[PATRONAT] Rozdział czwarty "Złączeni pokusą" Cora Reilly



Rozdział czwarty

Dwa lata później

Liliana

Czasami miałam wrażenie, że każdego dnia musiałam udowadniać ojcu swoją wartość. Czekał, aż nawalę tak jak Gianna, ale nie byłam pewna, jak mogłabym coś takiego osiągnąć, ponieważ nigdy nie spuszczał mnie z oczu. Jedynym sposobem na to, żebym splamiła swój honor, byłoby nawiązanie romansu z jednym z moich wiekowych ochroniarzy. Jednak ojciec jeszcze nie wybaczył Giannie i właśnie dlatego nie widziałam jej od niemal dwóch lat. Zakazano jej przylatywać do Chicago, a mi nie pozwalano latać do Nowego Jorku. Gdyby Aria nie była przebiegła, nie mogłabym nawet rozmawiać z Gianną przez telefon.
Czasami nawet czułam gniew na Giannę, ponieważ jej ucieczka zmieniła moje życie w piekło. Może ojciec byłby teraz dla mnie mniej surowy, gdyby przestrzegała naszych zasad. Ale były też chwile, kiedy podziwiałam jej odwagę. Nie było nocy, żebym nie śniła o wolności. Nie chciałam tak naprawdę uciekać, lecz żałowałam, że nie mogłam pozyskać dla siebie nieco więcej swobody. Pragnęłam wolności do randkowania, wolności do zakochania się i bycia z tą osobą.
Nawet nie pamiętałam, jak to było się w kimś kochać. Romero, tak jak Gianny, nie widziałam prawie od dwóch lat. To, co czułam wtedy do niego, nie było miłością, nie było nawet zbliżone do niej. To był podziw i fascynacja – teraz już to rozumiałam. Jednak nie znalazłam też nikogo innego. Oczywiście trudno było poznać kogoś, w kim można było się zakochać, gdy chodziło się do szkoły dla dziewcząt i nigdzie nie można było pójść samemu.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła, dochodzący z dołu. Zeskoczyłam z łóżka i otworzyłam drzwi.
– Matko? – zawołałam. Nie było jej cały poranek. Nie doczekałam się odpowiedzi, ale słyszałam, że ktoś chodzi po kuchni.
Wyszłam cicho z pokoju i ruszyłam w dół schodów.
– Matko? – spróbowałam znowu, kiedy znajdowałam się już blisko kuchni. Nadal nie usłyszałam odpowiedzi. Pchnięciem otworzyłam drzwi, po czym weszłam do środka. Na podłodze leżała rozbita butelka, z której wypływało czerwone wino. Mama klęczała obok niej i zdawała się nie zauważać, że w jej kremową spódniczkę powoli wsiąkał płyn. Wpatrywała się w odłamek wbity w wewnętrzną stronę dłoni, jakby tam znajdowały się odpowiedzi na wszystkie pytania. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Podeszłam do niej.
– Mamo? – Prawie nigdy nie zwracałam się tak do niej, lecz w tej chwili zdawało się to odpowiednim wyborem.
Spojrzała na mnie niewidzącym wzrokiem. Jej niebieskie oczy zaszły łzami.
– Och, jesteś w domu?
Chciałam zapytać: „A gdzie niby miałabym być?”, jednak zamiast tego dotknęłam jej ramienia i powiedziałam:
– Co się stało? Nic ci nie jest?
Znowu wbiła wzrok w kawałek szkła, który utkwił w dłoni, po czym opuściła rękę. Pomogłam jej wstać. Z trudem utrzymywała się na nogach i śmierdziało od niej alkoholem. Było jeszcze wcześnie na picie, a poza tym nie pijała zbyt często.
– Byłam u lekarza.
Zamarłam.
– Jesteś chora? Co się stało?
– Rak płuc – oznajmiła, delikatnie wzruszając ramionami. – Trzecie stadium.
Poczułam ucisk w gardle.
– Ale ty nigdy nie paliłaś! Jak to w ogóle możliwe?
– Zdarza się – odpowiedziała. – Niedługo będę musiała zacząć chemioterapię.
Objęłam ją, czując bezradność, jakby waga tej wiadomości mogła mnie naprawdę zmiażdżyć.
– Ojciec o tym wie?
– Nie mogłam się do niego dodzwonić. Nie odbierał.
Oczywiście, że nie. Dlaczego miałby odebrać telefon od żony? Prawdopodobnie był z jedną ze swoich kochanek.
– Musimy powiedzieć Arii i Giannie. Muszą o tym wiedzieć.
Matka złapała mnie za rękę.
– Nie – oznajmiła stanowczo. – To zniszczyłoby im święta. Na razie nie chcę, żeby wiedziały. Nie ma potrzeby ich martwić. I tak już dawno nie rozmawiałam z Gianną, a Aria ma wystarczająco dużo zmartwień jako żona capo.
– Ale, mamo, one chciałyby o tym wiedzieć.
– Obiecaj mi, że nic im nie powiesz – rozkazała.
Powoli pokiwałam głową. Co innego mogłam zrobić?

***

Dwie godziny później usłyszałam, jak ojciec wraca do domu. Pół godziny po tym na schodach rozległy się ciche kroki matki, a następnie dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi sypialni rodziców. Była sama. Ojciec nadal był na dole? Wyszłam z pokoju i poszłam do jego biura znajdującego się na parterze. Po chwili wahania zapukałam. Musiałam z nim porozmawiać.
Nasze przyjęcie bożonarodzeniowe miało się odbyć za dwa tygodnie i teraz, kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie mamy, mogliśmy zaprosić na nie także Giannę. Ona i matka powinny spędzić trochę czasu razem i dostać szansę na pojednanie.
– Proszę – powiedział ojciec.
Otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka, spodziewając się poniekąd, że zobaczę go zdruzgotanego, płaczącego, ale siedział zgarbiony nad jakimiś papierami, pracując. Weszłam, skonsternowana.
– Matka z tobą rozmawiała? – Może nie powiedziała mu o raku.
Spojrzał do góry.
– Tak, rozmawiała. W przyszłym tygodniu zacznie leczenie u najlepszego lekarza w Chicago.
– Och, okej… – przerwałam, licząc na jeszcze jakieś słowa, lecz ojciec po prostu obserwował mnie bez cienia jakiejkolwiek emocji na twarzy. – Pomyślałam, że potrzebuje teraz wsparcia swojej rodziny. Całej rodziny.
Ojciec uniósł brwi.
– I?
– Myślę, że powinniśmy zaprosić Giannę na nasze przyjęcie bożonarodzeniowe. Matka już dawno jej nie widziała, a na pewno z chęcią by się z nią zobaczyła.
Ojciec spochmurniał.
– Nie zamierzam wpuszczać do swojego domu tej dziwki. Może Matteo jej wybaczył i nawet ją poślubił pomimo tego, co zrobiła, ale ja nie jestem tak dobry.
Nie, „dobry” z pewnością nie było słowem, którego użyłabym, żeby opisać swojego ojca.
– Ale mama potrzebuje nawet najmniejszej odrobiny wsparcia, jaką może dostać.
– Nie. To moje ostatnie słowo – warknął. – Poza tym twoja matka nie chce, żeby ludzie wiedzieli o jej chorobie. A gdybyśmy zaprosili Giannę, to zaczęliby coś podejrzewać. Będziemy zachowywali się, jakby nic się nie działo. Nie powiesz siostrom ani nikomu innemu, rozumiesz?
Skinęłam głową. Jak mogłabym utrzymać coś takiego w sekrecie przed wszystkimi?

***

Dom był pięknie udekorowany na przyjęcie bożonarodzeniowe. Wszystko było idealne. Po pokojach roznosił się zapach pieczeni i puree ziemniaczanego z truflami, ale ja nie potrafiłam się tym cieszyć. Matka wymiotowała przez większość poprzedniego dnia i tego ranka, ponieważ zaczęła leczenie. Pod kilkoma warstwami makijażu ukryła to, jak blada była, lecz ja o tym wiedziałam. Wiedziałam tylko ja i ojciec. Nawet Fabi nie miał pojęcia.
Aria i Luca przybyli zaledwie kilka minut przed resztą gości. I tak nocowali w hotelu, więc nie było trudno ukryć przed nimi stan matki. Aria uśmiechnęła się promiennie na mój widok i uścisnęła mnie.
– Boże, Lily. Wyglądasz tak pięknie.
Posłałam jej wymuszony uśmiech. Tak bardzo się ucieszyłam, kiedy kilka tygodni wcześniej znalazłam tę srebrną sukienkę, ponieważ dzięki niej poczułam się jak dorosła kobieta, a do tego idealnie podkreślała moje kształty, jednak dzisiaj moje podekscytowanie czymś tak trywialnym, jak ubranie, wydawało mi się niedorzeczne.
Aria odsunęła się i mnie zlustrowała.
– Wszystko w porządku?
Pokiwałam szybko głową, po czym zwróciłam uwagę na Lucę, który cierpliwie czekał za moją siostrą na swoją kolej. Szybko mnie uścisnął. Nadal nie przyzwyczaiłam się do powitania z nim w ten sposób.
– Ojciec nadal jest w biurze, a matka w kuchni – wyjaśniłam. Modliłam się, żeby nie okazało się, że mama była tak naprawdę w łazience i znowu wymiotowała.
Luca wyminął mnie i mój wzrok padł na Romero, który stał ukryty za ogromną sylwetką swojego szefa. Na jego widok otworzyłam nieco szerzej oczy. Nie spodziewałam się go tutaj. W zeszłym roku Luca przyleciał tylko z Arią. W końcu sam z łatwością mógł ją chronić.
– Dzień dobry – powiedziałam. Brzmiałam na o wiele spokojniejszą niż w rzeczywistości byłam. Moje uczucia do Romero jeszcze do końca nie przeminęły, ale z ulgą zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam już przy nim tak rozedrgana. Ostatnie miesiące i tygodnie mnie zmieniły.

Romero 

Luca musiał coś załatwić ze Scuderim i Dantem Cavallaro; tylko dlatego przyleciałem z nim i z Arią do Chicago. A teraz, kiedy stałem w wejściu posesji Scuderich, wpatrując się w Lilianę, zastanawiałem się, czy nie powinienem był wymyślić jakiejś wymówki i zostać w domu. Ostatnio, gdy widziałem Lily, była tylko dziewczynką i chociaż nadal nie była kobietą, to z pewnością dużo się w niej zmieniło. Była cholernie piękna. Nie dało się na nią nie patrzeć. Łatwo było zapomnieć, że od pełnoletniości dzieliło ją jeszcze kilka miesięcy i że była dla mnie nieosiągalna.
Skinęła głową w geście powitania i zrobiła krok w tył. Gdzie się podziała ta flirtująca dziewczyna? Musiałem przyznać, że teraz chciałem zobaczyć jej zalotny uśmiech, choć w przeszłości zawsze wprawiał mnie w dyskomfort.
Wszedłem za Lucą i Arią do domu. Tuż za sobą słyszałem kroki Lily, czułem woń kwiatowych perfum i kątem oka widziałem jej szczupłą sylwetkę. Musiałem się powstrzymywać od zerknięcia znad ramienia i przyjrzenia się dziewczynie.
Przez następne kilka godzin zamiast pilnować Arii obserwowałem dyskretnie Lilianę, chociaż i tak nie miałem zbyt dużo do roboty. Ale im dłużej obserwowałem Lily, tym bardziej coś mi nie pasowało. Za każdym razem, kiedy myślała, że nikt nie zwraca na nią uwagi, wyglądała, jakby schodziło z niej powietrze – przestawała się uśmiechać i opuszczała ramiona. Była dobrą aktorką, gdy w pełni się na tym skupiała, lecz mi wystarczyło tych kilka chwil nieuwagi. Przez lata pracy jako ochroniarz nauczyłem się, żeby zwracać uwagę nawet na najmniejsze znaki.
Kiedy wyszła z salonu i nie wróciła, zacząłem się martwić, jednak to nie za nią odpowiadałem. Odpowiadałem za Arię. Zerknąłem na żonę Luki. Była pogrążona w rozmowie z matką i Valentiną Cavallaro. Przeprosiłem je na chwilę. Wiedziałem, że będzie z nimi bezpieczna. Luca znajdował się na drugim końcu pokoju i wyglądał, jakby kłócił się z Dantem i Scuderim.
Gdy już znalazłem się w przedpokoju, zawahałem się. Nie byłem pewien, dokąd poszła Liliana, a nie mogłem przecież przeszukać całego domu. Gdyby ktoś mnie znalazł, mógłby pomyśleć, że szpieguję dla Luki. Moją uwagę przyciągnął jakiś dźwięk wychodzący z korytarza znajdującego się po mojej prawej stronie i po upewnieniu się, że byłem sam, poszedłem za nim, a następnie natknąłem się na Lilianę. Stała oparta o ścianę z odrzuconą do tyłu głową i zamkniętymi oczami. Wyglądała, jakby próbowała opanować emocje, a jednak nawet w takiej chwili była piękna. Cholernie piękna ze swoimi długimi blond włosami, nieskazitelną skórą, wysokimi kośćmi policzkowymi oraz szczupłą sylwetką. Pewnego dnia jakiś mężczyzna będzie miał ogromne szczęście, jeśli uda mu się ją poślubić.
Nie spodobała mi się ta myśl, ale postanowiłem nie zaprzątać sobie głowy swoją niestosowną reakcją. Ruszyłem w jej stronę, specjalnie stawiając głośno kroki, żeby wiedziała, że już nie jest sama. Spięła się, szybko otwierając oczy, lecz kiedy mnie zauważyła, znowu się rozluźniła i odwróciła głowę. Nie byłem pewien, co myśleć o jej reakcji na moją obecność. Zatrzymałem się kilka kroków od niej, zachowując odpowiedni dystans. Przesunąłem wzrokiem po jej długich, szczupłych nogach, wąskiej talii, po czym szybko spojrzałem na twarz.
– Liliana, wszystko w porządku? Długo cię nie było.
– Dlaczego cały czas mówisz na mnie „Liliana”? Wszyscy mówią „Lily”. – Otworzyła otoczone grubymi, ciemnymi rzęsami magnetycznie niebieskie oczy i uśmiechnęła się gorzko. Miała niezwykłe oczy oraz śliczne, różowe usta. Kurwa. – Siostra kazała ci mnie pilnować? – zapytała łagodnie, choć w jej głosie dało się wyczuć odrobinę oskarżenia.
Jak gdyby ktoś musiał kazać mi to robić. Dzisiaj nie potrafiłem oderwać od Liliany wzroku.
– Nie, nie kazała mi – oznajmiłem po prostu. Lily nie musiała wiedzieć, dlaczego wyszedłem jej szukać. Była młoda i, pomimo dawnych niedojrzałych prób flirtowania, niewinna.
W jej niebieskich oczach zobaczyłem konsternację. Wtedy odwróciła głowę, demonstrując mi swój profil. Zadrżał jej podbródek, ale przełknęła ślinę i zapanowała nad emocjami.
– Nie powinieneś pilnować Arii?
– Luca jest w pobliżu – powiedziałem. Przysunąłem się nieco bliżej, zbyt blisko. Poczułem zapach perfum Lily, przez który miałem ochotę schować twarz w jej włosach. Boże, zaczynałem wariować. – Widzę, że coś jest nie tak. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
Lily wyprostowała się i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.
– Dlaczego? Nie jesteś za mnie odpowiedzialny. A poza tym ostatnio, kiedy się widzieliśmy, chyba nie za bardzo mnie lubiłeś.
Nadal była na mnie zła za to, że ponad dwa lata temu powstrzymałem ją od pocałowania mnie w swoje urodziny? Jakim mężczyzną trzeba by być, żeby dopuścić do takiego pocałunku?
– Może będę mógł ci pomóc – odpowiedziałem zamiast tego.
Westchnęła i ramiona jej opadły. Z tym zmęczeniem na twarzy wyglądała na nieco starszą, na dorosłą kobietę, i po raz kolejny musiałem przypomnieć sobie o swojej obietnicy oraz przysiędze. Kiedy zerknęła na mnie, w jej oczach pojawiły się łzy, lecz nie popłynęły.
– Hej – powiedziałem łagodnie. Chciałem jej dotknąć, odgarnąć włosy z jej twarzy. Kurwa. Chciałem zrobić o wiele więcej niż to, ale nie ruszyłem się z miejsca. Nie mogłem tak po prostu dotykać córki consigliere. Nie powinienem nawet być z nią sam na sam.
– Nie możesz nikomu o tym powiedzieć – ostrzegła mnie.
Zawahałem się. Luca był moim capo. Były pewne rzeczy, których nie mogłem przed nim ukrywać.
– Wiesz, że nie mogę ci tego obiecać, nie wiedząc, co mi powiesz. – I wtedy zacząłem się zastanawiać, czy była w ciąży albo może ktoś złamał jej serce, i na samą myśl poczułem wściekłość. Nie mogłem jej chcieć, nie powinienem jej chcieć, a jednak…
– Wiem, ale tutaj nie chodzi o ekipę z Chicago ani o Famiglię. To jest coś… – Spuściła wzrok i przełknęła ślinę. – Boże, nie powinnam tego nikomu mówić. I nienawidzę tego, że nie mogę tego nikomu powiedzieć. Nienawidzę tego, że bawimy się w udawanie, kiedy wszystko się wali.
Czekałem cierpliwie, dając Lily czas, którego najwyraźniej potrzebowała.
Ramiona zaczęły jej drżeć, ale nadal nie zaczęła płakać. Nie byłem pewien, jak ona to robiła.
– Moja matka ma raka.
Tego się nie spodziewałem. Chociaż teraz, kiedy zacząłem się nad tym zastanawiać, jej matka miała na twarzy grubą warstwę makijażu, a i tak wyglądała blado.
Dotknąłem gołego ramienia Lily i spróbowałem zignorować, jak przyjemne to było, jak gładka była jej skóra.
– Przepraszam. Może powinnaś porozmawiać o tym z Arią? Myślałem, że mówicie sobie wszystko.
– Gianna i Aria mówią sobie wszystko. Ja jestem młodszą siostrą, piątym kołem u wozu. – Zabrzmiała na zgorzkniałą. – Przepraszam. – Zrobiła długi wydech, najwidoczniej próbując opanować emocje. – Ojciec zakazał mi komukolwiek o tym mówić, nawet Arii. I, proszę, teraz powiedziałam o tym tobie.
– Nikomu nie powiem – obiecałem, zanim zdążyłem się nad tym zastanowić. Co ja robiłem? Jak mogłem obiecać Lily coś takiego? Moim priorytetem był Luca i Famiglia. Musiałem rozważyć konsekwencje choroby żony consigliere chicagowskiego oddziału. Czy to osłabiłoby jego i oddział? Luca mógłby tak pomyśleć. A poza tym miałem chronić Arię. Czy moim obowiązkiem nie było poinformowanie jej o tym, że jej matka była chora? Właśnie tak się działo, kiedy zaczynało się myśleć kutasem. Wtedy zawsze robił się bałagan.
Lily przechyliła głowę, patrząc z zaciekawieniem.
– Nie powiesz?
Oparłem się o ścianę obok niej, zastanawiając się, jak się z tego wyplątać.
– A nie uważasz, że powinnaś powiedzieć o tym siostrze? To jej matka. Aria zasługuje na to, żeby poznać prawdę.
– Wiem. Myślisz, że nie jestem tego świadoma? – wyszeptała z rozpaczą. – Chcę jej o tym powiedzieć. Mam ogromne poczucie winy, że milczę. Dlatego ukrywam się na korytarzu.
– No to jej powiedz.
– Ojciec byłby wściekły, gdyby się o tym dowiedział. Już od długiego czasu jest podminowany. Czasami wydaje mi się, że wystarczy najdrobniejsza rzecz, żeby posłał mi kulkę w łeb.
Kurwa. Brzmiała, jakby bała się własnego ojca, a ten bydlak był naprawdę straszny. Wziąłem ją za rękę.
– Zrobił ci coś? Luca na pewno coś by wymyślił, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. – Co ja, kurwa, gadałem? Scuderi namówiłby Dantego do rozpoczęcia z nami wojny, gdyby Luca zabrał mu jego najmłodszą córkę. Nie można było mieszać się do problemów rodzinnych innych osób. To była jedna z najważniejszych zasad naszego świata.
– Ojciec by do tego nie dopuścił – oznajmiła bez wahania. Naprawdę nie była tym samym dzieciakiem, którego poznałem kilka lat wcześniej. Ten świat zdecydowanie zbyt szybko zabierał ludziom niewinność. – A poza tym nic nie zrobił. Po prostu byłby wściekły, gdybym sprzeciwiła się rozkazowi, który wyszedł bezpośrednio od niego.
– Znasz swoją siostrę. Nigdy by nikomu o tym nie powiedziała.
– Wtedy musiałaby utrzymać to w tajemnicy i nie mogłaby porozmawiać o tym nawet z matką. Dlaczego wszystko jest takie zagmatwane? Dlaczego nie mogę mieć normalnej rodziny?
Oczekiwała ode mnie odpowiedzi, których nie mogłem jej dać. Oboje urodziliśmy się w tym świecie i byliśmy związani jego zasadami.
– Rodziny się nie wybiera.
– A w moim przypadku męża też nie – stwierdziła, zaskakując mnie. Coś w jej wyrazie twarzy sprawiło, że zwiększyłem czujność. Pewnych granic nie zamierzałem przekraczać.
Pokręciła głową.
– Nie wiem, czemu to powiedziałam. Nie o to powinnam się teraz martwić. – Spojrzała w dół na moją dłoń. Nadal trzymałem ją za rękę. Puściłem ją. Gdyby jej ojciec albo jeden z jego ludzi znalazł nas tak, Scuderi miałby nowy powód, żeby się wkurzyć.
– Wiesz co? Powiem jej – oznajmiła nagle Lily, prostując się, po czym posłała mi uśmiech pełen wdzięczności. – Masz rację. Aria zasługuje na to, żeby poznać prawdę. – Teraz, kiedy już nie opierała się o ścianę, byliśmy jeszcze bliżej siebie. Powinienem zrobić krok w tył i zachować dystans, lecz zamiast tego spojrzałem na jej usta.
Lily zaskoczyła mnie, odchodząc.
– Dziękuję za pomoc. – Patrzyłem, jak znika za rogiem.

Liliana


Serce waliło mi w piersi nie tylko dlatego, że byłam sam na sam z Romero i ledwo udało mi się odejść, nie całując go, ale też dlatego, że postanowiłam złamać rozkaz ojca. Może Romero mówił prawdę i nie powiedziałby Arii i Luce o mojej matce, jednak dlaczego miałby dla mnie utrzymywać coś w sekrecie? Nie byliśmy parą, nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Nic nas nie łączyło. Ta myśl zagłębiła się we mnie niczym ciężar, który odnalazł swoje miejsce w moim brzuchu.
Wolałam sama powiedzieć teraz siostrze. I tak by się o tym dowiedziała, a ja chciałam, żeby ta informacja wyszła ode mnie. Ruszyłam z powrotem do salonu, gdzie zastałam ją pogrążoną w rozmowie z Valentiną trzymającą talerz prosciutto w dłoni. Valentina uśmiechnęła się do mnie, ale w jej zielonych oczach dostrzegłam przebłysk litości. Czy ona wiedziała?
Oczywiście, że tak. Ojciec prawdopodobnie od razu powiedział o tym swojemu szefowi, Dantemu, a Dante powiedział żonie. Czy tato podzielił się tą informacją z jeszcze jakimiś ludźmi? Z ludźmi, których uważał za bardziej godnych prawdy od swojej własnej rodziny?
– Cześć, Val – powiedziałam z uśmiechem. – Mogę ci na chwilę ukraść Arię? Muszę z nią pogadać.
Aria posłała mi pytające spojrzenie, ale Valentina skinęła głową, jakby wiedziała, dlaczego musiałam zostać sama z siostrą. Wzięłam Arię pod rękę i swobodnie przeszłam z nią przez pokój. Była spięta. Wiedziała, że coś było nie tak. Nie chciałam, żeby ojciec albo matka nabrali podejrzeń, więc próbowałam zachować spokojny wyraz twarzy. Romero właśnie ukradkiem wchodził do pokoju; spojrzałam mu w oczy. Posyłając mi ostatnie dodające otuchy skinienie głową, ruszył w kierunku kominka, przy którym stali Luca z Dantem. W ciągu ostatnich dwóch lat przekonałam samą siebie, że to, co czułam do Romero, było tylko głupim zauroczeniem, ale teraz już nie byłam tego taka pewna. Podobał mi się jego spokój i opiekuńczość. Przy nim czułam się bezpieczna, a było to coś, czego potrzebowałam.
– Lily, co się dzieje? Przez cały wieczór zachowywałaś się bardzo dziwnie – wyszeptała Aria, kiedy ruszyłyśmy w kierunku przedpokoju.
– Za chwilę ci powiem. Musimy zostać same.
Na twarzy siostry pojawiło się zmartwienie.
– Czy coś się stało? Potrzebujesz pomocy?
Poprowadziłam ją w górę schodów, a potem do mojego pokoju. Gdy drzwi się za nami zamknęły, puściłam Arię i opadłam na łóżko. Siostra usiadła obok mnie.
– Chodzi o matkę – powiedziałam szeptem, nie starając się już ukryć bólu. – Ma raka płuc. – Może powinnam była powiedzieć o tym w mniej dosadny sposób, ale to nie sprawiłoby, że ta wiadomość byłaby mniej okropna.
Aria wpatrzyła się we mnie szeroko otwartymi oczami, a następnie oparła się o ścianę, robiąc chrapliwy wydech.
– O Boże. Tak mi się zdawało, że wyglądała na wyczerpaną, ale myślałam, że po prostu znowu pokłóciła się z ojcem.
– Nadal się kłócą i to jeszcze bardziej pogarsza sprawy.
Siostra objęła mnie i przez chwilę tuliłyśmy się do siebie w milczeniu. Matka nie zawsze była tak opiekuńcza i kochająca, jaką powinna być, ale i tak ją kochałyśmy. Nawet pomimo jej wad.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziała?
– Ojciec nie chce, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Tak właściwie to zabronił mi o tym mówić.
Aria odsunęła się i ściągnęła swoje jasne brwi.
– Zabronił ci?
– Chce zachować pozory. Chyba wstydzi się tego, że matka jest chora. – Zawahałam się. – Dlatego nie powiedziałam ci o tym od razu. Nie wiedziałam, co robić. Ale Romero przekonał mnie, żebym cię poinformowała.
Aria przyjrzała mi się.
– Romero, hm?
Wzruszyłam ramionami.
– Powiesz o tym Giannie, kiedy już wrócisz do Nowego Jorku?
– Oczywiście – odparła. – To okropne, że nie może być tu z nami – westchnęła. – Chciałabym porozmawiać o tym z matką. Potrzebuje naszego wsparcia, ale jak mamy dać jej wsparcie, kiedy nawet nie powinnyśmy o tym wiedzieć?
Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
– Nienawidzę tego, jak zachowuje się ojciec. Jest dla niej taki oziębły. Jesteś ogromną szczęściarą, że masz męża, któremu na tobie zależy.
Jej wyraz twarzy zmienił się w jednej chwili. Zawsze tak było, gdy wspominałam o Luce. Aria z pewnością znalazła miłość.
– Wiem. Pewnego dnia ty też sobie kogoś takiego znajdziesz.
Trzymałam kciuki za to, żeby moja siostra miała rację. Życie z kimś takim jak mój ojciec byłoby piekłem, którego bym nie przeżyła.

***

Z każdym mijającym dniem matka coraz bardziej opadała z sił. Czasami zdawało mi się, że wystarczyło odwrócić na chwilę wzrok i jej skóra przybierała ciemniejszy odcień szarości, a waga spadała jeszcze bardziej. Nawet jej piękne włosy zniknęły. Już nie dało się utrzymywać choroby w sekrecie. Wszyscy wiedzieli. Kiedy inni ludzie byli w pobliżu, ojciec zgrywał kochającego i zmartwionego męża, ale gdy byliśmy sami, nie mógł znieść obecności matki, jakby się bał, że zostanie zarażony. Byłam jej podporą, starając się przebrnąć w tym samym czasie przez ostatni rok szkoły. Prawie każdego dnia rozmawiałam przez telefon z Arią i Gianną. Bez nich bym nie przeżyła. A w nocy, gdy leżałam w ciemności i nie mogłam zasnąć ze zmartwienia i strachu, przypominałam sobie, jak Romero patrzył na mnie podczas naszego bożonarodzeniowego przyjęcia – jakby zobaczył mnie po raz pierwszy, naprawdę zobaczył mnie jako kobietę, a nie tylko głupie dziecko. Spojrzenie jego brązowych oczu sprawiało, że czułam się lepiej, chociaż było to zaledwie wspomnienie.
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi i usiadłam.
– Tak? – zapytałam cicho. Proszę, żeby tylko matka znowu nie wymiotowała. Chciałam spędzić choć jedną noc bez tego cierpkiego zapachu w nozdrzach. Od razu poczułam się źle za tę myśl. Jak mogłam sobie coś takiego pomyśleć?
Drzwi się otworzyły i Fabi zajrzał do mojego pokoju, a następnie wsunął się do środka. Włosy miał zmierzwione i ubrany był w piżamę. Nie zaciągnęłam zasłon, więc widziałam, że płakał, ale tego nie skomentowałam. Kilka miesięcy temu Fabi skończył dwanaście lat i był teraz zbyt dumny, żeby przyznać się przed kimkolwiek do swoich uczuć, nawet przede mną.
– Śpisz?
– A wyglądam, jakbym spała? – zapytałam żartobliwym tonem.
Pokręcił głową, po czym włożył dłonie w kieszenie spodni. Był już za duży na to, żeby wchodzić do mnie do łóżka. Ojciec urwałby mu głowę, gdyby znalazł go płaczącego w moim pokoju. Słabość nie była czymś, co tato tolerował u syna ani, tak właściwie, kogokolwiek.
– Chcesz obejrzeć film? – Przesunęłam się na krawędź łóżka. – I tak nie mogę zasnąć.
– Masz same dziewczyńskie filmy – powiedział, jakbym prosiła go o ogromną przysługę, ale ruszył w stronę półki z płytami DVD i wybrał coś, co mógł tolerować. Następnie usiadł obok mnie, opierając się plecami o zagłówek. Rozpoczął się film i przez długi czas oglądaliśmy go w milczeniu.
– Myślisz, że mama umrze? – zapytał nagle Fabi, nie odrywając wzroku od telewizora. Przez ostatnie kilka miesięcy nauczył się lepiej ukrywać emocje. Już niedługo miał być taki jak wszyscy inni mężczyźni w naszym świecie.
– Nie – powiedziałam z pewnością, której wcale nie czułam.

***

Dzisiaj kończyłam osiemnaście lat, ale nie było przyjęcia, nie było tortu i nikt nie śpiewał mi „Sto lat”. Matka była zbyt chora. W domu nie było miejsca na świętowanie czy radość. Nie było go już od dawna. Ojca non stop nie było, ponieważ cały czas załatwiał jakieś sprawy, a w ostatnim czasie Fabi zaczął mu towarzyszyć. Tak więc zostawałam sama z matką. Oczywiście była też pielęgniarka i pokojówka, ale nie należały do rodziny. Mama nie chciała, żeby się do niej zbliżały, więc po powrocie ze szkoły siadałam przy łóżku i czytałam jej, próbując udawać, że pokój nie śmierdzi śmiercią i bezradnością. Aria i Gianna zadzwoniły rano i złożyły mi życzenia. Chciały do nas przylecieć, ale ojciec się nie zgodził. Nie mógł być miły nawet w moje urodziny.
Odłożyłam książkę, którą czytałam matce – Pułapka czasu, jej ulubiona. Mama zasnęła. Pokój wypełniał dźwięk jej respiratora: klikanie i charczenie. Wstałam. Musiałam trochę pochodzić, ponieważ nogi i plecy zesztywniały mi od siedzenia przez cały dzień.
Podeszłam do okna i spojrzałam przez nie. Wszędzie wokół mnie toczyło się życie, ale ja musiałam pozostawać na uboczu. Telefon zawibrował mi w kieszeni, odrywając mnie od ponurych myśli. Wyjęłam go i na ekranie zobaczyłam nieznany numer. Przycisnęłam komórkę do ucha.
– Halo? – wyszeptałam, wychodząc na korytarz, żeby nie przeszkadzać matce, chociaż ostatnimi czasy rzadko kiedy budził ją jakikolwiek dźwięk.
– Dzień dobry, Liliano.
Zamarłam.
– Romero? – Nie mogłam uwierzyć w to, że do mnie zadzwonił. Do głowy przyszło mi coś okropnego; coś, co było jedynym wyjaśnieniem jego telefonu. – Boże, czy coś się stało Arii albo Giannie?
– Nie, nie. Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Chciałem złożyć ci życzenia. – Jego głos był aksamitny, ciepły i głęboki; koił mój ból jak miód bolące gardło.
– Och – powiedziałam. Oparłam się o ścianę, a puls znowu zaczął zwalniać. Nie byłam pewna, co powinnam myśleć o jego telefonie. Nie chciałam sobie wmawiać, że było w tym coś więcej niż w rzeczywistości. Nie mogłam znowu tak okropnie się zawieść. – Dziękuję. Aria powiedziała ci, że mam dzisiaj urodziny? – Uśmiechnęłam się pod nosem. Potrafiłam sobie wyobrazić, jak siostra robi dla mnie coś takiego, chcąc poprawić mi humor. Nie potrafiła się powstrzymać. Po prostu musiała nas uszczęśliwiać. Już od jakiegoś czasu nie rozmawiała ze mną o Romero, ale prawie na pewno wiedziała, że nadal go lubiłam.
– Nie musiała. Wiedziałem, że masz dzisiaj urodziny.
Nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co. Pamiętał datę moich urodzin?
– Masz jakieś plany na dzisiaj?
– Nie. Zostanę w domu i będę się zajmowała matką – powiedziałam zmęczonym głosem. Nie pamiętałam, kiedy po raz ostatni przespałam całą noc. Jeśli mama nie budziła mnie, ponieważ wymiotowała albo coś ją bolało, to leżałam w łóżku, gapiąc się w pustkę.
Romero milczał przez chwilę, po czym znowu się odezwał, mówiąc jeszcze łagodniejszym głosem:
– Będzie lepiej. Wiem, że teraz to wszystko wydaje ci się beznadziejne, ale nie będzie takie zawsze.
– Widziałeś sporo śmierci w życiu. Jak ty to znosisz?
– Jest inaczej, jeśli umiera ktoś, na kim ci zależy, niż jeśli ma to związek z pracą. – Musiał uważać, co mówił przez telefon, więc żałowałam teraz, że o to zapytałam. Jednak słuchanie jego głosu było zbyt przyjemne. – Mój ojciec umarł, kiedy miałem czternaście lat. Nie byliśmy ze sobą tak blisko, jak bym tego chciał, ale do tej pory tylko jego śmierć na mnie wpłynęła.
– Nie jestem z matką tak blisko, jak moje koleżanki z ich matkami, i teraz, kiedy umiera, tego żałuję.
– Masz jeszcze czas. Może nawet więcej niż ci się wydaje.
Chciałam, żeby miał rację, ale w głębi duszy wiedziałam, że matce pozostało już tylko kilka tygodni, zanim przegra walkę.
– Dzięki, Romero – powiedziałam cicho. Chciałam zobaczyć jego twarz, chciałam poczuć jego przyjemny zapach.
– Zrób dzisiaj coś, co poprawi ci humor, nawet jeśli będzie to coś małego.
– Ty poprawiłeś mi humor – przyznałam.
– To dobrze – stwierdził, ale w jego głosie usłyszałam odrobinę zawahania. Nastała chwila ciszy.
– Muszę już iść. – Nagle zawstydziło mnie moje wyznanie. Kiedy w końcu przestanę się tak obnażać ze swoimi uczuciami? Nie byłam dobra w ich ukrywaniu i nienawidziłam tego.
– Do zobaczenia – powiedział Romero.
Bez słowa się rozłączyłam, a następnie długo wpatrywałam się w komórkę. Czy odczytywałam z telefonu Romero więcej, niż powinnam? Może chciał być miły i zadzwonić do siostry żony swojego szefa, żeby złożyć życzenia z okazji jej osiemnastych urodzin i zgarnąć trochę bonusowych punktów? Jednak Romero raczej nie był tym typem człowieka. W takim razie dlaczego zadzwonił? Czy to miało związek z tym, jak patrzył na mnie na przyjęciu bożonarodzeniowym? Zaczynał czuć do mnie to, co ja do niego?

***

W dwa tygodnie po moich urodzinach zdrowie matki pogorszyło się jeszcze bardziej. Jej skóra stała się cienka i sucha jak papier oraz zimna, a oczy szkliste od tabletek przeciwbólowych. Za każdym razem, kiedy jej dotykałam, starałam się robić to najdelikatniej, jak potrafiłam, ponieważ nie chciałam, aby to ją zabolało. Wyglądała, jakby w każdej chwili mogła się złamać. W głębi duszy wiedziałam, że nie zostało jej zbyt dużo czasu. Chciałam wierzyć, że wydarzy się jakiś cud, ale nie byłam już małym dzieckiem. Wiedziałam, jak jest. Nie byłam już tą samą naiwną dziewczynką, co kiedyś, chociaż czasami znowu pragnęłam nią być.
– Aria? – powiedziała matka słabym głosem.
Podskoczyłam w krześle i nachyliłam się bliżej niej.
– Nie, to ja, Liliana.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo. Uśmiech wyglądał okropnie smutno na jej zmęczonej twarzy. Kiedyś była tak piękna i dumna, a teraz stała się zaledwie cieniem dawnej siebie.
– Moja słodka Lily – powiedziała.
Zacisnęłam wargi. Mama nigdy nie była zbyt uczuciowa. Przytulała nas i czytała nam bajki na dobranoc, i ogólnie starała się być najlepszą matką, jaką potrafiła, ale prawie nigdy nie używała zdrobnień, kiedy do nas mówiła.
– Tak, jestem tu. – Przynajmniej dopóki ojciec znowu nie spróbuje mnie odesłać. Gdyby to zależało od niego, to matka byłaby trzymana pod kluczem, z dala od wszystkich, których kochała, i zajmowałyby się nią tylko zatrudnione przez niego pielęgniarki, aż w końcu by umarła. Próbowałam wmówić sobie, że było tak, ponieważ chciał ją chronić, pozwolić tej dumnej kobiecie zostać zapamiętaną taką, jaka była przed chorobą, lecz to pewnie nie była jego główna motywacja. Czasami zastanawiałam się, czy on się jej wstydził.
– Gdzie są twoje siostry? I Fabi? – Zerknęła znad mojej głowy, jakby spodziewała się ich tam zobaczyć.
Wbiłam wzrok w podbródek, nie mogąc już patrzeć jej w oczy.
– Fabi jest zajęty. Robi jakieś rzeczy do szkoły. – To było perfidne kłamstwo. Ojciec pilnował, żeby Fabiano zajmował się Bóg jeden wie czym i nie spędzał zbyt dużo czasu z matką. Jak gdyby bał się, że Fabi się od niej zarazi, jeśli za bardzo się do niej zbliży. – Aria i Gianna będą niedługo. Nie mogą się doczekać, aż się z tobą zobaczą.
– Twój ojciec do nich zadzwonił? – zapytała mama.
Nie chciałam znowu jej okłamywać. Ale jak mogłabym jej powiedzieć, że ojciec nie chciał, żeby przyleciały do umierającej matki? Że nawet nie wiedziałyby, w jakim stanie się znajdowała, gdybym do nich nie zadzwoniła. Wypełniłam szklankę wodą i uniosłam ją do jej ust.
– Musisz pić.
Matka wzięła mały łyk, po czym odwróciła głowę.
– Nie chcę już.
Serce mi pękło, kiedy stawiałam szklankę z powrotem na stoliku nocnym. Zastanawiałam się, o czym mogłabym porozmawiać z mamą. To, o czym najbardziej chciałam jej powiedzieć – o moim zauroczeniu Romero – było sekretem, którego nie mogłam zdradzić.
– Potrzebujesz czegoś? Mogłabym przynieść ci trochę zupy.
Delikatnie pokręciła głową. Obserwowała mnie z dziwnym wyrazem twarzy i zaczynałam czuć się niezręcznie. Nie byłam pewna dlaczego. W jej spojrzeniu było tyle samotności i tęsknoty, że przemawiało ono do jakiegoś mrocznego miejsca gdzieś głęboko we mnie.
– Boże, nawet już nie pamiętam, jak to jest być młodą i beztroską.
Beztroską? Od dawna nie czułam się beztrosko.
– Jest tyle rzeczy, które chciałam zrobić, tyle marzeń, które chciałam spełnić. Myślałam, że wszystko jest możliwe. – Jej głos stawał się coraz silniejszy, jakby dzięki temu wspomnieniu mogła znowu czerpać energię z głębi siebie.
– Masz piękny dom oraz dużo przyjaciół. I dzieci, które cię kochają – odparłam, chociaż wiedziałam, że to nie było to, co powinnam powiedzieć. Czułam się, jakbym zawsze robiła coś źle, jakbym nie potrafiła pomóc, i nienawidziłam tego.
– Tak – stwierdziła, uśmiechając się smutno. Uśmiech powoli znikł z jej twarzy. – Mam przyjaciół, którzy nie przychodzą w odwiedziny.
Nie mogłam zaprzeczyć. Nie byłam nawet pewna, czy nie przychodzili przez ojca, czy może tak naprawdę nigdy nie zależało im na mojej matce. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jakieś kolejne kłamstwo, za które czułabym się później winna, ale mama kontynuowała:
– Dom, za który zapłacono pieniędzmi splamionymi krwią.
Matka nigdy nie przyznała, że ojciec robił okropne rzeczy i zawsze sprawiała wrażenie, jakby jej to nie obchodziło. Forsa i luksusy były jedynymi rzeczami, jakich ojciec nie skąpił jej ani nam. Wstrzymałam oddech, na wpół zaciekawiona i na wpół przerażona tym, co powie zaraz. Żałowała, że miała dzieci? Byliśmy dla niej rozczarowaniem?
Poklepała moją dłoń.
– I dzieci… Powinnam była was lepiej chronić. Byłam zbyt słaba i nigdy was nie broniłam.
– Robiłaś, co mogłaś. Ojciec i tak nigdy by ciebie nie posłuchał.
– To prawda, nie posłuchałby – wyszeptała. – Ale mogłam się bardziej starać. Jest tyle rzeczy, których żałuję.
Nie mogłam zaprzeczyć. Często chciałam, żeby stanęła w naszej obronie, szczególnie w obronie Gianny, kiedy ojciec znowu wpadał w szał. Lecz wpędzanie jej w poczucie winy teraz, kiedy już nie mogła tego zmienić, nie miałoby sensu.
– Masz tylko to jedno życie, Lily. Wykorzystaj je jak najlepiej. Żałuję, że ja tego nie zrobiłam. A teraz jest już za późno. Nie chcę, żebyś skończyła tak jak ja, żebyś patrzyła wstecz na życie pełne zmarnowanych szans czy marzeń. Nie pozwól, żeby życie cię ominęło. Jesteś odważniejsza ode mnie, na tyle odważna, żeby móc walczyć o swoje szczęście.
Przełknęłam ślinę, oniemiała jej płomienną przemową.
– Co masz na myśli?
– Zanim poślubiłam twojego ojca, kochałam się w chłopcu, który pracował w restauracji mojego ojca. Był miły i czarujący. Nie należał do naszego świata.
Zerknęłam w stronę drzwi w obawie, że tato nas usłyszy. Jak gdyby coś takiego mogło się wydarzyć. Jak gdyby naprawdę zamierzał postawić nogę w tym pokoju.
– Kochałaś go?
– Może. Ale miłość jest czymś, co rozwija się z czasem, a nam nigdy nie dano na to szansy. Na pewno mogłabym go bardzo pokochać. Raz pocałowaliśmy się za śmietnikami. Było zimno i śmierdziało odpadkami, ale to była najbardziej romantyczna chwila w moim życiu. – Na jej twarzy pojawił się rozanielony uśmiech. Jeszcze nigdy nie widziałam mamy w takim stanie.
Żal mocno ścisnął moje serce. Ojciec nigdy nie zrobił dla niej nic romantycznego?
– A ojciec?
– On… – przerwała. Złapała kilka urywanych oddechów. Nawet pomimo butli tlenowej miała trudności w oddychaniu. – Nie miał czasu na romanse. Nigdy.
Ale miał czas na dziwki, z którymi sypiał za plecami matki. Nawet ja o nich wiedziałam, a zazwyczaj dowiadywałam się o takich rzeczach ostatnia. Nigdy nie słyszałam, żeby powiedział matce choć jedno miłe słowo. Zawsze zakładałam, że potrafił okazywać uczucia tylko za zamkniętymi drzwiami, lecz teraz zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy tego nie robił. Jedynym miłym gestem z jego strony było kupowanie jej drogiej biżuterii.
– Nie zrozum mnie źle, szanuję twojego ojca.
– Ale go nie kochasz – dokończyłam za nią. Do tej pory byłam pewna, że matka kochała ojca, nawet jeśli on nie odwzajemniał jej uczuć, ale teraz, kiedy dowiedziałam się, że nic ich nie łączyło, z jakiegoś powodu czułam ból. Aria i Gianna świetnie sobie poradziły w swoich aranżowanych małżeństwach, i dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że było dużo kobiet, które nie miały tyle szczęścia i nigdy nie kochały, albo nawet nie tolerowały, mężów. Większość kobiet w naszym świecie było uwięzionych w małżeństwach bez miłości ze zdradzającymi, czasami uciekającymi się do przemocy mężczyznami.
Westchnęła, zamykając oczy. Jej skóra była teraz jeszcze bledsza niż wcześniej.
– Zawsze mówiłam sobie, że mam jeszcze czas, żeby zrobić rzeczy, które kocham, żeby być szczęśliwą, a teraz? Teraz jest już za późno.
Czy te słowa miały tak boleć za każdym razem?
– Nie – powiedziałam drżącym głosem. – Nie jest za późno. Nie poddawaj się.
Spojrzała na mnie ze smutnym uśmiechem.
– Nie mam już zbyt dużo czasu. Mnie nie pozostało nic poza żalem. Ale ty masz całe życie przed sobą. Obiecaj mi, że będziesz żyła pełnią życia. Postaraj się być szczęśliwa.
Z trudem przełknęłam ślinę. Przez całe życie matka mówiła mi, żebym pogodziła się ze swoim przeznaczeniem, że mam być grzeczną dziewczynką, że mam być posłuszna.
– Chcę poślubić kogoś z miłości.
– Tak powinnaś zrobić – wyszeptała.
– Ojciec się na to nie zgodzi. Znajdzie dla mnie kogoś, prawda?
– Aria i Gianna zostały dobrze wydane za mąż. Ty nie musisz brać ślubu z powodów politycznych. Powinnaś mieć wolny wybór, móc zakochać się i poślubić jakiegoś wyjątkowego chłopca.
Przed oczami stanął mi Romero i poczułam motyle w brzuchu.
– Pamiętam to spojrzenie – powiedziała cicho matka. – Jest ktoś, hm?
Zarumieniłam się.
– To nic takiego. Nawet nie jest mną zainteresowany.
– Jak to możliwe? Jesteś piękna i inteligentna, a do tego z dobrej rodziny. Musiałby być szalony, żeby się w tobie nie zakochać.
Nigdy nie rozmawiałam z nią o takich rzeczach. Poczułam ogromny smutek, ponieważ zbliżyłyśmy się do siebie dopiero teraz, kiedy zachorowała na raka. Żałowałam, że wcześniej nie była tak dobrą matką. I zaraz ogarnęło mnie poczucie winy. Jak mogłam coś takiego pomyśleć?
– Ojciec by nie pochwalił tego związku – powiedziałam w końcu. „Nie pochwalił” z pewnością było eufemizmem. – Jest tylko żołnierzem.
– Och – wyszeptała matka. Walczyła ze swoimi opadającymi powiekami. – Nie pozwól, żeby ktokolwiek powstrzymał cię od osiągnięcia szczęścia. – Ostatnie kilka słów było niemal niesłyszalnych, ponieważ zaczęła zasypiać. Wysunęłam swoją dłoń spod jej dłoni i wstałam. Oddychała ciężko, chrapliwie i płytko; jakby każdy następny oddech miał być jej ostatnim. Wycofałam się z pokoju, ale nie zamknęłam drzwi. Chciałam mieć pewność, że usłyszałabym, jeśli wołałaby o pomoc.
Ruszyłam w stronę schodów, gdzie prawie zderzyłam się z ojcem.
– Matka bardzo chciałaby cię zobaczyć – powiedziałam. – Ale właśnie zasnęła, więc będziesz musiał trochę poczekać.
Poluzował krawat.
– Nie szedłem do niej. Mam jeszcze kilka spotkań.
– A, jasne. – Dlatego pachniał jak sklep z perfumami, a jego garnitur był pomarszczony. Spędził cały ranek z jedną ze swoich dziwek, a teraz prawdopodobnie szedł do następnej. – Ale z radością zobaczyłaby się z tobą później.
Zmrużył oczy.
– Dzwoniłaś do siostry? Luca dzwonił do mnie dzisiaj rano i powiedział mi, że on i Aria lecą do Chicago, żeby odwiedzić twoją matkę.
– Mają prawo się z nią pożegnać.
– Naprawdę sądzisz, że chcą ją oglądać w takim stanie? Twoja matka była kiedyś dumną kobietą i gdyby była przy zdrowych zmysłach, to nie chciałaby, żeby ktokolwiek ją teraz oglądał.
Wezbrała we mnie złość.
– Ty się jej po prostu wstydzisz!
Uniósł ostrzegawczo palec.
– Uważaj. Nie mów do mnie takim tonem. Wiem, że jesteś zestresowana, ale moja cierpliwość też ma granice.
Zacisnęłam usta.
– To Aria i Luca przylatują czy może zakazałeś im tu przychodzić? – Nie wspomniałam, że Gianna też miała do nas wpaść. Ojciec i tak by się o tym dowiedział, ale do tego czasu miał być tutaj Luca, który by go uspokoił.
– Będą tutaj po południu. Dzięki temu Luca i Dante będą mieli trochę czasu, żeby porozmawiać o interesach.
O to się martwił? O interesy? Jego żona umierała, a on miał to w dupie. Skinęłam głową i odeszłam bez słowa. Pół godziny później patrzyłam, jak znowu wychodzi z domu. Kiedyś go podziwiałam. Kiedy patrzyłam na niego ubranego w czarny garnitur, miałam go za najważniejszą osobę na świecie. Jednak to nie trwało zbyt długo. Gdy po raz pierwszy podniósł rękę na matkę, wtedy wiedziałam, że nie był mężczyzną, za jakiego go miałam.

***

Aria, Gianna i Luca przyjechali dwie godziny później. Matteo został w Nowym Jorku. Nie tylko dlatego, że Luca potrzebował tam kogoś, komu mógł zaufać, ale również dlatego, że spotkanie Gianny z ojcem prawdopodobnie będzie wybuchowe. Gdyby Matteo też przyleciał, ktoś z pewnością by umarł.
Siostry uścisnęły mnie mocno na powitanie.
– Jak się masz? – zapytała Aria.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem. Ciężko patrzeć na matkę, kiedy jest taka słaba.
– A to, że ojciec zachowuje się jak dupek, pewnie też nie pomaga – wymamrotała Gianna.
Luca skinął do mnie głową.
– Poczekam w kuchni. Muszę jeszcze podzwonić.
Miałam przeczucie, że chciał nam dać trochę czasu na osobności z matką i byłam mu za to wdzięczna. Już miałam zapytać go o Romero, ale się powstrzymałam.
Poprowadziłam siostry na górę. Gdy weszłyśmy do sypialni mamy, na ich twarzach dostrzegłam zszokowanie. Nawet ja byłam zszokowana każdego ranka, widząc, jaka była załamana, a przecież codziennie dotrzymywałam jej towarzystwa. Do tego dochodził ten okropny zapach. Pielęgniarki dwa razy dziennie myły podłogę i meble środkiem dezynfekującym, lecz smród rozkładu i moczu nadal pokrywał wszystko. Zdawał się też wsiąkać w moje ubrania i skórę oraz zatykać mój nos, kiedy leżałam w nocy, nie mogąc zasnąć.
Matka nie spała, jednak zajęło jej chwilę, zanim jej oczy rozbłysły w rozpoznaniu. Wtedy uśmiechnęła się i przez chwilę, pomimo rurek znikających w jej nosie, nie wyglądała, jakby śmierć już czekała przy jej łóżku. Gianna stała spięta obok mnie. Ona i matka nie widziały się już od jakiegoś czasu i nie rozstały się na dobrej stopie. Gdy Aria się cofnęła, wzrok mamy padł na Giannę i wtedy zaczęła płakać.
– Och, Gianna – wyszeptała.
Siostra szybko podeszła do matki i ją przytuliła. Serce mi pękało na myśl, że to spotkanie nastąpiło z tak okropnego powodu. Żałowałam, że nie zebrałyśmy się wszystkie na długo przed tym dniem. Przyciągnęłam do łóżka dwa krzesła i postawiłam je obok tego, na którym spędziłam niezliczone godziny. Wszystkie trzy usiadłyśmy i po raz pierwszy od dłuższego czasu mama wyglądała, jakby zaznała spokoju. Pozwoliłam Arii i Giannie mówić, a sama słuchałam. Gianna nachyliła się do mnie, kiedy Aria zaczęła opowiadać o nowej wystawie w Nowym Jorku.
– Gdzie jest Fabi? Nie powinien być w domu?
– Ojciec cały czas każe komuś odbierać go ze szkoły. Nie widuję Fabiego do czasu kolacji.
– Czy on już zaczął proces inicjacji? Jest o wiele za młody na to gówno.
– Nie wiem. Z Fabim nie da się rozmawiać na ten temat. Nie mówi mi już o wszystkim tak jak kiedyś. Zmienił się od czasu, kiedy mama zachorowała. Czasami go nie poznaję.
– Mafia zmienia ich wszystkich. Wysysa z nich dobro – wymamrotała Gianna.
– Spójrz na Matteo, Lucę i Romero. Nie wszyscy są źli.
Gianna westchnęła.
– Ale nie są też dobrzy. Daleko im do tego. Wiem, jaki Fabi był kiedyś, zanim pojawiło się w nim zepsucie, ale Lukę i Matteo znałam tylko jako gangsterów, a to coś innego. – Gianna zmrużyła oczy w zastanowieniu. – Nadal kochasz się w Romero? Nie powinnaś już zmienić sobie celu?
Zarumieniłam się, lecz nic nie odpowiedziałam. Na szczęście Aria włączyła Giannę do rozmowy i znowu mogłam się rozluźnić.

***

Gianna, Aria i ja zasnęłyśmy na krzesłach. Dwie godziny później obudził nas ostry głos ojca.
– Co ona tutaj robi?!
Usiadłam. Zajęło mi kilka minut, zanim zrozumiałam, co się dzieje. Ojciec stał w przejściu, piorunując wzrokiem Giannę. Nadal nie wybaczył jej tego, co zrobiła. Prawdopodobnie zamierzał wściekać się na nią aż po grób.
– Uwierz mi, nie przyleciałam tutaj po to, żeby się z tobą zobaczyć – wymamrotała Gianna.
Aria wstała i podeszła do ojca, żeby go uścisnąć. Zazwyczaj jej obecność poprawiała mu humor, ponieważ tylko ona go jeszcze nie zawiodła, ale tym razem nawet na nią nie spojrzał.
– Nie chcę cię widzieć w moim domu – powiedział Giannie.
Kilka kroków za ojcem stał Fabi. Najwyraźniej Fabiano nie wiedział, co zrobić. Wiedziałam, jak bardzo stęsknił się za Gianną i zawsze chętnie rozmawiał z nią przez telefon, lecz przez ostatnie kilka miesięcy ojciec wywierał na niego coraz większy wpływ i najwidoczniej mój młodszy brat nie był pewien, którą stronę powinien wybrać.
Wstałam, zerkając ze zmartwieniem na matkę. Nadal spała, pogrążona we śnie wywołanym sporą dawką leków. Nie chciałam, żeby to widziała.
– Proszę, porozmawiajmy o tym na zewnątrz – wyszeptałam.
Ojciec odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz, nawet nie patrząc na matkę. Reszta poszła za nim. Gianna nie dała Fabiemu szansy na dalsze rozważania – po prostu go przytuliła, a po chwili on odwzajemnił uścisk. Był już wyższy od niej, wyższy od każdej z nas.
Ojciec spojrzał na niego spode łba. Nie mogłam uwierzyć w to, że choć raz nie potrafił schować głupiej dumy do kieszeni. Matka potrzebowała nas w swoich ostatnich dniach, ale on miał to w dupie. Nawet nie poczekał, aż zamknę drzwi, tylko od razu wrócił do krzyczenia.
– Zakazałem ci wchodzić do tego domu! – wrzasnął. Cicho zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Nogi się pode mną uginały. Ostatnie kilka miesięcy było wykańczające i już nie mogłam tego znieść, lecz musiałam być silna dla mamy, Fabiego i nawet dla sióstr.
– Ten dom należy też do matki, a ona chciała mnie zobaczyć – oznajmiła Gianna. Mówiła prawdę. Straciłam rachubę, ile razy mama pytała o Giannę. Co prawda ich ostatnie spotkanie wyglądało okropnie, jednak i tak się kochały.
Ojciec wyprostował się.
– To ja zapłaciłem za ten dom i to ja tu rządzę.
– Nie zamierzasz uszanować życzenia umierającej żony? – wysyczała Gianna.
Byłam całkiem pewna, że uderzyłby Giannę, chociaż była żoną Matteo, gdyby w tym momencie Luca nie wszedł na górę. Jednak nie zatrzymało to ojca przed powiedzeniem kolejnych okropnych słów ani Gianny przed odgryzieniem się. Nie mogłam już tego znieść. Wyminęłam ich szybko. Ich krzyki niosły się za mną korytarzem i słyszałam je też na dole. Wpadłam do kuchni, zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie, ukrywając twarz w dłoniach. Pod powiekami poczułam łzy, które tak długo tłumiłam. Nie mogłam już ich powstrzymywać.
Usłyszałam hałas i spojrzałam do góry. Romero stał przy ladzie kuchennej i obserwował mnie znad kubka kawy. Skrzywiłam się, zażenowana, i szybko zaczęłam wycierać policzki.
– Przepraszam – powiedziałam. – Nie wiedziałam, że ktoś tu jest. – Nie wiedziałam nawet, że Romero też przyjechał, ale nie powinnam być zdziwiona. Skoro Matteo został w Nowym Jorku, to Luca potrzebował kogoś do pilnowania moich sióstr, kiedy on był zajęty.
– To twój dom – stwierdził po prostu. W jego oczach widziałam dobroć i zrozumienie. Musiałam odwrócić wzrok, ponieważ w przeciwnym razie zaczęłabym ryczeć i pewnie bym się obsmarkała, a to była ostatnia rzecz, jakiej chciałam.
– Kiedyś tak było – wyszeptałam. Wiedziałam, że powinnam trzymać gębę na kłódkę, lecz słowa zdawały się ze mnie wylewać. – A teraz czuję się, jakbym była tutaj uwięziona. W tym domu nie ma nic dobrego. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, jest tylko mrok, choroba, nienawiść i strach. – Zamilkłam, zszokowana własnym wybuchem.
Romero odstawił kawę.
– Kiedy ostatnio wychodziłaś z domu?
Nawet nie wiedziałam. Wzruszyłam ramionami.
– Przejdźmy się. Możemy pójść na kawę. Jest naprawdę ciepło.
Euforia przebiła się przez ciemną chmurę, jaką utworzyły moje uczucia kumulujące się we mnie przez ostatnie kilka tygodni.
– Na pewno możemy?
– Spytam Luki, ale to nie powinien być problem. Poczekaj chwilę.
Przepuściłam go w progu. Kiedy mnie mijał, poczułam zapach wody po goleniu i chciałam wcisnąć nos w jego koszulę, żeby odnaleźć ukojenie w tej woni. Odprowadziłam go wzrokiem, przyglądając się szerokim ramionom i wąskim biodrom. Przez głowę znowu przemknęły mi słowa matki. Może radość nie była tak daleko, jak mi się zdawało.

Romero


Nie powinienem nawet rozważać zostawania sam na sam z Lily, ani teraz, ani nigdy. Nie, kiedy nie mogłem przestać zauważać, jak bardzo wydoroślała. Nie była już tą samą małą dziewczynką, którą poznałem. Teraz była kobietą, osiągnęła wiek małżeński. Jednak dla mnie wciąż była niedostępna, przynajmniej w oczach jej ojca. Byłem jednym z najlepszych żołnierzy Nowego Jorku – tylko Luca i Matteo potrafili posługiwać się nożami i pistoletami tak dobrze jak ja – i miałem zaplecze finansowe, choć z pewnością nie należałem do żadnej rodziny królewskiej świata mafii ani nie było mnie stać na apartament taki jak miał Luca. Nie byłem nawet pewien, dlaczego, kurwa, myślałem teraz o tych rzeczach. Nie zamierzałem poprosić Lily o rękę, ani teraz, ani nigdy, a poza tym miałem ważniejsze sprawy na głowie.
Wszedłem po schodach, podążając odgłosami kłótni. Gianna i jej ojciec znowu skakali sobie do oczu, a Luca najwyraźniej starał się dopilnować, żeby nie pourywali sobie głów. Problem polegał na tym, że wyglądał, jakby sam miał zaraz stracić cierpliwość. Podszedłem do nich i Luca spojrzał na mnie z podirytowaniem. Scuderi był wrzodem na dupie, a Luca nie należał do najbardziej cierpliwych osób na świecie. To było złe połączenie. Podszedł do mnie.
– Jeśli Gianna i jej stary nie przestaną się kłócić, to chyba, kurwa, oszaleję.
– Lily źle to znosi. Już od miesięcy patrzyła, jak stan zdrowia matki się pogarsza. Chciałbym zabrać ją na spacer i kawę, żeby odciągnąć jej uwagę od tych spraw.
Luca przyjrzał mi się. Jego wyraz twarzy w ogóle mi się nie podobał.
– Jasne, ale naprawdę nie chcę mieć teraz więcej problemów. Stosunki między Nowym Jorkiem a Chicago nie układają się najlepiej.
– Nie zrobię nic, co mogłoby zagrozić naszym relacjom z Chicago.
Pokiwał głową, chociaż nie wyglądał na przekonanego. Znowu rzucił okiem na Scuderiego i jego córki.
– Powinienem już wracać. Wróćcie przed kolacją, to Scuderi nawet nie zauważy, że Liliana wyszła z domu. Ten bydlak na nic nie zwraca uwagi, a już na pewno nie na tę dziewczynę.
Odwróciłem się na pięcie, zostawiając Lucę z jego gównianym zadaniem próbowania pogodzenia Scuderiego i Gianny. Gdy wszedłem do kuchni, Lily siedziała przy stole, ale zaraz szybko wstała. Na jej pięknej twarzy widoczna była nadzieja. Piękna. Musiałem przestać tak myśleć, kiedy byłem w pobliżu niej. Granice łatwo się zacierały i Luca miał rację. Nie potrzebowaliśmy więcej problemów.
– No i jak? Możemy wyjść? – zapytała Lily, uśmiechając się z nadzieją.
Zatrzymałem się, zachowując między nami dystans większy niż długość ręki.
– Tak, ale musimy wrócić przed kolacją.
Czyli mieliśmy nieco ponad dwie godziny.
W jej oczach pojawił się przebłysk rozczarowania, ale szybko zniknął.
– W takim razie chodźmy.
Kiedy wyszliśmy z domu, Lily zatrzymała się na chodniku i odrzuciła głowę do tyłu z błogim wyrazem twarzy. Promienie słońca delikatnie rozświetlały jej twarz.
– Jakie to przyjemne – powiedziała cicho.
Znam wiele rzeczy, które są jeszcze przyjemniejsze.
Jak wyglądałaby w przypływie namiętności? To było coś, czego prawdopodobnie nigdy miałem się nie dowiedzieć. Nic nie powiedziałem, po prostu patrzyłem, jak napawa się słońcem.
Zerknęła na mnie, uśmiechając się z zakłopotaniem.
– Przepraszam. Marnuję czas. Mieliśmy pójść na kawę, a nie stać cały dzień na chodniku.
– Wybór należy wyłącznie do ciebie. Jeśli wolałabyś zostać tutaj i cieszyć się słońcem, to właśnie to możemy robić. Nie mam nic przeciwko. – W ogóle mi to, kurwa, nie przeszkadzało. Obserwowanie Lily było czymś, co mogłem robić cały dzień.
Pokręciła głową. Jej blond włosy opadały delikatnymi falami na ramiona i musiałem się powstrzymać od wyciągnięcia ręki i wzięcia kosmyka między palce. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zaoferowałem jej ramię. Bez wahania wzięła mnie pod rękę, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. Cholera. Poprowadziłem ją w dół ulicy.
– Znasz jakąś fajną kawiarnię? Co prawda w ciągu ostatnich kilku lat często bywałem w Chicago, ale nie znam zbyt dobrze tutejszej sceny kulinarnej.
– Jakieś dziesięć minut drogi stąd znajduje się mała kawiarnia z cudowną kawą i przepysznymi babeczkami. Moglibyśmy tam pójść. Zazwyczaj zamawiam na wynos, ale moglibyśmy tam posiedzieć, jeśli byś chciał. – Było wiele rzeczy, jakich chciałem. I teraz, kiedy widziałem Lily w tych obcisłych spodniach i bluzce, większość z nich obejmowało ją leżącą nago w moim łóżku.
– Brzmi nieźle. Prowadź.
– Wiesz, co w tobie lubię? Jesteś taki spokojny i wyluzowany. Przypominasz prawdziwego chłopaka z sąsiedztwa. Miły i dobry.
– Lily, należę do mafii. Nie rób ze mnie bohatera, bo nim nie jestem. Nie jestem ani dobry, ani miły.
– Dla mnie jesteś – stwierdziła beztrosko. W jej niebieskich oczach widziałem zdecydowanie zbyt dużo zaufania. Nie wiedziała, o czym myślałem, a większość z tego na pewno nie była miła. Chciałem robić z nią tak dużo sprośnych rzeczy, a połowy z nich pewnie nawet by nie zrozumiała, i właśnie dlatego musiałem trzymać ją na dystans. Może wyglądała na dorosłą, ale nadal była zbyt młoda, zbyt niewinna.
Po prostu się uśmiechnąłem.
– Staram się.
– Dobrze ci idzie – powiedziała żartobliwym tonem. Na chwilę smutek i bezradność znikły z jej twarzy, i to mi wystarczyło.

Liliana


Romero uśmiechnął się krzywo.
– Dzięki. – Miałam ogromną ochotę go pocałować. Był bardzo przystojny i seksowny.
– Proszę bardzo – powiedziałam. Szliśmy wolnym krokiem w dół ulicy, w stronę małej kawiarni wyglądającej, jakby została wyjęta z wybrukowanej ulicy Paryża. Dziwnie było iść tak z mężczyzną, który nie był dwa razy starszy ode mnie, tak jak ochroniarze mojego ojca. Romero puścił moją rękę, dopiero kiedy zatrzymaliśmy się przy ladzie, ale do tej pory szliśmy blisko siebie niczym para kochanków. Jakie to by było uczucie, gdyby to była prawda? Gdyby nie próbował po prostu odwrócić mojej uwagi od choroby matki?
– Wszystko w porządku? – zapytał szeptem Romero.
Gapiłam się na niego. Szybko odwróciłam się do dziewczyny stojącej za ladą, czekającej na nasze zamówienie.
– Poproszę cappuccino i babeczkę red velvet – powiedziałam z roztargnieniem. To było moje standardowe zamówienie, które zazwyczaj wybierałam, ponieważ byłam zbyt wykończona, żeby przeczytać, co znajdowało się na tablicy ze specjalnościami dnia.
– To samo dla mnie – powiedział Romero. Wyciągnął portfel i za nas zapłacił.
– Nie musiałeś za mnie płacić – wyszeptałam, kiedy szliśmy do pustego stolika znajdującego się przy oknie.
Romero uniósł ciemną brew.
– Kobieta nigdy nie płaci, kiedy jest ze mną.
– Tak? – zapytałam z zaciekawieniem. Romero wyglądał, jakby żałował tego komentarza, ale było już za późno. Rozbudził moją ciekawość. – Jak dużo dziewczyn już miałeś?
To było bardzo osobiste pytanie.
Romero zaśmiał się.
– Nie zamierzam ci tego mówić.
– Czyli dużo – stwierdziłam ze śmiechem. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie, dzięki czemu Romero miał czas na to, żeby się opanować. Jak tylko dziewczyna znalazła się na tyle daleko, że nie mogłaby nas usłyszeć, powiedziałam:
– Wiem, jak to jest z naszymi facetami. Często zmieniacie kobiety jak rękawiczki.
– Więc znasz nas wszystkich? – zapytał. Odchylił się w krześle, jakby nic na świecie go nie obchodziło. Biała koszula opinała jego umięśnioną klatkę piersiową i ramiona, co było niezwykle rozpraszającym widokiem.
Upiłam łyk cappuccino.
– Kobiety lubią mówić i z tego, co słyszałam, większość mężczyzn z naszego świata nie odmawia burdelom oddziału. Większość z nich traktuje to jako hobby i chce mieć najwięcej kobiet, ile się da. Wątpię, żeby w Nowym Jorku było inaczej.
– Dla większości z mężczyzn rzeczywiście tak to wygląda, ale nie dla wszystkich.
– Więc ty jesteś tym wyjątkiem? – zapytałam z powątpiewaniem. Chciałam, żeby to była prawda, lecz byłam realistką.
Romero odgryzł kawałek babeczki, widocznie rozważając, co mi powiedzieć.
– Miałem swoje szalone dni, kiedy byłem młodszy. Jak miałem osiemnaście albo dziewiętnaście lat.
– A teraz? Masz dziewczynę? Narzeczoną? – Zawsze odrzucałam tę myśl, ale sądząc po tym, co mówił Romero, było to możliwe. Sączyłam kawę, ciesząc się ciepłym kubkiem trzymanym w dłoniach. Dzięki temu miałam się na czym skupić.
Romero pokręcił głową z niemożliwym do odczytania wyrazem twarzy.
– Nie. Przez ostatnie kilka lat spotykałem się z paroma dziewczynami, ale ciężko jest utrzymać związek, kiedy praca zawsze staje na pierwszym miejscu. Jestem żołnierzem. Famiglia zawsze będzie moim priorytetem. Większość kobiet nie potrafi się z tym pogodzić.
– Większości kobiet nie pyta się o to, czy chcą tego życia, czy nie. A co z aranżowanym małżeństwem?
– Nie podoba mi się myśl, że ktoś miałby mi mówić, kogo powinienem poślubić.
– Więc twoja rodzina nigdy nie próbowała cię z nikim swatać?
Romero uśmiechnął się szeroko. Miałam ochotę przeskoczyć stolik i usiąść mu na kolanach.
– Oczywiście, że próbowali. Jesteśmy Włochami, mieszanie się w życie naszych dzieci mamy we krwi.
– Ale nigdy nie spodobała ci się żadna z sugerowanych dziewczyn?
– Część z nich całkiem lubiłem, ale albo nie były mną zainteresowane, albo nie wyobrażałem sobie spędzenia z nimi całego życia.
– I nikt nie próbował cię zmusić do małżeństwa?
Romero spochmurniał i jego spojrzenie stało się bardziej drapieżne.
– Jak mieliby mnie do tego zmusić?
Skinęłam głową. No właśnie, jak? Był gangsterem, a nie głupią dziewczyną.
– Masz rację. Możesz sam podejmować własne decyzje.
Romero odstawił kubek i pochylił się do przodu, opierając się łokciami o stół.
– Luca mógłby mnie poprosić, żebym poślubił kogoś ze względów politycznych. Jemu prawdopodobnie bym nie odmówił.
– Ale nie zrobiłby tego – stwierdziłam.
Romero pokiwał głową.
– Może ty też będziesz mogła sama wybrać. Może wkrótce poznasz tego jedynego i twój ojciec uzna go za godnego ciebie.
Ten jedyny siedział naprzeciwko mnie. Poczułam zawód, że Romero zasugerował, żebym sobie kogoś znalazła. Nie wiedział, co do niego czułam? Nie chciałam szukać sobie faceta, który spodoba się mojemu ojcu. Chciałam mężczyzny, który siedział naprzeciwko mnie.
Prawdopodobnie zobaczył coś w mojej twarzy, ponieważ po tym rozmawialiśmy o różnych nieistotnych rzeczach i już wkrótce musieliśmy wracać do domu. Tym razem nie szliśmy pod rękę. Starałam się nie być zawiedziona, ale było mi trudno. Kiedy weszliśmy do holu, na ramionach znów poczułam ciężar nieprzemijającego smutku.
Romero delikatnie dotknął mojej ręki. Przesunęłam wzrokiem po jego mocnej szczęce z cieniem ciemnego zarostu, po jego zmartwionych brązowych oczach, jego wystających kościach policzkowych. I wtedy zrobiłam coś, czego obiecałam sobie już nigdy nie zrobić, lecz w tym momencie, w tym zimnym, beznadziejnym domu, Romero był światłem, a ja byłam ćmą. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. To był najkrótszy z pocałunków, nasze usta prawie się nie zetknęły, jednak wystarczyło, żebym zapragnęła więcej. Romero chwycił mnie za ręce i odsunął.
– Liliana, nie.
Wyrwałam się z jego uścisku i odeszłam bez słowa. Matka powiedziała, że powinnam ryzykować, więc właśnie to zrobiłam.

Romero

Wparowałem do kuchni. Potrzebowałem jeszcze jednej kawy. Nieco zbyt głośno zatrzasnąłem za sobą drzwi. Miałem ochotę rozerwać coś na malutkie kawałeczki. Usta nadal mnie łaskotały od tego niedorzecznego pocałunku. Chociaż trudno to było nazwać pocałunkiem – został przerwany zdecydowanie zbyt szybko, ponieważ zachowałem się jak posłuszny żołnierz, którym miałem być. Pieprzyć to.
Zrobiłem sobie kawę i wypiłem ją w dwóch haustach, po czym głośno odstawiłem kubek.
Drzwi do kuchni otworzyły się z rozmachem i w przejściu stanął Luca, patrząc na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest twój dom, prawda? Scuderi raczej nie będzie zadowolony, jeśli stłuczesz jego drogi marmurowy blat. – Kąciki jego ust drgnęły, jakby chciał się uśmiechnąć.
Oparłem się o wyspę kuchenną.
– Scuderi pewnie nawet nie wie, gdzie jest jego kuchnia. A w ogóle to gdzie on się podział? Zrobiło się tu dziwnie cicho. Myślałem, że on i Gianna nigdy nie przestaną się kłócić.
Luca spochmurniał.
– Dalej by się kłócili, gdyby Scuderi nie wyszedł na spotkanie, co z resztą sam będę musiał niedługo zrobić. Dante i ja będziemy omawiali dzisiaj kwestię Rosjan w jego ukochanej włoskiej restauracji.
– Zakładam, że ja mam tutaj zostać i pilnować kobiet – powiedziałem z napięciem w głosie. Na myśl, że miałbym spędzić cały wieczór w pobliżu Liliany, czułem zmartwienie.
Luca podszedł do mnie.
– Czy powinienem się martwić tym, że coś zaszło między tobą a Lilianą, kiedy byliście na kawie? Czy w ogóle chcę to wiedzieć?
Spojrzałem na niego spode łba.
– Do niczego nie doszło, Luca. Znasz mnie, wiesz, że jestem dobrym żołnierzem.
– Ale jesteś też facetem z fiutem, a Liliana to piękna dziewczyna, która już od dawna z tobą flirtuje. Czasami coś takiego może doprowadzić do niefortunnych wypadków.
Zrobiłem długi wydech.
– Kurwa – wymamrotał Luca. – Żartowałem. Nie mów mi, że coś naprawdę się stało.
– Liliana mnie pocałowała, choć tak naprawdę ciężko to nazwać pocałunkiem. Nasze usta ledwo się zetknęły, bo od razu ją odsunąłem. Więc nie masz się czym martwić.
– Ależ mam. Kiedy powiedziałeś, że wasze usta ledwo się zetknęły, na twojej twarzy zobaczyłem rozczarowanie. Pragniesz jej.
– Tak, pragnę – wymamrotałem. To przesłuchanie zaczynało mnie denerwować. Luca sam kiedyś nie potrafił utrzymać fiuta w spodniach, a teraz się tak wywyższał. – Ale nie zamierzam nic z tym robić. Potrafię nad sobą zapanować. Nigdy nie zrobiłbym nic, co mogłoby zaszkodzić Famiglii.
Luca poklepał mnie po ramieniu.
– Wiem. A jeśli kiedykolwiek będziesz myślał o tym, żeby pójść za głosem kutasa zamiast rozsądku, to pamiętaj, że Liliana przeżywa teraz trudne chwile. Prawdopodobnie szuka tylko jakiegoś rozpraszacza. Jest młoda i znajduje się w trudnej sytuacji, więc może łatwo ulegać. Wiem, że nie pozwolisz jej, żeby zniszczyła sobie życie.
To było prawdziwe wpędzanie w poczucie winy. Skinąłem głową, ponieważ słowa, jakie miałem na końcu języka, były zbyt ostre dla mojego capo.
W tej chwili Aria weszła do kuchni, ale zatrzymała się na nasz widok.
– Czy ja wam przeszkadzam? – Spojrzała po nas. – Pomyślałam, że czas pomyśleć o kolacji. Ojciec dał naszej pokojówce wolny dzień, ponieważ nie chce, żeby teraz ktokolwiek kręcił się po domu. To znaczy, że musimy coś ugotować.
– Zamówmy pizzę – powiedział Luca. Podszedł do żony i przyciągnął ją do siebie, po czym pocałował w czubek głowy. Gdyby w ciągu kilku pierwszych lat pracy dla Luki ktoś zapytał mnie, czy mój szef jest zdolny do takiego okazywania uczuć, to założyłbym się o wszystko, co mam, że nie.
– Czy wasza rozmowa miała jakiś związek z Lily? – zapytała od niechcenia Aria, przeglądając stertę ulotek najróżniejszych pizzerii.
Nic nie odpowiedziałem, a Luca wzruszył ramionami.
– A czemu pytasz? – zapytał.
Aria pokręciła głową.
– Nie jestem ślepa. Lily dziwnie się zachowuje, odkąd wróciła ze spaceru z Romero. – Wbiła we mnie ostrzegawcze spojrzenie. – Nie chcę, żebyś zostawał z nią sam.
Luca uniósł szybko brwi. Sam też musiałem wyglądać na nieźle zszokowanego.
– Nie patrz tak na mnie. Wiesz, że cię lubię, Romero, ale Lily ostatnio przeżywa ciężkie chwile, a kiedy chodzi o ciebie, to jej mózg przestaje pracować. Nie chcę musieć się o nią martwić.
– Więc teraz chronisz jej cnotę? – zapytałem sarkastycznie.
– Hej! – powiedział ostro Luca. – Nie mów do niej tym tonem.
Aria pokręciła głową.
– Nie, nie szkodzi. Nie chronię jej cnoty. Po prostu nie chcę, żeby została zraniona. Sam masz młodsze siostry. Nie chcesz ich chronić?
– Chcę – oznajmiłem. – I nigdy nie zrobiłbym nic, co zraniłoby Lily. Ale uszanuję twoje życzenie. Od teraz nie będę przebywał z nią sam na sam. – Skinąwszy głową w stronę Luki, wyszedłem z kuchni. Słowa Arii mi się nie spodobały. Luca powierzył ją mojej opiece, chociaż był zaborczym bydlakiem, lecz Aria nie ufała mi na tyle, żeby powierzyć mojej opiece swoją siostrę? Oczywiście Aria nigdy mi się nie podobała. Nie byłem ślepy. Była piękna i seksowna, jednak nigdy o niej nie fantazjowałem, i to nie tylko dlatego, że Luca odciąłby mi fiuta, gdybym się do niej przystawiał. Z Lily było inaczej. Więcej niż raz wyobrażałem sobie jej nagie ciało pod moim, a kiedy byłem blisko niej, chciałem przyprzeć ją do ściany i, kurwa, wziąć. To był ogromny problem. Może dobrze się stało, że rozkaz Arii stanowił kolejną barierę pomiędzy Lily a mną.


Komentarze

Popularne posty