[PATRONAT] Rozdział pierwszy Agnieszka Siepielska "Piekło Hulka"




Rozdział 1

JAY

Siedem lat wcześniej


– Rodzinko! Wróciłem! – krzyczę, wchodząc do domu rodziców, po czym trzaskam drzwiami.
– W kuchni! – woła mama.
Przemierzam salon i staję w wejściu do wskazanego pomieszczenia.
Obserwuję, jak Bonnie Davis krząta się po kuchni, przygotowując wszystko na zapowiedzianego rodzinnego grilla.
Tęsknię za tą kobietą, za całą rodziną, nawet moją czasem wkurzającą, małą siostrzyczką. Cholernie brakuje mi przebywania w tym domu, jego zapachów, zwyczajów i w ogóle codziennej rutyny.
Mama myje i osusza ręce, po czym rozkłada ramiona, witając mnie promiennym uśmiechem. Podchodzę, przytulam ją, całując w czubek głowy i wdycham waniliowy zapach jej blond włosów.
– Stacy nie przyjechała? – pyta podejrzliwie.
Wie bardzo dobrze jak ostatnio miały się sprawy.
– Jest bardzo zajęta – odpowiadam.
Nie dodaję, że pakowaniem, bo zakończyłem naszą wspólną męczarnię.
Bonnie odsuwa się ode mnie i kręci głową.
– Znowu pokłóciliście się o klub.
Tylko nie to. Przez ostatnie kilka godzin już to przerabiałem, ale owszem, jak zwykle poszło o klub.
Od zawsze chciałem pójść w ślady wuja i być członkiem klubu motocyklowego. Kiedy tylko skończyłem osiemnaście lat, zostałem kandydatem w Sinners&Reapers. Potem poznałem Stacy. Jej odpowiadał mój styl życia, a ja nie miałem ochoty ganiać codziennie za klubowymi panienkami jak inni bracia. Zostaliśmy więc parą, a rok później zamieszkaliśmy razem. Jeśli chodzi o uczucia, nigdy jej nie kochałem, nie byłem tego nawet bliski.
Ostatnio jej ojciec postanowił zająć się polityką. Od tej pory dziewczyna próbowała namówić mnie na opuszczenie klubu i wciskać w garniaki. To jednak nie moja bajka, więc każda rozmowa na ten temat kończyła się awanturą. Dzisiaj to zakończyłem.
– Cześć, brat! – krzyczy wchodząca do kuchni Erica i podbiega mnie uściskać, ja jednak nie spuszczam wzroku z nowej osoby.
Stoi w wejściu, nieśmiało unosząc rękę.
– Dzień dobry, pani Davis, cześć, Jay.
Z szarymi błyszczącymi oczami, pokrytym kilkoma piegami nosem i w niebieskiej, kwiecistej sukience wygląda… słodko?
Co, do chuja, się ze mną dzieje? Ja nigdy nie interesuję się lukrowymi dziewczynkami. Nigdy!
Marszczę brwi, a dziewczyna nerwowo gładzi długie włosy, może trochę ciemniejsze od moich.
– Jay? Co się z tobą dzieje? – beszta mnie mama. – Przywitaj się z Chloe.
Chloe?
To jest ona. Dziewczyna, która od dzieciaka się we mnie podkochiwała. Nie widziałem jej chyba całe wieki.
No proszę, proszę. Mała Elliot wyhodowała sobie cycki. Nie żebym narzekał, ale co zrobić, jeśli na widok już dorosłej przyjaciółki mojej siostry dopada mnie strzała pieprzonego Amora?
Niech tylko dorwę tego gnojka…

***

Teraz

Po obejściu Sinners i upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, staję przy barze i obserwuję siedzących pod sceną Paxtona i Nikki.
Kobieta przygląda się striptizerce, podczas gdy Hays rozgląda się wokół, byle nie spojrzeć w to samo miejsce. Wiele mnie kosztuje, żeby nie wybuchnąć śmiechem, bo wiem, że jeśli Hays chociaż na ułamek sekundy spojrzy na striptizerkę, Preston zamieni się w pieprzonego Terminatora. Przez cały tydzień będzie miał jazdy z użyciem kajdanek, taśmy i supermocnego kleju.
Uroki zabierania kobiet do barów ze striptizem.
Kręcę głową i ruszam z miejsca, po czym siadam obok Paxa. Ten stara się wciągnąć mnie w rozmowę, ale nie słyszę, co do mnie mówi, bo kątem oka zauważam nową, ciemnowłosą tancerkę, dla której czasami tu przychodzę. Jest w niej coś, czego nie potrafię opisać.
Hays przerywa swój monolog i odwraca się do Nikki.
– Mówiłaś coś?
– Tak – odpowiada Preston, przyglądając się dziewczynie. – Nie wiedziałam, że ona jeszcze tu tańczy.
– Kto to jest? – pyta Pax, zerkając na scenę.
– To moja była sekretarka, Chloe Elliot.
Dalej nie wiem, co się dzieje. W uszach dudni przyspieszony puls i czuję chęć mordu. Widzę tylko ją – kobietę, która zrujnowała mi życie.
Dopiero teraz rozpoznaję te oczy, w których pojawia się przerażenie. Zaraz potem odwraca się i ucieka.
Wstaję i podążam za nią, a kiedy wpadam na zaplecze, chwytam ją i przyszpilam do ściany. Bez chwili zawahania oplatam palce wokół jej szyi. Zaciskając coraz mocniej, obserwuję, jak z każdą sekundą uchodzi z niej życie.
Dopiero kiedy słyszę krzyk Nikki, wracam do rzeczywistości i zdaję sobie sprawę z tego, co się stało.
Ignoruję opadającą na podłogę kobietę, którą właśnie mogłem zabić, i wiem jedno. Muszę stąd wyjść.
Opuszczam Sinners i wsiadam na motocykl, po czym ruszam przed siebie, mając cały czas przed oczami wyraz jej twarzy. Jakby to ona była poszkodowana.
Zatrzymuję się w końcu na kompletnym odludziu, nad brzegiem rzeki. Jest cholernie ciemno i jedynie światło księżyca pozwala mi widzieć na tyle, żebym wyjął z kieszeni kurtki papierosy i zapalniczkę.
Palę jednego za drugim, wspominając chwilę, w której Chloe Elliot rozpieprzyła moje życie na drobne kawałki.
Trzeba było trzymać się od niej z daleka, kiedy zobaczyłem ją w domu rodziców, ale nie potrafiłem. Wpuściłem ją do swojego życia, życia swojej rodziny i klubu, który, jak sama twierdziła, kochała. Moi rodzice traktowali ją jak własną córkę, bracia uwielbiali, a ja dosłownie czciłem ziemię, po której stąpała.
Byłem akurat z Paxtonem, Reedem i Jaxem poza miastem i zabezpieczaliśmy towar dla Vito, kiedy zadzwoniła moja siostra, Erica. Wtedy dowiedziałem się, że Chloe jest w ciąży.
Miałem dwadzieścia cztery lata, a Chlo osiemnaście, ale nie przeszkadzało mi to, cieszyłem się. Załatwiłem więc kamizelkę, kupiłem pierścionek zaręczynowy i pojechałem do niej zaraz po powrocie do Phoenix. I tak, jak na tysiąc sposobów planowałem wcześniej, jak się oświadczę, w ogóle nie byłem przygotowany na to, co usłyszę. Nawet nie przyszło mi do głowy, że kiedy tylko otworzy drzwi, z każdym słowem będzie miażdżyć moje serce, a potem zostawi mnie samego.
Zniszczyła mnie i moją rodzinę. Nie mogłem wytrzymać cierpienia mojej siostry, która straciła przyjaciółkę, matki, która opłakiwała swoje dzieci i przepełnionych litością spojrzeń ojca. Odszedłem więc.
Wracam do rzeczywistości, mając dość przypominania sobie, że sześć lat temu straciłem niemal wszystko. Niemal, bo gdyby nie bracia, nie miałbym już nic.
Zastanawia mnie tylko, co ona robi tutaj, w Prescott, i dlaczego, do cholery, życie nie potraktowało jej tak, jak na to zasługuje? Dlaczego nie cierpi z powodu tego, co zrobiła, kiedy ja cały czas płonę w piekle, które mi zgotowała?
Kilkanaście razy zadaję sobie to samo pytanie, aż nastaje świt.
Kurwa!
Całą noc siedziałem i myślałem o kobiecie, która nie jest tego warta. Wiem tylko jedno, jeśli karma jej jeszcze nie dopadła, zrobię to ja.
Wyciągam z kieszeni telefon i zauważam, że mam pierdyliard nieodebranych połączeń, głównie od Paxtona. Później się tym zajmę. Teraz wybieram odpowiedni numer i dzwonię.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty