[PATRONAT] Drugi rozdział "Dragon's Lair" Chantal Fernando


DWA

Pięć miesięcy temu

– Kolejna piątka. Doskonale, Faye – mówi nauczyciel, uśmiechając się do mnie.
            – Dziękuję, proszę pana.
            – Jak tam, jesteś przygotowana do przyszłotygodniowego procesu próbnego? – pyta.
            – Owszem. Nie mogę się doczekać, aż wejdę do sali sądowej – odpowiadam.
            – Będziesz świetną prawniczką, Faye. – Ponownie posyła mi uśmiech.
            Przez ten komplement czuję ciepło rozprzestrzeniające się w moim sercu.
            – Dziękuję, profesorze. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu – mówię, po czym nucąc pod nosem, wychodzę z sali.
            Wsiadam do samochodu i wyjeżdżam z parkingu. Spontanicznie decyduję się odwiedzić chłopaka. Do skończenia studiów prawniczych zostały mi i Ericowi już tylko dwa lata. Ku ogromnemu przerażeniu mojej matki, jesteśmy razem od dziewiątej klasy. Moi rodzice dbają przede wszystkim o to, co pomyślą inni. A ja jestem źródłem ich bezustannego wstydu. Nie wiedzą jednak, że jestem jednym z tych dobrych dzieci. Nie palę, nie piję, nigdy w życiu nie brałam narkotyków. Jestem uważna i dbam o swoją przyszłość. Co więcej, jestem również ambitna i skupiona na tym, by osiągnąć cel. Eric również jest ambitny i to mi się w nim bardzo podoba. Po studiach zamierzamy wspólnie otworzyć kancelarię prawniczą, pobrać się i kupić dom. Taki mamy plan.
            Gdy byłam jeszcze mała, matka zaszczepiła mi w głowie pomysł zostania prawniczką. Od tamtego czasu to stało się moim celem. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć, kiedy jej marzenie stało się moim. Od kiedy zdecydowałam się kroczyć tą ścieżką, nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić cokolwiek innego. Kwestie związane z prawem sprawiają, że mój umysł ciągle jest czymś zajęty. Nie mam czasu na nic innego poza karierą… No i chłopakiem. Biorąc pod uwagę fakt, że Eric mieszka po sąsiedzku, pogodzenie obu tych rzeczy jest niezwykle proste.
Wjeżdżam na podjazd i sprawdzam w lusterku w jakim stanie jest mój makijaż. Spoglądam na siebie piwnymi oczami podkreślonymi czarną kredką. Mam prosty, piegowaty nos i pulchne usta pomalowane różową pomadką. Jestem zadowolona ze swojego wyglądu, więc wysiadam i idę w stronę znajdującego się nieopodal domu. Drzwi frontowe są otwarte, co u Erica nie jest niczym niezwykłym. Nawet się nad tym nie zastanawiam. Zawsze po prostu wchodzę i wychodzę z tego domu. Poza tym jego matka jest bardzo towarzyska – zawsze odwiedzają ją jacyś znajomi. Sprawdzając skrzynkę odbiorczą w telefonie, idę korytarzem, kierując się do pokoju mojego chłopaka. Mój wzrok cały czas jest wbity w ekran telefonu, gdy wchodzę do środka. Podnoszę głowę, słysząc jakiś dźwięk.
Z trudem łapię powietrze.
To jest ta chwila, w której wiem, że moje życie na zawsze ulegnie zmianie.
Gapię się z otwartymi ustami na nagiego Erica, który od tyłu posuwa jakąś panienkę. Nawet nie patrzą w moją stronę, ciesząc się tylko swoim towarzystwem. Ja natomiast w tej chwili zaczynam mieć trudności z oddychaniem.
Czuję ucisk w klatce piersiowej.
Mój starannie zaprojektowany świat nagle legł w gruzach.
Jestem dobrą dziewczyną. Nigdy nikogo nie zdradziłam, ba, nigdy nawet nie trzymałam za rękę innego chłopaka. W żadnym wypadku nie jestem chodzącym ideałem, ale wiem… Wiem, że nie zasługuję na to całe gówno.
Eric był kimś więcej niż tylko moim chłopakiem, był również moim przyjacielem. Znam go od kiedy tylko sięgam pamięcią. To, co zrobił, jest o wiele większą zdradą, niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. Zamykam usta, lecz po chwili znowu je otwieram. Szok sprawia, że system operacyjny w mojej głowie się zawiesza. Nigdy nie podejrzewałam, że Eric mógłby być zdolny do zrobienia czegoś takiego.
Nigdy, przenigdy.
Chwilę później miejsce oszołomienia zajmuje złość.
– Ty pierdolony dupku! – krzyczę, robiąc dwa kroki w tył. Chowam twarz w dłoniach. Eric zamiera w bezruchu, a potem odpycha kobietę, odwraca się i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Zaczyna potrząsać głową, zupełnie jakby sam nie wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Nie mogę w to, kurwa, uwierzyć.
– Faye… – zaczyna, wyciągając ręce w moją stronę. Chyba robi sobie jaja. – Przecież miałaś wrócić później.
Poważnie? A więc to moja wina, że skończyłam wcześniej zajęcia?
Kobieta przewraca się na plecy i siada na łóżku, podciągając wysoko pościel, by się zakryć. Sapię, gdy widzę jej twarz. Trisha. Moja przyjaciółka. W sumie jedyna przyjaciółka, a przynajmniej za taką ją miałam. Nóż, który teraz mam wbity w plecy, pulsuje z intensywnością, którą może wywołać jedynie podwójna zdrada. Z trudem przełykam ślinę, starając się zachować spokój. Nie rozumiem tego.
No po prostu, kurwa, nie rozumiem.
Trisha przerywa dotychczasowy kontakt wzrokowy, zupełnie jakby się wstydziła. Zdecydowanie powinna. Znowu przełykam ślinę, rzucając ostatnie spojrzenie mężczyźnie, z którym planowałam spędzić resztę życia. Mojemu przyjacielowi. Mojemu partnerowi. Mojemu sąsiadowi. Jako mała dziewczynka grałam z nim i jego bratem w gry wideo. Gdy chodziliśmy do liceum, trzymaliśmy się za ręce. To właśnie z nim przeżyłam swój pierwszy pocałunek. To właśnie z nim po raz pierwszy się kochałam.
Wychodzi na to, że to dla niego niewiele znaczyło.
– Jesteście siebie warci – mówię cicho. Odwracam się i wybiegam z domu, jakby goniła mnie jakaś bestia z piekła. Eric woła mnie po imieniu. W jego głosie słyszę desperację, ale nic mnie to nie obchodzi. Bo i dlaczego by miało? Jeśli mnie nie chciał, powinien był mi o tym powiedzieć. Poradziłabym sobie i nadal moglibyśmy się przyjaźnić. A teraz, po tym wszystkim?
Jest dla mnie trupem.

***

Co robi dziewczyna, gdy dowiaduje się, że jej chłopak ją zdradza? No cóż, po dwóch dniach doprowadzania się niemal do obłędu, zmusza się, by zwlec tyłek z łóżka. Zakłada uśmiechniętą maskę i przypomina sobie, że przecież dosłownie każdego dnia ludzie rozchodzą się i kończą swoje związki. Życie wcale się na tym nie kończy. Zmiany są dobre. Zasługuje na coś lepszego, bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Następnie ubiera się, szczególnie przykładając wagę do swojego wyglądu, i wychodzi.
Ja właśnie robię to samo.
Nie potrzebuję Erica. Jebać go.
Potrzebuję się nieco rozerwać.
Jest taki bar, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Nazywa się Knox’s Tavern. To ponoć jest „najlepsze miejsce”, więc czemu miałabym tego nie sprawdzić?
Wysiadam z samochodu, wygładzam ubranie i czuję, że powoli zaczynam się denerwować. Zamykam drzwi i bezmyślnie gapię się w drzwi prowadzące do środka.
Zaraz wejdę do baru. Sama.
Nigdy dotąd czegoś takiego nie robiłam. Nieczęsto zaglądam do knajp czy klubów, zazwyczaj spędzam czas z Erikiem, uczę się lub uczęszczam na imprezy organizowane przez uczelnię.
Po co ja tu w ogóle jestem?
Ach, no tak… Bo mój chłopak to kłamca i cholerny zdrajca.
Potrzebuję jakiejś zmiany i potrzebuję jej właśnie w tej chwili.
Wchodzę do środka.
W knajpie jest pełno ludzi. Przed barem zauważam niewielki parkiet, na którym można tańczyć. Opadam ciężko na stołek i uśmiecham się do mężczyzn, którzy siedzą nieopodal. Ten lokal aż pęka w szwach od przystojnych facetów i atrakcyjnych kobiet. Wychodzi na to, że wybrałam idealne miejsce. Za barem stoi dwóch blondwłosych bliźniaków, obaj są umięśnieni i zabójczo uroczy. Gapię się na nich tak długo, aż w końcu któryś to zauważa, a ja rumieniąc się, odwracam głowę.
            Kim był Eric?
– Co ci podać? – pyta jeden z bliźniaków.
– Uch… – mamroczę. – Proszę truskawkowe daiquiri.
To jedyny drink, którego nazwę zapamiętałam. Próbowałam go kiedyś na osiemnastce kolegi. Boże kochany, ale jestem nudna. I przewidywalna.
Następnym razem powinnam zamówić szota tequili – na pewno sprawi, że noc będzie bardziej interesująca.
Barman uśmiecha się do mnie ciepło, a potem odwraca, by przygotować mojego drinka. Wygląda na smakowity kąsek, aż mam ochotę się powachlować, lecz się przed tym powstrzymuję. Płacę i powoli sączę swojego drinka, napawając się możliwością obserwowania ludzi. Gdy zauważam, w co ubrały się inne kobiety, zaczynam czuć się o wiele pewniej w moim czarnym kombinezonie i butach na koturnie. Nie pokazuję zbyt wiele ciała. I tak by móc wyjść z domu, musiałam zarzucić na siebie sweter, bo inaczej moi rodzice zaczęliby jojczyć. A potem musiałabym wysłuchać kolejnego wykładu matki o tym, jak powinna się zachowywać dama. Sweter jednak zostawiłam w samochodzie.
– Mogę postawić ci drinka? – pyta barman.
– Nie, dziękuję. Cały czas męczę się jeszcze z tym – odpowiadam.
– To może zatańczymy? – Na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech.
Już mam mu odmówić, ale w mojej głowie pojawia się myśl: a dlaczego by nie? Wygląda na osobę mniej więcej w moim wieku, jest przystojny i sprawia wrażenie ułożonego.
– Tylko taniec? – pytam, unosząc pytająco brew.
– Tylko taniec. – Śmieje się. – Obiecuję, że ci się nie oświadczę.
Słysząc to, pozwalam sobie na ironiczny uśmiech i podaję mu dłoń.
Dwie piosenki później siedzę znów na swoim miejscu i ponownie zamawiam coś do picia.
Tym razem jest to woda mineralna – tak, wiem, ale ze mnie imprezowiczka. Mój partner do tańca daje mi swój numer i zaprasza, bym jutro do niego dołączyła. Oczywiście grzecznie odmawiam. Jak już mówiłam, to miał być tylko taniec.
Siedzę tak jeszcze godzinę, dostaję kilka propozycji postawienia mi drinka, ale wszystkie kończą się odmową, mimo że jednocześnie zaczyna mi to schlebiać. Żaden z mężczyzn nie wydaje mi się naprawdę interesujący i przez moment zastanawiam się, czy jestem wybredna, czy to raczej z powodu Erica.
– Mogę postawić ci kolejnego drinka, piękna? – pyta barman.
Czuję, że oblewam się rumieńcem.
– Nie, dziękuję.
– Co taka ślicznotka jak ty robi tu sama? – pyta. – A tak przy okazji jestem Ryan.
– Faye. – Uśmiecham się.
– Miło mi cię poznać, Faye. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, daj mi znać – mówi szczerze.
Dziękuję mu skinieniem głowy, a potem wracam do obserwowania ludzi.
Kiedy wszyscy są już nieźle wstawieni, zaczyna się bójka między kilkoma motocyklistami. Dochodzę do wniosku, że najwyższa pora, aby wrócić do domu. Wtedy też nasuwa mi się jedno pytanie: dlaczego czuję się nieco rozczarowana? Czy chciałam kogoś dziś wyrwać? Chciałam chociaż raz zrobić coś spontanicznego? Nie byłam tego pewna. Wiedziałam jednak, że żaden z tych mężczyzn nie sprawił, że chciałam wyjść ze swojej strefy komfortu i dać mu szansę. Może przyjście tutaj było błędem? Kręcę głową. Nie, nie było. Zrobiłam coś, czego nigdy do tej pory nie robiłam. Doświadczyłam czegoś nowego, bez względu na to, jak nieznaczące mogłoby się to wydawać komuś innemu. No i przy okazji nawet dobrze się bawiłam. A na coś takiego przecież zasługuję.
Dziarskim krokiem podchodzę do samochodu i zauważam mężczyznę stojącego przy wspaniałym, czarnym harleyu. Widząc go, aż się zatrzymuję. Ma na sobie ciemne, opuszczone na biodrach jeansy, czarną koszulkę i zniszczoną, skórzaną kurtkę.
Wiem, kim jest.
Przez to spotkanie jestem naprawdę w szoku. Myślałam, że na dobre wyjechał z miasta.
Nigdy nie zapomnę tych przeszywających niebieskich oczu i gęstych, zmierzwionych, ciemnych włosów.
I tego uśmieszku.
Tych ust.
Nie widziałam go od pięciu lat. Muszę przyznać, że te lata bardzo mu się przysłużyły. W sumie to wygląda na to, że z wiekiem stał się jeszcze bardziej seksowny.
Dex.
Byłam w nim zauroczona od kiedy tylko pamiętam. To było głupiutkie, dziecinne uczucie. Był lokalnym bad boyem, lecz dla mnie zawsze był uroczy i cierpliwy. W mojej szkole wszyscy się go bali – wszyscy, oprócz mnie. Ja znałam prawdziwego Deksa, który był dla mnie uprzejmy i zawsze się o mnie troszczył. Może i był szorstki, może i był czarną owcą w swojej rodzinie, ale tak naprawdę był słodki.
Cóż, przynajmniej kiedyś.
Stojący przede mną Dex jest mężczyzną w każdym znaczeniu tego słowa, w jego wyglądzie nie zostało już nic z tamtego chłopca, którego znałam.
Moje serce tłucze się w piersi, gdy na jego twarzy pojawia się uśmiech, który tak dobrze znam. Ten uśmiech – wiem to z pierwszej ręki – złamał niejedno serce.
Byłam bardzo rozczarowana, kiedy wyjechał. Nawet się ze mną nie pożegnał.
Niemal niezauważalnie kiwa mi głową, a następnie rusza w moim kierunku. Czuję, jak jego wzrok powoli prześlizguje się po moim ciele. Nie jestem w stanie myśleć, kiedy uśmiecha się i wyciąga w moją stronę ręce, nie mówiąc przy tym ani słowa. Po prostu mu się poddaję. Przyciąga mnie do siebie i przytula w sposób, który przywraca milion wspomnień. Uśmiecham się, opierając policzek o zimną skórę jego kurtki.
– Dawno się nie widzieliśmy – mówię, w końcu przerywając ciszę. Biorę głęboki wdech, moje nozdrza wypełnia jego zapach. To coś, do czego nigdy nikomu się nie przyznam.
– No spójrz tylko, ale wydoroślałaś – mówi niskim, ochrypłym głosem. Od tego głosu już mam ciarki. Nie należę do szczupłych dziewczyn, jestem z tych troszkę zaokrąglonych. Mam niewielkie piersi i wąską talię, ale za to szerokie biodra i twarde uda. Aha, no i spory tyłek. Sama nie lubię za bardzo swojego ciała, ale po sposobie, w jaki on na mnie patrzy, widzę, że jemu mój wygląd przypadł do gustu.
Podoba mu się to, co widzi.
I to, kurde, bardzo.
To sprawia, że czuję się bardzo dobrze. Czuję się pewniejsza.
– Mogłabym powiedzieć to samo o tobie – odpowiadam na jednym wydechu, odważnie mu się przyglądając. Czy pod tymi ciuchami ukrywa się ośmiopak? Chcę pozwolić swoim dłoniom skierować się w stronę jego brzucha, aby dokładnie zbadały, co też się tam kryje.        Gdybym tylko mogła.
– Podoba ci się to, co widzisz, prawda? – Śmieje się gardłowo.
Chrząkam, robiąc krok w tył.
Problem polega na tym, że zawsze podobał mi się, gdy go widziałam.
– Jestem zaskoczona, że mnie w ogóle poznałeś.
– To przez te włosy, to one cię zdradziły. – Zębami muska dolną wargę.
Ledwo przełykam ślinę.
– Och.
– Minęło tylko kilka lat, Faye. Jak mógłbym cię zapomnieć?
– Och – powtarzam.
Jakaś ty elokwentna, Faye.
– Z kim tu przyszłaś? – pyta, kierując wzrok w stronę baru. – Nie żeby to miało jakieś znaczenie.
– Z nikim – odpowiadam, wzruszając nieśmiało ramionami.
– Przyszłaś tu sama? – Marszczy brwi. – Tu nie jest bezpiecznie, Faye. Do tego baru przychodzą różne podejrzane osoby.
Przewracam oczami. Takie jak ty?, mam ochotę powiedzieć.
– Byłam tu tylko przez chwilę. I przyjechałam, a nie przyszłam. Nic mi nie jest. Należy mi się odrobina rozrywki od czasu do czasu, chyba rozumiesz.
Uśmiecha się powoli, w iście diabelski sposób.
– Tak, przypuszczam, że ci się należy. I co teraz planujesz?
– Planowałam jechać do domu. – Marszczę czoło.
– A teraz? – Uśmiecha się krzywo.
Oblizuję wargi i odrywam wzrok od jego oczu, a potem mówię:
– A teraz idę tam, gdzie i ty.
– Zawsze lubiłaś się koło mnie kręcić, prawda? – Śmieje się łagodnie.
– Wiesz co, zawsze mogę jednak wracać do domu. – Zaciskam usta i zerkam w stronę samochodu.
Robię krok w kierunku auta, a Dex przyciska mnie do siebie.
– Nie wydaje mi się, skarbie. Nigdzie się nie wybierasz.
– Tak sądzisz? – pytam na bezdechu. – Jestem już dorosła i nie będę słuchać niczyich poleceń. Równie dobrze mogę zostać, jak i stąd pojechać.
Oświadczenie, że pójdę tam, gdzie i on, było bardzo odważnym zagraniem z mojej strony. Jednak jego odpowiedź mnie nieco rozzłościła. Kręciłam się za nim jako dziecko, a teraz jestem dorosłą kobietą i nie będę śliniła się na widok mężczyzny, zwłaszcza tego, który mnie nie chce. Nawet jeśli tym mężczyzną jest Dexter Black.
Wygląda na zamyślonego, jednocześnie uważnie badając mnie wzrokiem.
– Nie to miałem na myśli.
Przygryzam dolną wargę, napięcie między nami rośnie, gdy tak patrzymy na siebie w milczeniu, a nasze ciała na siebie napierają.
– Jesteś wolna? – pyta.
Przygląda mi się, oblizując przy tym wargi.
– Tak. – Kiwam głową.
– To dobrze – mruczy pod nosem, jego wzrok delikatnie omiata moją twarz. – Chcesz się stąd wynieść? – pyta niskim głosem.
– Dopiero co przyjechałeś. – Moje oczy błyszczą.
– Znalazłem to, czego szukałem – odpowiada, delikatnie ściskając moją dłoń.
Czy naprawdę chcę z nim iść? Po sposobie, w jaki na mnie patrzy, wiem, że tego właśnie chce. Nidy wcześniej nie spoglądał na mnie w ten sposób. W przeszłości prawdopodobnie widział we mnie jedynie małą dziewczynkę z sąsiedztwa. A teraz jestem kobietą, i on dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Chce mnie. I niech mnie szlag, jeśli ja nie chcę jego.
Kieruję wzrok nieco niżej, na jego usta. Naprawdę bardzo chcę poznać ich smak. To przecież Dex. Może nie znam go już tak dobrze jak kiedyś, ale wiem, że nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Z trudem przełykam ślinę i myślę o uprawianiu z nim seksu. Serce wali mi w piersi jak szalone. Ściskam mocno uda. Jeśli na tym świecie istniał jeden mężczyzna, którego naprawdę pragnęłam – to właśnie on.
Podejmuję decyzję.
Jebać konsekwencje. Nie jestem już nic winna Ericowi. Jestem wolną kobietą. I przyłapuję się na tym, że bardzo, ale to bardzo pragnę Deksa.
Nie żałuj niczego, co cię uszczęśliwi.
– Dobrze – odpowiadam drżącym głosem.
– Jesteś tego pewna? – pyta, przesuwając rękę wzdłuż mojego ramienia. – Bo wiesz, mam na ciebie cholerną ochotę. Nawet nie potrafię trzeźwo myśleć.
Jego poważny ton i słowa, które wypowiada, sprawiają, że moim ciałem wstrząsa dreszcz.
– Uwierz mi, jestem pewna – mówię poważniejszym tonem. Łączy nas to samo uczucie.
Zupełnie mnie zaskakuje, gdy się pochyla i mnie całuje. Z mojego gardła dobiega jęk, gdy po raz pierwszy czuję smak jego ust. Wargi ma miękkie, mają smak mięty. Dex obejmuje ręką mój kark i przyciąga mnie do siebie, całując jeszcze mocniej. Nasze języki się spotykają, a z głębi jego gardła wydobywa się jęk. Zanim myślę o tym, by się odsunąć, on sam to robi i patrzy mi prosto w oczy. Wygląda niemal na zaskoczonego.
– Kurwa – szepcze.
– Co jest? – pytam, nie mogąc złapać tchu. Chcę znowu poczuć na sobie jego wargi.
– Wsiadaj, skarbie – rzuca, prowadząc mnie do swojego motocykla. – Musimy się stąd wynosić i to już.
– Nigdy wcześniej nie jeździłam na motorze – przyznaję, patrząc na bestię z dwoma kołami. Nic nie mogę na to poradzić, ale na myśl o tym, że usiądę okrakiem na jego motocyklu, oplotę go ramionami i oprę policzek o jego plecy, czuję podniecenie.
Uśmiecha się do mnie, co sprawia, że puls momentalnie mi podskakuje.
– Spodoba ci się, zaufaj mi. Po prostu trzymaj się mnie i ciesz się podróżą.
Kiwam głową i dotykam dłonią siodła, patrząc, jak Dex zdejmuje kurtkę.
– Proszę – mówi, narzucając mi ją na ramiona. – Inaczej byś zmarzła.
Wsuwam ręce w rękawy, a potem się zapinam. Co prawda jest na mnie za duża, ale jest mi w niej cudownie ciepło, no i czuję teraz wyraźniej jego zapach. Dex ocenia, jak wyglądam w jego kurtce, oblizuje dolną wargę, a w jego spojrzeniu dostrzegam niemal władczy błysk. Kręci głową, mocno zaciskając szczęki.
A może tylko to sobie wyobraziłam? To pewnie takie moje pobożne życzenia.
Zakłada mi na głowę kask. Wstrzymuję oddech, patrzę mu prosto w oczy. Delikatnie dotyka mojego policzka, a potem się odwraca. Wypuszczam powietrze z płuc i wsiadam na motor, po czym splatam ręce na brzuchu Deksa. Pod cienkim materiałem koszulki czuję napięte, twarde jak głaz mięśnie brzucha. Oj, zdecydowanie ma ośmiopak.
Jedziemy przez jakieś pół godziny, aż w końcu zatrzymujemy się przed hotelem. Przez cały ten czas byłam w niego wtulona, teraz czuję się obolała… i spragniona. Nigdy w życiu nie pomyślałam, że miałabym u Deksa jakąkolwiek szansę. Fantazje na jego temat wrzuciłam w swojej głowie do szuflady opatrzonej napisem: „To się nigdy nie wydarzy”. Ale proszę, oto jestem. Teraz zamierzam większość z tych fantazji zrealizować.
Gdy wchodzę do środka, niespodziewanie zdaję sobie z czegoś sprawę.
– Mój samochód…
Zupełnie zauroczona Deksem tak po prostu zostawiłam swoje auto na parkingu. Nawet o nim nie pomyślałam.
– Zajmę się tym – mówi nisko i ochryple. – Tylko daj mi kluczyki.
– Dobrze – odpowiadam łamiącym się głosem, kładę na jego otwartej dłoni kluczyki. Dex wynajmuje dla nas pokój i trzyma mnie za rękę, aż dochodzimy pod same drzwi. Otwiera je za pomocą karty-klucza i gestem zaprasza mnie do środka. Wchodzę i rozglądam się dookoła. Wnętrze jest przestronne, z dużym królewskim łożem, kanapą oraz telewizorem. Pokój wydaje się dość przytulny i z pewnością nie należy do najtańszych. Wiem, bo zawsze gdy jedziemy na rodzinne wakacje, moja matka chce zatrzymywać się w takich z kategorii najlepszych z najlepszych.
– Chodź do mnie. – Siada na łóżku i zdejmuje koszulkę. Patrzę na jego imponujący tors i mam ochotę głośno jęknąć. Wow – to jedyne, co mogę w tej chwili powiedzieć. Do tej pory myślałam, że tego typu mężczyźni występują jedynie w książkach i filmach. Ale oto on, w całej swojej umięśnionej doskonałości, znajduje się tuż przede mną.
A dzisiejszej nocy jest cały mój.
– Faye – mówi. – Miałaś do mnie podejść. Jeszcze się mną nasycisz, nie martw się o to.
Robię, o co prosi, mimo że widok jego ciała ciągle mnie rozprasza. Podchodzę i siadam obok.
– Na pewno tego chcesz? – pyta, wodząc palcem po mojej żuchwie. Jego dotyk sprawia, że moje ciało natychmiast pokrywa gęsia skórka.
Czy tego chciałam? No pewnie, kurwa, że tak. Nawet mogłam myśleć, jedyne, czego pragnęłam, to się w nim zatracić.
– Na pewno – mówię, przysuwając się. Kiwa głową, na jego przystojnej twarzy maluje się zamyślenie. Potem klepie dłońmi w swoje kolana. Nim orientuję się, co się dzieje, już na nich siedzę. Wcale go nie powstrzymuję, gdy zasypuje mnie pocałunkami. Jego dotyk i zapach są przyjemne, a ja chcę po prostu zapomnieć.
A jeszcze bardziej chcę poczuć smak tego mężczyzny.
Wstajemy, Dex zaczyna mnie rozbierać. Robi to powoli, wcale się nie spieszy.
– Masz zajebiste ciało, wiesz o tym? – szepcze, wpatrując się we mnie, gdy stoję przed nim zupełnie naga.
– Cieszę się, że ci się podoba – odpowiadam z uśmieszkiem na twarzy. Sposób, w jaki się na mnie patrzy… Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek w swoim życiu czuła się tak piękna jak w tej chwili.
Śledzę wzrokiem jego dłonie, gdy zrzuca z siebie ubranie. Ma naprawdę imponujące, twarde ciało. Aż mi ślinka cieknie od samego patrzenia.
Będąc już nago, pochyla się, żeby wyciągnąć z portfela prezerwatywę. Wytatuowany na jego plecach smoczy pysk patrzy prosto na mnie. Jest jednocześnie piękny, skomplikowany i śmiercionośny.
Zupełnie jak stojący przede mną mężczyzna.
Dex odwraca się do mnie, rzuca na łóżko opakowanie po gumce. Mój wzrok mimowolnie kieruje się między jego uda.
Jest ogromny! Do tej pory byłam jedynie z Erikiem, ale dochodzę do wniosku, że Dex ma o wiele dłuższego i grubszego. Gdy zauważa, gdzie patrzę, uśmiecha się do mnie szeroko. Jestem zbyt podniecona, żeby obchodziło mnie to, że zostałam przyłapana. Zamiast tego oblizuję wargi. Jego oczy robią się ciemniejsze. Pochyla się i delikatnie popycha mnie na łóżko. Bez zbędnych ceregieli całuje moje wargi, jego język penetruje moje usta. Wie, co robić, wie, jak mnie podniecić. Jęczę mu prosto w usta, gdy wsuwa we mnie palce. On z kolei warczy gardłowo.
To naprawdę pobudzające.
Odrywa usta od moich, ignorując mój sygnalizujący protest jęk, a potem całuje mnie najpierw w szyję, a potem schodzi w dół… na obojczyk, na krągłość mojej piersi. Drażni się, liże moją skórę, cały czas omijając sutek.
– Dex – jęczę błagalnym tonem.
Podnoszę głowę i mrużę oczy, słysząc jego śmiech. On jednak wcale na mnie nie patrzy. Gdy tak liże moją pierś, ma opuszczoną głowę, a potem przesuwa wreszcie język.
Jeszcze odrobinkę.
Otacza wargami nabrzmiały sutek i zaczyna go ssać, a w tym momencie moje plecy mimowolnie wyginają się w łuk. To wspaniałe uczucie. Zatapiam palce w jego włosach, delikatnie za nie ciągnę, zachęcając go w ten sposób do dalszego działania. Więcej! Chcę więcej! Rusza głową, aby tym razem zająć się drugą piersią. Cały czas leżę na plecach i rozkoszuję się każdym fizycznym doznaniem. Moje piersi są już nabrzmiałe, Dex liże jedną z nich ostatni raz, a potem odpuszcza, jego palce wędrują niżej i niżej, kierując się ku mojej cipce. Delikatnie przesuwa po niej palcami, rozsmarowuje moje soki po łechtaczce, po czym zaczyna pocierać ją kciukiem. Gdybym teraz stała, na pewno z miejsca runęłabym na kolana.
– Jesteś taka mokra – mruczy.
Wyraźnie jest tym faktem podekscytowany. Zabiera rękę i podnosi leżącą na łóżku prezerwatywę. Błyskając białymi zębami, rozrywa opakowanie. Patrzę, jak zakłada gumkę na swojego oczekującego, twardego jak skała penisa.
Jednym płynnym ruchem się we mnie wślizguje, a jestem na niego bardziej niż gotowa. Najwidoczniej skończyła mu się cierpliwość, bo wbija się we mnie mocniej, klnąc pod nosem. Napiera gwałtowniej biodrami, chcąc dostać się jeszcze głębiej. Każde jego pchnięcie jest takie idealne. Przy każdym ruchu ociera się o moją łechtaczkę, co sprawia, że za każdym razem krzyczę. Za pomocą samego ciała Dex pokazuje, jak wiele rzeczy mi umknęło. Jest doświadczony, każde pchnięcie daje mi więcej przyjemności niż kiedykolwiek zaznałam. Jego usta odnajdują moje i tym razem nie jest taki delikatny, lecz ostry i rozszalały. Ssie i podgryza moją dolną wargę, ja z kolei otaczam rękami jego kark, unoszę biodra, aby lepiej go przyjąć. Czuję, że właśnie w tej chwili znalazłam się na samej krawędzi. Myślę, że Dex także to wyczuł, bo sięga ręką w dół i zaczyna bawić się moją łechtaczką, chcąc w ten sposób mnie z niej zepchnąć.
Jest. Mi. Tak. Kurewsko. Dobrze.
Zanim kończy, dochodzę raz, a potem drugi. Dex całuje mnie w czoło, a potem się ze mnie wyślizguje. Siadam i marszczę brwi, gdy dostrzegam wyraz jego twarzy. Wygląda na wkurzonego.
– Co jest? – pytam, mam ochrypły i niepewny głos.
– Nic – odchrząkuje. Wstaje i wychodzi z pokoju. Szybko zakładam ubranie, zastanawiając się, co się właśnie, do cholery, stało. Nigdy w życiu czegoś takiego nie zrobiłam. Muszę wrócić do domu. Natychmiast. Dex wchodzi do pokoju. Zauważam, że zdążył już zdjąć prezerwatywę. Kładzie się na plecach na łóżku, ręce podkłada sobie pod głowę. Zupełnie jakby nic na świecie go nie obchodziło.
Pochylam się, by podnieść resztę ciuchów.
– Co robisz? – pyta, patrząc na mnie z zaskoczeniem.
– Ubieram się.
Siada i ciągnie mnie z powrotem na łóżko, delikatnie całując mnie w żuchwę.
– Jeszcze z tobą nie skończyłem, skarbie. To przed chwilą to była dopiero rozgrzewka.
Jego usta odnajdują moje i nagle tracę możliwość logicznego rozumowania.

***

– Odwiozę cię do domu. Mój przyjaciel, Tracker, odstawi twój wóz – oznajmia następnego ranka. Nawet na mnie nie patrzy.
– Dobrze – odpowiadam. Niezręcznie czekam aż się ubierze. Bawię się skrawkiem materiału, z roztargnieniem rozglądając się po pokoju. Obudziłam się pierwsza, zdążyłam wziąć prysznic i teraz czekam, aż wyjedziemy. Dex nie zrobił niczego, co mogłoby sprawić, że będzie między nami niezręcznie – to moja wina. Najwidoczniej dla niego takie sytuacje wcale nie są obce, podczas gdy ja właśnie przechodzę przez swój pierwszy marsz wstydu. Minionej nocy czułam się dość dziwnie. Czy wyobrażałam sobie, że coś między nami jest? Że ta noc to było coś więcej niż tylko pieprzenie? To znaczy… to miało być tylko pieprzenie, ale wcale tak tego nie odebrałam. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Dex zachowuje się jak gdyby nigdy nic, więc to pewnie ja coś sobie ubzdurałam. Ciężko mi to z czymkolwiek porównać, bo do tej pory byłam tylko z Erikiem. A może między mną a Erikiem nie było żadnej namiętności? Czy o to właśnie chodziło? O namiętność? Oczywiście niczego nie żałuję, ani trochę. Tej nocy na pewno nigdy nie zapomnę.
            – Faye – mówi, przyciągając mój wzrok.
            – Tak?
            – Wszystko gra? – pyta. Stoi przede mną, tym razem w ubraniu.
            Zmuszam się, aby nie przerwać kontaktu wzrokowego.
            – Tak, tylko nigdy przedtem czegoś takiego nie robiłam – przyznaję, nieśmiało odwracając wzrok.
            Czubkami palców muska moją brodę i delikatnie unosi ją do góry.
            – Nigdy czegoś takiego nie robiłaś? Co masz na myśli? – Wygląda na zmieszanego. Przechyla pytająco głowę w bok.
            – Mam na myśli jednorazowy numerek – mówię, wzruszając ramionami.
            – Mam nadzieję, że nie czekasz teraz na pierścionek czy coś – oznajmia, wyglądając na rozbawionego.
            – Dupek – warczę. Wstaję i ruszam w kierunku drzwi. Pierścionek? Pewnie i tak dałby mi taki plastikowy, z automatu na drobniaki, oświadczając, żebym się nim zadowoliła.
            Dex staje za moimi plecami.
            – Oj, nie musisz się złościć. Tylko się wygłupiam.
            Odwracam się i patrzę prosto na niego.
            – Z wiekiem nie zrobiłeś się ani trochę zabawniejszy.
            – Och, proszę, kiedyś potrafiłem rozbawić cię do łez. – Śmieje się.
            Gdy sięgam pamięcią wstecz, również zaczynam się śmiać. No dobra, zawsze miał poczucie humoru.
            – Ile masz teraz lat? – Gdy znajdujemy się na zewnątrz, odpala papierosa.
            – Dwadzieścia trzy.
            – Kurwa, wciąż jesteś dzieciakiem – mówi. Kręci głową i wydmuchuje obłoczek dymu.
            – Na tyle dużym, że mogłeś go zerżnąć – mówię sucho, skupiając wzrok na swoich paznokciach.
            Śmiech Deksa jest donośny i niski. Od zawsze miał wspaniały śmiech, taki łajdacki.
            – Masz niewyparzoną gębę, skarbie.
            – A żebyś wiedział – mruczę pod nosem.
            Kolejna salwa śmiechu.
            Przyglądam mu się, gdy tak się śmieje, i nagle wyraz jego twarzy ulega zmianie. W piersi czuję lekki ucisk, ponieważ mam przeczucie, że widzę go pewnie po raz ostatni.
            – Hej, w końcu oboje dostaliśmy to, czego chcieliśmy – oznajmia, przydeptując niedopałek papierosa.
            – Tak? – pytam, podchodząc bliżej do jego motoru.
            – Zemściłaś się na moim bracie, czyż nie tego właśnie chciałaś? Poczuć smak dzikiej przygody?
            To, że się rumienię, doprowadza mnie do szału. Skąd on wie o mnie i Ericu?
            Owszem, dostałam to, czego pragnęłam. Ale wcale nie chodziło mi o zemstę.
            Chodziło o niego.
            Był kimś, kogo zawsze chciałam, ale nigdy nie sądziłam, że znajdzie się w moim zasięgu.
            – A ty, Dex? Co takiego dostałeś? – Przechylam głowę na bok. Gdyby chciał, mógłby mieć każdą kobietę. Jestem przekonana, że zdaje sobie z tego sprawę. Jest przystojny, i gdy tak na niego patrzę, myślę o seksie, do którego jest wręcz stworzony. Otacza go również groźna aura, która sprawia, że uświadamiasz sobie istnienie jego mrocznej strony, której nigdy nie chciałabyś ujrzeć. Można mu jedynie zaufać i mieć nadzieję, że gdy się rozejdziecie, wciąż będziesz w jednym kawałku. To jeden z tych facetów, którzy potrafią uzależnić. Taki, do którego powinnam się odwrócić plecami i nigdy nie patrzeć wstecz… Ale nie chcę tego robić. Zastanawiam się, co porabiał przez te wszystkie lata.
            – Przeleciałem wróżkę. – Uśmiecha się jak wilk.
            Zaciskam zęby. Kiedy byłam młodsza, Dex zwracał się do mnie właśnie „wróżko”, bo takie jest znaczenie mojego imienia – Faye.
            Doprowadzało mnie to do szału.
            I najwidoczniej wciąż doprowadza.
            – Skąd wiedziałeś o Ericu? – pytam.
            – Mamuśka coś wspominała. – Wzrusza ramionami.
            Z jego matki to jednak plotkara.
            Uśmiecha się, zupełnie jakby dobrze wiedział, o czym myślę.
            – Gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata? – myślę na głos. – Dlaczego nigdy nie przyjechałeś do rodziny w odwiedziny?
            Na chwilę odwraca wzrok, a potem patrzy na mnie.
            – Powiedzmy, że moja rodzicielka nie pochwalała moich decyzji życiowych. Odwróciła się ode mnie i kazała mi nie wracać do domu.
            Otwieram usta, aby zapytać, co miał na myśli, lecz on ciągnie dalej:
            – Od jakiegoś czasu utrzymujemy kontakt, ale to głównie dziwne rozmowy telefoniczne. Ale i tak uważam, że lepsze to, niż nic.
            Jak mogłam o tym nie wiedzieć?
            – Eric nigdy o tym nie wspominał – mówię. – Powiedział tylko, że wyjechałeś z miasta.
            – Nigdy się z Erikiem nie dogadywaliśmy. Owszem, jesteśmy rodziną, ale nigdy nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. Jesteśmy jak ogień i woda.
            Powoli kiwam głową. Eric niemal nigdy nie mówił o Deksie, a z kolei gdy ja o nim wspominałam, zachowywał się obojętnie i natychmiast zmieniał temat. Myślałam, że był po prostu zły na brata z powodu wyprowadzki. Cóż, najwidoczniej byłam w błędzie.
            – Co teraz? – pytam nieśmiało.
Co w takiej sytuacji nakazywał protokół? To było dla mnie coś zupełnie obcego, zwłaszcza że dla mnie to było coś więcej, niż tylko jednorazowy numerek. To było coś… z kimś… na kim mi zależało i kimś, komu zależało na mnie. Zawsze będę miała słabość do Deksa. Zawsze. A dzisiejsza noc tylko spotęgowała to uczucie.
            – Wskakuj – mówi, posyłając mi delikatne spojrzenie. – Odwieziemy cię do domu.

***

Dex składa pocałunek na moim czole, a jego wargi zatrzymują się na nim przez krótką chwilę.
            A może sobie to tylko wyobraziłam?
            – Trzymaj się – szepcze, a jego wzrok łagodnieje. Zakłada mi za ucho niesforny kosmyk włosów i posyła mi trochę smutny uśmiech. – Do zobaczenia, moja wróżko.
            Przyciąga mnie do siebie, byśmy mogli po raz ostatni się pocałować, nasze wargi ledwo się dotykają, a potem wsiada na motor i odjeżdża.
            Patrzę, jak się oddala, aż w końcu tracę go z oczu. Wchodzę do domu i staję jak wryta, widząc, że Eric siedzi w salonie z moją matką. Mrugam powoli, a potem kręcę z niedowierzaniem głową.
            No to już po moim dobrym humorze.
            – Co ty tu robisz? – żądam wyjaśnień. – Nie mam ci nic do powiedzenia. Wyjdź stąd, proszę.
            Po tych słowach odwracam się do nich plecami i ruszam w kierunku swojego pokoju.
            – Faye! Gdzie byłaś? I nie odzywaj się w ten sposób do swojego chłopaka. Nie tak cię wychowałam – upomina mnie matka.
Jak zwykle ignoruję jej słowa. Eric wchodzi do mojego pokoju jak wiele, wiele razy wcześniej. Z tą różnicą, że wcześniej nigdy nie wchodził tu w takich okolicznościach. Zamyka za sobą drzwi, odwraca się do mnie i bierze głęboki wdech, jakby w ten sposób nabierał odwagi, aby spojrzeć mi w twarz. Zdecydowanie będzie jej potrzebował. Siadam na łóżku i gapię się na niego. Chcę to mieć już za sobą. Moja twarz pozostaje bez wyrazu. Nie zdradza zupełnie nic, żadnych emocji. Nie chcę, by dostał ode mnie jeszcze cokolwiek – nawet mój gniew.
            Nie ma już na co liczyć z mojej strony. Przekreślił to w chwili, gdy zawiódł moje zaufanie i bezczelnie zakpił ze wszystkiego, co mieliśmy. Najgorsze jest to, że jego zdrada boli bardziej niż jego działania. To, co zrobił, nie zżerało mnie od środka, jakby to pewnie było w przypadku innej kobiety. Ja dzięki temu raczej przejrzałam na oczy. Byłam w związku z Erikiem z niewłaściwych powodów: bo to było wygodne, proste, no i działało. To nie była żadna epicka historia miłosna, nie było gorącej namiętności czy romantyzmu. W sumie to nie jestem pewna, czy te rzeczy istnieją poza romansami, które czytam od czasu do czasu. Nasz związek był przede wszystkim wygodny. Gdyby Eric mnie nie zdradził, pewnie byłabym z nim już do końca życia. Teraz ta myśl wydawała się nieco przerażająca. Wyszłabym za kogoś, kto był bardziej przyjacielem niż ukochanym, byłaby to bardziej rutyna niż miłość. Mogę sobie wyobrazić, że jestem zasypana pracą i nie spędzamy zbyt wiele czasu w domu, prawdopodobnie okazjonalnie planowalibyśmy, w które noce będziemy się kochać. Może tak naprawdę powinnam być wdzięczna Ericowi za to, że wywrócił mój świat do góry nogami. I to wcale niekoniecznie w zły sposób. Ta cała sytuacja naprawdę pozwoliła mi przejrzeć na oczy, sprowadziła mnie na ziemię. Teraz u mych stóp leży cały świat, w którym mogę żyć. Wychodzi na to, że bezpieczeństwo nie zawsze jest dobre.
            – Gdzie byłaś tej nocy? – Jego pytanie sprowadza mnie do rzeczywistości. Widzę, że zaciska, a potem rozluźnia pięści.
            Jego śmiałość niemal mnie bawi. Jak on śmie pytać, gdzie byłam? To niemal zabawne, że sądzi, że ma do tego jakiekolwiek prawo.
            – Przyszedłem, żeby z tobą porozmawiać, a ciebie nie było w domu – kontynuuje, ignorując fakt, że jego słowa sprawiają, że krew gotuje mi się w żyłach.
            – A co ci do tego? To już nie twój interes, Ericu – odpowiadam, udając, że to wszystko mnie nudzi. Aby spotęgować to wrażenie, ostentacyjnie oglądam skórki przy paznokciach.
            – Co, do chuja, Faye? – warczy, zaczynając krążyć po moim pokoju.
            – Zostałam singielką w chwili, gdy mnie zdradziłeś. Nic nie jestem ci winna. A teraz wynocha z mojego pokoju – mówię głosem zimnym jak stal.
            Robi się czerwony na twarzy. Brązowe włosy – znacznie jaśniejsze niż u Deksa – opadają mu na czoło. Odgarnia je płynnym ruchem. Kiedyś uważałam, że ten gest jest uroczy. Teraz jedyne, czego chcę, to zdzielić go w twarz. Mogłabym to zrobić, gdybym zeszłej nocy nie rozładowała całej kłębiącej się we mnie frustracji. Po tej myśli pojawia się poczucie winy – chodzi o to, że siedzę tu przesiąknięta zapachem Deksa, po spędzeniu z nim wspólnej nocy. W mojej głowie pojawia się obraz Erica dymającego za moimi plecami Trishę.
            Moja stanowczość się wzmaga.
            Nie byłam mu nic winna, nie powinnam czuć wyrzutów sumienia.
            – Gdzie byłaś? – pyta, posyłając mi groźne spojrzenie.
            – Od jak dawna mnie zdradzasz? – Przechodzę do kontrataku, mówiąc delikatnym tonem.
            Milknie.
            – Po prostu tak się stało, Faye. Przykro mi. Wiesz, że to nie z nią chcę być, ale ostatnio byłaś taka zajęta szkołą i w ogóle…
            – Rozumiem – przerywam mu. Już kiedyś słyszałam coś podobnego. Mężczyźni próbują zrzucić winę na kobietę, aby myślała, że to jej nieobecność sprawiła, że jej partner ją zdradził. A potem ona bierze na siebie część winy i daje mu kolejną szansę, mając nadzieję, że jakoś wspólnie sobie z tym poradzą.
            – Tak? – pyta, wyglądając na pełnego nadziei.
            – Oczywiście, że tak. Jesteś żałosnym, słabym, zdradzieckim draniem, który nie może przyznać się do tego, co zrobił. Zamiast tego próbujesz zrzucić winę na mnie – odpowiadam, mrużąc oczy. Nie jestem kobietą idealną. W sumie to prawdopodobnie nawet nie wiem, o czym mówię, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że byłam tylko w jednym związku. Ale wiem, że nie pozwolę na to, by facet mnie zdradzał albo nie okazywał mi szacunku. Oczywiście, wszyscy popełniają błędy, ale Eric nawet nie okazuje skruchy.
            Jest mu jedynie przykro dlatego, że został przyłapany.
            A to ogromna różnica.
            – Faye…
            – To ty odpowiadasz za swoje czyny, Eric. Ty. Nie ja. I przez swoje czyny mówisz mi, że na mnie nie zasługujesz. A teraz proszę, zostaw mnie w spokoju – mówię. Czuję się zmęczona, wkurzona i mam dość całego cholernego otaczającego mnie świata.
            – I co, przez jeden błąd chcesz przekreślić sześć lat? – mówi, zaciskając szczęki. Na jego twarzy pojawia się wyraz, którego do tej pory nigdy wcześniej nie widziałam.
            Jakiś nieatrakcyjny.
            – Tak! – krzyczę. – A teraz wynocha! Idź wkurzać Trishę!
            Teraz ona będzie się z nim użerała, a nie ja.
            – Jak sobie, kurwa, chcesz – warczy, zamykając za sobą drzwi.
            Nareszcie cisza i spokój.
            Wiem, że rozstanie to najlepsze rozwiązanie, ale to i tak boli. Nigdy nie przypuszczałam, że Eric kiedykolwiek mnie zrani. Był moim przyjacielem… i to od zawsze.
            Powinien był po prostu ze mną zerwać. Dlaczego tego nie zrobił?
            Wtulam twarz w poduszkę i dopiero teraz zaczynam płakać.




Komentarze

Popularne posty