[PATRONAT] Rozdział drugi Joanna Wylde "Reapers Legacy"



Rozdział 2

Dziesięć minut później nie potrafiłam przestać zastanawiać się nad słowami Rugera. Co miał na myśli, mówiąc „wypadek”?
Planowali taki śmiertelny w skutkach?
Wmawiałam sobie, że to nie mój problem. Los Mirandy był totalnie poza moją kontrolą i został przypieczętowany telefonem Noaha do Rugera, gdy synek płakał i błagał o pomoc. Tak sobie wmawiałam przez pół godziny, ale potem moje sumienie dało o sobie znać.
Jeżeli Ruger i Horse nie zamierzali nikogo mordować, to po cholerę zaopatrzyli się w taśmę klejącą i kij bejsbolowy? Nie planowali konstruktywnej dyskusji, planowali zabójstwo i pozbycie się dowodów zbrodni. Brakowało jedynie wielkich worków na śmieci. Oglądałam Dextera[1], wiem, co mówię. Miranda zasłużyła na karę, ale nie na śmierć. Nie potrzebowałam takiej karmy.
Ponieważ zadzwoniłam do Rugera, a on nie odebrał, zakradłam się pod drzwi i zapukałam. Ze środka nie dochodziły krzyki, właściwie niczego nie słyszałam, nawet najmniejszego poruszenia. Dobry czy zły znak? Trudno powiedzieć, to była moja pierwsza zbrodnia i nie znałam właściwej procedury. W końcu usłyszałam ciężkie kroki na skrzypiącej podłodze.
– To ja – powiedziałam, ściszając głos. – Możesz na sekundę wyjść? Ruger, musimy pogadać.
– Ruger jest zajęty – odpowiedział Horse zza drzwi. – Wkrótce będzie po wszystkim. Wracaj do mieszkania, spakuj się i pilnuj dzieciaka. Poradzimy sobie.
Próbowałam obrócić gałkę u drzwi, ale była zablokowana.
– Sophie, mówiłem poważnie, wracaj do siebie.
Cofnęłam się.
No i co teraz?
Moją uwagę przykuło otwarte okno po drugiej stronie korytarza. Schody przeciwpożarowe. W ten sposób Ruger dostał się do mojego mieszkania, a kawalerka Mirandy miała identyczny układ.
Może postąpię podobnie i upewnię się, że wszystko okej?
Wróciłam do siebie, rzuciłam okiem na Noaha i zamknęłam okno. Synek na szczęście spał jak suseł. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę nocne wypadki. Wymknęłam się na korytarz i zamknęłam drzwi, następnie podeszłam do parapetu i wystawiłam głowę na zewnątrz, sprawdzając swoje możliwości.
Faktycznie, od mojego okna, przez cały korytarz, do okna Mirandy prowadził wąski, żelazny spocznik. Ostrożnie przełożyłam nogi przez parapet i stanęłam na skrzypiącej platformie. Spojrzałam w dół i przełknęłam ślinę. Nigdy nie byłam fanką wysokości.
Jedną ręką trzymając się poręczy, drugą ściany, dotarłam do okna sąsiadki. Przykucnęłam i spojrzałam do środka. Miranda nie była dekoratorką wnętrz, więc nie miała prawdziwych żaluzji tylko zwiewne, półprzezroczyste szarfy przyczepione powyżej szyby.
Chociaż szczegóły były odrobinę rozmyte, wciąż widziałam wystarczająco wyraźnie. Jej chłopak leżał na podłodze, ręce miał skrępowane taśmą na plecach. Związali mu też nogi, a usta zakneblowali. Krew płynęła z jego rany na głowie i kapała z nosa. Wzdłuż żeber formowały się siniaki. Facet wyglądał na nieprzytomnego.
Stał nad nim Ruger, w jednej dłoni trzymając kij, a w drugiej telefon.
Miranda klęczała pośrodku pokoju ze związanymi dłońmi i zaklejonymi taśmą ustami. Miała na sobie koszulę nocną, która prawdopodobnie powinna wyglądać seksownie. Naprzeciwko niej, niedbale oparty o ścianę, stał Horse. Wyglądał na znudzonego.
Westchnęłam z ulgą. Byłam szalona, podejrzewając, że zarżną dwie osoby z zimną krwią. W prawdziwym życiu takie rzeczy się nie dzieją. Jasne, sytuacja nie wyglądała za dobrze, ale mogłam z tym żyć.
Ruger schował telefon do kieszeni. Przekazał coś Horse’owi, który wzruszył ramionami i chyba rzucił jakimś żartem, bo Ruger się roześmiał. Wielkolud podszedł do Mirandy i zerwał taśmę z jej ust. Drżała, kiedy o coś zapytała. W odpowiedzi Horse pokręcił głową i dziewczyna zaczęła ponownie drżeć.
Potem sprawy przybrały zły obrót.
Horse wyciągnął zza paska paskudny, czarny pistolet. Patrzyłam przerażona, jak kładzie palec na spuście, wyraźnie przygotowując się do oddania strzału. Znowu rzucił coś do Mirandy.
Patrzyłam, jak zapłakana kobieta wolno otwiera wargi. Horse wsunął gnata w jej usta.
Jasna cholera! Kurwa!
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam walić pięściami w szybę, krzyczałam, pragnąc ich powstrzymać.
Ruger odwrócił się szybko i ruszył do okna z prędkością tornada. Po chwili wciągnął mnie do środka, po czym objął ramionami. Próbowałam ponownie krzyknąć, ale nie pozwolił na to, zaciskając palce na moich wargach. Kij upadł na podłogę i potoczył się po drewnianej podłodze.
Miranda spojrzała na mnie, w jej oczach widziałam desperacką nadzieję, którą szybko zastąpiło przerażenie, gdy Horse zrobił krok. A później przemówił:
– Cukiereczku, czas minął. Ludzie na ogół zamykają oczy. Twój wybór.
Miranda mocno zacisnęła powieki i wyraźnie zesztywniała.
Horse uniósł wzrok, uśmiechnął się i przesłał mi pocałunek, pociągając za spust.

***

Ruger

Sophie wpadła w furię i rzucała się w jego ramionach. Sąsiadka, cholerna suka, wrzasnęła, upadając na podłogę. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi, że broń była rozładowana. Wkurzony na Horse’a, który po prostu sobie stał, uśmiechając się niczym zadowolony z siebie dupek, próbował zapanować nad miotającą się banshee[2].
Poważnie, pieprzony pocałunek?
Kurwa!
Sophie wbiła obcas w jego nogę. Kiedy odchrząknął, ponownie kopnęła w to samo miejsce. Brutalnie.
– Stawiam pięćdziesiąt dolców, że mamuśka twojego dzieciaka pokona cię w uczciwej walce – zadrwił Horse.
Wrzask Mirandy raptownie zamarł, kobieta otworzyła oczy i zszokowana rozglądała się po pokoju. Kretynka w końcu zrozumiała, że nadal żyje. Sophie znieruchomiała w jego ramionach.
– Czuję, że się powtarzam – mruknął jej do ucha. – Wezmę dłoń, ale bądź cicho, jasne?
Gwałtownie skinęła głową.
Ruger ją puścił, a dziewczyna odskoczyła, atakując szybciej niż żmija. Uderzyła go w twarz. Mocno. Co, kurwa, bardzo zabolało.
Jasna cholera!
– Ty cholerny draniu! – syknęła. – Wystraszyłeś mnie na śmierć! Jakim trzeba być sadystą, żeby odpierdalać takie numery?
– Takim, który chce wywrzeć odpowiednie wrażenie? – odpowiedział, przekrzywiając głowę. – Jezu, mieliśmy ją zabić? Tego chciałaś?
Sophie się skrzywiła, ale zanim cokolwiek powiedziała, suka siedząca na podłodze wybuchnęła płaczem. Zdał sobie sprawę, że Miranda wszystko robiła głośno. Horse się pochylił, chwycił kobietę za ramiona i energicznie szarpnął w górę. Zmusił ją, żeby spojrzała mu w oczy.
– Następnym razem kula rozwali ci mózg. Łapiesz?
Skinęła pośpiesznie głową, szlochając jeszcze głośniej i bardziej rozdzierająco. Czy to w ogóle było możliwe? Potem poczuł niepowtarzalny, niedający się pomylić z niczym innym smród. Westchnął. Oczywiście, pod nią tworzyła się kałuża uryny.
– Za każdym cholernym razem – mruknął.
– Cipka – parsknął Horse.
– Normalnie w was nie wierzę – powiedziała Sophie, zaciskając dłonie drżące z powodu adrenaliny.
Była tak wściekła, że zapomniała o strachu. Lubił jej zadziorność – Sophie miała charakter, ale w tej chwili działała mu na nerwy. Musieli zrobić wiele rzeczy w bardzo ograniczonym czasie, zanim pojawią się Jacksi.
– Myślałam, że ją zabijecie. Ona też. Jak możecie tak postępować?
– Chcieliśmy zwrócić na siebie uwagę – odparował ze złością Ruger. – Ludzie zazwyczaj pamiętają doświadczenia z pogranicza śmierci. Następnym razem dokona lepszych wyborów.
Sophie otworzyła usta, ale w końcu je zamknęła i tylko piorunowała go wzrokiem. Odgłos urywanej taśmy przeciął powietrze. Horse ponownie zakleił Mirandzie usta.
Dzięki, kurwa, za to.
Ruger był zmęczony jej wrzaskiem, wyczerpany całonocną jazdą i piekielnie głodny.
– Wracaj do siebie, Sophie – powiedział, przesuwając palcami po krótkich włosach.
Kiedy podniósł ramię, poczuł odór potu. Będzie musiał wziąć prysznic, zanim wrócą do Coeur d’Alene.
– Obiecuję, nie zrobimy nic głupiego. Nie zapominaj jednak, że Noah kilka godzin spędził na schodach przeciwpożarowych. Na czwartym piętrze! Swoją drogą, chłopak twojej opiekunki jest notowanym przestępcą seksualnym. Suka o tym wiedziała, a zaprosiła go, chociaż pod opieką miała dziecko. Nie żałuj żadnego z nich.
Sophie rozszerzyła oczy.
– Skąd wiesz?
Horse odpowiedział.
– Sami powiedzieli.
– Jaki przestępca seksualny przyznaje, że nim jest? – spytała podejrzliwie.
– Bywamy bardzo przekonywujący – odpowiedział Ruger. – Trzeba tylko zadać pytania w odpowiedni sposób.
– To wszystko jest do dupy. Czuję się współsprawcą przestępstwa – odpowiedziała, kręcąc głową. – To mi się nie podoba.
Na miłość boską…
Nie martwiła się, gdy wskazywała mieszkanie. Na tym etapie gry było za późno na wyrzuty sumienia.
Dość!
– Na serio? To ci się nie podoba? A wiesz, co mi się nie podoba? Że jakiś biedny dzieciak zostanie zgwałcony, ponieważ nie był dość sprytny i nie ukrył się na schodach przeciwpożarowych – wycedził, wchodząc w przestrzeń osobistą dziewczyny i zmuszając ją do cofania się pod ścianę. – Nie krępuj się, droga wolna. Nie będę się hamował, wykonując za ciebie całą brudną robotę, nie daj Boże jeszcze złamiesz paznokcie. A później otworzymy butelkę wina i pogadamy, jak się czujemy, jak minął nam dzień. Może zjemy kilka czekoladek i obejrzymy Pamiętnik. To ci pasuje?
Wpadła na ścianę, a on pochylił się i uderzył dłońmi w mur po obu stronach jej głowy. Wbił w nią wzrok, jego oczy płonęły.
– Cholera, Sophie, myślę, że wykazuję się ogromną cierpliwością, zważywszy na okoliczności. To nie jest pieprzony żart. Noah przeżył noc dzięki temu, że nie spał i był ostrożny na schodach przeciwpożarowych. Sterroryzowali małego chłopca i mieli ubaw. Teraz przyszła kolej na nich. Nie oczekuj, że będzie mi z tego powodu przykro. Wracaj. Do. Mieszkania!
Przełknęła z trudem ślinę, oczy miała szeroko otwarte. Milcząc, prześlizgnęła się pod jego ramieniem i bez słowa opuściła kawalerkę, po czym cicho zamknęła za sobą drzwi.
Spojrzał na Horse’a, który kpiąco uniósł brew. Świetnie, teraz i przyjaciel mu dowali.
– Mamuśka twojego dzieciaka jest całkiem gorąca, kiedy się zdenerwuje – powiedział uprzejmie.
– Jezu! Nie wiesz, kiedy przymknąć jadaczkę!
– Nie przeczę – odpowiedział.
Ruger poważnie rozważał pomysł chwycenia kija i rozwalenia bratu twarzy. Oczywiście, musiałby poradzić sobie z Lady Horse’a, a suka była wyśmienitym strzelcem.
Miranda opadła na podłogę. Spojrzeli na nią.
– Co z nią zrobimy? – spytał Horse. – Najlepiej będzie, gdy zniknie nam z oczu, ale nie chcę jej zostawiać Jacksom. Przyjadą po swoje problematyczne dziecko, a wiesz, jak traktują kobiety – dodał, wskazując brodą nieprzytomnego faceta na podłodze.
– Wypuścimy, zanim odjedziemy – zaproponował Ruger. Podszedł do Mirandy i trącił ją nogą. – Hej, za kilka godzin ściągniemy taśmę. Powinniśmy się martwić, że puścisz farbę? W ten sposób wprawiłabyś mnie w naprawdę paskudny humor.
Niespokojnie pokręciła głową.
– Jesteś pewna? – dopytywał Horse. – Jeżeli masz z tym problem, wymyślimy coś innego. Niedaleko stąd widziałem opustoszałą działkę. Zastanawiam się, ile czasu minie, zanim robotnik budowlany odkryje twoje ciało.
Miranda jęknęła z szeroko otwartymi oczami.
– Zakładam, że będziesz trzymała gębę na kłódkę? – spytał Ruger, pocierając napięte mięśnie karku. – A, i powinnaś wiedzieć jeszcze jedno. Jeżeli zaczniesz mielić jęzorem na prawo i lewo, będziesz miała do czynienia z całym Klubem, ze stu trzydziestoma czteroma braćmi. Powszechnie jestem postrzegany za jednego z tych lepszych.
– Fakt – wtrącił Horse. – Zadzierasz z nami, zawsze oddamy z nawiązką.
Skinęła gorączkowo głową.
– No to mamy plan – dodał po tym Horse. Spojrzał na kolesia na podłodze, a później wbił wzrok w Rugera. – Może zechcesz przekazać mamuśce swojego dziecka, że kolejnym razem, kiedy będzie miała do czynienia z memberem innego klubu, powinna o tym wspomnieć, zanim wkroczymy do akcji. Sprawy mogły przybrać nieprzyjemny obrót.
– Sophie tego nie rozumie, ani tatuaży, ani kut, po prostu nic. Może i widziała jego dziary, ale nie przywiązała do nich wagi, ponieważ nie wiedziała, co sobą reprezentują. Podaj taśmę. – Horse rzucił mu rolkę. – Nogi razem, dziwko! To będzie dla ciebie całkiem nowe doświadczenie.
Posłuchała, więc skrępował jej nogi.
– Kiedy byłeś w Afganistanie, wszystko posypało się między Sophie a Zachem – powiedział Ruger. – Zaufaj mi, naprawdę zrobiło się nieprzyjemnie, a potem nasze kontakty były prawie zerowe. Nienawidzi mnie, nienawidzi Klubu, a jedynym powodem, dla którego mnie toleruje, jest Noah. Kocha dzieciaka i nie odbierze mu jedynego mężczyzny w jego życiu. Czarno to widzę, ale Noah nie ma nikogo innego.
– Wygląda na prawdziwą sukę – stwierdził Horse. – Plotka głosi, że uratowałeś jej tyłek. Pieprzony rycerz w lśniącej zbroi. Może wymienisz motocykl na różowego jednorożca pierdzącego tęczą, skoro jesteś wyjątkowy jak każdy płatek śniegu.
– Zamknij się, dupku! – warknął Ruger. – Tak, ocaliłem dziewczynę, ale poniosło mnie i do tej pory mi nie wybaczyła. Chociaż teraz to nie ma żadnego znaczenia. Krótko mówiąc, coś tam słyszała o Jacksach i jakie mamy z nimi relacje. Nie wspomniała o barwach klubowych, bo nie ma o nich, kurwa, pojęcia.
– Dać ci radę?
– Nie!
– Powiedz dziewczynie, czego może się spodziewać, pomóż jej zrozumieć Klub, życie w nim, zanim ponownie coś spieprzy. Dzięki temu zaoszczędzisz sobie wielu kłopotów. Bracie, zaufaj mi, sam to przerabiałem. Sophie zostanie twoją kobietą, a wprowadzenie do Klubu takiego cywila jak ona będzie wystarczająco trudne i nieprzyjemne. Nie musisz tego utrudniać. Ma też niewyparzoną buzię. To, co dzieje się między wami, niech zostanie prywatne, ale nie może tak się zachowywać w Zbrojowni. Wiesz, o czym mówię.
Ruger prychnął. Dlaczego przyjechał z Horse’em?
Każdy brat byłby mniej irytujący… Nawet Painter, mimo że dzieciak prawdopodobnie nie potrafił znaleźć własnego fiuta pod prysznicem, nie mówiąc już o przyszpileniu kobiety do muru. Niestety, tylko Horse był na tyle głupi i trzeźwy, że odebrał telefon w środku nocy.
– Wiem, że twój mały mózg nie nadąża, dlatego słuchaj uważnie – wycedził. Wstał i rzucił taśmę na kanapę. – Po pierwsze, nie jest mamuśką mojego dziecka. Dwa, nie zostanie moją własnością, nie mam tego nawet w planach. Pomagam jej, ponieważ jest matką Noaha, a dzieciak praktycznie pod każdym względem jest moim synem. Będę miał na nią oko, ale ma wolną rękę. Myślę, że nawet nogi nie postawi w Zbrojowni, nieważne, jak bardzo będę nalegał.
– Pierdolenie!
– Żadne pierdolenie – warknął Ruger. – Ona mnie nie chce, dupku. Zaufaj mi, wiem o tym doskonale. Nasza historia jest cholernie skomplikowana, zbyt skomplikowana, żeby taki dureń jak ty potrafił ją zrozumieć.
– Dałeś ciała – oznajmił Horse, powoli się uśmiechając. – A i tak przemierzasz stan, do tego w środku nocy, żeby usadzić dziewczynę w domu? Jesteś zdrowo walnięty, bracie.
– Nie dałem ciała – burknął, mrużąc oczy. – Nic w tym rodzaju. I tak o niej nie myślę.
– Sugestia na przyszłość – powiedział złośliwie Horse. – Najpierw się zastanów, zanim coś powiesz, skoro mam uwierzyć w twoje słowa. Sztywny pal w twoich spodniach sugeruje coś innego. Chyba że ja tak na ciebie działam. Naprawdę mi pochlebiasz. I nie osądzam.
– Dlaczego Marie jeszcze cię nie zastrzeliła?
– Ponieważ nie zaprzeczam temu, czego pragnie mój fiut. Wkurzę ją, nie mam cipki. Patrz i ucz się na przyszłość. A teraz zamkniemy ich w mieszkaniu i zaczniemy pakować rzeczy twojej dziewczyny na ciężarówkę. Jacksi pojawią się za kilka godzin, a nieszczególnie mam ochotę omawiać z nimi techniki usuwania tatuaży tępaków. Tylko skończony debil i samobójca, odchodząc z klubu, nie usuwa dziar.
– No cóż, pomyśl, przystąpił do Devil’s Jacks – rzucił Ruger, wzruszając ramionami. – To wiele mówi o jego inteligencji. Mam nadzieję, że ma ubezpieczenie zdrowotne. Prawdopodobnie będzie tego potrzebował.
– Pod warunkiem, że dopisze mu szczęście. Więc, powiedz mi, bracie… ile razy oglądałeś Pamiętnik? Inni powinni poznać prawdę.
– Kretyn!

***

Sophie

Noah wcinał płatki, podskakując na krześle jak na dmuchanej piłce.
– Dzisiaj jedziemy do wujka Rugera, prawda? Myślisz, że ma Skylanders[3]?
– Tak, jedziemy do wujka. Nie mam pojęcia, czy ma Skylanders, ale na twoim miejscu nie robiłabym sobie nadziei – odpowiedziałam.
Mój poziom adrenaliny opadł, byłam bliska załamania nerwowego i nie potrafiłam wykrzesać z siebie prawdziwego gniewu. Rozglądając się po mieszkanku, ostatecznie przyznałam rację Rugerowi. Kawalerka była totalną ruderą. Mało tego, tak naprawdę nie miałam wymówki i powinnam kupić czujniki na okno, na miłość boską, sprzedawali je w tych sklepach „Za dolara”.
Nie znosiłam triumfującego Rugera, ale tym razem musiałam się poddać. Byłam spłukana, nie potrafiłam ochronić własnego dziecka, straciłam pracę, zresztą pensja za harówkę w knajpie i tak nie wystarczała na pokrycie rachunków. Gdybym miała wybór i dostała lepsze oferty, poszukałabym innej roboty. Na rodziców nie mogłam liczyć. Byłam dla nich martwa, odkąd nie usunęłam ciąży.
Odrzucenie oferty zamieszkania w bezpiecznym, ciepłym miejscu byłoby szaleństwem. Oczywiście, nie byłam gotowa przebaczyć Rugerowi, chociaż między Bogiem a prawdą, nie miało to żadnego sensu. Jasne, był kutasem, no ale… rzucił wszystko, przejechał setki mil i uratował Noaha. Gdybym była uczciwa, przyznałabym, że swoim wyczynem zrównoważył incydent z przeszłości. Mało tego, drań trafił w sedno. Nie chciałam wykonać swojej brudnej roboty.
Ruger i Horse ocenili sytuację, podjęli trudną decyzję, a potem zrobili, co do nich należało. I to była ogromna ulga. Ostatecznie wkurzyłam się na niego, bo mnie wystraszył, a nie dlatego, że przeraził Mirandę.
Cóż, Ruger i to całe jego zastraszanie…
Mógł ze mną pogadać o przeprowadzce do Coeur d’Alene, zamiast nocą zabawiać się w świra wkradającego się przez okno do mieszkania…
– Musimy się spakować, zanim wyjdziemy – powiedziałam, kiedy Noah skończył śniadanie. Ostrożnie odniósł miseczkę i łyżkę do zlewu. – Nie jedziemy tylko z wizytą, na jakiś czas zamieszkamy z wujkiem. Kupię ci nowe rzeczy, ale chcę, żebyś wybrał na jutro piżamę i ubrania. Schowaj je w swoim plecaku. Weź też kilka książeczek do czytania w samochodzie, okej?
– W porządku – odpowiedział, wyciągając spod łóżka torbę.
Nie sprawiał wrażenia zmartwionego, co wiele mówiło o naszym dziadowskim życiu. Przynajmniej raz do roku przeprowadzał się w nowe miejsce. Pokręciłam głową, czując, jak ogarnia mnie znajome poczucie winy. Nieważne, czy się starałam, czy nie, zawsze popełniałam jakiś błąd.
Opłukałam miseczkę i napiłam się kawy. Potem przygotowałam pudła i zaczęłam się pakować.
– Chcesz posłuchać muzyki?
– Sam wybieram?
– Pewnie – powiedziałam, wręczając mu moją komórkę.
Niczym prawdziwy ekspert podłączył telefon do małego zestawu głośników. Nastawił Here Comes Science i po chwili oboje śpiewaliśmy o żywiołach i słoniach. Kiedy upychałam ubranka synka, stwierdziłam, że te piosenki były lepsze od gówna w stylu Disneya.
Właściwie mieliśmy niewiele rzeczy, więc pakowanie nie nastręczyło trudności. Trzy pudła Noaha. Dwa moje, plus walizka. Żeby ściągnąć wielki dekoracyjny arras ze ściany, musiałam stanąć na krześle. Wykonaliśmy go latem ubiegłego roku, w jeden z tych słonecznych, pięknych, ciepłych dni, kiedy słońce mocno grzeje i nawet nie zastanawiasz się, czy dziecko powinno iść spać. Owinęłam nim oprawione w ramkę rodzinne zdjęcie, które zrobiłam w trzecie urodziny syna.
Potem rozejrzałam się po pokoju – niewiele zostawiałam. Tylko sprzęty kuchenne i drobiazgi z łazienki. Smutno pomyślałam, że spakowanie dwóch ludzkich istnień powinno zająć więcej czasu niż godzinę.
Zdecydowałam się na szybki prysznic, zanim opróżnię łazienkę.
– Nie otwieraj nikomu drzwi, chyba że przyjdzie wujek Ruger lub jego przyjaciel – powiedziałam Noahowi, nalewając resztki kawy z dzbanka do kubka. – Dasz sobie radę?
– Nie jestem dzidziusiem – odpowiedział oburzony synek. – Wkrótce będę w drugiej klasie.
– Okej, jesteś dorosły, więc dokończ pakowanie i upewnij się, że niczego nie przegapiłam. Szybko się umyję.
Zamknęłam drzwi i zdjęłam ubranie. Łazienka była mała, ale przynajmniej miała wannę. Niestety, sytuacja z gorącą wodą była kiepska – urok mieszkania na najwyższym piętrze w budynku z jednym kotłem grzewczym.
Szybko się wykąpałam i stanęłam na brudnych ciuchach. Wytarłam się i zawinęłam włosy w ręcznik. Chciałam się ubrać w czyste rzeczy, ale jak na złość spakowałam wszystkie, nawet się nad tym nie zastanawiając.
Jasna cholera.
Usłyszałam głos Rugera, był w mieszkaniu.
Uroczo!
Owinęłam się drugim ręcznikiem i uchyliłam drzwi.
– Noah, możesz podejść? – krzyknęłam.
– Jest na dole z Horse’em. Chciał pomóc załadować ciężarówkę – odpowiedział Ruger.
Stanął w drzwiach – szczupły, wysoki, pełen kontrolowanej siły. Wielki, zabójczy, dziki kot. Skrzyżował muskularne ramiona na piersi, w oczach miał coś mrocznego, czego nie potrafiłam nazwać. Spłonęłam rumieńcem, przypominając sobie, co czułam w jego objęciach.
Głupia…
Ruger był pomyłką, nie potrafił stworzyć stałego związku, a nie byłam gotowa na jednorazowy numerek. Okej, kłamałam. Pragnęłam jednorazowego, wystrzałowego numerku, ale nie z facetem, z którym zmagałam się od dziesięciu lat. Koniecznie musiałam znaleźć nową obsesję.
– Co jest?
– Zapomniałam czystych ubrań – odpowiedziałam, rozważając strategię. – Możesz wyjść na chwilę? Szybko się ubiorę.
– A będziesz się sprzeczać o wyjazd do Coeur d’Alene? – spytał, wyzywająco unosząc brew.
Świetnie! Przestałam się boczyć, Ruger najwyraźniej nie.
– Nie.
– A będziesz się na mnie wyżywać za to, co się stało drzwi dalej?
– Nie.
– Szybko ci przeszło.
– Nie zostawiłeś mi wyboru, prawda? – przyznałam z przymusem. Dałam radę i nie zacisnęłam zębów. – To lepsze, niż mieszkanie w tej dziurze. I wygrałeś, nie chcę wykonywać brudnej roboty. Cieszę się, że sam ją wykonałeś. Teraz jesteś szczęśliwy?
– Mówisz tak, jakbyś odczuwała ból.
Bo tak było. Ten mężczyzna budził moje najgorsze instynkty.
– Pozwól mi wziąć ubrania. Wygrałeś, nie przeciągaj struny.
Roześmiał się ostro.
– W końcu zrozumiałaś. Czy ci się to podoba, czy nie, życie jest znacznie prostsze, gdy możesz liczyć na pomoc. Coś ci przyniosę. Rzeczy masz w walizce?
– Nie trzeba… – Zanim zdążyłam dokończyć zdanie, odwrócił się na pięcie.
Położył torbę na kanapie i rozpiął zamek. Z trudem przełknęłam ślinę, widząc, jak grzebie w środku. Oczywiście niczego nielegalnego tam nie ukryłam, ale nie lubiłam, gdy dotykał moich rzeczy. Wydawało mi się to zbyt intymne.
– Ładne – stwierdził, odwracając się w moją stronę. Trzymał na palcu czarny, koronkowy biustonosz. Kącik jego ust drgnął w namiastce uśmiechu, a ciemne oczy złagodniały. – Ten powinnaś ubrać.
– Odłóż stanik, Ruger, i wyjdź. Sama wybiorę bieliznę.
– O, to też mi się podoba – powiedział, puszczając moje słowa mimo uszu. Pokazał mi turkusowe majtki. – Pasują do pasa do pończoch.
Stłumiłam jęk. Nie chciałam dać mu satysfakcji. Doskonale wiedział, że działa mi na nerwy. Lubiłam ładną bieliznę, ale nie potrzebowałam jego wykładu. Dupek. Sprawdziłam, czy nie spadnie ze mnie ręcznik, i wyskoczyłam z łazienki. Koleś powinien trzymać łapy z dala od moich majtek.
– Po prostu je odłóż – warknęłam, podchodząc.
Odwrócił się do mnie i przesunął wzrokiem po mojej sylwetce, poświęcając szczególną uwagę moim piersiom. Czułam się obnażona i zawstydzona, co było kompletnie bez sensu. Ręcznik zakrywał więcej niż strój kąpielowy.
Dostrzegłam w jego oczach błysk pożądania, którego nie chciałam uznać za komplement. Już dawno ustaliliśmy, że byłam dla niego atrakcyjna w bardzo podstawowy, w bardzo biologiczny sposób. Problem z Rugerem polegał na tym, że każdą kobietę uważał za atrakcyjną. Naprawdę nie spodobała mi się ta nowa dynamika w naszych relacjach. Sprawy były o niebo prostsze, kiedy traktował mnie jak niechciany mebel.
– Ale mi się podobają – powiedział, miętosząc miękką tkaninę z uśmiechem na twarzy.
Próbowałam odebrać mu majtki, ale trzymał je poza moim zasięgiem.
– Właśnie przekonałam samą siebie, że byłam wobec ciebie niesprawiedliwa, nie rujnuj tego – burknęłam, mrużąc oczy.
Nie odzywał się kilka sekund. Potem strzelił majtkami jak z gumki, trafiając mnie nimi w twarz. Gwałtownie się poruszyłam, łapiąc przeklęty jedwab i właśnie wtedy spadł ze mnie ręcznik. Zaświeciłam taką golizną, że dostałabym cholernie piękną kolekcję koralików Mardi Gras[4].
– Niezłe cycki – ocenił. – Sprawdziłem już resztę, ale tego jeszcze nie. Zwykle jest inaczej. Wpierw cycki, później…
– Jezu Chryste, jesteś świnią! – powiedziałam, przerywając jego jakże inteligentny wywód.
Ponownie zakryłam się ręcznikiem.
– Przyznam panience rację – zakpił, odsuwając się od walizki. – Ale tylko pod warunkiem, że włożysz czarny stanik. Podobają mi się twoje dziewczynki, zasługują na coś ładnego.
– Debil! – burknęłam, mój zły nastrój wrócił z pełną mocą.
Przekopałam walizkę, wyciągając najbardziej zniszczone szorty i superobcisły top, który dwa lata temu dostałam na Halloween od przyjaciółki Carrie, z napisem: „Barbie jest dziwką”. Zatrzymaliśmy się u jej rodziców w Olimpii, a późnym popołudniem zabrałyśmy Noaha na rundkę po cukierek albo psikus. Później położyłyśmy małego spać i same udałyśmy się po cukierek albo kieliszek. Umówiłam się z trzema różnymi facetami, w trzech różnych miejscach… używając trzech różnych imion. Skończyłyśmy noc, zajadając się naleśnikami z kawałkami czekolady w IHOP[5], kiedy wstawało słońce.
Najlepsza. Noc. W. Życiu.
Z szerokim uśmiechem na ustach uniosłam top. Ruger chciał mnie traktować niczym jedną ze swoich dziwek? Okej, nie ma sprawy. Zamierzałam świecić cyckami cały dzień i flirtować, ale nie z nim. Miałam tylko jeden cel, oduczyć drania zabawy moimi majtkami. Miałam nadzieję, że jego jaja zrobią się sine. Zignorowałam go, zabrałam stanik, majtki, szorty i top do łazienki, w której się ubrałam. Wysuszyłam włosy i nałożyłam na siebie pełne barwy wojenne.
Kiedy wyszłam, w pokoju stali Horse i Noah.
– Mamo, Horse ma pieska o imieniu Ariel. Też możemy mieć psiaka? – spytał syn, gdy tylko mnie zobaczył.
– Nie sądzę, piesek to bardzo duża odpowiedzialność, wymaga stałej opieki. Powinniśmy zacząć od czegoś mniejszego. Może chomik? Zapytajmy wujcia, czy podoła takiemu zadaniu.
Uśmiechnęłam się do Rugera, jego oczy były dosłownie przyklejone do moich piersi. Poszłam mu na rękę i założyłam czarny stanik, teraz widoczny spod topu. Chciał łamać zasady i mnie straszyć?
Żaden problem.
Byłam dużą dziewczynką i potrafiłam walczyć.
– Więc, co sądzisz, wujku Rugerze? – spytałam słodko. – Dasz radę?


[1] Dexter – amerykański serial telewizyjny. Jego fabuła skupia się wokół Dextera Morgana, który pracuje za dnia jako analityk śledczy, a nocą zmienia się w seryjnego mordercę (przyp. tłum.).
[2] Banshee – pochodząca z mitologii irlandzkiej zjawa występująca pod postacią kobiecą, najczęściej zwiastująca śmierć w rodzinie (przyp. tłum.).
[3] Skylanders – gra video (przyp. tłum.).
[4] Mardi Gras – dzień przed środą popielcową, ostatni dzień karnawału. Jest to także nazwa różnego typu festiwali lub parad ulicznych, odbywających się niezależnie od siebie w wielu miastach na całym świecie, np. w Nowym Orleanie czy Sydney. W ich trakcie często rozdawane są korale – by je dostać, niektóre kobiety pokazują biust (przyp. red.).
[5] IHOP – amerykańska międzynarodowa sieć restauracji naleśnikarskich (przyp. red.).



Komentarze

Popularne posty