[PATRONAT] Rozdział trzeci Meg Adams "Ochroniarz"



Rozdział 3

Lena

Dni wypełnione po brzegi pracą mijały w zawrotnym tempie. Zanim się obejrzałam, zbliżał się kolejny weekend. Wstałam od biurka i, zerknąwszy do kalendarza, mruknęłam z niezadowoleniem pod nosem. Całkiem zapomniałam o wernisażu, na który umówiłam się z najlepszą przyjaciółką. Pola namawiała mnie na niego dość długo, więc nie mogłam w ostatniej chwili zrezygnować. Zostawiłam swojej asystentce dyspozycje dotyczące następnego tygodnia i zjechałam windą na parter.
Po wyjściu z pracy od razu pojechałam do domu. Musiałam się odświeżyć, przede wszystkim zaś zmienić ubranie na coś mniej sztywnego. Niedługo potem w małej czarnej, szpilkach i marynarce w kolorze butelkowej zieleni wsiadłam do taksówki, by zgarnąć Polę spod jej domu, a później udać się do klubu, w którym odbywała się wystawa.
Przepraszam za spóźnienie, ale ostatnio wszystko mi się sypie. Spotkanie za spotkaniem. W laboratorium mieliśmy awarię, a do tego mam na głowie nowe zlecenia. – Pocałowałam ją w policzek, gdy usiadła na tylnej kanapie obok mnie.
– Nie ma sprawy, rozumiem. Cieszę się, że przyjechałaś. – Pola należała do najbardziej wyrozumiałych osób na świecie. Wiedziała, że moje życie ostatnio kręci się wokół pracy, że muszę dawać z siebie wszystko, inaczej nigdy nie zdołałabym dorównać Annie.
Kiedy weszłyśmy do klubu, Pola szybko oddała swój płaszcz i pobiegła porozmawiać z autorką prac. Znały się dobrze, moja przyjaciółka wspierała ją od dawna, więc chciałam dać im trochę czasu na plotki. Po wyjściu z szatni skierowałam się do toalety, gdzie poprawiłam makijaż, po czym na spokojnie podeszłam do bufetu. Miałam sucho w ustach i pusto w żołądku. Wsunęłam do ust owsiane ciastko, do drugiej ręki biorąc sok. Gdy gwałtownie odwróciłam się w stronę wystawy, moja szklanka zderzyła się z czymś twardym. Wiśniowy napój chlusnął na białą koszulę i moją czarną sukienkę. O ile ta ostatnia była do uratowania, o tyle jasny materiał nie wyglądał zachęcająco. Plama była naprawdę pokaźnych rozmiarów. Uniosłam wzrok, natychmiast napinając mięśnie. Napotkawszy rozbawienie w oczach właściciela stalowego torsu, odetchnęłam z ulgą.
– Cóż za spotkanie.
Artur wyjął szklankę z mojej dłoni i odstawił ją na stół. Zabrał z niego kilka serwetek, następnie zaczął wycierać najpierw mój biust, a potem swoje ubranie. Wszyscy dookoła gapili się na nas z dziwną konsternacją. Miałam wrażenie, że kelner, który obsługiwał gości, przestał na moment oddychać. Nie byłam pewna, czy to sytuacja, czy Artur tak działał, jednak poczułam na sobie badawcze spojrzenia.
– Przepraszam – wymamrotałam, odzyskując panowanie nad głosem, zaraz po tym, jak udało mi się odchrząknąć, aby oczyścić gardło.
– Nic się nie stało. Mam zapasową koszulę w aucie. To też moja wina, nie powinienem był stawać tuż za panią. – Uśmiechnął się jedną stroną ust, a jego oczy rozbłysnęły nieodgadnionym blaskiem.
– Oczywiście pokryję koszty…
– Nie ma takiej potrzeby – przerwał mi. – Ale w ramach rekompensaty może w końcu da się pani namówić na spotkanie.
– W sprawie interesów?
– A musimy już teraz o tym decydować? – Artur znalazł się niebezpiecznie blisko. Pachniał przyjemnie, męsko, świeżo… Zrobiłam krok do tyłu. Mężczyzna szybko złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
Zgromiłam go wzrokiem.
– Stół – wypowiedział pewnie, na co zamrugałam zdezorientowana. – Wpadłaby pani na niego.
– Oczywiście. – Zmrużyłam oczy, po czym odsunęłam się w bok, tak by odzyskać odpowiednio dużą przestrzeń osobistą. Dotyk mężczyzny przyprawił mnie o szybsze bicie serca. – Lubi pan sztukę współczesną, panie Kruz? – spytałam, pragnąc zmienić jak najszybciej temat i zapomnieć o tym, co stało się przed chwilą.
– To też, ale jestem tu, ponieważ to mój klub, musiałem dopilnować kilku rzeczy. – Mrugnął porozumiewawczo.
– Jak widać, wciąż niewiele o panu wiem. – Wzięłam kieliszek z szampanem, który mi podał, i lekko nim zakołysałam, zanim upiłam łyk.
– Musimy to zmienić. – Artur wpatrywał się we mnie tym samym świdrującym wzrokiem, który na przyjęciu powodował, że topniałam. – W końcu coś pani ostatnio obiecałem.
– Szefie. – Z zaplecza wyszedł wysoki, łysy mężczyzna w czarnym garniturze, pod którym miał ciemny golf. – Mamy problem.
Kruz odwrócił się w jego stronę z zaciśniętą szczęką i posłał mu mordercze spojrzenie, po czym zwrócił się z powrotem do mnie, kompletnie zmieniając wyraz twarzy.
– Proszę się tym zająć i… zadzwonić. Chętnie się z panem spotkam. – Zauważyłam, że Pola do mnie macha, żebym w końcu do niej dołączyła. – A teraz przepraszam, muszę wrócić do przyjaciółki.
– Oczywiście, nie będę pani zatrzymywał. Do usłyszenia.
Pożegnałam się, a następnie spojrzałam na swoją sukienkę. Plama na szczęście nie była widoczna. Podbiegłam do Poli i serdecznie pogratulowałam autorce wystawy. Kiedy obejrzałam się przez ramię, Kruza już nie było. Więcej tego wieczoru go nie spotkałam.

***

Gdy dotarłam pod dom, szybko zapłaciłam za kurs i wyskoczyłam z samochodu, żegnając się ze znajomym taksówkarzem. Wyciągnąwszy z torebki pilota do bramy, wcisnęłam guzik, ale ta ani drgnęła. Mruknęłam pod nosem i szarpnęłam za metalowy pręt. Dopiero po kilku próbach ustrojstwo zaczęło działać. Byłam zmęczona, więc zrzuciłam wysokie szpilki z nóg i, trzymając buty w ręku, ruszyłam w stronę posiadłości. Uważałam, żeby na nic nie nadepnąć, jednak widząc bukiet czerwonych róż leżący na stoliku przed domem, straciłam czujność i skaleczyłam stopę o drobny, ostry kamień.
Cholera! – syknęłam, łapiąc się za obolałe miejsce. Pomimo że drogę oświetlało kilka lamp, nie byłam w stanie stwierdzić, czy coś utkwiło w ranie. Utykając, pokonałam cztery schodki i podeszłam do nieszczęsnych kwiatów.
To był już kolejny raz, kiedy kurier po prostu wszedł na mój teren i zostawił coś w byle jakim miejscu. Pokręciłam głową. Zabrałam bukiet do środka, gdzie rzuciłam go wraz z torebką na blat w kuchni, po czym usiadłam na krześle, by ocenić na ile poważne jest przecięcie. Na szczęście rozdarłam jedynie naskórek, dlatego uważając na to miejsce przy chodzeniu, podążyłam do łazienki. Zsunęłam z siebie sukienkę oraz bieliznę, a następnie wzięłam gorący prysznic. Stojąc pod strumieniem, mimowolnie pomyślałam ponownie o Kruzie. Niezaprzeczalnie gość miał w sobie coś kuszącego. I nawet nie chodziło o to, że jest przystojny, raczej o pewność siebie i sposób bycia. Cóż, Pola powiedziałaby pewnie, że po prostu dawno nie miałam faceta i powinnam w końcu się z kimś spotkać. A raczej dać się porządnie przelecieć.
A ja chyba musiałabym przyznać jej rację.
Brakowało mi faceta.

Na jedną noc.




Komentarze

Popularne posty