[PATRONAT] Rozdział trzeci "Uwieść ochroniarza" Katarzyna Kubera
Julliet
Zamykam
drzwi mojego pokoju i kieruję się na dół do salonu w poszukiwaniu seksownego
ochroniarza. Wzięłam długi prysznic, był mi naprawdę potrzebny. Czuję się teraz
jak nowo narodzona. Rześka i pachnąca. Spuściłam wczorajszy wieczór do ścieków.
Wiem, że powinnam się przejmować swoimi wybrykami, ale... Szczerze? Każdy
popełnia błędy. Nie jestem wyjątkiem.
To moje życie i moja sprawa. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa mnie
osądzać, a jeżeli chce – to jego problem. Nie mam zamiaru przejmować się
plotkami. Mam w planach żyć i cieszyć się swobodą. Myślę, że wszyscy ludzie
powinni mieć takie podejście. Byliby szczęśliwsi.
Jedyną osobą, dla której się staram zachować pozory, jest mój ojciec.
Nie chcę, by jego życie było postrzegane przez pryzmat szalonej córki. Z tego
względu pilnuję, by mój medialny wizerunek był jak najmniej naganny. Poza tym
inne opinie się dla mnie nie liczą. Nie chciałabym, by moje wybryki trafiły do
gazet czy na główne strony portali plotkarskich, ale nie dlatego, że się ich
wstydzę, tylko dlatego, że mój ojciec wychowywał mnie sam i nie zasługuje na
taką zniewagę.
Jest świetnym tatą. Może i często wyjeżdża, ale kocha mnie za dwoje
rodziców. Nigdy mnie nie uderzył, nigdy na mnie nie nakrzyczał – zawsze był dla
mnie dobry. I tylko dlatego są sytuacje, w których się hamuję i chodzę co
niedzielę do kościoła, by śpiewać w chórze. By pokazać, że jestem przykładną
katoliczką, by pokazać, że jestem porządną obywatelką, córką polityka, który
będzie startował w wyborach prezydenckich. Jeżeli wygra, wiem, że będę musiała
się zacząć dużo bardziej pilnować. Teraz zainteresowanie wokół mojej osoby jest
tylko lokalne i dużo rzeczy uchodzi mi płazem.
Wchodzę do kuchni ubrana w letnią jasną sukienkę, która jest bardzo
konserwatywna. Rękawki zasłaniają ramiona, a rozkloszowana spódnica sięga do
kolan. Dekolt niemal zakrywa obojczyki, pomimo tego całość jest dopasowana w
odpowiednich miejscach – przecież nie mogę wyglądać jak worek ziemniaków.
Nałożyłam na twarz lekki makijaż, który ma za zadanie podkreślić brązowe oczy i
ciepły odcień czekoladowych włosów, a ciało spryskałam delikatnymi perfumami. Włosy
tylko osuszyłam ręcznikiem; jest tak gorąco, że same za chwilę wyschną.
Kobiecość – lubię ją i zdaję sobie sprawę z tego, że teraz właśnie ją reprezentuję.
Mieszkamy z tatą w dużym domu jednorodzinnym, urządzonym w nowoczesnym
stylu. Na górze mieszczą się cztery ogromne sypialnie z oknami, które sięgają
od podłogi do sufitu. Widać z nich linię brzegu oceanu. Natomiast tutaj, na
dole, znajdują się jadalnia, salon, kuchnia i gabinet ojca. Szukając Clarka,
muszę przejść przez niemal wszystkie pomieszczenia na parterze. Dopiero wtedy
zauważam, że nigdzie go nie ma.
Marszczę brwi.
Powinien czuwać przy mnie na każdym kroku, tak jak twierdził. Czyżby
już zrezygnował?
Nie... To niemożliwe.
Zawracam na górę i po cichu naciskam klamkę, po czym zaglądam do
pokoju gościnnego, który prawdopodobnie zajął.
I jest. Bingo!
Clark stoi tyłem do mnie, w samych spodniach, a w dłoni trzyma czarny
podkoszulek. Jego plecy są idealnie umięśnione. Na łopatkach widoczne są
seksowne wgłębienia, aż mam ochotę podejść i przesunąć po nich dłonią albo i
językiem. O tak, zdecydowanie mam ochotę pieścić te plecy. Ciekawe, czy
potrafiłabym sprawić, aby pojawiła się na nich gęsia skórka? Clark jest
naprawdę apetycznym kąskiem. Miło się go ogląda.
Wchodzę po cichu do środka i opieram się nonszalancko o drzwi, które
zamykają się z cichym kliknięciem. Przyjmuję pewną siebie pozę, jak Wonder Woman,
by mój ochroniarz wiedział, że to ja jestem tą silniejszą.
Clark w tym momencie unosi na mnie świdrujący wzrok, a jego usta
unoszą się jakby w sarkastycznym uśmieszku. Wiem, że wyglądam teraz całkiem
seksownie, a jednocześnie porządnie. Nie to co rano – nawet nie chcę myśleć o
tym, co zastałam w lustrze. Zawadiacko uśmiecham się pod nosem i z premedytacją
lustruję jego sylwetkę.
– Jesteś seksowny – stwierdzam głośno. Nie ma co ukrywać faktów.
– A ty bezczelna – odparowuje i opiera dłonie na biodrach, jakby
chciał pokazać, że to jego zdanie jest ważniejsze i że nie podoba mu się moje
zachowanie. Ja jednak nie dam się zbić z tropu.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – mruczę w odpowiedzi, po czym zbliżam
się, siląc się na lekki, niemal koci, zmysłowy krok. Clark spogląda na falującą
sukienkę, po czym znów wpatruje się w moją twarz i mruży oczy, przez co zdradza
podejrzliwość. Podchodzę do niego bardzo blisko, a następnie odważnym ruchem
unoszę dłoń, by położyć ją na ciepłej skórze mężczyzny. Clark wzdryga się niemal
niezauważalnie, jednak ja to widzę. Czuję męski zapach i momentalnie wiem, że
chciałabym doprowadzić do fizycznego zbliżenia pomiędzy nami, najlepiej w moim
łóżku. Jestem bardzo ciekawa tego, co może mieć do zaoferowania.
Dzięki, tato, za tego faceta! Zrobię z niego użytek na własne potrzeby.
– Nie kombinuj – ostrzega twardo ochroniarz, gdy jego dłoń zaciska się
na moim nadgarstku w żelaznym uchwycie. Wznosi oczy do nieba, jakby mówiąc „w
co ja się wpakowałem”. – To ja tutaj rządzę. Ty – warczy, a następnie pokazuje
mnie i siebie palcem – masz się słuchać. Jasne?
Uśmiecham się tak, że pewnie widać cały rząd zębów. Jest to jednak
kpiący uśmiech.
– Chciałbyś – odpyskowuję. Clark przymyka oczy i kręci głową. – Musisz
się ubrać. Idziemy do kościoła – kontynuuję, nie dając mu się wysłowić.
Ochroniarz patrzy na mnie zdziwiony, po czym wybucha gromkim śmiechem.
To potężny śmiech, wydobywający się gdzieś z głębi gardła. Clark śmieje się tak
bardzo, że aż zgina się w pół. Po chwili szybko prostuje się, poważnieje i
patrzy na mnie jak na wariatkę.
– Ty do kościoła? – Jego brwi szybują w górę, gdy pyta z przekąsem: –
O co się będziesz modlić?
– O to, byś miał dużego kutasa. Za pół godziny wychodzimy – mówię z
irytacją, oceniając jego zachowanie.
Czyżby był odporny na mnie? Mój urok nie działa tak jak powinien.
Sapię nieco sfrustrowana i chwilowo rezygnuję z tej rozmowy. Wychodzę i
trzaskam drzwiami. Głośno.
Komentarze
Prześlij komentarz