Recenzja Kate Hope Day „Co jeśli…”
Co się dzieje, gdy granice między alternatywnymi
światami się zacierają?
Spokój sennego miasteczka, leżącego u stóp
uśpionego wulkanu, zostaje zakłócony, kiedy kilkoro jego mieszkańców zaczynają
prześladować niepokojące wizje siebie samych w równoległych rzeczywistościach.
Lekarka Ginny zastanawia się nad trwałością swojego małżeństwa, jej mąż ma
katastroficzne wizje, które doprowadzają go do paranoi, Samara widzi swoją
zmarłą matkę znów żywą i odkrywa coraz więcej rodzinnych tajemnic, a młoda
naukowczyni Cass ponownie przeżywa ciążę, będąc krok od rozpoczęcia projektu,
który może na zawsze odmienić jej karierę naukową.
Początkowo łagodne i ulotne, wizje zaczynają być
coraz bardziej przerażające. Kiedy nad miastem zawisa widmo katastrofy, staje
się jasne, że życie jego mieszkańców już nigdy nie będzie takie, jak do tej
pory.
Książka „Co
jeśli…” zaintrygowała mnie nie tylko ciekawą okładką, ale także opisem, po
którym nie wiedziałam właściwie, co powinnam myśleć. Był ciekawy, zwłaszcza, że
występują w nim alternatywne światy. Zastanawiałam się, czy czasem nie będzie
tak, że wyda mi się za bardzo skomplikowana, czy przypadkiem się w tym nie
pogubię. Czasami lektura, która w jakiś sposób wydaje się niezbyt skomplikowana
okazuje się, że po jej przeczytaniu nie potrafimy zebrać myśli, aby napisać to,
co w danym momencie odczuwamy. Do napisania recenzji „Co jeśli…” musiałam podejść
nieco później niż skończyłam ją czytać.
Chciałam przemyśleć jej sens i jakoś spróbować opisać swoje wrażenia. Co
takiego przygotowała dla nas Kate Hope Day?
Akcja książki „Co jeśli…” dzieje się w stanie Oregon w
miasteczku Clearing. Zostało ono wzniesione w otoczeniu wulkanu Broken Mountain,
który był wygasły. Początkowo wszystko idzie płynnie, jak w każdym mieście,
życie płynie spokojnie, jednak wszystko, co dobre potrafi się szybko skończyć. Kilku
mieszkańców zaczyna mieć dość niepokojące wizje, których nie potrafią
zrozumieć. Widzą w nich samych siebie, jednak nie do końca są tacy sami,
zupełnie jakby dostrzegali w nich alternatywne własne osobowości. Czy to może
być możliwe? Jak można funkcjonować, kiedy dwa światy się ze sobą zacierają?
Kiedy żyje się jednym istnieniem, a widzi się
siebie z innym człowiekiem w zupełnie innych warunkach życiowych. Ginny
McDonnell jest chirurgiem i mężatką, ma wizje, w których żyje z kimś zupełnie
innym. Jej orientacja jest inna, żyje, bowiem w związku ze swoją koleżanką z
pracy, natomiast jej mąż widuje dziwnego człowieka, wersję samego siebie, której
nie rozumie. Spoglądanie na siebie w taki sposób sprawia, że mona nabawić się
paranoi, tylko czy da się zablokować takie wizje? Nie tylko to małżeństwo
nawiedzają dziwne wizje, których nie rozumieją. Cass Stuart została matką i
stara się pogodzić macierzyństwo z prowadzeniem domu. Nie jest to dla niej
łatwe, czuje się samotna i chce podołać nowym wyzwaniom i obowiązkom. Czy jej
się to powiedzie? Ilu jeszcze bohaterów zobaczymy? Jakie historie zostaną nam
przekazane?
„Co jeśli…” jest powieścią, której akcja zdecydowanie
jest bardziej spokojna później się rozkręca. Mogę powiedzieć, że autorka
łączyła ze sobą wiele gatunków, co sprawiło, że zarówno mnie, jak i wielu innym
znalezienia czegoś w niej dla siebie. Możecie doszukać się tutaj elementy
obyczajówki, sience fiction, czy dramatu. Pewnie zastanawiacie się, czy tego
nie jest zbyt wiele, w moim odczuciu nie, bo daje to specyficzny klimat. Jest
to debiutancka powieść autorki Kate Hope Day, nie mogę powiedzieć, że
zdecydowała się zmierzyć z łatwą tematyką. Jest ciekawie, trzeba się skupić
przy czytaniu, żeby nie odpłynąć za bardzo w świat, który rozwarstwia się i
wręcz mnoży różnymi wersjami poznanych bohaterów. Myślę, że zamiast na akcji,
kobieta skupiła się na tym, aby dobrze rozrysować portrety i charaktery swoich
bohaterów. Problemy, z którymi borykają się, na co dzień są rzeczywiste,
realne, dostrzegalne we współczesnym świecie. „Co jeśli…” jest książką, która
znajdzie swoich odbiorców, na początku myślałam, że podczas czytania powieści
odrobinę się gubię, ale czytałam nadal i nie żałuję, że dałam szansę autorce,
jak i jej książce.
Komentarze
Prześlij komentarz