[PATRONAT] Drugi rozdział "Dragon's Lair" Chantal Fernando
Pięć miesięcy temu
– Kolejna
piątka. Doskonale, Faye – mówi nauczyciel, uśmiechając się do mnie.
– Dziękuję, proszę pana.
– Jak tam, jesteś przygotowana
do przyszłotygodniowego procesu próbnego? – pyta.
– Owszem. Nie mogę się
doczekać, aż wejdę do sali sądowej – odpowiadam.
– Będziesz świetną prawniczką,
Faye. – Ponownie posyła mi uśmiech.
Przez ten komplement czuję ciepło
rozprzestrzeniające się w moim sercu.
– Dziękuję, profesorze. Do
zobaczenia w przyszłym tygodniu – mówię, po czym nucąc pod nosem, wychodzę z
sali.
Wsiadam do samochodu i wyjeżdżam z
parkingu. Spontanicznie decyduję się odwiedzić chłopaka. Do skończenia studiów
prawniczych zostały mi i Ericowi już tylko dwa lata. Ku ogromnemu przerażeniu
mojej matki, jesteśmy razem od dziewiątej klasy. Moi rodzice dbają przede
wszystkim o to, co pomyślą inni. A ja jestem źródłem ich bezustannego wstydu.
Nie wiedzą jednak, że jestem jednym z tych dobrych dzieci. Nie palę, nie piję,
nigdy w życiu nie brałam narkotyków. Jestem uważna i dbam o swoją przyszłość.
Co więcej, jestem również ambitna i skupiona na tym, by osiągnąć cel. Eric
również jest ambitny i to mi się w nim bardzo podoba. Po studiach zamierzamy
wspólnie otworzyć kancelarię prawniczą, pobrać się i kupić dom. Taki mamy plan.
Gdy byłam jeszcze mała, matka zaszczepiła
mi w głowie pomysł zostania prawniczką. Od tamtego czasu to stało się moim celem.
Nie potrafię sobie nawet przypomnieć, kiedy jej marzenie stało się moim. Od
kiedy zdecydowałam się kroczyć tą ścieżką, nie wyobrażam sobie, że mogłabym
robić cokolwiek innego. Kwestie związane z prawem sprawiają, że mój umysł
ciągle jest czymś zajęty. Nie mam czasu na nic innego poza karierą… No i
chłopakiem. Biorąc pod uwagę fakt, że Eric mieszka po sąsiedzku, pogodzenie obu
tych rzeczy jest niezwykle proste.
Wjeżdżam
na podjazd i sprawdzam w lusterku w jakim stanie jest mój makijaż. Spoglądam na
siebie piwnymi oczami podkreślonymi czarną kredką. Mam prosty, piegowaty nos i
pulchne usta pomalowane różową pomadką. Jestem zadowolona ze swojego wyglądu,
więc wysiadam i idę w stronę znajdującego się nieopodal domu. Drzwi frontowe są
otwarte, co u Erica nie jest niczym niezwykłym. Nawet się nad tym nie
zastanawiam. Zawsze po prostu wchodzę i wychodzę z tego domu. Poza tym jego
matka jest bardzo towarzyska – zawsze odwiedzają ją jacyś znajomi. Sprawdzając
skrzynkę odbiorczą w telefonie, idę korytarzem, kierując się do pokoju mojego
chłopaka. Mój wzrok cały czas jest wbity w ekran telefonu, gdy wchodzę do
środka. Podnoszę głowę, słysząc jakiś dźwięk.
Z
trudem łapię powietrze.
To
jest ta chwila, w której wiem, że moje życie na zawsze ulegnie zmianie.
Gapię
się z otwartymi ustami na nagiego Erica, który od tyłu posuwa jakąś panienkę.
Nawet nie patrzą w moją stronę, ciesząc się tylko swoim towarzystwem. Ja
natomiast w tej chwili zaczynam mieć trudności z oddychaniem.
Czuję
ucisk w klatce piersiowej.
Mój
starannie zaprojektowany świat nagle legł w gruzach.
Jestem
dobrą dziewczyną. Nigdy nikogo nie zdradziłam, ba, nigdy nawet nie trzymałam za
rękę innego chłopaka. W żadnym wypadku nie jestem chodzącym ideałem, ale wiem… Wiem, że nie zasługuję na to całe gówno.
Eric
był kimś więcej niż tylko moim chłopakiem, był również moim przyjacielem. Znam
go od kiedy tylko sięgam pamięcią. To, co zrobił, jest o wiele większą zdradą,
niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. Zamykam usta, lecz po chwili znowu je
otwieram. Szok sprawia, że system operacyjny w mojej głowie się zawiesza. Nigdy
nie podejrzewałam, że Eric mógłby być zdolny do zrobienia czegoś takiego.
Nigdy,
przenigdy.
Chwilę
później miejsce oszołomienia zajmuje złość.
– Ty
pierdolony dupku! – krzyczę, robiąc dwa kroki w tył. Chowam twarz w dłoniach.
Eric zamiera w bezruchu, a potem odpycha kobietę, odwraca się i patrzy na mnie
szeroko otwartymi oczami. Zaczyna potrząsać głową, zupełnie jakby sam nie
wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Nie
mogę w to, kurwa, uwierzyć.
– Faye…
– zaczyna, wyciągając ręce w moją stronę. Chyba robi sobie jaja. – Przecież
miałaś wrócić później.
Poważnie?
A więc to moja wina, że skończyłam wcześniej zajęcia?
Kobieta
przewraca się na plecy i siada na łóżku, podciągając wysoko pościel, by się
zakryć. Sapię, gdy widzę jej twarz. Trisha. Moja przyjaciółka. W sumie jedyna
przyjaciółka, a przynajmniej za taką ją miałam. Nóż, który teraz mam wbity w
plecy, pulsuje z intensywnością, którą może wywołać jedynie podwójna zdrada. Z
trudem przełykam ślinę, starając się zachować spokój. Nie rozumiem tego.
No
po prostu, kurwa, nie rozumiem.
Trisha
przerywa dotychczasowy kontakt wzrokowy, zupełnie jakby się wstydziła. Zdecydowanie
powinna. Znowu przełykam ślinę, rzucając ostatnie spojrzenie mężczyźnie, z
którym planowałam spędzić resztę życia. Mojemu przyjacielowi. Mojemu partnerowi.
Mojemu sąsiadowi. Jako mała dziewczynka grałam z nim i jego bratem w gry wideo.
Gdy chodziliśmy do liceum, trzymaliśmy się za ręce. To właśnie z nim przeżyłam
swój pierwszy pocałunek. To właśnie z nim po raz pierwszy się kochałam.
Wychodzi
na to, że to dla niego niewiele znaczyło.
– Jesteście
siebie warci – mówię cicho. Odwracam się i wybiegam z domu, jakby goniła mnie
jakaś bestia z piekła. Eric woła mnie po imieniu. W jego głosie słyszę
desperację, ale nic mnie to nie obchodzi. Bo i dlaczego by miało? Jeśli mnie
nie chciał, powinien był mi o tym powiedzieć. Poradziłabym sobie i nadal
moglibyśmy się przyjaźnić. A teraz, po tym wszystkim?
Jest
dla mnie trupem.
***
Co robi
dziewczyna, gdy dowiaduje się, że jej chłopak ją zdradza? No cóż, po dwóch
dniach doprowadzania się niemal do obłędu, zmusza się, by zwlec tyłek z łóżka.
Zakłada uśmiechniętą maskę i przypomina sobie, że przecież dosłownie każdego
dnia ludzie rozchodzą się i kończą swoje związki. Życie wcale się na tym nie
kończy. Zmiany są dobre. Zasługuje na coś lepszego, bo przecież nic nie dzieje
się bez przyczyny. Następnie ubiera się, szczególnie przykładając wagę do
swojego wyglądu, i wychodzi.
Ja
właśnie robię to samo.
Nie
potrzebuję Erica. Jebać go.
Potrzebuję
się nieco rozerwać.
Jest
taki bar, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Nazywa się Knox’s Tavern. To
ponoć jest „najlepsze miejsce”, więc czemu miałabym tego nie sprawdzić?
Wysiadam
z samochodu, wygładzam ubranie i czuję, że powoli zaczynam się denerwować.
Zamykam drzwi i bezmyślnie gapię się w drzwi prowadzące do środka.
Zaraz
wejdę do baru. Sama.
Nigdy
dotąd czegoś takiego nie robiłam. Nieczęsto zaglądam do knajp czy klubów,
zazwyczaj spędzam czas z Erikiem, uczę się lub uczęszczam na imprezy
organizowane przez uczelnię.
Po co ja tu w ogóle jestem?
Ach,
no tak… Bo mój chłopak to kłamca i cholerny zdrajca.
Potrzebuję
jakiejś zmiany i potrzebuję jej właśnie w tej chwili.
Wchodzę
do środka.
W
knajpie jest pełno ludzi. Przed barem zauważam niewielki parkiet, na którym
można tańczyć. Opadam ciężko na stołek i uśmiecham się do mężczyzn, którzy
siedzą nieopodal. Ten lokal aż pęka w szwach od przystojnych facetów i
atrakcyjnych kobiet. Wychodzi na to, że wybrałam idealne miejsce. Za barem stoi
dwóch blondwłosych bliźniaków, obaj są umięśnieni i zabójczo uroczy. Gapię się
na nich tak długo, aż w końcu któryś to zauważa, a ja rumieniąc się, odwracam
głowę.
Kim był Eric?
– Co
ci podać? – pyta jeden z bliźniaków.
– Uch…
– mamroczę. – Proszę truskawkowe daiquiri.
To
jedyny drink, którego nazwę zapamiętałam. Próbowałam go kiedyś na osiemnastce
kolegi. Boże kochany, ale jestem nudna. I przewidywalna.
Następnym
razem powinnam zamówić szota tequili – na pewno sprawi, że noc będzie bardziej
interesująca.
Barman
uśmiecha się do mnie ciepło, a potem odwraca, by przygotować mojego drinka. Wygląda
na smakowity kąsek, aż mam ochotę się powachlować, lecz się przed tym
powstrzymuję. Płacę i powoli sączę swojego drinka, napawając się możliwością
obserwowania ludzi. Gdy zauważam, w co ubrały się inne kobiety, zaczynam czuć
się o wiele pewniej w moim czarnym kombinezonie i butach na koturnie. Nie
pokazuję zbyt wiele ciała. I tak by móc wyjść z domu, musiałam zarzucić na
siebie sweter, bo inaczej moi rodzice zaczęliby jojczyć. A potem musiałabym
wysłuchać kolejnego wykładu matki o tym, jak powinna się zachowywać dama.
Sweter jednak zostawiłam w samochodzie.
– Mogę
postawić ci drinka? – pyta barman.
– Nie,
dziękuję. Cały czas męczę się jeszcze z tym – odpowiadam.
– To
może zatańczymy? – Na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech.
Już
mam mu odmówić, ale w mojej głowie pojawia się myśl: a dlaczego by nie? Wygląda
na osobę mniej więcej w moim wieku, jest przystojny i sprawia wrażenie
ułożonego.
– Tylko
taniec? – pytam, unosząc pytająco brew.
– Tylko
taniec. – Śmieje się. – Obiecuję, że ci się nie oświadczę.
Słysząc
to, pozwalam sobie na ironiczny uśmiech i podaję mu dłoń.
Dwie
piosenki później siedzę znów na swoim miejscu i ponownie zamawiam coś do picia.
Tym
razem jest to woda mineralna – tak, wiem, ale ze mnie imprezowiczka. Mój
partner do tańca daje mi swój numer i zaprasza, bym jutro do niego dołączyła.
Oczywiście grzecznie odmawiam. Jak już mówiłam, to miał być tylko taniec.
Siedzę
tak jeszcze godzinę, dostaję kilka propozycji postawienia mi drinka, ale
wszystkie kończą się odmową, mimo że jednocześnie zaczyna mi to schlebiać.
Żaden z mężczyzn nie wydaje mi się naprawdę interesujący i przez moment
zastanawiam się, czy jestem wybredna, czy to raczej z powodu Erica.
– Mogę
postawić ci kolejnego drinka, piękna? – pyta barman.
Czuję,
że oblewam się rumieńcem.
– Nie,
dziękuję.
– Co
taka ślicznotka jak ty robi tu sama? – pyta. – A tak przy okazji jestem Ryan.
– Faye.
– Uśmiecham się.
– Miło
mi cię poznać, Faye. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, daj mi znać – mówi
szczerze.
Dziękuję
mu skinieniem głowy, a potem wracam do obserwowania ludzi.
Kiedy
wszyscy są już nieźle wstawieni, zaczyna się bójka między kilkoma
motocyklistami. Dochodzę do wniosku, że najwyższa pora, aby wrócić do domu. Wtedy
też nasuwa mi się jedno pytanie: dlaczego czuję się nieco rozczarowana? Czy
chciałam kogoś dziś wyrwać? Chciałam chociaż raz zrobić coś spontanicznego? Nie
byłam tego pewna. Wiedziałam jednak, że żaden z tych mężczyzn nie sprawił, że
chciałam wyjść ze swojej strefy komfortu i dać mu szansę. Może przyjście tutaj
było błędem? Kręcę głową. Nie, nie było. Zrobiłam coś, czego nigdy do tej pory
nie robiłam. Doświadczyłam czegoś nowego, bez względu na to, jak nieznaczące
mogłoby się to wydawać komuś innemu. No i przy okazji nawet dobrze się bawiłam.
A na coś takiego przecież zasługuję.
Dziarskim
krokiem podchodzę do samochodu i zauważam mężczyznę stojącego przy wspaniałym,
czarnym harleyu. Widząc go, aż się zatrzymuję. Ma na sobie ciemne, opuszczone
na biodrach jeansy, czarną koszulkę i zniszczoną, skórzaną kurtkę.
Wiem,
kim jest.
Przez
to spotkanie jestem naprawdę w szoku. Myślałam, że na dobre wyjechał z miasta.
Nigdy
nie zapomnę tych przeszywających niebieskich oczu i gęstych, zmierzwionych,
ciemnych włosów.
I
tego uśmieszku.
Tych
ust.
Nie
widziałam go od pięciu lat. Muszę przyznać, że te lata bardzo mu się przysłużyły.
W sumie to wygląda na to, że z wiekiem stał się jeszcze bardziej seksowny.
Dex.
Byłam
w nim zauroczona od kiedy tylko pamiętam. To było głupiutkie, dziecinne uczucie.
Był lokalnym bad boyem, lecz dla mnie
zawsze był uroczy i cierpliwy. W mojej szkole wszyscy się go bali – wszyscy, oprócz
mnie. Ja znałam prawdziwego Deksa, który był dla mnie uprzejmy i zawsze się o
mnie troszczył. Może i był szorstki, może i był czarną owcą w swojej rodzinie,
ale tak naprawdę był słodki.
Cóż,
przynajmniej kiedyś.
Stojący
przede mną Dex jest mężczyzną w każdym znaczeniu tego słowa, w jego wyglądzie
nie zostało już nic z tamtego chłopca, którego znałam.
Moje
serce tłucze się w piersi, gdy na jego twarzy pojawia się uśmiech, który tak
dobrze znam. Ten uśmiech – wiem to z pierwszej ręki – złamał niejedno serce.
Byłam
bardzo rozczarowana, kiedy wyjechał. Nawet się ze mną nie pożegnał.
Niemal
niezauważalnie kiwa mi głową, a następnie rusza w moim kierunku. Czuję, jak jego
wzrok powoli prześlizguje się po moim ciele. Nie jestem w stanie myśleć, kiedy
uśmiecha się i wyciąga w moją stronę ręce, nie mówiąc przy tym ani słowa. Po
prostu mu się poddaję. Przyciąga mnie do siebie i przytula w sposób, który
przywraca milion wspomnień. Uśmiecham się, opierając policzek o zimną skórę
jego kurtki.
– Dawno
się nie widzieliśmy – mówię, w końcu przerywając ciszę. Biorę głęboki wdech,
moje nozdrza wypełnia jego zapach. To coś, do czego nigdy nikomu się nie
przyznam.
– No
spójrz tylko, ale wydoroślałaś – mówi niskim, ochrypłym głosem. Od tego głosu
już mam ciarki. Nie należę do szczupłych dziewczyn, jestem z tych troszkę
zaokrąglonych. Mam niewielkie piersi i wąską talię, ale za to szerokie biodra i
twarde uda. Aha, no i spory tyłek. Sama nie lubię za bardzo swojego ciała, ale
po sposobie, w jaki on na mnie patrzy, widzę, że jemu mój wygląd przypadł do
gustu.
Podoba
mu się to, co widzi.
I
to, kurde, bardzo.
To
sprawia, że czuję się bardzo dobrze. Czuję się pewniejsza.
– Mogłabym
powiedzieć to samo o tobie – odpowiadam na jednym wydechu, odważnie mu się
przyglądając. Czy pod tymi ciuchami ukrywa się ośmiopak? Chcę pozwolić swoim
dłoniom skierować się w stronę jego brzucha, aby dokładnie zbadały, co też się
tam kryje. Gdybym tylko mogła.
– Podoba
ci się to, co widzisz, prawda? – Śmieje się gardłowo.
Chrząkam,
robiąc krok w tył.
Problem
polega na tym, że zawsze podobał mi się, gdy go widziałam.
– Jestem
zaskoczona, że mnie w ogóle poznałeś.
– To
przez te włosy, to one cię zdradziły. – Zębami muska dolną wargę.
Ledwo
przełykam ślinę.
– Och.
– Minęło
tylko kilka lat, Faye. Jak mógłbym cię zapomnieć?
– Och
– powtarzam.
Jakaś
ty elokwentna, Faye.
– Z
kim tu przyszłaś? – pyta, kierując wzrok w stronę baru. – Nie żeby to miało
jakieś znaczenie.
– Z
nikim – odpowiadam, wzruszając nieśmiało ramionami.
– Przyszłaś
tu sama? – Marszczy brwi. – Tu nie jest bezpiecznie, Faye. Do tego baru
przychodzą różne podejrzane osoby.
Przewracam
oczami. Takie jak ty?, mam ochotę
powiedzieć.
– Byłam
tu tylko przez chwilę. I przyjechałam, a nie przyszłam. Nic mi nie jest. Należy
mi się odrobina rozrywki od czasu do czasu, chyba rozumiesz.
Uśmiecha
się powoli, w iście diabelski sposób.
– Tak,
przypuszczam, że ci się należy. I co teraz planujesz?
– Planowałam jechać do domu. – Marszczę
czoło.
– A
teraz? – Uśmiecha się krzywo.
Oblizuję
wargi i odrywam wzrok od jego oczu, a potem mówię:
– A
teraz idę tam, gdzie i ty.
– Zawsze
lubiłaś się koło mnie kręcić, prawda? – Śmieje się łagodnie.
– Wiesz
co, zawsze mogę jednak wracać do domu. – Zaciskam usta i zerkam w stronę
samochodu.
Robię
krok w kierunku auta, a Dex przyciska mnie do siebie.
– Nie
wydaje mi się, skarbie. Nigdzie się nie wybierasz.
– Tak
sądzisz? – pytam na bezdechu. – Jestem już dorosła i nie będę słuchać niczyich
poleceń. Równie dobrze mogę zostać, jak i stąd pojechać.
Oświadczenie,
że pójdę tam, gdzie i on, było bardzo odważnym zagraniem z mojej strony. Jednak
jego odpowiedź mnie nieco rozzłościła. Kręciłam się za nim jako dziecko, a
teraz jestem dorosłą kobietą i nie będę śliniła się na widok mężczyzny,
zwłaszcza tego, który mnie nie chce. Nawet jeśli tym mężczyzną jest Dexter
Black.
Wygląda
na zamyślonego, jednocześnie uważnie badając mnie wzrokiem.
– Nie
to miałem na myśli.
Przygryzam
dolną wargę, napięcie między nami rośnie, gdy tak patrzymy na siebie w
milczeniu, a nasze ciała na siebie napierają.
– Jesteś
wolna? – pyta.
Przygląda
mi się, oblizując przy tym wargi.
– Tak.
– Kiwam głową.
– To
dobrze – mruczy pod nosem, jego wzrok delikatnie omiata moją twarz. – Chcesz
się stąd wynieść? – pyta niskim głosem.
– Dopiero
co przyjechałeś. – Moje oczy błyszczą.
– Znalazłem
to, czego szukałem – odpowiada, delikatnie ściskając moją dłoń.
Czy
naprawdę chcę z nim iść? Po sposobie, w jaki na mnie patrzy, wiem, że tego
właśnie chce. Nidy wcześniej nie spoglądał na mnie w ten sposób. W przeszłości
prawdopodobnie widział we mnie jedynie małą dziewczynkę z sąsiedztwa. A teraz
jestem kobietą, i on dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Chce mnie. I niech mnie
szlag, jeśli ja nie chcę jego.
Kieruję
wzrok nieco niżej, na jego usta. Naprawdę bardzo chcę poznać ich smak. To
przecież Dex. Może nie znam go już tak dobrze jak kiedyś, ale wiem, że nigdy
nie zrobiłby mi krzywdy. Z trudem przełykam ślinę i myślę o uprawianiu z nim
seksu. Serce wali mi w piersi jak szalone. Ściskam mocno uda. Jeśli na tym
świecie istniał jeden mężczyzna, którego naprawdę pragnęłam – to właśnie on.
Podejmuję
decyzję.
Jebać
konsekwencje. Nie jestem już nic winna Ericowi. Jestem wolną kobietą. I
przyłapuję się na tym, że bardzo, ale to bardzo pragnę Deksa.
Nie
żałuj niczego, co cię uszczęśliwi.
– Dobrze
– odpowiadam drżącym głosem.
– Jesteś
tego pewna? – pyta, przesuwając rękę wzdłuż mojego ramienia. – Bo wiesz, mam na
ciebie cholerną ochotę. Nawet nie potrafię trzeźwo myśleć.
Jego
poważny ton i słowa, które wypowiada, sprawiają, że moim ciałem wstrząsa
dreszcz.
– Uwierz
mi, jestem pewna – mówię poważniejszym tonem. Łączy nas to samo uczucie.
Zupełnie
mnie zaskakuje, gdy się pochyla i mnie całuje. Z mojego gardła dobiega jęk, gdy
po raz pierwszy czuję smak jego ust. Wargi ma miękkie, mają smak mięty. Dex obejmuje
ręką mój kark i przyciąga mnie do siebie, całując jeszcze mocniej. Nasze języki
się spotykają, a z głębi jego gardła wydobywa się jęk. Zanim myślę o tym, by
się odsunąć, on sam to robi i patrzy mi prosto w oczy. Wygląda niemal na
zaskoczonego.
– Kurwa
– szepcze.
– Co
jest? – pytam, nie mogąc złapać tchu. Chcę znowu poczuć na sobie jego wargi.
– Wsiadaj,
skarbie – rzuca, prowadząc mnie do swojego motocykla. – Musimy się stąd wynosić
i to już.
– Nigdy
wcześniej nie jeździłam na motorze – przyznaję, patrząc na bestię z dwoma
kołami. Nic nie mogę na to poradzić, ale na myśl o tym, że usiądę okrakiem na
jego motocyklu, oplotę go ramionami i oprę policzek o jego plecy, czuję
podniecenie.
Uśmiecha
się do mnie, co sprawia, że puls momentalnie mi podskakuje.
– Spodoba
ci się, zaufaj mi. Po prostu trzymaj się mnie i ciesz się podróżą.
Kiwam
głową i dotykam dłonią siodła, patrząc, jak Dex zdejmuje kurtkę.
– Proszę
– mówi, narzucając mi ją na ramiona. – Inaczej byś zmarzła.
Wsuwam
ręce w rękawy, a potem się zapinam. Co prawda jest na mnie za duża, ale jest mi
w niej cudownie ciepło, no i czuję teraz wyraźniej jego zapach. Dex ocenia, jak
wyglądam w jego kurtce, oblizuje dolną wargę, a w jego spojrzeniu dostrzegam
niemal władczy błysk. Kręci głową, mocno zaciskając szczęki.
A
może tylko to sobie wyobraziłam? To pewnie takie moje pobożne życzenia.
Zakłada
mi na głowę kask. Wstrzymuję oddech, patrzę mu prosto w oczy. Delikatnie dotyka
mojego policzka, a potem się odwraca. Wypuszczam powietrze z płuc i wsiadam na
motor, po czym splatam ręce na brzuchu Deksa. Pod cienkim materiałem koszulki
czuję napięte, twarde jak głaz mięśnie brzucha. Oj, zdecydowanie ma ośmiopak.
Jedziemy
przez jakieś pół godziny, aż w końcu zatrzymujemy się przed hotelem. Przez cały
ten czas byłam w niego wtulona, teraz czuję się obolała… i spragniona. Nigdy w
życiu nie pomyślałam, że miałabym u Deksa jakąkolwiek szansę. Fantazje na jego
temat wrzuciłam w swojej głowie do szuflady opatrzonej napisem: „To się nigdy
nie wydarzy”. Ale proszę, oto jestem. Teraz zamierzam większość z tych fantazji
zrealizować.
Gdy
wchodzę do środka, niespodziewanie zdaję sobie z czegoś sprawę.
– Mój
samochód…
Zupełnie
zauroczona Deksem tak po prostu zostawiłam swoje auto na parkingu. Nawet o nim
nie pomyślałam.
– Zajmę
się tym – mówi nisko i ochryple. – Tylko daj mi kluczyki.
– Dobrze
– odpowiadam łamiącym się głosem, kładę na jego otwartej dłoni kluczyki. Dex
wynajmuje dla nas pokój i trzyma mnie za rękę, aż dochodzimy pod same drzwi.
Otwiera je za pomocą karty-klucza i gestem zaprasza mnie do środka. Wchodzę i
rozglądam się dookoła. Wnętrze jest przestronne, z dużym królewskim łożem,
kanapą oraz telewizorem. Pokój wydaje się dość przytulny i z pewnością nie
należy do najtańszych. Wiem, bo zawsze gdy jedziemy na rodzinne wakacje, moja
matka chce zatrzymywać się w takich z kategorii najlepszych z najlepszych.
– Chodź
do mnie. – Siada na łóżku i zdejmuje koszulkę. Patrzę na jego imponujący tors i
mam ochotę głośno jęknąć. Wow – to jedyne, co mogę w tej chwili powiedzieć. Do
tej pory myślałam, że tego typu mężczyźni występują jedynie w książkach i
filmach. Ale oto on, w całej swojej umięśnionej doskonałości, znajduje się tuż
przede mną.
A
dzisiejszej nocy jest cały mój.
– Faye
– mówi. – Miałaś do mnie podejść. Jeszcze się mną nasycisz, nie martw się o to.
Robię,
o co prosi, mimo że widok jego ciała ciągle mnie rozprasza. Podchodzę i siadam
obok.
– Na
pewno tego chcesz? – pyta, wodząc palcem po mojej żuchwie. Jego dotyk sprawia,
że moje ciało natychmiast pokrywa gęsia skórka.
Czy
tego chciałam? No pewnie, kurwa, że tak. Nawet mogłam myśleć, jedyne, czego pragnęłam,
to się w nim zatracić.
– Na
pewno – mówię, przysuwając się. Kiwa głową, na jego przystojnej twarzy maluje
się zamyślenie. Potem klepie dłońmi w swoje kolana. Nim orientuję się, co się
dzieje, już na nich siedzę. Wcale go nie powstrzymuję, gdy zasypuje mnie
pocałunkami. Jego dotyk i zapach są przyjemne, a ja chcę po prostu zapomnieć.
A
jeszcze bardziej chcę poczuć smak tego mężczyzny.
Wstajemy,
Dex zaczyna mnie rozbierać. Robi to powoli, wcale się nie spieszy.
– Masz
zajebiste ciało, wiesz o tym? – szepcze, wpatrując się we mnie, gdy stoję przed
nim zupełnie naga.
– Cieszę
się, że ci się podoba – odpowiadam z uśmieszkiem na twarzy. Sposób, w jaki się
na mnie patrzy… Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek w swoim życiu czuła się
tak piękna jak w tej chwili.
Śledzę
wzrokiem jego dłonie, gdy zrzuca z siebie ubranie. Ma naprawdę imponujące,
twarde ciało. Aż mi ślinka cieknie od samego patrzenia.
Będąc
już nago, pochyla się, żeby wyciągnąć z portfela prezerwatywę. Wytatuowany na
jego plecach smoczy pysk patrzy prosto na mnie. Jest jednocześnie piękny,
skomplikowany i śmiercionośny.
Zupełnie
jak stojący przede mną mężczyzna.
Dex
odwraca się do mnie, rzuca na łóżko opakowanie po gumce. Mój wzrok mimowolnie
kieruje się między jego uda.
Jest
ogromny! Do tej pory byłam jedynie z Erikiem, ale dochodzę do wniosku, że Dex ma
o wiele dłuższego i grubszego. Gdy zauważa, gdzie patrzę, uśmiecha się do mnie
szeroko. Jestem zbyt podniecona, żeby obchodziło mnie to, że zostałam przyłapana.
Zamiast tego oblizuję wargi. Jego oczy robią się ciemniejsze. Pochyla się i
delikatnie popycha mnie na łóżko. Bez zbędnych ceregieli całuje moje wargi,
jego język penetruje moje usta. Wie, co robić, wie, jak mnie podniecić. Jęczę
mu prosto w usta, gdy wsuwa we mnie palce. On z kolei warczy gardłowo.
To
naprawdę pobudzające.
Odrywa
usta od moich, ignorując mój sygnalizujący protest jęk, a potem całuje mnie
najpierw w szyję, a potem schodzi w dół… na obojczyk, na krągłość mojej piersi.
Drażni się, liże moją skórę, cały czas omijając sutek.
– Dex
– jęczę błagalnym tonem.
Podnoszę
głowę i mrużę oczy, słysząc jego śmiech. On jednak wcale na mnie nie patrzy.
Gdy tak liże moją pierś, ma opuszczoną głowę, a potem przesuwa wreszcie język.
Jeszcze
odrobinkę.
Otacza
wargami nabrzmiały sutek i zaczyna go ssać, a w tym momencie moje plecy
mimowolnie wyginają się w łuk. To wspaniałe uczucie. Zatapiam palce w jego
włosach, delikatnie za nie ciągnę, zachęcając go w ten sposób do dalszego
działania. Więcej! Chcę więcej! Rusza głową, aby tym razem zająć się drugą
piersią. Cały czas leżę na plecach i rozkoszuję się każdym fizycznym doznaniem.
Moje piersi są już nabrzmiałe, Dex liże jedną z nich ostatni raz, a potem
odpuszcza, jego palce wędrują niżej i niżej, kierując się ku mojej cipce.
Delikatnie przesuwa po niej palcami, rozsmarowuje moje soki po łechtaczce, po
czym zaczyna pocierać ją kciukiem. Gdybym teraz stała, na pewno z miejsca
runęłabym na kolana.
– Jesteś
taka mokra – mruczy.
Wyraźnie
jest tym faktem podekscytowany. Zabiera rękę i podnosi leżącą na łóżku
prezerwatywę. Błyskając białymi zębami, rozrywa opakowanie. Patrzę, jak zakłada
gumkę na swojego oczekującego, twardego jak skała penisa.
Jednym
płynnym ruchem się we mnie wślizguje, a jestem na niego bardziej niż gotowa.
Najwidoczniej skończyła mu się cierpliwość, bo wbija się we mnie mocniej, klnąc
pod nosem. Napiera gwałtowniej biodrami, chcąc dostać się jeszcze głębiej.
Każde jego pchnięcie jest takie idealne. Przy każdym ruchu ociera się o moją
łechtaczkę, co sprawia, że za każdym razem krzyczę. Za pomocą samego ciała Dex
pokazuje, jak wiele rzeczy mi umknęło. Jest doświadczony, każde pchnięcie daje
mi więcej przyjemności niż kiedykolwiek zaznałam. Jego usta odnajdują moje i
tym razem nie jest taki delikatny, lecz ostry i rozszalały. Ssie i podgryza
moją dolną wargę, ja z kolei otaczam rękami jego kark, unoszę biodra, aby
lepiej go przyjąć. Czuję, że właśnie w tej chwili znalazłam się na samej
krawędzi. Myślę, że Dex także to wyczuł, bo sięga ręką w dół i zaczyna bawić
się moją łechtaczką, chcąc w ten sposób mnie z niej zepchnąć.
Jest.
Mi. Tak. Kurewsko. Dobrze.
Zanim
kończy, dochodzę raz, a potem drugi. Dex całuje mnie w czoło, a potem się ze
mnie wyślizguje. Siadam i marszczę brwi, gdy dostrzegam wyraz jego twarzy.
Wygląda na wkurzonego.
– Co
jest? – pytam, mam ochrypły i niepewny głos.
– Nic
– odchrząkuje. Wstaje i wychodzi z pokoju. Szybko zakładam ubranie,
zastanawiając się, co się właśnie, do cholery, stało. Nigdy w życiu czegoś
takiego nie zrobiłam. Muszę wrócić do domu. Natychmiast. Dex wchodzi do pokoju.
Zauważam, że zdążył już zdjąć prezerwatywę. Kładzie się na plecach na łóżku, ręce
podkłada sobie pod głowę. Zupełnie jakby nic na świecie go nie obchodziło.
Pochylam
się, by podnieść resztę ciuchów.
– Co
robisz? – pyta, patrząc na mnie z zaskoczeniem.
– Ubieram
się.
Siada
i ciągnie mnie z powrotem na łóżko, delikatnie całując mnie w żuchwę.
– Jeszcze
z tobą nie skończyłem, skarbie. To przed chwilą to była dopiero rozgrzewka.
Jego
usta odnajdują moje i nagle tracę możliwość logicznego rozumowania.
***
– Odwiozę
cię do domu. Mój przyjaciel, Tracker, odstawi twój wóz – oznajmia następnego
ranka. Nawet na mnie nie patrzy.
– Dobrze
– odpowiadam. Niezręcznie czekam aż się ubierze. Bawię się skrawkiem materiału,
z roztargnieniem rozglądając się po pokoju. Obudziłam się pierwsza, zdążyłam
wziąć prysznic i teraz czekam, aż wyjedziemy. Dex nie zrobił niczego, co
mogłoby sprawić, że będzie między nami niezręcznie – to moja wina. Najwidoczniej
dla niego takie sytuacje wcale nie są obce, podczas gdy ja właśnie przechodzę
przez swój pierwszy marsz wstydu. Minionej nocy czułam się dość dziwnie. Czy
wyobrażałam sobie, że coś między nami jest? Że ta noc to było coś więcej niż
tylko pieprzenie? To znaczy… to miało być tylko pieprzenie, ale wcale tak tego
nie odebrałam. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Dex zachowuje się jak
gdyby nigdy nic, więc to pewnie ja coś sobie ubzdurałam. Ciężko mi to z
czymkolwiek porównać, bo do tej pory byłam tylko z Erikiem. A może między mną a
Erikiem nie było żadnej namiętności? Czy o to właśnie chodziło? O namiętność?
Oczywiście niczego nie żałuję, ani trochę. Tej nocy na pewno nigdy nie zapomnę.
– Faye – mówi, przyciągając mój
wzrok.
– Tak?
– Wszystko gra? – pyta. Stoi
przede mną, tym razem w ubraniu.
Zmuszam się, aby nie przerwać
kontaktu wzrokowego.
– Tak, tylko nigdy przedtem
czegoś takiego nie robiłam – przyznaję, nieśmiało odwracając wzrok.
Czubkami palców muska moją brodę i
delikatnie unosi ją do góry.
– Nigdy czegoś takiego nie
robiłaś? Co masz na myśli? – Wygląda na zmieszanego. Przechyla pytająco głowę w
bok.
– Mam na myśli jednorazowy
numerek – mówię, wzruszając ramionami.
– Mam nadzieję, że nie czekasz
teraz na pierścionek czy coś – oznajmia, wyglądając na rozbawionego.
– Dupek – warczę. Wstaję i
ruszam w kierunku drzwi. Pierścionek? Pewnie i tak dałby mi taki plastikowy, z
automatu na drobniaki, oświadczając, żebym się nim zadowoliła.
Dex staje za moimi plecami.
– Oj, nie musisz się złościć.
Tylko się wygłupiam.
Odwracam się i patrzę prosto na
niego.
– Z wiekiem nie zrobiłeś się
ani trochę zabawniejszy.
– Och, proszę, kiedyś potrafiłem
rozbawić cię do łez. – Śmieje się.
Gdy sięgam pamięcią wstecz, również
zaczynam się śmiać. No dobra, zawsze miał poczucie humoru.
– Ile masz teraz lat? – Gdy
znajdujemy się na zewnątrz, odpala papierosa.
– Dwadzieścia trzy.
– Kurwa, wciąż jesteś dzieciakiem
– mówi. Kręci głową i wydmuchuje obłoczek dymu.
– Na tyle dużym, że mogłeś go
zerżnąć – mówię sucho, skupiając wzrok na swoich paznokciach.
Śmiech Deksa jest donośny i niski.
Od zawsze miał wspaniały śmiech, taki łajdacki.
– Masz niewyparzoną gębę,
skarbie.
– A żebyś wiedział – mruczę pod
nosem.
Kolejna salwa śmiechu.
Przyglądam mu się, gdy tak się
śmieje, i nagle wyraz jego twarzy ulega zmianie. W piersi czuję lekki ucisk,
ponieważ mam przeczucie, że widzę go pewnie po raz ostatni.
– Hej, w końcu oboje dostaliśmy
to, czego chcieliśmy – oznajmia, przydeptując niedopałek papierosa.
– Tak? – pytam, podchodząc
bliżej do jego motoru.
– Zemściłaś się na moim bracie,
czyż nie tego właśnie chciałaś? Poczuć smak dzikiej przygody?
To, że się rumienię, doprowadza mnie
do szału. Skąd on wie o mnie i Ericu?
Owszem, dostałam to, czego pragnęłam.
Ale wcale nie chodziło mi o zemstę.
Chodziło o niego.
Był kimś, kogo zawsze chciałam, ale
nigdy nie sądziłam, że znajdzie się w moim zasięgu.
– A ty, Dex? Co takiego
dostałeś? – Przechylam głowę na bok. Gdyby chciał, mógłby mieć każdą kobietę.
Jestem przekonana, że zdaje sobie z tego sprawę. Jest przystojny, i gdy tak na
niego patrzę, myślę o seksie, do którego jest wręcz stworzony. Otacza go
również groźna aura, która sprawia, że uświadamiasz sobie istnienie jego
mrocznej strony, której nigdy nie chciałabyś ujrzeć. Można mu jedynie zaufać i
mieć nadzieję, że gdy się rozejdziecie, wciąż będziesz w jednym kawałku. To
jeden z tych facetów, którzy potrafią uzależnić. Taki, do którego powinnam się
odwrócić plecami i nigdy nie patrzeć wstecz… Ale nie chcę tego robić.
Zastanawiam się, co porabiał przez te wszystkie lata.
– Przeleciałem wróżkę. – Uśmiecha
się jak wilk.
Zaciskam zęby. Kiedy byłam młodsza,
Dex zwracał się do mnie właśnie „wróżko”, bo takie jest znaczenie mojego
imienia – Faye.
Doprowadzało mnie to do szału.
I najwidoczniej wciąż doprowadza.
– Skąd wiedziałeś o Ericu? – pytam.
– Mamuśka coś wspominała. – Wzrusza
ramionami.
Z jego matki to jednak plotkara.
Uśmiecha się, zupełnie jakby dobrze
wiedział, o czym myślę.
– Gdzie się podziewałeś przez
te wszystkie lata? – myślę na głos. – Dlaczego nigdy nie przyjechałeś do
rodziny w odwiedziny?
Na chwilę odwraca wzrok, a potem
patrzy na mnie.
– Powiedzmy, że moja
rodzicielka nie pochwalała moich decyzji życiowych. Odwróciła się ode mnie i
kazała mi nie wracać do domu.
Otwieram usta, aby zapytać, co miał
na myśli, lecz on ciągnie dalej:
– Od jakiegoś czasu utrzymujemy
kontakt, ale to głównie dziwne rozmowy telefoniczne. Ale i tak uważam, że
lepsze to, niż nic.
Jak mogłam o tym nie wiedzieć?
– Eric nigdy o tym nie
wspominał – mówię. – Powiedział tylko, że wyjechałeś z miasta.
– Nigdy się z Erikiem nie
dogadywaliśmy. Owszem, jesteśmy rodziną, ale nigdy nie potrafiliśmy znaleźć
wspólnego języka. Jesteśmy jak ogień i woda.
Powoli kiwam głową. Eric niemal
nigdy nie mówił o Deksie, a z kolei gdy ja o nim wspominałam, zachowywał się
obojętnie i natychmiast zmieniał temat. Myślałam, że był po prostu zły na brata
z powodu wyprowadzki. Cóż, najwidoczniej byłam w błędzie.
– Co teraz? – pytam nieśmiało.
Co
w takiej sytuacji nakazywał protokół? To było dla mnie coś zupełnie obcego,
zwłaszcza że dla mnie to było coś więcej, niż tylko jednorazowy numerek. To
było coś… z kimś… na kim mi zależało i kimś, komu zależało na mnie. Zawsze będę
miała słabość do Deksa. Zawsze. A dzisiejsza noc tylko spotęgowała to uczucie.
– Wskakuj – mówi, posyłając mi
delikatne spojrzenie. – Odwieziemy cię do domu.
***
Dex składa
pocałunek na moim czole, a jego wargi zatrzymują się na nim przez krótką
chwilę.
A może sobie to tylko wyobraziłam?
– Trzymaj się – szepcze, a jego
wzrok łagodnieje. Zakłada mi za ucho niesforny kosmyk włosów i posyła mi trochę
smutny uśmiech. – Do zobaczenia, moja wróżko.
Przyciąga mnie do siebie, byśmy
mogli po raz ostatni się pocałować, nasze wargi ledwo się dotykają, a potem
wsiada na motor i odjeżdża.
Patrzę, jak się oddala, aż w końcu
tracę go z oczu. Wchodzę do domu i staję jak wryta, widząc, że Eric siedzi w
salonie z moją matką. Mrugam powoli, a potem kręcę z niedowierzaniem głową.
No to już po moim dobrym humorze.
– Co ty tu robisz? – żądam
wyjaśnień. – Nie mam ci nic do powiedzenia. Wyjdź stąd, proszę.
Po tych słowach odwracam się do nich
plecami i ruszam w kierunku swojego pokoju.
– Faye! Gdzie byłaś? I nie
odzywaj się w ten sposób do swojego chłopaka. Nie tak cię wychowałam – upomina
mnie matka.
Jak
zwykle ignoruję jej słowa. Eric wchodzi do mojego pokoju jak wiele, wiele razy
wcześniej. Z tą różnicą, że wcześniej nigdy nie wchodził tu w takich
okolicznościach. Zamyka za sobą drzwi, odwraca się do mnie i bierze głęboki
wdech, jakby w ten sposób nabierał odwagi, aby spojrzeć mi w twarz.
Zdecydowanie będzie jej potrzebował. Siadam na łóżku i gapię się na niego. Chcę
to mieć już za sobą. Moja twarz pozostaje bez wyrazu. Nie zdradza zupełnie nic,
żadnych emocji. Nie chcę, by dostał ode mnie jeszcze cokolwiek – nawet mój
gniew.
Nie ma już na co liczyć z mojej
strony. Przekreślił to w chwili, gdy zawiódł moje zaufanie i bezczelnie zakpił
ze wszystkiego, co mieliśmy. Najgorsze jest to, że jego zdrada boli bardziej
niż jego działania. To, co zrobił, nie zżerało mnie od środka, jakby to pewnie
było w przypadku innej kobiety. Ja dzięki temu raczej przejrzałam na oczy.
Byłam w związku z Erikiem z niewłaściwych powodów: bo to było wygodne, proste,
no i działało. To nie była żadna epicka historia miłosna, nie było gorącej
namiętności czy romantyzmu. W sumie to nie jestem pewna, czy te rzeczy istnieją
poza romansami, które czytam od czasu do czasu. Nasz związek był przede
wszystkim wygodny. Gdyby Eric mnie nie zdradził, pewnie byłabym z nim już do
końca życia. Teraz ta myśl wydawała się nieco przerażająca. Wyszłabym za kogoś,
kto był bardziej przyjacielem niż ukochanym, byłaby to bardziej rutyna niż
miłość. Mogę sobie wyobrazić, że jestem zasypana pracą i nie spędzamy zbyt
wiele czasu w domu, prawdopodobnie okazjonalnie planowalibyśmy, w które noce
będziemy się kochać. Może tak naprawdę powinnam być wdzięczna Ericowi za to, że
wywrócił mój świat do góry nogami. I to wcale niekoniecznie w zły sposób. Ta
cała sytuacja naprawdę pozwoliła mi przejrzeć na oczy, sprowadziła mnie na
ziemię. Teraz u mych stóp leży cały świat, w którym mogę żyć. Wychodzi na to,
że bezpieczeństwo nie zawsze jest dobre.
– Gdzie byłaś tej nocy? – Jego
pytanie sprowadza mnie do rzeczywistości. Widzę, że zaciska, a potem rozluźnia
pięści.
Jego śmiałość niemal mnie bawi. Jak
on śmie pytać, gdzie byłam? To niemal zabawne, że sądzi, że ma do tego
jakiekolwiek prawo.
– Przyszedłem, żeby z tobą
porozmawiać, a ciebie nie było w domu – kontynuuje, ignorując fakt, że jego
słowa sprawiają, że krew gotuje mi się w żyłach.
– A co ci do tego? To już nie
twój interes, Ericu – odpowiadam, udając, że to wszystko mnie nudzi. Aby
spotęgować to wrażenie, ostentacyjnie oglądam skórki przy paznokciach.
– Co, do chuja, Faye? – warczy,
zaczynając krążyć po moim pokoju.
– Zostałam singielką w chwili,
gdy mnie zdradziłeś. Nic nie jestem ci winna. A teraz wynocha z mojego pokoju –
mówię głosem zimnym jak stal.
Robi się czerwony na twarzy. Brązowe
włosy – znacznie jaśniejsze niż u Deksa – opadają mu na czoło. Odgarnia je
płynnym ruchem. Kiedyś uważałam, że ten gest jest uroczy. Teraz jedyne, czego
chcę, to zdzielić go w twarz. Mogłabym to zrobić, gdybym zeszłej nocy nie
rozładowała całej kłębiącej się we mnie frustracji. Po tej myśli pojawia się
poczucie winy – chodzi o to, że siedzę tu przesiąknięta zapachem Deksa, po
spędzeniu z nim wspólnej nocy. W mojej głowie pojawia się obraz Erica
dymającego za moimi plecami Trishę.
Moja stanowczość się wzmaga.
Nie byłam mu nic winna, nie powinnam
czuć wyrzutów sumienia.
– Gdzie byłaś? – pyta,
posyłając mi groźne spojrzenie.
– Od jak dawna mnie zdradzasz?
– Przechodzę do kontrataku, mówiąc delikatnym tonem.
Milknie.
– Po prostu tak się stało,
Faye. Przykro mi. Wiesz, że to nie z nią chcę być, ale ostatnio byłaś taka
zajęta szkołą i w ogóle…
– Rozumiem – przerywam mu. Już
kiedyś słyszałam coś podobnego. Mężczyźni próbują zrzucić winę na kobietę, aby
myślała, że to jej nieobecność sprawiła, że jej partner ją zdradził. A potem
ona bierze na siebie część winy i daje mu kolejną szansę, mając nadzieję, że
jakoś wspólnie sobie z tym poradzą.
– Tak? – pyta, wyglądając na
pełnego nadziei.
– Oczywiście, że tak. Jesteś
żałosnym, słabym, zdradzieckim draniem, który nie może przyznać się do tego, co
zrobił. Zamiast tego próbujesz zrzucić winę na mnie – odpowiadam, mrużąc oczy.
Nie jestem kobietą idealną. W sumie to prawdopodobnie nawet nie wiem, o czym
mówię, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że byłam tylko w jednym
związku. Ale wiem, że nie pozwolę na to, by facet mnie zdradzał albo nie
okazywał mi szacunku. Oczywiście, wszyscy popełniają błędy, ale Eric nawet nie
okazuje skruchy.
Jest mu jedynie przykro dlatego, że
został przyłapany.
A to ogromna różnica.
– Faye…
– To ty odpowiadasz za swoje
czyny, Eric. Ty. Nie ja. I przez swoje czyny mówisz mi, że na mnie nie
zasługujesz. A teraz proszę, zostaw mnie w spokoju – mówię. Czuję się zmęczona,
wkurzona i mam dość całego cholernego otaczającego mnie świata.
– I co, przez jeden błąd chcesz
przekreślić sześć lat? – mówi, zaciskając szczęki. Na jego twarzy pojawia się
wyraz, którego do tej pory nigdy wcześniej nie widziałam.
Jakiś nieatrakcyjny.
– Tak! – krzyczę. – A teraz
wynocha! Idź wkurzać Trishę!
Teraz ona będzie się z nim użerała,
a nie ja.
– Jak sobie, kurwa, chcesz – warczy,
zamykając za sobą drzwi.
Nareszcie cisza i spokój.
Wiem, że rozstanie to najlepsze
rozwiązanie, ale to i tak boli. Nigdy nie przypuszczałam, że Eric kiedykolwiek
mnie zrani. Był moim przyjacielem… i to od zawsze.
Powinien był po prostu ze mną
zerwać. Dlaczego tego nie zrobił?
Wtulam twarz w poduszkę i dopiero
teraz zaczynam płakać.
Komentarze
Prześlij komentarz