[PATRONAT] Rozdział drugi Sarah Brianne "Vincent"



ROZDZIAŁ DRUGI


Coś ci się, kurwa, pomyliło

Chwilę zajęło, zanim Lake przywykła do neonowego oświetlenia klubu. Gdy tylko tak się stało, zrozumiała, dlaczego zdawało jej się, że w powietrzu czuła seks. Na parkiecie roiło się od ocierających się o siebie napalonych nastolatków.
Nawet nie zauważyła strefy, gdzie można było coś zjeść. Ona i Adalyn skupiły wzrok na jednej rzeczy. Pomyślała, że z pewnością nie można nazwać tego tańcem.
Lake poczuła, jak chłopak, z którym tu przyszła, łapie ją za rękę.
– Zatańczmy.
– Za chwilę, muszę skorzystać z łazienki. Sorry, wrócimy za chwilę, Michael. – Lake szarpnęła Adalyn za rękę i odeszła z nią szybkim krokiem.
Lake wiedziała dokładnie, co zrobić, by dostać się do Poison. Dwóch chłopaków ze szkoły błagało je przez cały rok, żeby poszły z nimi na randkę, więc tego dnia w końcu się zgodziły… Oczywiście pod jednym warunkiem.
Michaela i Tima nie obchodziło, ile będą musieli wydać, ponieważ mieli być pierwszymi chłopakami, z którymi Lake i Adalyn zgodziły się pójść na randkę. Dzięki temu mogli zyskać pełne prawo do przechwałek, a facetom tylko na tym zależy.
Więc pozostawało już tylko pytanie: dlaczego jeszcze nigdy nie były z nikim na randce? Cóż, to było skomplikowane.
Wreszcie znalazły się w łazience i mogły porozmawiać, słysząc dochodzące zza ściany dudnienie muzyki.
– Widziałaś twarz Michaela, kiedy powiedziałaś, że musisz iść do łazienki? – zachichotała Adalyn.
Lake zrobiła to samo.
– No, nie wyglądał na zbyt zadowolonego.
– Miejmy nadzieję, że nasz plan wypali i nas nie znajdą.
W szkole musiały opracować jakiś plan i postanowiły wykorzystać stary scenariusz: „pójdźmy do łazienki, odczekajmy dziesięć minut, a następnie udajmy, że się zgubiłyśmy”. I módlmy się, że znajdą inne dziewczyny, z którymi postanowią zatańczyć.
Lake podeszła do lustra, żeby zobaczyć swoją transformację. Z pewnością nie zmieniła się za bardzo; miała na sobie tylko trochę więcej makijażu i sukienkę. Kupiły stroje w ulubionym sklepie Adalyn, korzystając z karty podarunkowej, którą ta dostała na Boże Narodzenie. Lake zapewniała ją, że ma co na siebie włożyć, ale kiedy jej przyjaciółka zobaczyła tę czarną sukienkę na wieszaku, namówiła Lake do przymierzenia jej. No i ostatecznie Adalyn kazała jej ją kupić.
Sukienka była niesamowicie krótka i ledwo zasłaniała tyłek, a góra była luźniejsza i odsłaniała nieco mniej. Lake była wyższa od innych dziewczyn i miała dłuższe nogi, a co zyskała na wzroście, to straciła na krągłościach. Chociaż Lake nie jadała mało, to nie wiedziała, gdzie to jedzenie szło, ponieważ niezmiennie pozostawała szczupła. Wierzyła, że seksowniejsza nie będzie, a „seksowna” i tak nie było słowem, którego użyłaby w stosunku do siebie.
Lake myślała o sobie jako o kimś przeciętnym, niewyróżniającym się. Miała proste jak drut, jasnobrązowe włosy i piwne oczy. Chociaż się malowała, to i tak wyglądała jak dziecko. Nawet grzywka na bok jej nie postarzyła.
Kończąc z krytykowaniem siebie, spojrzała na odbicie idealnej twarzy Adalyn w lustrze.
– Myślisz, że minęło już dziesięć minut?
Adalyn złapała Lake za rękę, gotowa opuścić azyl.
– Minęło już wystarczająco dużo czasu. Jestem gotowa zatańczyć!
Kiedy wyszły z łazienki, muzyka rozbrzmiała o wiele głośniej. Zmierzając szybkim krokiem w stronę parkietu, pochylały się nieco. Po chwili zaczęły przeciskać się między spoconymi parami, aż w końcu dotarły na środek. Przekonane, że nie zostaną zbyt szybko odnalezione, wyjęły telefony i zrobiły sobie kilka zdjęć.
– Chyba wystarczy! – krzyknęła Lake, gdy udało jej się zrobić sobie dobre zdjęcie. W tle znajdowała się para, która wysysała sobie twarze.
Podnosząc telefon, Lake postanowiła choć raz w życiu się zabawić. Cholera, skoro już tu jestem, to równie dobrze mogę to wykorzystać.
Zaczęła tańczyć z Adalyn. Nie mogłaby być szczęśliwsza. Razem organizowały wiele imprez z tańcami, kiedy Lake nocowała u Adalyn, a teraz w końcu znalazły się na prawdziwej.

***
Do kogo na tej boskiej ziemi należy ten słodki tyłek?
Vincent kompletnie zamarł, wpatrując się w perfekcję znajdującą się przed nim. Patrzył na dziewczynę z najdłuższymi i najbardziej seksownymi nogami, tańczącą w czarnej sukience, która powinna być nielegalna. Szczególnie, jeśli ma się taki cudowny tyłeczek.
– Kto to? Muszę ją, kurwa, poznać. – Vincent planował szczerze podziękować swoim przyjaciołom, Nerowi i Amo, że to wszystko ustawili. Może i przyszedł do Poison z inną dziewczyną i planował wziąć dla siebie także dziewczynę Nera, lecz teraz nie miało to już znaczenia. Dziewczyna trzęsąca tyłkiem w rytm muzyki z pewnością miała być o wiele lepszą opcją od trójkąta, jaki mógł zaliczyć.
Zaliczałem już trójkąty, ale ona… Właśnie jej pragnę.
Z pewnością miał konkurencję, sądząc po tłumie facetów otaczających ją i jej przyjaciółkę, jednak te ich odpychały. Chciałbym zobaczyć, jak odpycha mnie.
Vincent był w pełni gotowy, myśląc o całej tej zabawie i wspaniałym ostrym seksie, który go…
– Chwila, chyba je znam. – Neonowe światło rozbłysło, oświetlając twarze dziewczyn na kilka sekund. Wtedy nabrał pewności, że skądś znał dziewczynę w fioletowej sukience – przyjaciółkę tej seksownej.
Vincent w dalszym ciągu je obserwował, czekając, aż zwrócą się twarzami do niego i znowu rozbłyśnie światło. A gdy w końcu się to stało, zapragnął cofnąć czas.
– O kurwa, to moja siostra! – Zabiję Adalyn i spalę tę pierdoloną fioletową sukienkę.
– No, ale kim jest ta, którą muszę mieć w swoim łóżku? – Amo był równie oczarowany.
Z jakiegoś powodu Vincentowi nie spodobały się słowa Amo.
Jego słowa zabrzmiały jak ponure mruknięcie, kiedy obserwował, jak seksowna dziewczyna odrzuca swoje długie, jedwabiste włosy:
– Lake, najlepsza przyjaciółka mojej siostry.
Amo nie odrywał wzroku od jej tyłka.
– Cholera, ukrywałeś ją przed nami?
– Nie, stary. Znam ją od przedszkola, więc nawet, kurwa, o tym nie myśl. – Tym razem Vincent specjalnie zadbał o to, żeby ostatnia część tego zdania zabrzmiała jak warknięcie.
Starał się nie słuchać śmiechu Nera, którego najwyraźniej bawiła walka, jaką toczyły dwie głowy Vincenta. Nie myślę o niej w ten sposób. Nie myślę o niej w ten sposób…
– Kurde, stary, pomyśl tylko o tych wszystkich latach, które przez to przegapiłeś – zażartował Amo, w dalszym ciągu nie odrywając oczu od tyłka przyjaciółki jego siostry, przez co Vincent miał ochotę wyrwać mu je z głowy.
Zamorduję je.
– Już nie żyją. – Chociaż Vincent starał się utrzymać swoje ciało pod kontrolą, to przez śmiech Nero było mu trudno. Wtedy zjawiło się jakichś dwóch typów, którzy zaczęli obmacywać dziewczyny, a wtedy Vincent postanowił mieć w dupie opanowanie.
– Nie, to oni już nie żyją!

***
Wraz z upływem godzin, Lake i Adalyn złapały rytm i teraz już nic nie mogło ich powstrzymać. Dużo facetów próbowało się do nich przyłączyć, ale wszystkich od siebie odpychały. Tańczyły tylko ze sobą, co jeszcze bardziej przyciągało mężczyzn.
W pewnym momencie Lake zauważyła, że chłopcy, z którymi tutaj przyszły, w końcu je odnaleźli i dołączyli do grupki otaczających je mężczyzn. Postanowiła potraktować ich tak samo jak wszystkich innych próbujących ją obmacywać facetów i odpychała ich od siebie. Na szczęście nie oponowali za bardzo, poprzestając na oglądaniu tańczących przyjaciółek.
Właśnie wtedy Lake i Adalyn zostały pochwycone przez dwóch facetów, którym znudziło się to odtrącanie.
Puść mnie! Lake próbowała odepchnąć od siebie faceta i w tej samej chwili usłyszała, jak jej przyjaciółka woła:
– Vincent!
– Hę? – Zdezorientowana, z całej siły popchnęła przytrzymującego ją faceta. Gdy się odwróciła, zobaczyła Vincenta idącego w ich stronę.
O kurde. To nie mogło wróżyć nic dobrego. Lake i Adalyn pomknęły do niego.
Otóż Vincent był bratem Adalyn. Cóż, tak właściwie, jej przyszywanym bratem. Byli niemowlętami, kiedy jego matka poślubiła ojca Adalyn. Więc Vincent i Adalyn nawet nie wiedzieli, że nie byli spokrewnieni, dopóki nie podrośli. Ponieważ byli w tym samym wieku, równie dobrze mogli być bliźniakami.
Nic się nie stało. Nie wie, że przyszłyśmy tu z chłopakami.
Jednakże jego wkurzona twarz mówiła coś zupełnie innego.
– Co wy tu, kurwa, robicie? – warknął Vincent.
Michael i Tim przyciągnęli je do siebie.
– Są z nami.
No, teraz wie.
Vincent wskazał chłopaków, których Lake i Adalyn próbowały od siebie odpędzić.
– Okej, w takim razie, kim wy, kurwa jesteście?
Nagle Lake i Adalyn znowu zostały gwałtownie odciągnięte przez tych samych dwóch obcych facetów, którzy nie lubili być odrzucani. Kiedy oni z tym skończą?!
Ten, który trzymał siostrę Vincenta, miał czelność się odezwać:
– My będziemy je dzisiaj pieprzyć. Więc znajdźcie sobie jakieś inne.
Lake poczuła, jak ktoś chwyta ją mocno za pośladek.
– Hej, puść mnie! – powiedziała, wymierzając mu cios na oślep.
Z kolei Adalyn pozostawała bardzo spokojna.
– Nie powinieneś był tego mówić.
Wzrok Lake powędrował na Vincenta – zaczął podwijać rękawy swojej czarnej koszuli. Z jakiegoś powodu w tej chwili ujrzała go w zupełnie innym świetle. Jednak nie rozumiała, dlaczego.
Vincent miał wszystko i zawsze wyglądał nieskazitelnie. Przystojna twarz, idealne blond włosy i bajeczne jasnoniebieskie oczy. Był bogiem. I, co najgorsze, świetnie o tym wiedział.
Podwinął rękaw do końca.
– Coś ci się, kurwa, pomyliło. Trzymasz moją siostrę i, niestety, jest to ostatnia dziewczyna, którą będziesz w stanie trzymać.
Lake zamrugała kilka razy. O ja pierdo…
– Ta suka nie jest twoją siostrą. – Facet trzymający Lake zaczął się śmiać. Spoglądając na nią, dodał – Wygląda na to, że jesteś moja.
W oczach Vincenta coś się zmieniło. Zacisnął szczękę.
– Biorę na siebie tych kutasów, a wy zajmijcie się tymi gnojkami, którzy je tu przyprowadzili.
Lake w końcu zauważyła dwóch chłopaków stojących obok Vincenta. Gdy zaczęli z uśmiechem podwijać rękawy, tak jak zrobił to przed chwilą Vincent, doszła do wniosku, że jeden z nich był straszny i przepiękny, podczas gdy drugi był duży i przerażający.
Dziewczyny znowu zaczęły być szarpane na różne strony, ponieważ chłopcy, z którymi przyszły próbowali je odzyskać. To naprawdę zaczyna mnie już wkurzać!
– Stary, już myślałem, że nigdy nie poprosisz – powiedział przepiękny, łapiąc Vincenta za ramię.
– Później podziękujecie mi za to, że was tu przyprowadziłem – zaśmiał się duży. Teraz zdawał się jeszcze straszniejszy.
Wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.




Komentarze

Popularne posty