaki ojciec każe własnemu dziecku zabić człowieka?!
Boże, jesteś chory!
–
Milcz! – Podchodzi do mnie w dwóch krokach i policzkuje, aż mnie otumania.
Gdyby nie facet za mną, leżałabym jak długa. – Jeszcze słowo, a ciebie też każę
zabić, zrozumiałaś?! – Chwyta mnie za włosy i siłą ciągnie moją głowę w górę.
Jego oczy płoną gniewem, choć przez ból jest mi to całkowicie obojętne. Może
lepiej zginąć, niż męczyć się z takim tyranem. – To zadziwiające, że wszystkie
kary, które ci zaserwowałem, niczego cię, kurwa, nie nauczyły! – krzyczy wprost
w moją twarz, wciska mi w dłoń pistolet i zmusza do uniesienia jej. – Pociągnij
za spust, córeczko. – Pierwszy raz przez umysł przelatuje mi myśl, żeby to jego
zabić. Faktycznie nacisnąć spust, wprawić w ruch ten jeden nabój i pozbyć się
go. Uwolniłabym się od niego raz na zawsze. Czyż
to nie brzmi cudownie? Właśnie tego pragnęłam.
–
Nie – jęczę, czując spływające po policzkach łzy.
–
Liczę do trzech, Arino. Zrobisz to, zrozumiałaś?! – Zaciska szczękę,
odbezpiecza broń, a ja zaczynam walczyć, by wyrwać rękę z mocnego uścisku.
Ponownie szarpie mnie za włosy, każąc patrzeć na biednego Borysa, na jego bladą
niczym ściana twarz. Dostrzegam w jego oczach przerażenie, niemą prośbę o
pomoc. Sęk w tym, że nie mogę nic zrobić. W tej grze jestem takim samym
pionkiem jak on. – Trzy! – Ojciec przyciąga mnie bliżej, przystawia lufę do
czoła Borysa i patrzy na mnie z mordem.
Nie
mam sił na walkę, ponieważ wiem, że i tak nie zdołam z nim wygrać. Poddaję się,
przymykam powieki, a ciszę przerywa odgłos wystrzału.
Komentarze
Prześlij komentarz