[PATRONAT] Rozdział trzeci Anita Rafalska "I'm a babysitter"


Rozdział 3

KEITH

− Może pani wejść. – Nie zauważyłam, kiedy zjawił się pan Stuart. Wstałam z fotela i ruszyłam za nim do gabinetu. W momencie, gdy chwycił za klamkę, serce zaczęło mi bić jak szalone. Zobaczyłam mężczyznę siedzącego za biurkiem. Śmiało mogłam stwierdzić, że niezły z niego przystojniak. Jego kruczoczarne włosy aż połyskiwały, a niebieskie oczy można było porównać do oceanu.
− Dzień dobry − przywitałam się, a mężczyzna podał mi rękę, lekko się uśmiechając.
− Dzień dobry, Rick Morgan − przedstawił się. Jego głos był niski, a z postawy biła pewność siebie. – Mam nadzieję, że ta rozmowa przebiegnie bez żadnych komplikacji. Proszę siadać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy dużym drewnianym biurku.
− Bill, możesz już iść. − Na te słowa jego asystent, czy kimkolwiek dla niego był, zmarszczył brwi.
− Zawsze towarzyszę panu przy takich rozmowach.
− Ale teraz nie. Proszę, wyjdź. − Machnął na niego ręką, a gdy pan Stuart wyszedł, on skupił swój wzrok na mnie, przez co odczułam lekkie skrępowanie.
− Więc… czemu akurat niania? − Z jego ust padło pierwsze pytanie, a ja nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. Postawiłam na szczerość.
− Straciłam pracę, a nie mogę siedzieć bezczynnie w domu. Naprawdę bardzo mi zależy na tej posadzie. Czasami zdarzało mi się zostawać z dziećmi znajomych i chyba dobrze sobie radziłam. − Zaczęłam tłumaczyć, ale wątpiłam, czy mężczyzna tak wysoko postawiony szuka osoby, która po prostu od czasu do czasu zajmowała się dzieciakami.
– A miała pani kiedyś styczność z rozbrykaną pięciolatką, która nie potrafi usiedzieć w miejscu i lubi rozrabiać? − mówiąc te słowa, lekko się uśmiechnął.
− Nie, ale myślę, że dałabym radę. − Wzruszyłam ramionami, mając świadomość, jak niepewnie brzmiał mój głos. Tak szczerze, nie wiedziałam, czy dam radę. Miałam malutkiego kuzyna, Davida, ale on był złotym dzieckiem, które się słuchało i nie sprawiało kłopotów. Opieka nad nim była łatwa.
− Gdy nie postawi na swoim, zaczyna krzyczeć, a gdy się przewróci – histeryzuje.
− Dlaczego mam wrażenie, że stara się pan mnie zniechęcić do tej pracy? − Uniosłam brew i patrzyłam na niego podejrzliwie.
− Po prostu chcę, żeby wiedziała pani, że Grace nie jest aniołkiem i lubi dać w kość − rzekł, a ja cicho westchnęłam.
− Dam radę − powiedziałam pewnie, unosząc podbródek.
− Świetnie, przekonamy się. − Uśmiechnął się kpiąco.
Śmiało mogłam dostrzec to, że czarnowłosy nie brał na poważnie mojego zgłoszenia. Zaczynałam wątpić, czy faktycznie sobie poradzę.
− Zróbmy tak: jeśli podoła pani zadaniu, zapłacę pani z góry za trzy miesiące, czyli piętnaście tysięcy. A jeśli nie, nie zapłacę pani nawet za te kilka godzin.
Szeroko otworzyłam oczy, słysząc kwotę, jaką mi zaoferował.
− Słucham? Piętnaście tysięcy? − Głośno przełknęłam ślinę.
− Wiem, jak Grace potrafi dać w kość, więc myślę, że to odpowiednia suma.
Postanowiłam już nie wnikać w wysokość wynagrodzenia, ponieważ nie chciałam nic zepsuć.
− Kiedy mogę zacząć? − zapytałam, zakładając nogę na nogę.
− Jutro. Mój szofer przyjedzie po panią do domu, a później odwiezie.
− Nie! – zaprzeczyłam, może trochę zbyt gwałtownie. – To znaczy nie ma takiej potrzeby. Sama trafię, tylko proszę mi podać adres. – Nie lubiłam, kiedy ktoś musiał mnie gdzieś wozić. Po to miałam prawo jazdy i auto, aby radzić sobie sama.
− To nie stanowi żadnego problemu. Przynajmniej będę miał pewność, że dotrze pani na czas. − Wzruszył ramionami, lekko kręcąc się na fotelu.
− Nie uważam, aby było to potrzebne. – Mój głos nieco zmiękł, gdy spojrzałam ponownie w otchłań niebieskich oczu mężczyzny.
− Nalegam. − Widziałam, jak zaciskał szczękę. Czyżbym naruszyła jego chęć kontroli nad wszystkim? Szczerze mówiąc, nie chciałam mu się dłużej przeciwstawiać, bo pięć tysięcy dolarów miesięcznie nie chodziło piechotą.
− Dobrze, niech będzie. O której mam być gotowa?
− Bill przyjedzie po panią o jedenastej. − Po tych słowach mężczyzna wstał, dając mi do zrozumienia, że rozmowa była zakończona. Również się podniosłam. Zdziwiło mnie, gdy ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
Prawdziwy dżentelmen. Wyczujcie ironię.
− Dziękuję za rozmowę, do jutra − pożegnał się, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Idąc w stronę drzwi, usłyszałam:
− Nie musi się pani jutro tak stroić. Ma być pani wygodnie. − Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest, po czym wyszłam z gabinetu. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Wsiadłam do auta i zadzwoniłam do Drake’a, który na pewno z niecierpliwością czekał na mój telefon.
− Jak poszło? Opowiadaj. − Usłyszałam miły głos przyjaciela po drugiej stronie słuchawki.
− Jutro mam dzień próbny! Resztę opowiem ci, gdy do mnie przyjedziesz.
− Nie mogę się doczekać. Będę za godzinę. – Słyszałam, jaki był podekscytowany. Zdawałam jednak sobie sprawę z tego, że był bardziej ciekawy, jak wygląda mój nowy szef oraz czy jest zajęty, niż tym, że jutro mam pierwszy dzień w nowej pracy. Przed powrotem do domu wstąpiłam do supermarketu po zakupy.
Całą drogę zastanawiałam się nad jutrzejszym dniem. Kto by pomyślał? Ja jako niania. Miałam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.
− Mamo, jestem! – krzyknęłam, wchodząc do domu z pełnymi siatkami. Nie mogłam się doczekać, aż o wszystkim jej opowiem.
− Salon! − usłyszałam głos rodzicielki i od razu ruszyłam w stronę wskazanego pomieszczenia. − Opowiadaj! − Na jej rozkaz tylko się szeroko uśmiechnęłam.
− Jutro mam dzień próbny! – Poinformowałam ją o wszystkim, wliczając każdy szczegół. Mama bardzo się cieszyła, a gdy usłyszała, jaką kwotę mogę dostać, prawie podskoczyła do sufitu. Zawsze radowało ją moje szczęście. Mogłam jej powiedzieć o wszystkim i nigdy mnie nie oceniała.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Był to zapewne Drake. Poszłam otworzyć i nie myliłam się. Od razu poczułam uścisk przyjaciela, który odwzajemniłam.
− Cześć, Drake − przywitała się mama, mocno go przytulając. Czasami byliśmy jak trójka przyjaciół, a to, że ta kobieta była moją matką, wcale nam nie przeszkadzało.
− Dzień dobry, pani Alex. − Drake przywitał się promiennie.
− Dobra, dzieciaki. Ja idę do pani Lennox, bo zaprosiła mnie na ciasto. Bawcie się dobrze – pożegnała się i wyszła z domu.
− Mów! Jaki jest? Młody? Stary? Żonaty? Samotny? Przysto…
− Stop! − przerwałam przyjacielowi, przykładając dłoń do jego ust i się śmiejąc. – Po kolei.
− No dobra. − Drake westchnął, a ja tylko przewróciłam oczami.
− Jest przystojny, nawet bardzo, ale to nie mój typ − skłamałam. − Zauważyłam, że nie ma obrączki, ale to nie oznacza, że jest singlem. Ogólnie widać, że niezły z niego cwaniak.
Ale super! − krzyknął przyjaciel. − Będziecie parą jak w tych wszystkich książkach. Bogaty i przystojny prezes oraz jego pracownica. To takie gorące! A teraz przejdźmy do tej nudniejszej części: zatrudnił cię?
− Jutro mam dzień próbny. Najlepsze w tym jest to, że jeśli mi się uda, zapłaci mi piętnaście tysięcy dolców za trzy miesiące z góry.
Przeszliśmy do kuchni, po czym usiedliśmy przy stole.
− Same dobre wiadomości, no i piętnaście tysięcy drogą nie chodzi.
Tak minęła mi reszta wieczoru − na śmianiu się i rozmawianiu z przyjacielem. Jutro mój ważny dzień. Dla niektórych to może tylko zajmowanie się dzieckiem, lecz dla mnie – nowość. Zaczynałam traktować tę pracę jak niemałe wyzwanie. Pokażę temu zadufanemu w sobie dupkowi, że potrafię zająć się jego córką.




Komentarze

Popularne posty