[PATRONAT] Rozdział trzeci "Reapers Property" Joanna Wylde
Rozdział 3
8 lipca
Dziewięć tygodni wcześniej
Mój telefon zawibrował, gdy dostałam
wiadomość.
Jeff: Zostaję u Kriss,
nie czekaj.
Gdyby SMS mógł się uśmiechać…
Pokręciłam głową i roześmiałam się cicho, chowając komórkę
do kieszeni. Braciszek zaliczy wieczorem panienkę i był tym zachwycony.
Też mi to pasowało.
Kończył się dzień, na placu zabaw zostało troje dzieci.
Gabby już zaczęła sprzątać, więc powinnyśmy szybko uporać się z zamknięciem
żłobka. Dodatkową zachętą była myśl o tym, że będę mieć przyczepę dla siebie.
Zdecydowałam, że w drodze do domu zatrzymam się w Redbox, wypożyczę film i
kupię lody. Dostałam pierwszą wypłatę i z miejsca poczułam, że moje życie
nabrało kolorów. Kiedy rodzice odebrali ostatniego malucha, sprawdziłam, co
porabia Gabby. Okazało się, że kończyła porządki. Pomachałyśmy sobie na
pożegnanie, po czym skierowałam się do samochodu.
Redbox znajdował się obok Walmarta, który o tej porze był
zatłoczony, chociaż nie na tyle, bym zrezygnowała z lodów. Wybrałam takie ręcznie
robione, aksamitne, francuskie, zakładając, że zaliczały się do zdrowej
żywności, skoro na opakowaniu znalazłam informację o mniejszej zawartości
tłuszczu i zmniejszonej ilości kalorii.
Lody w połączeniu z Johnnym Deppem gwarantowały upojny
wieczór. W drodze do domu mój nastrój się poprawiał. Z radia, które musiało mi
wystarczyć, ponieważ w małym wraku nie miałam ani iPoda, ani odtwarzacza płyt,
popłynęła jedna z moich ulubionych piosenek. Przypominała mi o incydencie przy
utworze z Def Leppard, gdy pierwszy raz pojawili się Reapersi.
Wlokłam się za ciągnikiem, ale ten w końcu zjechał na
pobocze, by mnie przepuścić. Podjeżdżając pod dom, zauważyłam czarny motocykl o
niskim zawieszeniu.
Tego nie było w planach.
Wysiadłam z samochodu i ostrożnie się rozejrzałam – ani żywej
duszy. Nikt nie siedział przy stole piknikowym ani na składanych krzesłach,
które wystawiłam na trawnik – chociaż z czystym sumieniem nie mogłam tego
czegoś znajdującego się przy przyczepie nazwać trawnikiem.
Co, do cholery?
Ostrożnie zbliżyłam się do drzwi, dzierżąc komórkę w dłoni niczym
broń. Nie miałam zielonego pojęcia, co planowałam z nią zrobić, bo jeśli w
środku czekał na mnie morderca, nie udałoby mi się nawet wezwać pomocy.
Zastanawiałam się, czy wrócić do auta i odjechać, chociaż część mnie zżerała
ciekawość, czy to Horse wrócił. Tę część między moimi nogami.
Uchyliłam drzwi. Horse – muskularny, wytatuowany i boski –
siedział na blacie kuchennym, pisząc wiadomość. Otworzyłam usta, po czym je
zamknęłam.
– Potrzebujecie solidniejszych zamków – powiedział
beztrosko. – Dostanie się do środka zajęło mi całe dziesięć sekund.
Pokręciłam głową, rozglądając się po wnętrzu przyczepy i nie
mając pojęcia, czego szukam. Może krasnoludka, który wyjaśni mi, co tu się, do
cholery, wyrabia?
– Przyjechałem, żeby zobaczyć się z Jeffem – oznajmił
Horse, odkładając telefon. – Ma coś dla mnie. Gdzie jest?
– Na randce – odpowiedziałam, wciąż oszołomiona – z
Krissy. Mówił, że wróci późno. Mogę spróbować go złapać.
Mężczyzna wbijał we mnie wzrok, gdy dzwoniłam do brata. Włączyła
się jednak poczta głosowa. Jeff zapewne był zajęty i nie chciał odbierać.
Wysłałam mu wiadomość, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Spojrzałam na Horse’a i
wzruszyłam ramionami.
– Nie odbiera. Dam mu znać, że wpadłeś.
Parsknął śmiechem, w którym jednak brakowało humoru.
– Jechałem na spotkanie trzy i pół godziny – warknął. –
Wiedział, że przyjadę.
Uśmiechnęłam się blado.
– Jeff jest fajnym facetem, ale za dużo jara i bywa
zapominalski.
Horse zmrużył oczy.
– Poczekam.
Nie wiedziałam, w jaki sposób zareagować na te słowa, więc
postanowiłam schować lody. Zaburczało mi w brzuchu. Chciałam zjeść kanapkę, a
dobre wychowanie nakazywało zaproponować posiłek także Horse’owi.
– Masz ochotę na omlet? – zapytałam, zakładając, że wszyscy
uwielbiają jadać śniadanie na kolację.
– Może być – odpowiedział. – Piwo?
– Jasne. – Otworzyłam lodówkę.
Biorąc pod uwagę, że Horse włamał się do przyczepy,
zaskoczyło mnie, że sam się nie poczęstował. Podałam mu jednak butelkę i
zabrałam się do przygotowywania jedzenia. W ubiegłym tygodniu upiekłam bułki
cynamonowe i część z nich zamroziłam, wyciągnęłam je więc teraz, przy okazji
wyjęłam także kostki koncentratu pomarańczowego.
Spojrzałam na bikera, który obserwował mnie, popijając piwo.
Jego grdyka poruszała się przy przełykaniu. Miałam ochotę polizać go od nasady
gardła aż po linię żuchwy.
Zdecydowałam, że sok to za mało, potrzebowałam procentów.
Gdy gotowałam, Horse milczał, co jednocześnie mnie
przerażało i podniecało.
– Nad czym pracujecie z Jeffem? – zapytałam,
przerywając ciszę.
– Sprawy Klubu – odpowiedział. – Nie zadawaj
podobnych pytań albo wpadniesz w tarapaty.
Zrozumiano…
Tyle, jeśli chodzi o rozmowę.
Przygotowałam omlet, odgrzałam bułeczki i rozłożyłam
talerze, myśląc z utęsknieniem o filmie. Nieczęsto zdarzała mi się taka
rozrywka, a przecież nie zapraszałam Horse’a do domu. Miałam przeczucie, że nie
będzie zainteresowany Deppem jak ja.
Powinnam o tym wspomnieć?
Zdecydował za mnie, siadając na kanapie i chwytając pilota.
– Idziesz?
– Tak – powiedziałam i przeszłam za nim do salonu.
Kiedy chciałam usiąść w fotelu, z widocznym w oczach wyzwaniem
poklepał miejsce obok siebie. Nigdy nie potrafiłam oprzeć się rzuconej rękawicy.
Horse przeskakiwał po kanałach, w końcu wybrał kolejną walkę w klatce.
Westchnęłam i zdecydowałam, że nie podzielę się z nim lodami.
– Nie lubisz MMA? – zapytał, po czym wziął kęs bułeczki
cynamonowej.
– Nie za bardzo – odpowiedziałam, opierając się o
poduszki.
Skinął głową.
– Dużo dziewczyn nie lubi. Ale jest też sporo, które oglądają
je z chęcią. Wiesz, spoceni mężczyźni…
Spojrzał na mnie z kpiną w oczach, a ja nie potrafiłam
stwierdzić, czy się ze mną droczy. Wstałam z kanapy, gotowa odmaszerować do
swojego pokoju i ze spokojem zjeść kolację. Powstrzymał mnie jednak, chwytając
za dłoń.
– Jaki masz problem?
– Jestem zmęczona. Rozumiem, że łączą cię z Jeffem
interesy i przykro mi, że cię wystawił, ale nie mam na to siły.
– Na co?
Machnęłam dłonią, obejmując gestem jego, telewizor i
wszystko wokół.
– Na to. Nie rozumiem, czy sobie ze mnie kpisz, czy
nie, to jest dezorientujące. I zabrałeś pilota.
Wzruszył ramionami.
– Dobra, wybierz, co będziemy oglądać – powiedział
lekko. – To nie jest znowu takie trudne, Marie.
Podał mi pilota, tym razem w jego oczach zagościła szczera
radość. Przyjrzałam się uważnie swojemu gościowi. Spodobało mi się jego drugie
oblicze. Nadal był wysokim, twardym łobuzem – na pewno nie miłym facetem – ale
rozluźnił się i skończył z psychologicznymi zagrywkami.
– Właściwie wypożyczyłam film – przyznałam po chwili. –
Nowy, z Johnnym Deppem.
Horse uśmiechnął się złośliwie i wielkodusznie wskazał
ekran.
– Dawaj.
Nieoczekiwanie oglądanie z nim telewizji okazało się
zabawne. Gdy bohaterowie się bili, komentował brak realizmu i, jeśli mam być
szczera, przerażała mnie jego wiedza w zakresie walki wręcz. Tylko w trakcie
scen seksu się nie droczył, milczał jak zaklęty. Kolejny film za to wybrał sam.
Wykupił w usłudze PPV thriller z nutką romansu, który pasował nam obojgu. Nie
zajrzał nawet do katalogu z pornografią.
Mniej więcej w połowie filmu zrobiło mi się zimno, więc
wstałam po koc. Pomyślałam, że równie dobrze mogę podzielić się z Horse’em
lodami, zatem nałożyłam dwie porcje do miseczek. Po posiłku i odstawieniu
naczyń na stolik, Horse wciągnął mnie na swoje kolana, położył się i okrył nas
kocem. Nie narzekałam. Było mi z nim dobrze. Głaskał mnie po plecach, nie
próbował obmacywać, poczułam się bezpiecznie. Nie miałam ochoty wstać ani
przyznawać, jak bardzo się cieszyłam, że mnie obejmował. Zajebiste uczucie. Tak
dobre, że zasnęłam.
***
Obudziłam się w swojej sypialni
zdezorientowana.
Jestem z Garym w łóżku?
Co on tu robi?
Szybko zdałam sobie sprawę, że mężczyzna trzymający mnie w
ramionach nie jest moim mężem. Ten leżący przy moim boku był potężnie
zbudowany, wokół nadgarstka pysznił mu się tribal, a ręka spoczywająca na moim
tyłku była bardziej umięśniona niż całe ciało Gary’ego.
To mnie natychmiast otrzeźwiło.
Horse spał ze mną w łóżku. Miałam na sobie tylko koszulę i
majtki. Nie nosiłam stanika. Dotknęłam stopą jego nogi i odkryłam, że on
również był rozebrany. Poczułam gigantyczny wzwód napierający na mój tyłek.
Faktycznie ma wielkiego.
Wmówiłam sobie, że to tylko poranna erekcja. Zapewne nadal
spał.
– Dzień dobry, słodziaku – wyszeptał.
Niski tembr jego głosu z miejsca podziałał na moje niesforne
dziewczyńskie części ciała. Jednak słowa Horse’a mnie zirytowały. Z
rozdrażnieniem spróbowałam wyrwać się z jego objęć, ale nawet tego nie
zauważył, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
– Nie nazywaj mnie tak – burknęłam. – Kto w ten sposób
zwraca się do kobiety?
Zaśmiał się cicho, ten dźwięk był przyjemny dla ucha.
– Nie chcesz wiedzieć – odpowiedział, a następnie
pocałował mnie w kark.
Położył dłoń na moim brzuchu. Zrobiłam się mokra, docisnęłam
pupę do jego erekcji.
Czy ja kompletnie oszalałam?
Ciało i umysł walczyły o kontrolę, zwycięzca miał przejąć ją
w pełni.
– Czekaj – powiedziałam, gdy chwilowo umysł wyszedł na
prowadzenie – Co miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś, że nie chcę wiedzieć?
Oczywiście, że chcę wiedzieć.
– Nie chcesz – powtórzył. – To nie ma znaczenia.
– Jeżeli nie ma znaczenia, to dlaczego nie powiesz?
W odpowiedzi podciągnął moją koszulkę, przesunął twardymi,
zrogowaciałymi opuszkami po moim brzuchu.
To bardzo przyjemne…
Mózg zdecydował, że innym razem podyskutujemy o słodziakach.
Horse naparł erekcją na rowek między moimi pośladkami. Rękę
przesunął w górę, objął moją pierś, drażniąc wrażliwy sutek i pocałował mnie w
kark.
– O cholera… – wymamrotałam. – Horse, to jest niesamowite.
– Kochanie, dopiero zaczynamy.
Delikatnie musnął płatek mojego ucha, po czym lekko go przygryzł.
Jęknęłam. Mój mózg całkowicie się wyłączył, przekazując kontrolę ciału.
Pragnęłam poczuć Horse’a w sobie. Natychmiast.
Odwróciłam się, położyłam płasko na łóżku i objęłam go za
szyję, przywierając do niego ciaśniej i sięgając do jego ust. Do tej pory był
czuły, uważny, więc nie spodziewałam się, że zawładnie moimi ustami twardo i
bezlitośnie. Wsunął się między moje nogi. Powoli naparł biodrami, ocierając się
swoim ciałem o moje. Dzieliły nas tylko dwie cienkie warstwy materiału. Niemal
brutalnie przycisnął erekcję do mojej łechtaczki. Zadrżałam, dzika żądza
przejęła nade mną kontrolę. Uniosłam biodra, próbując za nią nadążyć.
Przypadkowo pchnęłam Horse’a w klatkę piersiową, co źle zinterpretował, myśląc,
że go odpycham.
Oderwał się od moich ust i warknął, oczy pociemniały mu od
pożądania tak silnego, że aż zamarłam. Wyglądał jak opętany pragnieniem, jego
twardy kutas sprawiał imponujące wrażenie.
– Nie zapominaj, że ja tu dowodzę – oświadczył.
Przytaknęłam, nieco zamroczona. Nie protestowałam, gdy
uniósł się na tyle, by przeciągnąć mi koszulkę przez głowę. Później związał nią
moje nadgarstki, które następnie silną dłonią przyszpilił do materaca. Mocno złapał
mój sutek wargami.
Przepłynęły przeze mnie głębokie doznania, więc głośno
jęknęłam. Między udami narastało mi wrażenie dotkliwej pustki, gdy wyobrażałam
sobie, jak Horse wchodzi w moje wnętrze, rozciągając je, czerpiąc z tego
przyjemność.
Zdjął bokserki i osunął się między moje uda.
O ja pierdolę…
Naparł główką penisa na moje wejście, pocierając łechtaczkę.
Wciskał fiuta w moją cipkę, na tyle, na ile pozwalał mu na to materiał, który
naciągnął się do granic możliwości i rozbudził we mnie zupełnie nowe odczucia.
Horse oderwał usta od mojej piersi i pochylił się, nie puszczając
moich dłoni. Naparłam na niego cała obolała.
– Ja pierdolę, naprawdę jesteś słodziakiem.
Zamknęłam oczy, próbując zmusić go do działania. Chciałam,
żeby w końcu mnie wziął.
– Trzymaj ręce nad głową albo pożałujesz – powiedział,
wbijając we mnie spojrzenie zielonych oczu.
– Okej – odpowiedziałam, bardziej niż chętna na
wykonanie każdego jego rozkazu.
Nigdy nie czułam takiego podniecenia, byłam na granicy orgazmu. Z Garym nie
doświadczyłam niczego podobnego.
Horse puścił moje dłonie. Osunął się jeszcze niżej i potarł
nosem mój brzuch, a następnie złapał moje majtki i pociągnął w dół. Skopałam je
i rozsunęłam szeroko nogi. Nie wahał się, od razu objął wargami moją łechtaczkę
i wsunął we mnie dwa palce. Bez ostrzeżenia, bez przygotowań, odnalazł mój punkt
G.
Kurwa.
Był w tym lepszy niż różowy wibrator, taki z dwiema
główkami. Jęknęłam, podwinęłam palce u stóp. Spełnienie było na wyciągnięcie
ręki. Horse oderwał ode mnie usta i się roześmiał.
– Wiedziałem, że tak będzie – stwierdził. – Nie mogę
się doczekać, kiedy znajdę się w tobie. Jesteś ciasna, dlatego za pierwszym
razem może boleć. Popracujemy nad tym i później będzie lepiej.
Ponownie przywarł do moich warg i zaczął mocno ssać. Wsuwał
we mnie palce, a następnie je cofał. Jęczałam, moje mięśnie drżały, po czym
zastygłam. Tak blisko. Ponownie przerwał pieszczoty, ale nie otworzyłam oczu,
więc nie wiedziałam, co robi. Może powinnam, dostałabym wtedy jakieś
ostrzeżenie. Kiedy zaczął pieprzyć mnie dłonią, drugą położył na moim tyłku.
Krzyknęłam, gdy wcisnął w moje tylne wejście palec, a następnie wygięłam plecy
w łuk i osiągnęłam spełnienie.
Powrót do siebie zajął mi kilka minut. Otworzyłam oczy. Horse
leżał obok, opierając się na łokciu. Kiedy na mnie patrzył, na jego obliczu nie
malowało się zadowolenie z siebie, tylko złowieszcze pragnienie oraz
determinacja. Zamrugałam oszołomiona.
– Teraz cię zerżnę.
– Jasne – odpowiedziałam przytłoczona wszystkimi
uczuciami. – Nie wiem, czy będę miała w tym znaczący udział, bo doszło do
zwarcia na obwodach.
Uśmiechnął się z ponurym samozadowoleniem.
Później uniósł się nade mną, sięgnął między nasze ciała i
szeroką główką penisa musnął moje wejście.
Wtedy coś mi przyszło do głowy.
– Prezerwatywa! – krzyknęłam, odpychając go. – Czekaj,
potrzebujemy prezerwatywy.
– Bez gumki – warknął, mrużąc oczy. – Jestem czysty.
Zadrżałam.
– Ty może tak, ja niekoniecznie. Gary mnie zdradzał.
To przykuło jego uwagę, w oczach pojawiła mu się łagodność.
Pogładził kciukiem mój policzek.
– To stąd ten siniak? Twój brat powiedział, że ten
facet to przeszłość, miał rację?
Skinęłam głową, patrząc wszędzie, tylko nie na Horse’a, co
było dość trudne, biorąc pod uwagę, że znajdował się nade mną.
– Nie chcę rozmawiać o Garym. Masz prezerwatywy?
– Tak, w sakwach. Wierz mi lub nie, ale tego nie planowałem.
Roześmiałam się.
– Ja tym bardziej.
– Wiem – odpowiedział, opadając obok mnie na plecy.
Odwróciłam się i spojrzałam w dół. Pierwszy raz objęłam
wzrokiem jego penisa.
– O mój Boże…
Był wielki. To znaczy naprawdę ogromny. Nie tylko długi, ale
też gruby, twardy i czerwony, jakby gotował się ze złości. Szeroki u podstawy,
zwężał się ku górze. Nie mogłam się powstrzymać. Powiodłam po nim opuszkami,
zauroczona ciepłem delikatnej skóry pokrywającej coś tak twardego i budzącego
grozę.
– Mówiłem ci, dlaczego wołają na mnie Horse.
Oderwałam wzrok od jego twarzy, ponieważ poczułam zgorszenie,
gdy dostrzegłam na niej zadowolenie i pożądanie.
– Robią tak wielkie kondomy? – zapytałam ni to na
poważnie, ni to w żartach.
– Zdziwiłabyś się – mruknął. – Nie wierzę w to, co
powiem, to jest wbrew logice, ale lepiej zostaw w spokoju mojego fiuta.
Zsunął się z łóżka, sięgnął po jeansy i założył je z pewnym
wysiłkiem.
– Idę tylko do motocykla. Nie ruszaj się stąd.
Żaden problem.
Otworzył drzwi i zatrzymał się w wejściu.
– Kurwa – burknął zrezygnowany.
– Słodziak jest niezłym krzykaczem, i to mi się podoba.
– Usłyszałam męski głos dochodzący zza moich drzwi.
O cholera!
Szybko okryłam się kołdrą. Wprost nie mogłam uwierzyć, że
mieliśmy publiczność. Ściany były cienkie niczym papier, więc faceci na pewno
wszystko słyszeli. Ukryłam twarz w poduszce i jęknęłam.
– Wygląda na gorącą suczkę – powiedział inny głos. – Gotowa
na drugą rundkę? Wchodzę w to!
O mój Boże.
Horse wyszedł i trzasnął drzwiami. Słyszałam, jak coś
warczy. Następnie roześmiał się, po czym rozległo się jakieś głuche uderzenie,
chrząknięcie i jeszcze więcej śmiechu. Ktoś otworzył drzwi wejściowe, które po
sekundzie zamknęły się z hukiem. Po chwili Horse wparował z powrotem do
sypialni. Niósł skórzaną sakwę. Usiadł na łóżku, pogrzebał w torbie, po czym
wyciągnął garść prezerwatyw i rzucił je w moim kierunku.
– Nie ma mowy – wysyczałam przez zęby.
Horse wstał, ściągnął spodnie, uklęknął nade mną i zaczął
energicznie pocierać kutasa. Zmrużył oczy, kiedy przestraszona pokręciłam
głową. Sięgnął w dół, mocniej zacisnął palce na penisie, aż pojawił się
preejakulat.
– Wiem, że tego chcesz.
Oczywiście, ale bez publiczności.
Ponownie pokręciłam głową.
– Na pewno nie. Nie zrobię tego, skoro w moim salonie
siedzi zgraja facetów. Kiedy przyjechali? Nie słyszałam motocykli.
– Przyjechali swoją klatką[1]
– odpowiedział, szybko poruszając dłonią po całej swojej długości.
W życiu nie widziałam niczego bardziej seksownego. Zaczął spazmatycznie
oddychać, żyła na szyi pulsowała mu coraz szybciej.
– Bez znaczenia! Otwórz pieprzoną prezerwatywę. Dość
się nagadałem, teraz chcę cię poczuć.
– Nie!
Znieruchomiał, atmosfera zrobiła się ciężka i ponura.
– Nie?
– Nie – powtórzyłam cicho. – Doskonale słyszałam, co
gadali. Bez urazy, ale nie przypadły mi do gustu słowa twoich kumpli, na pewno
nie będę uprawiała seksu na oczach i w zasięgu słuchu innych facetów.
Wolno, z rozmysłem, pochylił się nade mną, opierając dłonie
po obu stronach mojej głowy, aż prawie stykaliśmy się nosami. Patrzył na mnie
chłodno i z uporem.
– Pieprzę, kiedy chcę i jak chcę. Tak samo jak moi
bracia.
Zadrżałam. Wrócił przerażający facet, którego poznałam
pierwszego dnia. Zdążyłam już zapomnieć, że napawał mnie lękiem.
– Oni są moim zmartwieniem, nie twoim. Ty masz zająć
się mną – dokończył.
– Nie! – warknęłam jednocześnie przestraszona i
zdeterminowana. – Wcześniej było cudownie i przykro mi, że ty nic z tego nie
miałeś. Ale nie uprawiam seksu przy ludziach. Koniec, kropka. Złaź z łóżka.
– To błąd – ostrzegł.
– Złaź z łóżka – powtórzyłam, twardo obstając przy
swoim.
Pchnęłam go w klatkę piersiową. Wkurzył się i walnął pięścią
w ścianę. Wrzucił na siebie jeansy, po chwili kuta okryła jego ramiona. Chwycił
sakwę i wyszedłszy, tak mocno trzasnął drzwiami, że usłyszałam huk, jakby coś
od nich odpadło.
Zostałam sama w łóżku, ogłuszona i pokryta zamkniętymi
pudełkami prezerwatyw. Godzinę później Jeff delikatnie zapukał do moich drzwi.
– Marie, wszystko gra? – Głos lekko mu drżał. – Wiesz,
że drzwi do twojego pokoju są uszkodzone?
– Tak… – wyszeptałam, skulona na środku łóżka.
Zdążyłam się ubrać i wysłać wiadomość do Denise, w której
przekazałam, że jestem chora i nie przyjdę do pracy. Słyszałam, jak Horse
odjeżdża. Jeff i chłopcy o coś się posprzeczali. Dotarł do mnie też ryk silnika
odjeżdżającej z piskiem opon ciężarówki.
Próbowałam objąć umysłem to, co się stało. Do tej pory byłam
tylko z Garym. Horse najpierw powalił mnie swoją czułością, a później
umiejętnościami. Na samym końcu przeraził i dokonał zniszczeń w pokoju.
Które jego oblicze było prawdziwe?
Czy ujrzę je ponownie?
I czy miałam ochotę zobaczyć Horse’a po tym wszystkim?
– Mogę wejść? – spytał Jeff.
– Nie – powiedziałam, rozglądając się po sypialni.
Czarny T-shirt z emblematem Reapersów leżał porzucony na
podłodze obok bokserek. Na stoliku nocnym znajdował się stos kondomów. Mój brat
nie musiał tego oglądać.
– Kładę się spać – powiedziałam po długiej ciszy. – Nie
wracajmy do tego.
Komentarze
Prześlij komentarz