Recenzja Mateusz Szmytke „Lobelia”
Planeta Matka ma wiele sekretów i tajemnic, to
źródło życia oraz śmierci. Żaden Bóg, żaden człowiek nie był w stanie zapanować
nad roślinami i magiczną aurą wykorzystaną do podziału społeczeństwa. „Lobelia”
to historia o dzielnych i zdeterminowanych jeziornych łucznikach walczących z
Klasztorem Szarych Kapucynów. Kwiat Lobelii jest równie piękny, co
niebezpieczny, wodzi na pokuszenie... Wejdź razem z nami do świata magii
pełnego duchów i władców jezior oraz lasów, ludziryji, aniołów czy demonów.
Podejmij wyzwanie i wybierz się w drogę ku przeznaczeniu. Poznaj barwy, których
nie widać na pierwszy rzut oka... Młody głos na rynku wydawniczym, który
stworzył jedyny w swoim rodzaju świat w powieści. To fantastyka wyższych lotów,
której słońce dopiero zaczyna wschodzić, ale wcale nie zamierza zajść.
Przekonajcie się sami !
Wydawnictwo: Feniks
Rok wydania: 2020
Format: Książka
Liczba stron: 472
Książka, o której Wam
dziś opowiem jest debiutem Mateusza Szmytke, jest to książka, która należy do
gatunku, którego bardzo lubię, a mianowicie do fantastyki. Możemy się w niej
doszukać wielu odniesień do piękna przyrody, niesamowitych przygód i tajemnicy,
którą z pewnością będziemy chcieli poznać, jak i zgłębić świat, w który autor
zaprosił czytelnika. Muszę przyznać, że moją uwagę przykuła piękna okładka,
wtedy też zaczęłam interesować się, o czym będzie ta książka i czy ma szanse mi
się spodobać. Przeczytałam wydawniczy opis i pomyślałam, dlaczego nie?
Autor wykreował dość
ciekawy świat, mamy tutaj Planetę Matkę, jednak to nie wszystko, nie jest ona
jednostajna we wierzeniach, została podzielona na dwie półkule. Jeden świat,
różne istoty, różni ludzie i wartości, które są dla nich istotne. Na półkuli
północnej panuje wiara w Pięciu Bogów, południowej chrześcijańska. Na półkuli
północnej mamy Klasztor Szarych Kapucynów, mamy tutaj magię, którą książka jest
wręcz napisana, wykreowana, każde wydarzenie. Czytelnik z każdą przeczytaną stroną
coraz bardziej wciąga się w przedstawioną historię. Bardzo trudno jest się od
niej oderwać i wrócić do naszej szarej rzeczywistości, zwłaszcza, kiedy
poznajemy Jeziornych Łuczników, ich cele, to, jak władają pradawną mocą Aury,
to strażnicy równowagi, dbający o florę. Używanie magii nie odpowiada Szarym
Kapucynom, jak dla nich jest czymś niepojętym, czymś, co nie powinno istnieć, a
mimo wszystko ma się całkiem dobrze. Czym jest tytułowa Lobelia? W jaki sposób
powołuje się nowych Jeziornych Łuczników? Jakie zadanie zostanie postawione
przed Zoranną? Kim jest ta dziewczyna?
„Lobelia”
jest powieścią, w której panuje cudowny klimat. Uwielbiam wszelkie lasy,
jeziora, mistycyzm unoszący się w powietrzu i magię. W tej opowieści autor
zestawił ze sobą wiele różnych istnień, demony, anioły, różne rodzaje duchów,
jedne bardziej kapryśne, inne bardziej życzliwe. Mateusz Szmytke potrafi
czarować słowem, opisać przyrodę w taki sposób, że widzi się ją wręcz własnymi
oczami. Opisy nie są przydługie, więc osoby, które nie przepadają za nimi, będą
usatysfakcjonowane. Podobała mi się kreacja bohaterów, odważnych, walecznych,
nie płaskich i bez wyrazu. Przyjemnie się otwierało książkę i czytać taki dobry
debiut. Pomimo sporego gabarytu nie sposób się jest tutaj nudzić, akcja pędzi i
jest ciekawie, a nie męcząco. Autor pokazał jak cienka potrafi być granica
między wiarą, jakąś religią, a fantastyką. Jeśli obawiacie się aspektu wiary,
że został nagięty, czy w jakiś sposób zniekształcony, możecie być spokojni.
Mateusz Szmytke podążył w dobrym
kierunku ze swoją „Lobelią”. Jeśli nie boicie się debiutów, kochacie
fantastykę, ciekawe postacie powinniście zwrócić uwagę właśnie na tą książkę.
Komentarze
Prześlij komentarz