[PATRONAT] Prolog Belle Aurora "Raw: Rebirth"



Prolog
AJ

AJ był mądrym chłopcem. Miał jedynie pięć lat, ale znał już wartość tajemnic.
Nie lubił ich jednak mieć przez mamą. Kiedyś spytał ją, czy kłamanie jest w porządku, a ona odparła, że bycie nieszczerym nigdy takie nie jest.
Bez sensu.
AJ słyszał już, jak jego mama kłamie.
Dlaczego ona mogła, a on nie?
Wyjaśniła mu, że czasem ludzie nie mówią prawdy, by poprawić komuś samopoczucie i takie kłamstwa nazywa się „białymi”.
AJ to rozważył.
Powiedziano mu, że jego sekret zraniłby mamę. Utrzymywanie go przed nią w tajemnicy było właśnie „białym kłamstwem”. Gdy mama położyła go do łóżka, uśmiechnął się do niej.
– Kocham cię – wyznał szczerze.
Wyraz jej twarzy złagodniał.
– Ja ciebie bardziej, skarbie – odparła cicho, delikatnie przeczesując palcami jego potargane włosy.
Posłała mu całusa, wychodząc z pokoju, po czym zgasiła światło i zamknęła za sobą drzwi.
AJ leżał w łóżku i czekał.
Nie był pewien, ile czasu minęło, ale kiedy usłyszał, że okno grzechocze, a potem powoli się otwiera, uśmiechnął się z ekscytacją.
To tylko białe kłamstewko.
Tatuś wrócił do domu.

***

Lexi

– Mamo?
Słyszałam go. Jakżeby inaczej.
Jechałam jednak dalej w ciszy. Nie byłam w nastroju na rozmowę, ale potworek na tylnym siedzeniu miał inne plany.
Czułam ucisk w piersi.
Co za dzień.
Wszystko miałam spięte. Wnętrzności, szczękę, palce na kierownicy. Nawet oczy wydawały się zbyt mocno skupione na drodze. Ale to nie była wina AJ-a, a ja nie dałabym po sobie poznać, że w środku umierałam.
Wyrwało mi się westchnienie.
Ten dzień w roku zawsze był trudny.
– Tak, kochanie?
AJ nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, a kiedy uniosłam brew i spojrzałam na niego w lusterku wstecznym, odwzajemnił moje spojrzenie bez mrugnięcia okiem.
Poczułam ukłucie w sercu, gdy zerknęłam w jego łagodne brązowe oczy.
Oczy jego ojca.
Niech to licho.
Poczułam swędzenie w nosie, a potem tak zwyczajnie po policzkach spłynęły mi łzy. Otarłam je szybko i zamrugałam, bezskutecznie próbując stłumić znajome ukłucie smutku.
Jezu Chryste. Weź się w garść.
Mój syn nie lubił, gdy byłam smutna.
– Nie płacz, mamo – wyszeptał cichutko. Głos mu stwardniał, gdy dodał: – Nie lubię tego.
W tych słowach usłyszałam echo głosu jego ojca.
Uch. To mnie dobijało.
Zatrzymaliśmy się na światłach, a wtedy zdjęłam rękę z kierownicy, odwróciłam się i zmusiłam do uśmiechu.
– Wybacz, kolego – odparłam niemal uspokajająco.
Dziś były urodziny jego taty, a my wracaliśmy z cmentarza. Za każdym razem, kiedy widziałam ten lśniący nagrobek z białego marmuru, wracałam myślami do czasów, o których powinnam zapomnieć, ale które wolę pamiętać. Chwil tak odległych, a jednocześnie tak żywych w moich wspomnieniach. Mimo upływu lat one nie znikają. Jestem w nich dzika i beztroska, znajduję się w ramionach mężczyzny, którego kocham.
O tak. Byłam niebezpiecznie zakochana.
Szaleńczo.
Światło zmieniło się na zielone, odwróciłam się więc i ruszyłam, po raz kolejny ściskając kierownicę niczym koło ratunkowe. W połowie drogi do domu zorientowałam się, że prowadziłam na autopilocie, nie zwracając uwagi na otoczenie.
Serce skurczyło mi się ze strachu. Przełknęłam z trudem ślinę i pokręciłam głową w kiepskiej próbie wyrwania się z odrętwienia.
Może jednak rozmowa nie była takim złym pomysłem.
– Co ty na to, żebyśmy wpadli do sklepu, kupili niezdrowe jedzenie i przez resztę wieczoru oglądali filmy?
Szeroki uśmiech na mojej twarzy był szczery. W moim życiu był tylko jeden mężczyzna, który posklejał mi serce piaskiem, chichotem i rysunkami stworzonymi za pomocą kredek oraz miłości.
AJ, mój bezzębny potworek, uśmiechnął się, ale uśmiech zniknął mu z twarzy równie szybko, jak się pojawił.
– Jaki mamy dzień?
Zamarłam.
Yyy…
Wyrwał mi się cichy śmiech.
Co to za pytanie?
Zdumiona i zaskoczona uniosłam brwi.
– Uch. – Stłumiłam śmiech. – Niedzielę.
Spuścił wzrok na kolana, by chwilę późnij znów spojrzeć mi w oczy w lusterku. Pokręcił głową, a potem odwrócił się do okna.
– Nie, dziękuję.
Zdziwiona zmarszczyłam czoło.
Że co?
Odmawiał śmieciowego jedzenia? Od kiedy?
Nie chciałam naciskać, ale powoli zaczynało do mnie docierać, że dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebowałam wieczoru spędzonego z synem, postanowiłam więc jeszcze bardziej uatrakcyjnić swoją ofertę.
– Będziesz mógł siedzieć do późna, a rano pójdziemy na naleśniki.
Oho. Uśmiechnęłam się w duchu.
Widać, że go kusiło.
– A co ze szkołą?
Za kogo on mnie miał? Byłam supermamą. Czym był jeden dzień nieobecności w szkole w obliczu budowania więzi z dzieckiem?
– Nic się nie martw, zadzwonię i powiem, że jesteś chory.
– To kłamstwo. – Zerknął na mnie przelotnie, ale szybko odwrócił wzrok. – Lubię szkołę.
– Malutkie kłamstewko. – Uśmiech zaczynał mi rzednąć. – Białe kłamstwo.
Chwila. Czy ja naprawdę tłumaczyłam się pięciolatkowi? Co tu się działo? AJ dziwnie się zachowywał.
Siedziałam przez chwilę nieco skonfundowana, aż zaczęło do mnie docierać, jak samolubnie się zachowywałam. AJ jest tylko małym chłopcem, a dziś mogło być mu trudniej, niż sądziłam. Może właśnie zaczęło do niego docierać, jak to jest nie mieć ojca.
Podczas gdy ja potrzebowałam czegoś, co zajmie moje myśli, AJ mógł potrzebować czasu na przetworzenie swoich emocji. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej.
Czy to możliwe, że jest równie mocno pogrążony w żałobie co ja?
Westchnęłam w duchu, smutniejąc.
– W porządku, skarbie. Następnym razem. – Nie mogłam się jednak pozbyć wrażenia, że się od siebie oddalamy.
A potem dotarliśmy do domu.
Zaparkowałam na podjeździe i zgasiłam silnik. Zanim wysiadłam z samochodu, odwróciłam się, by popatrzeć na swojego słodkiego synka.
– Hej – zaczęłam, a kiedy spojrzał na mnie zza tych długich, ciemnych rzęs, zmiękłam. – Wiem, że dzisiejszy dzień nie jest łatwy. – Położyłam mu rękę na kolanie. – Trzymasz się?
Przez długą chwilę siedział spokojnie. W końcu potrząsnął głową, nadal ze stoicką miną. Dałam mu czas. Po pełnej minucie spuścił brodę, by zapytać ostrożnie:
– Jeśli ktoś by mi o czymś powiedział… w tajemnicy… a ja chciałbym powiedzieć o tym komuś innemu, czy to by było w porządku?
Pomyślałam o małych kolegach AJ-a i zapytałam:
– Czy ten sekret sprawia komuś przykrość?
– Nie – odpowiedział po zastanowieniu. – Nie sądzę.
– Skarbie, kiedy ktoś zdradza ci tajemnicę, nie powinieneś o niej opowiadać. A kiedy ktoś mówi, że to sekret, ufa, że zachowasz go dla siebie. – Wyciągnęłam rękę, by pogłaskać go po twarzy. – Jesteś pewien, że to nic złego?
Odwrócił wzrok, długie rzęsy musnęły mu policzki. Pokiwał zdecydowanie głową.
– Jestem pewien.
Dzięki Bogu.
Nie wiedziałam, czy poradziłabym sobie dziś z kolejnymi zmartwieniami.
– No dobrze, kochanie. W takim razie nie powinieneś go zdradzać.
– Nawet tobie? – zapytał rozsądnie.
– Mnie? – Uszczypnęłam go lekko w policzki, by wywołać uśmiech na jego twarzy. – Mnie możesz powiedzieć o wszystkim. – Puściłam do niego oko. – My nie mamy przed sobą tajemnic, tak?
Nie rozumiałam go. Wyraźnie dostrzegałam jego zmartwienie, gdy wyszeptał:
– Tak.
O-oł.
Niedobrze.
Serce mi kołatało, gdy pomagałam mu wysiąść z auta. Przyciągnęłam synka do siebie i przytuliłam, a on objął mnie ramionami w talii.
Co się z nim działo? Poczułam nagły niepokój.
– Możesz powiedzieć mi o wszystkim. – Spojrzałam na niego bez mrugnięcia okiem. – Wszystkim-wszystkim. Nie będę zła. Po prostu cię wysłucham, ale – zatrzymałam się, uklękłam na ścieżce i spojrzałam mu głęboko w oczy – pamiętaj, nie okłamujemy się, kolego.
Pokiwał powoli głową, z rozwagą, jakby sądził, że ma kłopoty i nie był pewien, jak z nich wybrnąć.
Cholera.
Martwił mnie.
W domu odłożyłam torbę na kuchenny blat i spojrzałam na AJ-a, który stał zmieszany w progu. Nie odrywając od niego wzroku, zapytałam:
– Chcesz mi o czymś powiedzieć, kolego?
Po chwili przytaknął.
– Tak. – Przestąpił z nogi na nogę.
To było coś ważnego, czułam to, jak każda matka. Skupiłam na nim całą uwagę.
– O co chodzi?
Zupełnie nie byłam przygotowana na jego słowa. Ani trochę.
– Cóż, czasami późną nocą…
Och, kiepski początek. Serce natychmiast zaczęło mi bić szybciej.
– Czasem – zerknął na listwę przypodłogową i trącił ją butem – czasem odwiedza mnie tata.
Ucisk w sercu zniknął, ciśnienie opadło.
Mój Boże.
To nie był dobry dzień.
Miałam ochotę się rozpłakać.
– Kotku. – Powieki same mi opadły, zaśmiałam się bez radości, ignorując drapanie w gardle. Przytuliłam syna i kołysałam go, całując w skroń.
Odwzajemnił uścisk równie mocno, a wtedy wyjaśniłam mu kilka rzeczy:
– Wiem, że tak ci się wydaje. – Pocałowałam go ponownie. – Mnie też tatuś czasem odwiedza. – Odsunęłam się i spojrzałam na niego uważnie. – W głowie. W snach.
– Nie. – AJ pokręcił główką. – Nie w snach, mamo. Naprawdę.
Och, skarbie… nie.
Serce mi się łamało, gdy próbowałam mu wytłumaczyć, co czuł i że za wszystko odpowiadał jego mechanizm obronny. Powinnam była się domyślić. Był taki czas, gdy Twitch pojawiał się w mojej sypialni każdej nocy i mogłam z nim porozmawiać. Nigdy nie odpowiadał na moje niespokojne pytania. Uświadomienie sobie, że tylko się w ten sposób krzywdzę, zajęło mi dłuższą chwilę i wymagało wielu sesji u psychologa.
– Moje sny o tatusiu są bardzo żywe. – Wzięłam drżący oddech, po czym odezwałam się na wydechu: – Czasem tak bardzo, że nie chcę się budzić z tak pięknego snu. – Zamknęłam oczy, by podkreślić kolejne słowa, ściskając go za ramiona. – Ale to tylko sny, skarbie. – Przyciągnęłam go ponownie i objęłam. – Nie są prawdziwe.
AJ zmarszczył brwi.
– Nie, mamusiu. – Starał się potrząsnąć głową przyciśniętą do mojej klatki piersiowej. – Są prawdziwe-prawdziwe.
Nie, nie są. Twitch odszedł.
– Kochanie. – Serce mi się ścisnęło, gdy wypowiadałam kolejne słowa: – Tatuś odszedł.
– Nie – zaprzeczył AJ z kategorycznością właściwą jedynie pięciolatkowi.
Przygryzłam wargę, by się nie rozpłakać, a chwilę później wyszeptałam:
– Tak.
Ale AJ nie rozumiał. Zrobił krok w tył, przez co natychmiast poczułam się opuszczona. Spojrzał na mnie z uporem.
– Nie.
Jasna cholera.
Nie widział, jak mnie tym ranił?
Twitch odszedł.
I nigdy nie wróci.
Syn był jednak dla mnie tak ważny, że ustąpiłam.
– Okej, kochanie – odparłam, a po policzku spłynęła mi łza.
Na jego twarzy pojawiła się ulga, gdy rzucił mi się w ramiona. Tuliłam go, łkając bezgłośnie.
AJ opłakiwał bowiem ojca, którego nigdy nie miał. Niezależnie od tego, jak będzie próbował sobie z tym radzić, okażę mu wsparcie.
Nawet jeśli sama będę przez to cierpieć.


Komentarze

Popularne posty