[PATRONAT] Rozdział drugi "Złączeni pokusą" Cora Reilly



Rozdział drugi

Liliana

Za każdym razem, kiedy zdawało mi się, że pogodziłam się z tym, co wydarzyło się zeszłego września, coś przypominało mi o tym dniu i wtedy mój żołądek zamieniał się w kamień. Tak jak tego dnia. Gianna i ja leciałyśmy do Nowego Jorku, w odwiedziny do Matteo, Arii i Luki. Ojciec w końcu się poddał i pozwolił nam znowu opuścić Chicago, żeby świętować moje piętnaste urodziny. Po wydarzeniach z udziałem Rosjan, trzymał nas krótko.
– Wszystko w porządku? – zapytała cicho Gianna, gdy lądowanie samolotu wyrwało mnie z zamyślenia. Już sam powrót do Nowego Jorku oraz widok Matteo i Luki wystarczył, żeby wypełnić mój nos słodkim smrodem świeżej krwi.
– Tak – odpowiedziałam szybko. Nie byłam już małą dziewczynką, która potrzebowała ochrony starszych sióstr. – Nic mi nie jest.
Razem z Gianną przeszłyśmy przez drzwi, wchodząc prosto do zatłoczonej poczekalni lotniska JFK. Kiedy już prawie byłyśmy przy naszych gospodarzach, Aria podbiegła do nas i rzuciła się na nas obie.
– Tak bardzo za wami tęskniłam.
Teraz, gdy znowu byłam przy niej, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Jeszcze raz zeszłabym prosto do tej piwnicy, gdybym dzięki temu mogła znowu zobaczyć się z Arią.
Siostra rzuciła na mnie okiem.
– Jesteś teraz równie wysoka, co ja. Nadal pamiętam, jak wszędzie chodziłaś ze mną za rękę.
Rozejrzałam się szybko. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby to usłyszeć.
– Nie mów takich rzeczy, jak Romero będzie w pobliżu. A tak w ogóle, to gdzie on jest? – Nieco zbyt późno zdałam sobie sprawę z tego, jak idiotycznie zabrzmiałam. Zarumieniłam się.
Aria się zaśmiała.
– Prawdopodobnie u siebie.
Wzruszyłam ramionami, ale było już za późno. Co prawda nie zapomniałam widoku krwi na dłoniach Romero, lecz z jakiegoś powodu nie bałam się go tak samo mocno, co Matteo czy nawet Luki. I dopiero gdy ruszyłyśmy w ich stronę, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie przerażają. Serce zaczęło mi bić mocniej i poczułam, że nadchodzi kolejny atak paniki. Od tygodni żadnego nie miałam, więc z całych sił walczyłam z tym uczuciem.
– Nasza solenizantka – powiedział Matteo z uśmiechem. Jakim cudem ten czarujący facet mógł być tym samym ubrudzonym czyjąś krwią mężczyzną, którego widziałam w piwnicy?
– Jeszcze nie – powiedziałam. Powoli zaczynałam się uspokajać. W rzeczywistości Matteo nie był tak przerażający, co w moich wspomnieniach. – Chyba że masz dla mnie wcześniejszy prezent.
– Podoba mi się to, jak myślisz – stwierdził Matteo, puszczając do mnie oczko. Wziął ode mnie walizkę, a następnie wyciągnął do mnie rękę. Zerknęłam na Giannę. – Nie weźmiesz bagażu Gianny? – Nie chciałam, żeby myślała, że flirtuję z jej narzeczonym, nawet jeśli zachowywała się, jakby za nim nie przepadała, chociaż przyłapałam ich, jak się całowali na weselu Arii.
– Luca może się nim zająć – powiedział Matteo.
Gianna spiorunowała go wzrokiem, po czym posłała mi uśmiech.
– No, dalej.
Wzięłam Matteo pod rękę. Nie byłam pewna, dlaczego Gianna tak bardzo nim gardziła, ponieważ zaczęło się to, jeszcze zanim zajrzałyśmy do piwnicy, więc na pewno nie chodziło o tamto wydarzenie. Ale to nie była moja sprawa, a Gianna i tak nie rozmawiała ze mną o swoich uczuciach. Od tego była Aria. Według nich byłam zbyt młoda, żeby to zrozumieć. Jednakże wiedziałam więcej niż się tego spodziewały.

***

Pięćdziesiąt minut później dotarliśmy do bloku, w którym mieszkali Luca i Aria. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze windy, sprawdzając, czy makijaż mi się nie rozmazał i czy nie miałam niczego między zębami. Nie widziałam Romero od kilku miesięcy i chciałam zrobić na nim dobre wrażenie. Ale kiedy weszliśmy do mieszkania, Romero jeszcze tam nie było. Zaczęłam rozglądać się po całym apartamencie, aż w końcu Aria nachyliła się do mnie i wyszeptała:
– Nie martw się, Romero niedługo do nas dołączy.
– Nie szukałam go – burknęłam szybko, jednak tego nie kupiła. Odwróciłam wzrok, nie dając jej szansy na to, żeby zauważyć mój rumieniec.
– Oczywiście – powiedziała, uśmiechając się znacząco. – Przyjdzie w okolicach kolacji, żeby nas pilnować, kiedy Matteo i Luca będą musieli wyjść, żeby zająć się biznesem.
Poczułam narastające podekscytowanie, choć było ono wymieszane z uczuciem niepokoju i podenerwowania. Zdarzało mi się mieć koszmary o tym, co wydarzyło się w piwnicy, lecz nie konkretnie o Romero. Zastanawiałam się, czy spotkanie z nim na żywo nie przypomni mi o wszystkim, co złe. A to nawet nie był główny powód, dla którego byłam tak niespokojna. Do tej pory Romero zawsze mnie ignorował, no, nie mnie a moje zaloty. Wciąż byłam dla niego dzieckiem. Może w końcu okazałby więcej zainteresowania mną albo w ogóle jakiekolwiek zainteresowania. Wreszcie kończyłam piętnaście lat, a poza tym już nie raz przyłapałam żołnierzy ojca na tym, jak lustrowali mnie wzrokiem. A może nie byłam w typie Romero, niezależnie od wieku? Nie wiedziałam nawet, czy był z jakąś dziewczyną albo czy był jakiejś obiecany.
Podczas kolacji widziałam, że Aria i Gianna wymieniały co jakiś czas spojrzenia. Nie byłam pewna, co to oznacza. Rozmawiały o mnie?
Winda zadźwięczała i zaczęła zjeżdżać.
– To Romero – oznajmiła Aria. Luca posłał jej zdziwione spojrzenie, a ja w ogóle nie zareagowałam, tylko skinęłam głową, jakby mnie to nie obchodziło. No ale przecież oczywiście, że mnie obchodziło. Cieszyłam się, że siostra dała mi o tym znać.
– Muszę do łazienki – powiedziałam, starając się brzmieć swobodnie. Gianna przewróciła oczami. Chwyciłam torebkę leżącą na podłodze i szybko ruszyłam w stronę łazienki dla gości. Kiedy się w niej zamknęłam, usłyszałam dźwięk rozsuwających się drzwi od windy. Chwilę później rozbrzmiał głos Romero. Był niski, ale nie chrapliwy. Uwielbiałam jego brzmienie.
Spojrzałam w lustro i szybko odświeżyłam makijaż, a następnie zmierzwiłam ciemnoblond włosy. Nie były tak jasne i ładne, jak Arii, i nie przyciągały tak wzroku, jak rude włosy Gianny, chociaż mogło być gorzej. Inni pewnie zauważyli, że poszłam do łazienki, żeby poprawić swój wygląd, a przynajmniej siostry, lecz mnie to nie obchodziło. Chciałam wyglądać ładnie dla Romero. Starając się przybrać pozory wyluzowanej, wyszłam z łazienki. Romero zajął miejsce przy stole i nakładał na talerz resztki naszego deseru: tiramisu i panna cotty. Zajął miejsce tuż obok mnie. Zerknęłam na Arię, zastanawiając się, czy ona miała z tym coś wspólnego. Po prostu się uśmiechnęła, za to Gianna nawet nie starała się ukryć rozbawienia. Naprawdę miałam nadzieję, że nie zrobi mi wstydu przed wszystkimi. Podeszłam wolnym krokiem do swojego krzesła, chcąc wyglądać na dorosłą i zrelaksowaną, jednak oprócz szybkiego uśmiechu Romero w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi. Poczułam ogromne rozczarowanie. Usiadłam obok niego i wzięłam łyk wody. Raczej po to, żeby coś zrobić, a nie dlatego, że naprawdę chciało mi się pić.
Jeśli myślałam, że oczywisty brak zainteresowania mną ze strony Romero był najbardziej żenującą rzeczą, jaka przytrafi mi się tego dnia, to bardzo się myliłam. Kiedy Matteo i Luca wyszli na jakieś spotkanie biznesowe, stało się jasne, że Gianna i Aria szukały okazji do tego, żeby zostać same. Gdyby chodziło tylko o mnie, to mogłyby po prostu poprosić, abym wyszła, ale najwyraźniej musiały pozbyć się też Romero. Aria nachyliła się do mnie i szepnęła do ucha:
– Mogłabyś odwrócić na chwilę jego uwagę? To ważne. – Nie dała mi szansy na odmowę ani zadanie jakichkolwiek pytań.
– Romero, co ty na to, żeby pograć z Lily w scrabble? Wygląda, jakby się okropnie nudziła, a Aria i ja musimy pogadać – powiedziała znacząco Gianna.
Okryłam się purpurą. Zazwyczaj Gianna nie sprawiała, że byłam zawstydzona. Niestety tym razem to zrobiła. Jej propozycja zabrzmiała, jakby prosiła Romero o niańczenie mnie, podczas gdy ona z Arią będą rozmawiały o sprawach dorosłych.
Romero przyszedł do nas z kuchni, gdzie sprawdzał coś na telefonie, i zatrzymał się przy mnie, niedaleko stołu w salonie. Nie mogłam na niego patrzeć. Co on sobie teraz myślał? Spojrzałam na niego spod rzęs. Nie wyglądał na podirytowanego, ale to nie oznaczało, że naprawdę miał ochotę spędzać wieczór, zabawiając mnie. Był ochroniarzem, a nie niańką.
– Twoja siostra wygląda, jakby wolała spędzić czas z wami – powiedział Giannie. Następnie spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. – Na pewno chcesz zagrać ze mną w scrabble? – zapytał, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Mało kto pytał mnie o to, czego chciałam. Nawet siostry czasami zapominały, że miałam własne opinie i potrzeby.
Aria i Gianna posłały mi znaczące spojrzenie. Musiałam przekonać Romero, że właśnie tego chciałam, ponieważ w przeciwnym razie zniszczyłabym ich plany.
– Tak, bardzo chciałabym zagrać z tobą w scrabble. Kocham tę grę. Proszę? – poprosiłam, uśmiechając się promiennie. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio grałam. W naszej rodzinie nigdy nie spędzało się czasu przy planszówkach.
Romero zerknął na moje siostry. Na jego twarzy zauważyłam odrobinę podejrzliwości.
– Mogłybyście do nas dołączyć – stwierdził.
– Wolałabym zagrać tylko z tobą – oznajmiłam flirtującym tonem. Gianna puściła do mnie oczko, kiedy Romero nie patrzył. – Dziewczyny nienawidzą tej gry, tak jak wszyscy, których znam. Jesteś moją jedyną nadzieją.
Romero uśmiechnął się szeroko i skinął głową.
– Dobrze, ale musisz być cierpliwa. Już dawno w to nie grałem.
Gra w scrabble z Romero okazała się bardzo fajna. Po raz pierwszy naprawdę spędzaliśmy czas we dwoje. Spojrzałam znad dopiero co ułożonego przez siebie słówka, zastanawiając się, czy powinnam zadać Romero pytanie, które wypalało mi dziurę w brzuchu. Romero był zajęty wymyślaniem kolejnego słowa, przeuroczo marszcząc ciemne brwi. Chciałam nachylić się nad planszą i pocałować go.
– Masz dziewczynę? – wypaliłam, kiedy już nie mogłam się dłużej powstrzymać. I wtedy zechciałam umrzeć. Najwyraźniej nie potrzebowałam sióstr, żeby mogły mnie zawstydzać. Sama sobie świetnie z tym radziłam.
Romero spojrzał do góry. Wyglądał na zdziwionego i rozbawionego. Poczułam rumieniec wędrujący w górę mojej szyi.
Nieźle to rozegrałaś, Lily.
Zabrzmiałam jak kretynka.
– Czy ty próbujesz odwrócić moją uwagę od gry, żeby wygrać?
Zachichotałam, ciesząc się, że nie był na mnie zły za zadawanie tak osobistych pytań. Znowu skupił się na literach znajdujących się przed nim i moje rozbawienie znikło, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie odpowiedział na pytanie. Może jednak miał dziewczynę? Nie mogłam go znowu o to zapytać, ponieważ brzmiałabym wtedy na zdesperowaną.
Opadłam na oparcie krzesła, czując podirytowanie. Mój wzrok powędrował na taras znajdujący się na dachu, gdzie siostry rozmawiały ze sobą.
Aria i Gianna prawdopodobnie myślały, że nie byłam pewna, czy coś kombinują. Sądziły, że kompletnie nie mam pojęcia, co się wokół mnie dzieje. Może i flirtowałam z Romero, ale i tak widziałam dyskretne spojrzenia, jakie sobie posyłały. O nic nie pytałam, ponieważ niczego bym się od nich nie dowiedziała, i wtedy jeszcze bardziej czułabym się jak piąte koło u wozu. Nie robiły tego z okrucieństwa, a jednak mnie to bolało. Aria wyglądała na zmartwioną czymś, co powiedziała Gianna. Musiałam zwalczyć potrzebę podejścia do nich i zapytania, co się dzieje.
– Teraz twoja kolej.
Podskoczyłam na dźwięk głosu Romero.
Zarumieniłam się i szybko przejrzałam słowa znajdujące się na planszy, ale nie potrafiłam się skoncentrować.
– Chcesz już skończyć? – zapytał po kilku minutach. Brzmiał, jakby to było coś, czego on chciał. Pewnie okropnie się nudził.
Opierając się uczuciu rozczarowania, skinęłam głową.
– Tak. Poczytam przez chwilę w swoim pokoju. – Wstałam, licząc na to, że nie było po mnie widać tego, co czułam, ale, jak się okazało, nie musiałam się martwić. Romero z rozkojarzeniem posłał mi uśmiech i podniósł telefon, żeby sprawdzić wiadomości. Powoli się wycofałam. Nie spojrzał już w górę. Musiałam wymyślić jakiś sposób na zdobycie jego uwagi, i to bez uciekania się do głupich gierek.

***

Z okazji moich urodzin Aria udekorowała całe mieszkanie balonami, jakbym była jakimś przedszkolakiem. Myślałam, że może będziemy mogły pójść do jednego z klubów Luki, jednak nawet Aria nie chciała mnie tam zabrać. Sądząc po ilości jedzenia na stole, wyglądało to, jakby szykowała się ogromna impreza, ale miały przyjść tylko dwie młodsze siostry Romero. Aria poprosiła go, żeby je przyprowadził. Czułam się jak żałosny dzieciak bez przyjaciół, któremu siostra musiała szukać znajomych. Może powinnam była zostać w Chicago? Wtedy przynajmniej spędziłabym ten dzień z przyjaciółmi.
Kiedy Romero przyszedł ze swoimi siostrami, uśmiechnęłam się najbardziej promiennie, jak potrafiłam.
– Wszystkiego najlepszego, Liliano – powiedział, wręczając mi kopertę. Znajdował się w niej voucher do księgarni. – Aria powiedziała, że uwielbiasz czytać.
– Tak, dziękuję – odpowiedziałam. Z jakiegoś powodu liczyłam na inny prezent od niego. Na coś osobistego, coś, co pokazałoby, że jestem wyjątkowa.
– To moje siostry. – Wskazał na wyższą dziewczynę z grubymi brązowymi lokami. – To Tamara, ma piętnaście lat, tak jak ty. – Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła mój uśmiech, chociaż wyglądała na tak samo zmieszaną, co ja. – A to jest Keira, ma dwanaście lat. Na pewno się dogadacie. – Oczywiście miałam spędzać czas z nimi, ponieważ nadal byłam zbyt młoda, żeby przebywać z Arią, Lucą i resztą. Irytowało mnie to. Co prawda Tamara i Keira wydawały się całkiem miłe, ale ja nie przyleciałam do Nowego Jorku po to, żeby bawić się jak dziecko. Rzucając mi kolejny uśmiech, Romero ruszył w stronę Luki i Matteo, a ja poprowadziłam jego siostry do Arii, Gianny i bufetu.
Bardzo starałam się cieszyć tym wieczorem i miło traktować siostry Romero, lecz w swoje urodziny pragnęłam czegoś wyjątkowego, czegoś, o czym marzyłam już od długiego czasu. Kiedy zauważyłam, że Romero wychodzi na taras, żeby odebrać telefon, wyślizgnęłam się za nim. Miałam nadzieję, że reszta gości była zajęta sobą i nie wychwyci mojej kilkuminutowej nieobecności. Romero rozmawiał i na początku mnie nie zauważył. Ruszyłam cicho w jego kierunku, obserwując go. Opierał się o barierkę. Rękawy podwinął do łokci, odsłaniając umięśnione przedramiona. Zastanawiałam się, co bym poczuła, gdybym przesunęła po nich dłońmi i dotknęła skóry.
Gdy mnie zauważył, zmarszczył brwi i wyprostował się. Przysunęłam się, aby być bliżej niego. Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni.
– Nie powinnaś być w środku ze swoimi gośćmi? – zapytał, uśmiechając się. Jego uśmiech nie był tak szczery, jak zazwyczaj.
Przysunęłam się jeszcze bliżej i również się uśmiechnęłam.
– Musiałam zaczerpnąć nieco świeżego powietrza.
Romero obserwował mnie z niepokojem.
– Powinniśmy wracać do środka.
– Jest coś, co chciałabym dostać na urodziny – oznajmiłam cicho. – Coś, co tylko ty możesz mi dać. – Powtarzałam te słowa w swojej głowie niezliczoną ilość razy, ale teraz nie brzmiały nawet w połowie tak uwodzicielsko, jak to sobie wyobrażałam.
– Liliana – zaczął Romero, spinając się nieco.
Nie chciałam słuchać tego, co zamierzał mi powiedzieć. Szybko stanęłam na palcach i spróbowałam go pocałować. Złapał mnie za ramiona, zanim moje usta dotknęły jego, i przytrzymał z daleka od siebie, jakbym miała jakąś zaraźliwą chorobę.
– Co ty robisz? – Puścił mnie i cofnął się o kilka kroków. – Jesteś dzieckiem, a ja żołnierzem Famiglii. Nie jestem zabawką, którą możesz się bawić, kiedy się nudzisz.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Zdziwienia i zszokowania, jak najbardziej, ale złości? Nigdy.
– Ja tylko chciałam cię pocałować. Nie chcę grać w żadne gierki. Lubię cię.
Romero pokręcił głową, wskazując szklane drzwi.
– Wracaj do środka, zanim twoje siostry zaczną się zastanawiać, gdzie jesteś.
Brzmiał jak starszy brat, a chciałam, żeby był dla mnie kimś zupełnie innym. Odwróciłam się na pięcie i szybko weszłam do mieszkania. Moje serce zdawało się kurczyć w piersi. Z jakiegoś powodu nigdy nie przyszło mi do głowy, że Romero mógłby mnie odtrącić. Tak często marzyłam o naszym pierwszym pocałunku, że nigdy nie przyszło mi na myśl, że mógłby się w ogóle nie wydarzyć. Przez resztę wieczora z trudem potrafiłam udawać szczęśliwą, szczególnie kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawiał się Romero. Ucieszyłam się, gdy wreszcie nadszedł czas powrotu do Chicago. Miałam przez długi czas nie zobaczyć się z Romero; na tyle długi, żeby o nim zapomnieć i znaleźć sobie inny obiekt zainteresowania.

 Romero

Wiedziałem, że Liliana się we mnie kocha. Aria mi o tym wspominała. Jednak nigdy nie spodziewałem się, że najmłodsza z sióstr Scuderi spróbuje zrobić coś w związku ze swoimi uczuciami. Była ładnym dzieckiem. Ale nadal dzieckiem.
Ani trochę nie byłem nią zainteresowany i musiałem dać jej to do zrozumienia najszybciej, jak było to możliwe. Wyglądała na cholernie zranioną, kiedy na nią naskoczyłem, lecz nie miałem wyboru. Nawet gdyby nie była jeszcze tak młoda, to nie mógłbym jej pozwolić mnie pocałować. Ja byłem żołnierzem Famiglii, a ona była córką consigliere chicagowskiego oddziału.
Gdy wróciłem do salonu, Luca podszedł do mnie.
– Co to miało być? Dlaczego Liliana była z tobą na zewnątrz?
Oczywiście, że to zauważył. Jemu nigdy nie umykał żaden szczegół.
– Próbowała mnie pocałować.
Luca uniósł brwi.
– Zakładam, że ją odtrąciłeś.
– Naprawdę musisz o to pytać? Jest w wieku mojej siostry.
– Jej wiek nie jest tu największym problemem. Przynajmniej nie w oczach jej ojca.
– Wiem. – Byłem żołnierzem, a dziewczyny takie jak Liliana miały nie wykraczać poza swoje kręgi towarzyskie.
Luca westchnął.
– Ta dziewczyna będzie tak samo problematyczna, co Gianna. Jeśli nie bardziej.
Miałem przeczucie, że Luca może mieć rację.


Komentarze

Popularne posty